W 1933 roku nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin Delano Roosevelt wygłosił jedno z częściej cytowanych przemówień politycznych XX wieku. Sytuacja gospodarcza była fatalna. Zaledwie kilka lat wcześniej Herbert Hoover, poprzednik Roosevelta na stanowisku prezydenta USA, stwierdził, że Ameryka jest bliżej zwycięstwa nad biedą niż kiedykolwiek w historii. Jednak w 1929 roku krach na Wall Street zapoczątkował okres Wielkiej Depresji. Firmy padały jak muchy. Bezrobocie poszybowało do ponad 20 procent. Ludzie nie mieli pieniędzy. Poważnymi problemami były bezdomność i głód.
To właśnie wtedy, pierwszego dnia kadencji na stanowisku prezydenta, Roosevelt wypowiedział wielokrotnie powtarzane później słowa: „Jedyną rzeczą, której musimy się lękać, jest sam strach – bezimienna, nierozumna, nieuzasadniona trwoga”. Jest może paradoksalne, że Roosevelt wygrywał wybory bardziej ze względu na wyjątkową osobowość, a także niezachwiany optymizm, a niekoniecznie z powodu idei politycznych. Jak pisał amerykański historyk Louis Menand, ludzie potrzebowali w owych czasach dozy optymizmu, a Roosevelt, który wytoczył strachowi wojnę, sam „wydawał się nieustraszony”. Jednak odpowiedzią na kryzys był program New Deal, który zmienił porządek polityczny i gospodarczy Ameryki.
Judith Shklar i liberalizm strachu
Refleksja na temat strachu była od dawna ważnym wątkiem w myśleniu o polityce. W filozofii Thomasa Hobbesa jednostki ze strachu tworzą społeczeństwo – zawierają umowę w odpowiedzi na obawę przed gwałtowną śmiercią w chaotycznych warunkach stanu natury. Po drugiej wojnie światowej historyczne doświadczenie strachu, a także życia pod władzą totalitarnego państwa, legło u podstaw koncepcji liberalizmu strachu, o której pisała amerykańska filozofka Judith Shklar. Jest to idea, zgodnie z którą okrucieństwo jest najgorszym, czego się dopuszczamy, a zadaniem porządku politycznego jest uchronienie ludzi przed prześladowaniem ze strony innych. Źródłem liberalizmu nie jest zatem żadna abstrakcyjna teoria, lecz prawdziwe doświadczenie, żywa emocja, historyczna pamięć.
Motyw strachu to jeden z ważnych tematów książki „Strach i wolność”, nowej pracy Jana-Wernera Müllera, jednego z najważniejszych współczesnych filozofów i historyków polityki, którą w języku polskim wydała właśnie „Kultura Liberalna”. Odnosząc się do poglądów Shklar, Müller zwraca uwagę na to, że jej sposób myślenia był w przeszłości niewłaściwie rozumiany.
Z jednej strony, liberalizm strachu bywał rozumiany zanadto ofensywnie – kiedy idea ochrony ludzi przed strachem przekształcała się w ideę wyzwolenia narodów od dyktatury na drodze interwencji zbrojnej w obcym państwie. Z drugiej strony, liberalizm strachu bywał za bardzo defensywny, kiedy podbudowywał przesadnie ograniczoną koncepcję polityki, dla której ważny był głównie jeden rodzaju strachu obawy – przed rozległą władzą państwa. Tymczasem, jak przypomina niemiecki autor, należy być nieufnym wobec każdego rodzaju koncentracji władzy.
Zamiast liberalnej spowiedzi
Müller przekonuje, że wbrew popularnej współcześnie kliszy, liberalizm nie jest zatem ideą dla elit, lecz właśnie dla ludu – jego celem jest ochrona słabszych przed silniejszymi. To zaś prowadzi do drugiego istotnego wątku książki, którym jest rozprawa z szeregiem fałszywych przekonań na temat liberalizmu.
Niemiecki filozof z niechęcią odnosi się do publikowanych w ostatnich latach prac, których autorzy kajali się za rozmaite błędy i wypaczenia liberalizmu. Nie dlatego, żeby nie było żadnych błędów. Chodzi o to, że tego rodzaju samokrytyki zazwyczaj bezwiednie przyjmują forsowane przez skrajną prawicę szablony pojęciowe, takie jak podział na elity i lud, a w szczególności ujmowanie sporów politycznych w kategoriach kulturowych. Jeśli zatem proponować drogę naprzód – to na własnych warunkach.
Autor przekonuje na przykład, że wizja lat 90. XX wieku jako okresu bezrozumnego tryumfalizmu liberałów byłaby fałszywa – w jego ocenie był to okres poszukiwania nowych solidnych podstaw tożsamości dominującego dotąd „antytotalitarnego liberalizmu” (a może: neokonserwatyzmu). Zwraca także uwagę na to, że współczesna prawicowa krytyka liberalizmu „nie jest pierwszej świeżości. Czy to rok 1830, 1925, 1969 czy 2019, za każdym razem miały ginąć bezpowrotnie autentyczne wspólnoty i zdrowe ideały moralne”.
Błyskotliwa i krótka książka Müllera to dobry podręcznik dla każdego, kto chciałby rozważyć argumenty na rzecz demokracji liberalnej, ale też popularne zarzuty wobec liberalizmu – zarówno słuszne, jak i zmyślone. Do tego dochodzi szereg wartościowych porad dla demokratycznych polityków – nie tylko na Zachodzie, lecz także w Polsce. Jest o czym rozmawiać.
UWAGA: Zapraszamy do lektury wywiadu Tomasza Sawczuka z Janem-Wernerem Müllerem, autorem książki „Strach i wolność”, który zostanie opublikowany w nowym wydaniu „Kultury Liberalnej”!