Kontestując władzę profesorską

Z wielkim zainteresowaniem przyglądam się dyskusji o edukacji prawniczej na łamach „Kultury Liberalnej”. We wrocławskim Centrum Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej (CLEST) od lat powtarzamy, że edukacja prawnicza jest jednym z najważniejszych społecznych źródeł prawa i w znacznej mierze determinuje sposób funkcjonowania prawników. Stąd można ją postrzegać jako małą sferę publiczną.

Pod koniec października 2020 roku, po haniebnym wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, sieć obiegł krótki film przedstawiający konfrontację studentki Oliwii Zamrzyckiej z profesorem Jakubem Steliną, który zasiadał w składzie sędziowskim wydającym orzeczenie zabierające Polkom resztki wyboru w sprawie terminacji ciąży [1]. Podczas swojego wystąpienia studentka mówi o swoim zawodzie postawą profesora i wyraża sprzeciw. Wskazuje także na hierarchię, która oddziela ją od wykładowcy:

„Przepraszam bardzo, ja nie czuję się z panem równa, to nie pan będzie nosił w sobie dziewięć miesięcy płód, mający i tak małe szanse na urodzenie. To nie pan przez dziewięć miesięcy będzie otrzymywał gratulacje od rodziny i znajomych. To nie pana przez dziewięć miesięcy będzie od wewnątrz rozdzierał ból. To nie pan prawdopodobnie zrezygnuje z kariery prawniczej przez dziecko, którym trzeba się opiekować przez większość dnia do końca jego życia. To ja, mimo iż Konstytucja mi, jako kobiecie, zapewnia równe z panem prawa, nie jestem panu równa”.

Poprzez ukazanie realnych skutków decyzji i postawy, jaką prezentuje profesor, studentka wydobywa różnicę pomiędzy prawem, jakie jest jej podawane na wykładzie (równość praw), a rzeczywistością, jaką kształtują ci, którzy te wykłady prowadzą (dominacja i hegemonia ideologiczna). Film kończy się w momencie, w którym pytanie Stelina: „Czy mogę odpowiedzieć”, zagłuszają wyrazy aprobaty dla studentki. Nikogo nie interesuje już, co ma do powiedzenia Stelina. Rzadko możemy obserwować taki moment załamania się władzy profesorskiej, na której od lat opiera się edukacja prawnicza. Sytuacja ta jest symetryczna do okrzyku dziecka o nagości króla z baśni Andersena.

Na filmie widać, że Stelina jest zaskoczony, nie nawykł do kwestionowania swojej władzy. Studentka powinna słuchać, a nie krytykować czy czegoś się domagać. Jest pustym naczyniem, które dopiero wykład może wypełnić wiedzą. Nawyki profesorskie Stelina przenosi później na swoją pracę sędziego. Zajmując hierarchiczną pozycję wobec obywatelek i kierując się swoimi poglądami religijno-politycznymi, decyduje, co jest dobre dla kobiet. To, że one tego nie rozumieją, wynika jedynie z ich kognitywnych braków. W wydawaniu swoich decyzji ex cathedra profesor decyduje o życiu obywatelek bez oddania im podmiotowości. Jednocześnie te decyzje bezpośrednio go nie dotyczą. Używając określania spopularyzowanego przez Nassima Nicholasa Taleba, zarówno w nauczaniu, jak i wyrokowaniu, jego „skóra nie jest w grze”.

Rzucenie wyzwania profesorowi podczas wykładu wymaga dużo odwagi. Studentka z definicji zajmuje pozycję hierarchicznie niższą, samo zaś podniesienie głosu może się wiązać z realnymi konsekwencjami przy wydawaniu oceny końcowej i mieć wpływ na ukończenie studiów. Dlatego w tej konfrontacji to Oliwia Zamrzycka przyjmuje postawę, jaka powinna charakteryzować publicznego prawnika.

Studia stają się czymś nieprzyjemnym, co należy znieść, aby wstąpić oczko wyżej w hierarchii. Dlatego nierzadko to doktoranci są najbardziej surowi dla studentów. Z jednej strony, powtarzają to, co obserwują u swoich promotorów, z drugiej – muszą się jakoś odciąć od tych, którymi jeszcze niedawno byli. | Michał Stambulski

Wydziały prawa lubią podkreślać funkcje pełnione przez kadrę w najwyższych sądach czy urzędach państwowych – innymi słowy, szkoły prawa lubią podkreślać swoje związki z władzą. Jednak, jeśli gdański wydział prawa ma się kim szczycić, to jest to bez wątpienia Oliwia Zamrzycka, a nie Jakub Stelina. Problem polega na tym, że edukacja prawnicza jako struktura promuje raczej postawę, jaką reprezentuje Stelina, niż rzucające mu wyzwanie i walczące o swoje podstawowe prawa studentki. Każdy, kto choć trochę czasu spędził na polskich wydziałach prawa, wie, że studia prawnicze są raczej nużące, zaś przy zatrudnianiu i dysponowaniu środkami ceni się tam bardziej instytucjonalną lojalność i usłużność niż krytykę i samodzielne myślenie. Nowatorstwo, kreatywność oraz gotowość do kwestionowania autorytetów są czymś, co jest w najlepszym wypadku jedynie tolerowane.

Polityka nudy

Problemy edukacji prawniczej w Polsce przekraczają rządy PiS-u czy Zjednoczonej Prawicy. Z przeprowadzonych przez CLEST we Wrocławiu badań w 2016 roku wynika, że przeważająca część́ studentów (92,13 procent) uważa, że studia prawnicze wymagają̨ dużo nauki [2]. Jednocześnie większość (58,27 procent) uważa, że egzaminy nie sprawdzają̨ adekwatnie wiedzy i umiejętności, a 62,80 procent boi się egzaminów. Jedynie 32,93 procent uważa, że studia dobrze przygotowują̨ do zawodu. Dodatkowo 26,67 procent studentów podczas zajęć często odczuwa stres. Ten typ edukacji jest następnie powtarzany po studiach, przy edukacji zawodowej adwokatów i radców prawnych [3], chociaż sytuacja wygląda lepiej, jeśli idzie o edukację sędziowską i prokuratorską [4].

Zawsze, kiedy prezentujemy publicznie tego typu dane znajdzie się przynajmniej jedna osoba, która próbuje zaprzeczać wynikającemu z nich obrazowi edukacji, powołując się na „swoich mistrzów” lub własne podejście do prowadzenia zajęć. Badacz edukacji prawniczej z CLEST Michał Paździora nazywa te momenty „odpieraniem systemowych tendencji argumentem z indywidualnej cnoty”. To nic innego, jak uspokajające sumienie przymykanie oczu.

Nie wątpię, że na polskich wydziałach prawa można spotkać fantastycznych dydaktyków, znaleźć angażujące, rozwijające zajęcia. Jednak to nie oni nadają ton akademii prawa.

Możemy teraz zapytać, jakiego rodzaju prawników kształcą uczelnie. Skoro wiedza to pamiętanie, jedyną słuszną postawą wobec niej jest bierność. Studia stają się czymś nieprzyjemnym, co należy znieść, aby wstąpić oczko wyżej w hierarchii. Dlatego nierzadko to doktoranci są najbardziej surowi dla studentów. Z jednej strony, powtarzają to, co obserwują u swoich promotorów, z drugiej – muszą się jakoś odciąć od tych, którymi jeszcze niedawno byli. Tym samym studentki i studenci uczą się cynizmu, instrumentalnego poświęcania się dla przyszłych korzyści materialnych. Ostatecznie taka edukacja uczy akceptacji hierarchii jedynie ze względu spodziewane korzyści. Prawnicy broniący z poświęceniem Konstytucji pojawiają się w przestrzeni publicznej nie dzięki edukacji prawniczej, lecz pomimo niej. Świadczy to jedynie o tym, że edukacja ta nie dominuje jeszcze całkowicie nad adeptami prawa.

Tęsknota za Mistrzem

W tekście opublikowanym w „Kulturze Liberalnej” Samuel Shannon pisze, że coraz ciężej studiować mu prawo, skoro PiS niszczy praworządność. Z jednej strony, studiowanie powinno być „niczym teologia”, czymś doniosłym i dotykającym bezpośrednio ochrony „najważniejszych aspektów życia człowieka” [5]. Aby prawo mogło spełniać swoją funkcję, niezbędne jest poszanowanie podstawowych zasad przez wszystkich członków społeczeństwa. Z drugiej – studiowanie ma coraz mniej sensu, skoro władza zaburza święte zasady, takie jak trójpodział władzy czy praworządność. Autor chwali swoich wykładowców, pisząc, że „są to świetnie wykształceni erudyci, przekonani o doniosłości swojego zawodu”, ale wydaje się, że wobec tej nawałnicy politycznej nawet oni są bezsilni. Cały tekst przesiąknięty jest czymś, co moglibyśmy nazwać tęsknotą za Mistrzem, czyli za uporządkowanym i hierarchicznym światem, w którym są jasne odpowiedzi na skomplikowane wyzwania.

Problem polega na tym, że taki świat nigdy nie istniał, a postać „Mistrza” jest często jedynie fasadą skrywającą relacje dominacji. Król zawsze był nagi, więc nie ma sensu tęsknić za lepszymi czasami. Kryzys praworządności to szansa dla prawa. To, że akademia ma obecnie do zaoferowania jedynie profesorskie pouczenia i marzenia powrotu do tego, co było przed 2015 rokiem, a nie propozycje innowacji instytucjonalnych, świadczy o zubożeniu wyobraźni prawników i zablokowaniu kanałów ich społecznej komunikacji. Przynajmniej część odpowiedzialności za to ponosi ich edukacja. Spróbujmy zatem pomyśleć, co można zmienić, aby ciągle nie powtarzać starych błędów.

Każdy, kto choć trochę czasu spędził na polskich wydziałach prawa, wie, że studia prawnicze są nużące, zaś przy zatrudnianiu i dysponowaniu środkami ceni się tam bardziej instytucjonalną lojalność i usłużność niż krytykę i samodzielne myślenie. | Michał Stambulski

Gdy mowa o reformie edukacji prawniczej, zawsze padają te same argumenty dotyczące „krytyczności” i „praktyczności”. Przykładowo, Jakub Karczewski wskazuje, że „studia prawnicze powinny studentów uwrażliwiać na takie kontekstowe postrzeganie prawa i jego funkcjonowania” oraz że „powinny rozwijać u studentów umiejętność i wzmacniać nawyk myślenia krytycznego”. Umiejętności tego typu mają być nie tylko rozwijające intelektualnie, lecz także niezbędne w pracy dobrego prawnika. Znamienne, że takie wywody poprowadzone są na bardzo dużym poziome abstrakcyjności. Nie zawierają też żadnych konkretnych wskazówek dydaktycznych. Zadajmy sobie teraz pytanie: czy ktokolwiek mógłby dowodzić, że „argumentacja”, „wyobraźnia”, „krytyka” nie są ważne w pracy prawnika? Że prawo nie powinno być nauczane z uwzględnieniem jego kontekstu politycznego i społecznego? Takie twierdzenia są dziś powszechnie akceptowane przez uczestników prawniczego procesu edukacyjnego w Polsce. Pytanie nie brzmi więc, co powinno być nauczane (tutaj wszyscy się zgadzają), lecz dlaczego, pomimo powszechnej akceptacji, tak nie jest.

Szkoły demokracji

Kluczem do nauczania krytycznego myślenia jest dydaktyka. To, jak uczymy, jest ostatecznie ważniejsze niż to, czego uczymy. Wiedza o prawie oparta jest na niedającym się zniwelować napięciu pomiędzy tym, jak powinno być (co nakazuje prawo), a jak jest (jak prawo funkcjonuje). Ewa Łętowska słusznie podkreśla, że prawo w działaniu zawsze funkcjonuje w pewnym oddaleniu od swojego ideału z książek. Poczucie odpowiedzialności za prawo, które powinna wykształcać edukacja, polega na świadomości tego faktu i etycznym poczuciu zasadności podejmowania działań na rzecz niwelowania tego oddalenia.

Efekt dobrej edukacji można uzyskać prostymi środkami – małe grupy ćwiczeniowe i znaczne ograniczenie wykładów, prowadzenie zajęć metodą sokratejską, literatura przedmiotu zamiast podręczników, eseje na zaliczenie zamiast testów, nawiązywanie do wiedzy pozaprawniczej. Szkoły prawa powinny być szkołami demokracji, gdzie wiedza prawnicza poddawana jest crash testom, zasiedziałe doktryny – krytyce. W efekcie tworzy się sposoby niwelowania wspominanego napięcia.

Może to napotkać przeszkody finansowe oraz ideologiczne. W warunkach umasowionej edukacji podawczy wykład jest tańszy niż dialogiczne seminaria. Rozwiązaniem może być ograniczenie ogólnej liczby zajęć i znaczne zwiększenie ich jakości oraz stosowanie form hybrydowych, częściowo wykład online, częściowo seminaria. Przeszkody ideologiczne wiążą się z faktem, że demokratyczna edukacja prawnicza nie opiera się na jasnych hierarchiach i przez to stoi w poprzek władzy profesorskiej. Profesor jest strażnikiem doktryny, a strażnikami władzy profesorskiej, jej „szatami”, są wykład i egzamin. Przeszkodą jest tu więc samo wyobrażenie na temat tego, jak zajęcia prawnicze powinny wyglądać i czym jest wiedza prawnicza. Zaproponowanie alternatyw w tym względzie widzę jako najpoważniejsze zadanie szeroko rozumianej teorii prawa na najbliższe lata.

Zmiana dydaktyki pociąga za sobą zmianę wiedzy i postaw prawników w przestrzeni publicznej. Kiedy takie zmiany nastąpią, wtedy być może dowiemy się czegoś nowego o Konstytucji czy rządach prawa. Czegoś, co wykroczy poza łatwe, niosące jedynie marną pociechę opowieści o zewnętrznych barbarzyńcach, który atakują piękne i dostojne imperium prawa. Nigdy dość powtarzania, że barbarzyńcy przyszli z centrum tego imperium – jego akademii.

Przypisy:

[1] OKO.press, „Studentka do wykładowcy-sędziego TK: wnuczka oskarży pana o zabawę w naśladowcę Boga”.
[2] A. Czarnota, M. Paździora, M. Stambulski, „Nużąca konieczność. Powody podjęcia i ocena studiów prawniczych na WPAEUWr”, Biblioteka Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej, Wrocław 2017.
[3] M. Stambulski, W. Zomerski, „Nużący rytuał. Aplikacja adwokacka i radcowska w Polsce”, Biblioteka Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej, Wrocław 2019.
[4] K. Kocemba, M. Stambulski, „Dydaktyka ma znaczenie: aplikacja sędziowska i prokuratorska w Polsce”, Biblioteka Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej, Wrocław 2020.

 

Tekst jest publikowany w ramach projektu „Kultury Liberalnej” „PraworządźMy”, w którym analizujemy kryzys praworządności w Polsce, a także w Czechach, Bułgarii i na Węgrzech.