Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazał Polsce wstrzymanie wydobycia węgla z kopalni odkrywkowej w Turowie. Postanowienie wydał po rozpatrzeniu skargi wniesionej przez Czechy na to, że w rejonach przygranicznych z powodu działalności kopalni obniżają się wody gruntowe i wysychają studnie.
Politycy i polityczki PiS-u zareagowali jednogłośnie (dosłownie). Minister Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau w rozmowie z Polskim Radiem: „Postanowienie TSUE dotyczące środka zabezpieczającego jest kuriozalne”.
Elżbieta Rafalska, europosłanka PiS-u w Radiu Zet: „Proszę zwrócić uwagę na uzasadnienie TSUE, ono jest absolutnie kuriozalne”.
Europosłanka PiS-u Beata Szydło na Twitterze: „Kuriozalna decyzja TSUE godzi w bezpieczeństwo energetyczne Polski oraz całej UE”.
Europosłanka Jadwiga Wiśniewska w tekście dla tygodnika katolickiego „Niedziela”: „Postanowienie TSUE nakazujące Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów jest absolutnie kuriozalne”.
Że też tylu posłankom i panu ministrowi przyszło do głowy to samo określenie na decyzję Trybunału! Widać samo się nasuwa.
Kuriozum, według słownika PWN, to rzecz lub zjawisko osobliwe, budzące zdumienie swą niezwykłością lub dziwacznością. Co więc mówi nam o TSUE fakt, że wydał on orzeczenie kuriozalne, a więc zdumiewające, dziwaczne, osobliwe? To, że rozstrzyga niezgodnie z oczekiwaniami. Czyimi? Tych, których te rozstrzygnięcia wprowadzają w stan zdumienia, czyli PiS. Nie pierwszy to raz. Kuriozalny wyrok TSUE zapadł już na przykład w 2020 roku, kiedy Trybunał orzekł, że Polska, Czechy i Węgry złamały prawo UE, odmawiając udziału w tymczasowym mechanizmie relokacji uchodźców, co wypunktował wówczas europoseł PiS-u Ryszard Czarnecki.
Nie ma zgody na decyzje TSUE – to możliwe?
W tej pozornie prostej sprawie zgrzyta jednak pewna wątpliwość. Czy decyzja TSUE może być kuriozalna? Innymi słowy, czy można oczekiwać, że będzie taka i tylko taka, jak ktoś oczekuje (skoro nie spełniając tych oczekiwań, wprawia tyle osób w zdumienie)? Odpowiedź zależy od tego, czym jest ten TSUE.
Jeżeli uznamy, że jest międzynarodowym sądem, do którego decyzji musimy się stosować na mocy międzynarodowych traktatów, to nie można decyzji tych dzielić na takie, które nas satysfakcjonują i nieoczekiwane, osobliwe, a więc niegodne uznania. Do wszystkich trzeba się stosować.
Jednak europarlamentarzystki PiS-u w ostatnich dniach powiedziały: „Nie będziemy realizować tego wyroku” (Elżbieta Rafalska), „Nie ma zgody i nie będzie wykonania tej decyzji” (Anna Zalewska), „Będziemy przeciwdziałać temu niesłusznemu, niesprawiedliwemu i niespodziewanemu wyrokowi” (premier Mateusz Morawiecki). Na marginesie zwróćmy uwagę, jak interesująco premier zastąpił w swej wypowiedzi innymi słowami słowo „kuriozalny” oraz wyrażoną przez innych wprost zapowiedź zignorowania decyzji TSUE.
Wróćmy do tematu – czy można nie stosować się do decyzji TSUE, jak zapowiadają prominentni politycy i polityczki PiS-u? To zależy, za co uznajemy ten Trybunał. Jeżeli uznajemy go za międzynarodowy sąd, do którego decyzji zobowiązaliśmy się stosować, to nie można. Co jednak, jeśli on jest czym innym i ma inne cele niż rozstrzyganie spornych spraw między państwami, czy też wewnątrz państw, jak to się zwykło sądzić chociażby na podstawie Traktatu o Unii Europejskiej? To nie jest wydumana wątpliwość, dręczy więcej osób, chociażby sędziów Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Sędziowie ci mają prawo być wyczuleni na decyzje TSUE, bo wobec nich też wydał kiedyś postanowienie. 8 kwietnia 2020 roku zdecydował o zawieszeniu funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej SN do czasu wydania ostatecznego wyroku, w którym rozstrzygnie o zasadności wszystkich zarzutów wobec niej podniesionych przez Komisję Europejską. Wynikałoby więc z tego, że sędziowie ci nie mogą orzekać. Przyznajmy, że można się poczuć dotkniętym.
W ostatnią sobotę działania TSUE, w tym te w sprawie Turowa, skłoniły ich do wydania oświadczenia. „W ostatnim czasie drastycznie nasiliły się działania określonych organów i podmiotów Unii Europejskiej, czego najbardziej drastycznym przykładem jest podważanie nadrzędności polskiej konstytucji w porządku prawnym RP, a tym samym wprost suwerenności naszego państwa”.
Już więc wiemy, że po pierwsze TSUE jest określonym organem i to jednym z kilku. Gdzież takiemu organowi do sądu, któremu miałaby się podporządkowywać suwerenna Polska!
Po drugie, ten określony organ podważa nadrzędność polskiej konstytucji w porządku prawnym RP. Nie dość, że nieważny, to jeszcze podważa nasze ustrojowe i prawne fundamenty. Że to sprzeczne? Trudno, brzmi groźnie.
A po trzecie i najstraszniejsze, ten określony organ podważa wprost suwerenność naszego państwa.
Czy można opisać demokrację i praworządność na nowo? Już wiemy, że TSUE można. | Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin
Chcą dyktować Polakom
I tu wracamy to trwającej od czasu pierwszych niepopularnych decyzji TSUE debat, czy Nie-Polacy mogą rozkazywać Polakom. Czy, mimo podpisanych traktatów o przestrzeganiu prawa międzynarodowego i stosowania się do decyzji międzynarodowych instytucji w sprawach, o których mówią te traktaty, Polska ma słuchać obcych sędziów w jej własnych sprawach. To było oczywiste już w 2017 roku, kiedy TSUE nakazał Polsce wstrzymać wycinanie Puszczy Białowieskiej – oczywiście nie posłuchaliśmy się i dopiero zagrożenie dotkliwą karą pieniężną skłoniło nas do zmiany decyzji. Z mocnymi argumentami należy się liczyć, a nie z jakimiś decyzjami określonych organów.
Być może inną ingerującą w naszą suwerenność decyzją było opisywane już wyżej zawieszenie działalności Izby Dyscyplinarnej SN w sprawach dyscyplinarnych wobec sędziów. Izba nie ugięła się pod obcą presją i orzeka dalej. Premier natomiast złożył do Trybunału Konstytucyjnego wniosek, który może doprowadzić do rozstrzygnięcia tych fundamentalnych wątpliwości. Prosi w nim TK o rozstrzygnięcie kolizji norm prawa europejskiego z polską Konstytucją. Czy TSUE przekroczył swoje kompetencje? Okaże się po wyroku TK. Czekamy w napięciu.
Może się jednak okazać, że wyrok TK nie zmieni niewygodnego faktu, że Polska zobowiązała się przestrzegać prawa unijnego także w kwestiach związanych z praworządnością. Tą naszą własną, polską.
W ramach projektu „PraworządźMY” analizujemy kryzys praworządności w Polsce. Jednym z celów projektu jest przygotowanie słownika propagandy, który pokaże nam, jak znaczenie polskich i unijnych instytucji opisuje równoległa narracja polityków partii rządzącej. Czy można opisać demokrację i praworządność na nowo? Już wiemy, że TSUE można.
Felieton jest publikowany w ramach projektu „Kultury Liberalnej” „PraworządźMY”, w którym analizujemy kryzys praworządności w Polsce, a także w Czechach, Bułgarii i na Węgrzech. Projekt jest realizowany dzięki wsparciu National Endowment for Democracy.