Szanowni Państwo!

Donald Tusk wrócił do polskiej polityki po siedmiu latach przerwy. Wcześniej były wahania i próby. Mówiło się o Ruchu 4 czerwca, który miał tworzyć były premier. Zastanawiano się nad tym, czy będzie kandydować na prezydenta w 2020 roku. Rzeczywisty okazał się dopiero powrót na łono macierzystej partii, Platformy Obywatelskiej.

Tusk został w partii przyjęty w atmosferze święta. Rada Krajowa PO właściwie jednomyślnie zdecydowała o tym, aby zajął stanowisko pełniącego obowiązki przewodniczącego partii. Można powiedzieć, że to nic dziwnego. W ostatnim czasie dominowała opowieść, że Platforma jest partią starą i zmęczoną. Borys Budka nie znalazł pomysłu na to, w jaki sposób ją wzmocnić. Rafał Trzaskowski próbował budować nowe inicjatywy, ukrywając szyld PO. Tymczasem Tusk powiedział działaczom, że są grupą wyjątkowych ludzi, a z Platformy powinni być dumni. Teraz chce sprawić, aby partia znów stała się największą siłą po stronie opozycji. Może się to udać – w najnowszych sondażach Platforma Obywatelska wyprzedza partię Szymona Hołowni.

Inne partie po stronie opozycji jak na razie nie mają dobrego pomysłu na obecność w obliczu powrotu Tuska. Lewica podszczypuje byłego premiera za politykę prowadzoną w latach 2007–2014, ale nie udaje jej się przebić z popularną kontropowieścią, która poszerzyłaby bazę jej wyborców. Musi także mierzyć się z wewnętrznymi podziałami – okazuje się, że część polityków byłego SLD źle czuje się w koalicji z partią Razem. Być może przygotowują grunt, aby dołączyć do wspólnej listy z PO. Z kolei Szymon Hołownia, który w ostatnim czasie wyprzedził Platformę w sondażach, teraz powiedział, że to dobrze, że Platforma odebrała jego partii część wyborców…

Również PiS nie wie na razie, jak odpowiedzieć na zmiany w Platformie. Zaraz po wydarzeniu, w telewizji publicznej tradycyjnie pojawiły się nagrania z afery taśmowej. „Wiadomości” TVP wypełnione były propagandowymi materiałami atakującymi Tuska – łącznie z ukazaniem go jako diabła przez odpowiednie ustawienie kamery i nadanie twarzy czerwonawego odcienia. Jednak powrót polityka na fotel szefa PO wzbudził autentyczny entuzjazm w jego partii, a także wśród części wyborców – a Tusk zapowiedział, że w najbliższych dwóch latach odwiedzi każdy powiat w Polsce. Tymczasem PiS mierzy się obecnie z niezadowoleniem z powodu ogromnej skali nepotyzmu obecnej władzy, a także ma problem z pozyskaniem większości na rzecz programu tak zwanego Polskiego Ładu. W tej sytuacji Jarosław Kaczyński sam wyruszył w Polskę na spotkania.

Emocje związane ze zwrotem w Platformie mogą wkrótce opaść. Partia stanie przed zadaniem nie tylko zmobilizowania własnych działaczy, ale też przekonania do opozycji większości Polaków. Dlatego kluczowe jest to, co wydarzy się w najbliższych dwóch latach, aż do wyborów parlamentarnych w 2023 roku – jeśli odbędą się w normalnym terminie. Tym właśnie zajmujemy się w aktualnym numerze „Kultury Liberalnej”.

Grzegorz Schetyna w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem przedstawia sytuację w Platformie Obywatelskiej po powrocie Donalda Tuska. Jak mówi poseł, a także były wicepremier oraz przewodniczący Platformy Obywatelskiej, linia Tuska jest w istocie kontynuacją podejścia zarysowanego przez poprzednich liderów partii, czyli Schetynę oraz Budkę. Polega ona na tym, aby wzmocnić Platformę Obywatelską, a następnie szukać możliwości zbudowania dużej koalicyjnej listy opozycyjnej, zdolnej do wygrania z PiS-em. Schetyna podkreśla przy tym, że opozycja powinna budować ofertę dla wyborców w taki sposób, aby „każdy wyborca czuł, że ma na kogo głosować” – i jest dopiero do ustalenia, czy oznacza to jedną czy dwie opozycyjne listy wyborcze. Schetyna przekonuje, że powrót Tuska oznacza powrót Platformy do centrum – ponieważ wrogom PO udało się przypiąć jej łatkę lewicowości. Ostrzega on, że opozycja musi być gotowa do przyspieszonych wyborów, a jeśli w ustawach tak zwanego Polskiego Ładu będą hojne propozycje rozdawania pieniędzy, będzie to znak, że wybory mogą odbyć się na wiosnę. Nie wyklucza także startu ze wspólnej listy z Porozumieniem Jarosława Gowina – jeśli Gowin w odpowiedni sposób opuści Zjednoczoną Prawicę, a sojusz będzie gwarantował, że wraz z Porozumieniem na opozycję zagłosuje część wyborców PiS-u.

Joanna Mucha, która niedawno przeszła z Platformy Obywatelskiej do Polski 2050 Szymona Hołowni, w rozmowie z Jakubem Bodzionym mówi o tym, co powrót Tuska oznacza dla przyszłości opozycyjnej polityki. Polityczka odchodziła z PO w okresie jej słabości, jednak zapewnia, że ani przez chwilę nie żałowała swojej decyzji. Jak odnotowuje, „w swoim pierwszym przemówieniu Donald Tusk, co trochę mnie rozczarowało, mówił stereotypowym anty-PiS-em. Mówił Budką, Schetyną, Jońskim i Szczerbą”. Mucha zwraca uwagę, że między Platformą a Polską 2050 istnieją znaczące różnice programowe. Wbrew ocenom, które wyrażali Tusk i Schetyna, jej zadaniem jest to ważna kwestia. Jak mówi, „z przemówień Donalda bije przekaz, że do 2015 roku wszystko było dobrze, a potem przyszedł zły PiS i to zrujnował. To jest dramatycznie infantylne”. Przekonuje ona, że porażkę wyborczą trzeba było przepracować, aby zrozumieć jej źródła. Jak podsumowuje, „cały czas mam wrażenie, że ludzie w Platformie wciąż uważają, że Kaczyński Polaków przekonał argumentami finansowymi. A to jest dalece niewystarczająca diagnoza”.

W ostatnich latach toczyło się wiele dyskusji na temat tego, czy Platforma Obywatelska powinna skupić się na postawie anty-PiS-owskiej, co czasem określane było mianem „opozycji totalnej”, czy też powinna spojrzeć w przyszłość i budować prawdziwie postępowy program wyborczy. Tego rodzaju dyskusja często prowadziła na manowce, ponieważ jej strony zbyt ostro zarysowywały dostępną alternatywę. Jak pisał ostatnio Tomasz Sawczuk „alternatywa «albo prawdziwy anty-PiS, albo debata na temat programu» byłaby fałszywa. Cała rzecz polega na tym, że jednoznaczne nazwanie zła i otwarcie się na lepszą przyszłość, to nie są cele, które się wykluczają, ale cele, które się wzmacniają”.

W gruncie rzeczy podobnie wyraził się Tusk w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, w którym stwierdził, że „ludzie chcą mieć generalną wizję, poczucie wspólnych emocji i szanse na zwycięstwo”. Tyle wystarczy w sensie wyborczym, natomiast bardziej systematyczna praca, zarówno organizacyjna, jak i programowa, może być potrzebna co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, dobre badania na temat potrzeb Polaków mogą zwiększyć szanse opozycji na sformułowanie przekonującej propozycji wyborczej. Po drugie, jest także ważne, aby ewentualna koalicja opozycji była gotowa do rządzenia i naprawy państwa, zamiast wpaść w koleiny starych idei i nawyków, w wyniku czego PiS będzie mogło z łatwością odbudowywać swoją pozycję.

 

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

 

 

Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Rada Europejska;