Szanowni Państwo!

Ostatnie tygodnie na polskiej opozycji upłynęły pod znakiem zaostrzającego się konfliktu między Platformą Obywatelską a Lewicą. O kwestiach partyjnych pisaliśmy już na naszych stronach.

W ostatnim czasie Borys Budka powiedział, że jednym z celów Platformy Obywatelskiej jest walka z „czerwonym ekstremizmem” – bez ogródek nawiązując w ten sposób do lewicowej opozycji. Uwagę obserwatorów zwróciła kontrowersyjna okładka „Newsweeka”, na której liderzy Lewicy Adrian Zandberg oraz Włodzimierz Czarzasty zostali umieszczeni obok Jarosława Kaczyńskiego – w nawiązaniu do słynnego wizerunku Marksa, Engelsa oraz Lenina. Z kolei Lewica dystansuje się od liberałów – i pojawiają się głosy, że w ten sposób buduje swoją polityczną podmiotowość. Obie strony nie szczędziły sobie nieuprzejmości w mediach społecznościowych.

Wydaje się, że jest to przejaw zjawiska głębszego niż tylko chwilowe przepychanki między politykami. Konflikt ten prowokuje do zadania poważniejszego pytania: czy polityczne drogi „lewicy” oraz „liberałów” będą w coraz większym stopniu się rozchodzić? I jakie to będzie miało konsekwencje?

Tomasz Sawczuk pisał wczoraj na naszych stronach, że trwa proces kształtowania się lewicowej tożsamości w Polsce, dla której głównym punktem odniesienia nie będzie już formacja postkomunistyczna. Jednak pytanie o relację nowej lewicy do liberalnej tradycji politycznej oraz liberalnej kultury pozostaje otwarte.

Sawczuk przekonywał, że warto rozpatrywać ten temat w kilku kontekstach, z których każdy ma realne znaczenie. Po pierwsze, byłoby dobrze, gdyby wszystkie istotne ugrupowania polityczne były liberalne w ogólnym sensie, to znaczy popierały postulaty takie jak podział i równowaga władz, rządy prawa albo tolerancja wobec mniejszości. W drugim sensie, prawica próbuje skleić ze sobą liberałów oraz lewicę za pomocą zbitki pojęciowej „lewicowo-liberalny”. W ten sposób obecna władza może wybierać wygodne dla siebie tematy, aby straszyć ludzi wyimaginowanym, symbolicznym – a zatem tym bardziej przerażającym – wrogiem. Wreszcie, po trzecie, istnieje także praktyka polityczna partii, które same określają się mianem liberalnych lub bywają tak określane – i odcinają się, jak Borys Budka, od „czerwonego ekstremizmu” – a także partii, które budują pozycję polityczną w opozycji wobec liberałów.

W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” o relacjach między liberalizmem a lewicą w polskiej polityce rozmawiamy z samymi zainteresowanymi, czyli z politykami Platformy Obywatelskiej oraz Lewicy.

Bartłomiej Sienkiewicz z Platformy Obywatelskiej w rozmowie z Jarosławem Kuiszem wyraża obawę, że w dłuższej perspektywie lewica jest dla liberalizmu zagrożeniem większym niż populizm. Jego zdaniem problem polega na tym, że populizm to wróg stary i znany – jest podobny do wcześniejszych autorytaryzmów, stąd wiadomo, w jaki sposób należy się z nim mierzyć. Sienkiewicz przekonuje, że w odróżnieniu od tego lewica „wydrąża liberalną duszę” – wykorzystując pojęcia podobne do liberalnych, w sposób, który ostatecznie będzie prowadzić do osłabienia i zniesienia liberalnej polityki oraz kultury. 

Z kolei Maciej Gdula z Lewicy w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem wypowiada się jednoznacznie za związkami liberalizmu oraz lewicy. Jego zdaniem lewica powinna być formacją głęboko liberalną. Jest on przekonany, że liberałów oraz lewicę łączy przykładanie podobnego znaczenia do kwestii wolności, przy czym obóz lewicowy proponuje poszerzone i ulepszone pojęcie wolności w porównaniu z ograniczonym, formalnym rozumieniem wolności, za którym opowiadają się współczesne polskie ugrupowania liberalne. 

Jeśli rozumieć zadanie Lewicy w ten właśnie sposób, to można zrozumieć obawę Bartłomieja Sienkiewicza, że lewica byłaby w stanie odebrać partiom liberalnym zabawki i je zastąpić. Obawa Sienkiewicza była jednak głębsza. Była ona także egzystencjalna. Chodziło o to, że w toku tej zmiany niektóre liberalne praktyki polityczne oraz kulturowe mogłyby zostać unieważnione – że na przykład moralistyka zastąpi politykę, a dogmatyczne dążenie do postępu społecznego podważy zasadę pluralizmu społecznego i doprowadzi do ograniczenia tolerancji politycznej.

Czy rzeczywiście tak może się stać? I czy lewica wie, w jaki sposób powściągnąć ideologiczny dogmatyzm, który istnieje w każdym obozie politycznym? To ciekawe pytania. Zapraszamy do tego, aby Państwo zastanowili się nad tym razem z nami.

Wkrótce opublikujemy także komentarz filozofa Jana Tokarskiego, który przekonuje, że liberalizm, w odróżnieniu od lewicowości, „nie musi być postępowy”.

Zapraszamy do lektury!