Janek, młody ratownik medyczny, który pracował na pierwszej linii koronawirusowego frontu podczas trzech pierwszych fal pandemii, opowiadał, że radykalni przeciwnicy szczepień, twierdzący, że cały ten wirus to wymysł nie do końca wiadomo jakich, ale na pewno wrogich sił, nie zmieniali zdania nawet pod respiratorem. Ludzka psychika nie korzy się przed faktami, nawet jeżeli wybuchają im one przed samym nosem.
W miarę jak czwarta fala pandemii koronawirusa wzbiera na horyzoncie, przynajmniej jakaś część klasy politycznej w naszym kraju zaczyna poważnie myśleć o tym, jakie kolejne kroki należy wykonać, aby uchronić siebie i innych przed zachorowaniem. Pozostawiając na chwilę z boku tych, którzy jak prezydent Duda „nie chcą nikogo do niczego zmuszać”, spróbujmy zastanowić się nad tym, na jakich rozwiązaniach dziś należy się skoncentrować.
Covid i konflikty społeczne
Trzy pierwsze fale covid-19 kosztowały życie ponad 4 milionów 200 tysięcy osób na całym świecie. Do dziś zachorowały 197 miliony ludzi. W całym tym koszmarze pojawia się jednak nadzieja: szczepionka, a właściwie szczepionki, w rekordowo szybkim tempie opracowane i – co bardzo ważne – przetestowane przez naukowców zgodnie z zasadami wprowadzania na rynek nowych produktów medycznych. Podkreślmy, że to właśnie szczepionki są najskuteczniejszym sposobem, w jaki ludzkość nauczyła się walczyć z wirusami.
Najpierw odbyły się na wielką skalę państwowe programy dobrowolnych szczepień. Jednak wobec trwającego sprzeciwu części populacji, a także protestów ulicznych, w kolejnych państwach, jak choćby w Austrii, Francji, we Włoszech, kolejne rządy decydują się na wprowadzanie coraz odważniejszych rozwiązań dotyczących szczepień obowiązkowych.
W Wielkiej Brytanii, gdzie zniesiono zdecydowaną większość pandemicznych obostrzeń, bardzo wyraźnie widać, że nawet jeśli szczepionki nie chronią nas w stu procentach przed zachorowaniem, to jednak przebieg choroby u osób zaszczepionych jest nieporównywalnie lżejszy. Ofiarami atakującego Wyspy wariantu Delta koronawirusa padają przede wszystkim ci, którzy z różnych powodów nie zdecydowali się zaszczepić. Media obiegły informacje o ciężko chorych osobach zmieniających zdanie dopiero w szpitalach. Problem polega na tym, że wtedy jest już po prostu za późno.
We Francji wprowadzone przez Emmanuela Macrona obowiązkowe szczepienia dla służby zdrowia i obostrzenia w dostępie do usług publicznych dla niezaszczepionych doprowadziły – z jednej strony – do rekordowego wzrostu liczby zgłoszonych na szczepienie. Z drugiej – do masowych protestów społecznych.
Na całym świecie obserwujemy zaostrzanie się konfliktu między zwolennikami szczepień, przekonanymi argumentami z dziedziny wiedzy medycznej i epidemiologicznej, że są one najlepszą metodą zwalczenia pandemii, a ich przeciwnikami.
Wśród tych drugich tylko nieliczna grupa to radykalni antyszczepionkowcy, szerzący fake newsy dotyczące działania szczepionek. Znacznie większa grupa to osoby odczuwające autentyczny strach i ogromne napięcie, niepewne tego, kto w sprawie szczepionek mówi prawdę.
Szczepienia gwarantują wolność
Czy rzeczywiście rację mają ci, którzy twierdzą, że szczepienia na koronawirusa nie powinny być obowiązkowe, bo ogranicza to wolność? Innymi słowy: czy obowiązkowe szczepienia to niedopuszczalny sposób egzekwowania biowładzy?
Naszym zdaniem – wręcz przeciwnie. Powinniśmy wprowadzić przynajmniej elementy obowiązkowych szczepień na całym świecie, po to aby wolność chronić. To właśnie dzięki szczepieniom możemy odzyskać swobodę zabraną nam przez pandemiczne lockdowny.
W jaki sposób miałyby wyglądać te obowiązkowe szczepienia? Nie sposób wyobrazić sobie w naszym kraju, aby jakiekolwiek służby weryfikowały to, czy przysłowiowy Kowalski i Kowalska już się zaszczepili. Istnieje jednak szereg argumentów za tym, aby wprowadzając elementy obowiązkowości szczepień na covid-19, pracować z rozwiązaniem, które już istnieje: paszportami szczepionkowymi.
Już teraz paszportów szczepionkowych wymaga większość krajów na świecie. Maleje liczba tych, które przyjmują niezaszczepionych ozdrowieńców, a rośnie tych, które oprócz dowodu odpowiedniej liczby dawek szczepionki, wymagają także na wjeździe aktualnego testu PCR.
Rozszerzenie tego narzędzia oznaczałoby uznanie go za przepustkę nie tylko do wyjazdu z kraju, ale również do pełnego dostępu do społecznej infrastruktury (transport publiczny, instytucje kultury, sklepy, restauracje, instytucje publiczne itd.).
Można to powiązać z obowiązkowymi szczepieniami dla tych grup zawodowych, których przedstawicielki i przedstawiciele kontaktują się z dużymi grupami ludzi: nauczycieli, policji, przedstawicieli służby zdrowia, a może nawet osób dostarczających szereg usług.
Ponieważ w „Kulturze Liberalnej” zwracaliśmy uwagę na to, że paszporty szczepionkowe mogą być w państwach niedemokratycznych używane do segregacji i dyskryminacji obywateli, zaznaczmy od razu, że mowa jest tutaj o narzędziach używanych w ramach demokracji liberalnych.
Szczepienia a liberalizm
Po pierwsze, argument z wolności indywidualnej. Często podnoszonym argumentem jest, że nie należy wprowadzać obowiązkowości szczepień, ponieważ ogranicza to wolność jednostki. Niektórzy dodają, że liberałowie, czyli osoby broniące wolności indywidualnej, nie powinni domagać się tego rodzaju obostrzeń, ponieważ w ten sposób same sobie przeczą.
Jest to jednak argument błędny. W żadnym argumencie filozoficznym leżącym u podstaw liberalizmu nie ma mowy o tym, aby wolność indywidualną traktować jako dobro, którego nie da się w żaden sposób ograniczyć. Zgodnie z klasyczną definicją wolności, proponowaną przez dziewiętnastowiecznego angielskiego liberała Johna Stuarta Milla, wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego.
Znaczy to, że liberał nie koncentruje się na maksymalizacji wolności indywidualnej jako takiej, ale raczej na ciągłej reinterpretacji tego, co znaczy zasada „jak najmniej szkodzić”, na ciągłym określaniu granic wolności jednostek, tak aby wzajemnie się nie krzywdziły. Granice te nie są dane raz na zawsze, ale zmieniają się, ponieważ bezustannie zmienia się nasz świat.
Dla Milla, o czym często się zapomina, wolność indywidualna zawsze współistniała w pewnym ciągłym napięciu z dobrem wspólnym. Wolność jednostek można ograniczyć, jeśli służy to wyższemu dobru.
Jeśli dobrem wspólnym – powiedzmy za Millem dziś – jest to, aby na covid-19 chorowało jak najmniej osób, wtedy należy stosownie ograniczyć wolność indywidualną, wprowadzając elementy obowiązkowości szczepień. Obowiązkowe szczepienia funkcjonują przecież znakomicie w przypadku choćby polio czy gruźlicy i listę tę co pewien czas można weryfikować.
Mamy tu zatem do czynienia z ciągłym ważeniem racji. Pierwsze osoby zostały w Polsce zaszczepione w grudniu 2020 roku i o ile nam wiadomo, nie pojawiły się odtąd żadne doniesienia o zespołach niepożądanych objawów poszczepiennych, przewyższających dolegliwości związane z ciężkim przejściem zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Powiedzmy to wyraźnie: w Polsce zaszczepiony może zostać każdy obywatel powyżej 12. roku życia. Bez kłopotu, bez czekania, za darmo.
W opozycji do tej argumentacji pojawia się często argument, najogólniej mówiąc, z biowładzy: czy chcemy oddać rządzącym uprawnienie do decydowania o naszych ciałach i zdrowiu? W spiskowych teoriach antyszczepionkowych wiąże się to z przekonaniem o tym, że podana nam substancja miałaby w jakiś sposób umożliwiać kontrolę nad naszym życiem.
Warto się jednak w tym momencie zastanowić, czy nie jest tak, że jeśli nie poddamy się szczepieniu, to władzę nad naszym ciałem będzie sprawował śmiertelny wirus, uniemożliwiający normalne funkcjonowanie. Jeśli zaś chodzi o rządzących, to niejednokrotnie w ostatnim czasie mogliśmy zobaczyć, jak wykorzystują pandemiczne zagrożenie do tego, aby ograniczać chociażby wolność zgromadzeń.
Z punktu widzenia autorytarnych zapędów tej czy innej władzy, stan wyjątkowy, wprowadzony w oparciu o sytuację zagrożenia zdrowia społeczeństwa, jest okolicznością wyjątkowo sprzyjającą. Liberalna wolność nie jest definiowana tylko w kategoriach „wolności od” – czyli nie robienia tego, czego nie chcemy robić, ale również w kategoriach „wolności do”, czyli tego, co możemy jako obywatele przedsięwziąć. Warto zatem zaszczepić się, aby korzystać w pełni ze swoich obywatelskich praw, wtedy gdy na przykład będziemy chcieli głośno protestować przeciwko decyzjom rządzących.
Szczepienia a rynek pracy
Po drugie, argument z ochrony rynku pracy. Wielu polityków nie ma dziś odwagi, aby opowiedzieć się za elementami obowiązkowości szczepień na covid-19, obawiając się protestów społecznych. Wystarczy jednak spojrzeć na sprawę z nieco innej perspektywy, aby zobaczyć, że takie postępowanie jest krótkowzroczną próbą schlebiania tej części elektoratu, która deklaruje, że nie obawia się zakażenia (według CBOS to nawet 52 procent Polaków).
Wynik akcji szczepień w naszym kraju nadal pozostawia wiele do życzenia. W pełni zaszczepiona jest ponad jedna trzecia z nas – niestety, wciąż grozi to powstawaniem kolejnych fal pandemii z licznymi przypadkami ciężkich zachorowań. To z kolei będzie prawdopodobnie prowadziło do kolejnych zamknięć gospodarki.
Powiedzmy zatem jasno, przed jaką stoimy alternatywą. Albo będziemy wprowadzać elementy obowiązkowości szczepień, na przykład obowiązkowe szczepienie kolejnych grup zawodowych oraz paszporty szczepionkowe konieczne do korzystania z infrastruktury społecznej, albo czekają nas kolejne lockdowny.
Przypomnijmy sobie, co one znaczą. Dla rynku pracy: przedsiębiorcy niebędący w stanie planować pracy swoich biznesów, liczne bankrutujące firmy, utrata zatrudnienia i środków do życia przez pracowników. Dla nas wszystkich: zamknięcie w domach nas i naszych bliskich, dzieci uzależnione od ekranów i pozbawione kontaktów z rówieśnikami, tsunami otyłości, chorób kręgosłupa, pogorszenia wzroku. W dalszej perspektywie poważny kryzys gospodarczy.
Wprowadzenie obowiązkowych paszportów szczepionkowych jest wyrazem troski: o rynek pracy, o kondycję gospodarki, o to, jak radzą sobie pracodawcy i w jakich warunkach żyją ich pracownicy – o nas wszystkich.
Szczepienia a dyskryminacja
Po trzecie, argument z dyskryminacji. Autorzy złożonego niedawnego do parlamentu projektu ustawy przeciwko obostrzeniom związanym z paszportami, włączyli do swojego języka elementy strachu. Mowa tam była o „nagabywaniu” do szczepień, jakby chodziło o nagabywanie do niechcianego seksu. Pisano także o dyskryminacji i apartheidzie, tak jakby chodziło o różne traktowanie obywateli na przykład ze względu na rasę, płeć czy orientację seksualną.
Jednak argument mówiący, że wprowadzenie konsekwentnych obostrzeń dla osób nieszczepionych jest przejawem dyskryminacji, także jest błędny. Przypomnijmy: apartheid oznacza dyskryminację ze względu na rasę, czyli cechę, co do której nie możemy dokonać wyboru. Tak samo jest z dyskryminacją ze względu na płeć czy orientację seksualną. Obostrzenia ze względu na brak zaszczepienia to natomiast skutek braku decyzji o przyjęciu szczepionki.
Oczywiście, są także ludzie, którzy z przyczyn medycznych szczepionki po prostu przyjąć nie mogą. Są to jednak zupełnie inne sytuacje, o których decyduje lekarz. Tutaj zresztą wracamy do argumentu pierwszego, z wolności indywidualnej. Zaszczepienie jak największej liczby osób, których stan zdrowia na to pozwala, docelowo zapewni nie tylko bezpieczeństwo, lecz także wolność również tym, którzy zaszczepić się nie mogą.
Szczepionki na covid-19 na razie dostępne są dla osób powyżej 12. roku życia, więc zaszczepienie starszej części populacji jest na dziś najważniejszym sposobem chronienia przed chorobą dzieci, które w miarę mutowania wirusa mogą coraz ciężej przechodzić chorobę i padać ofiarą następujących po niej powikłań.
Szczepienie na covid-19 obowiązkowe dla wszystkich?
A co, jeśli chodzi o powszechne obowiązkowe szczepienia na koronawirusa? Niektóre osoby wskazują, że nie powinno się ich wprowadzać. Chociaż bowiem funkcjonują w Polsce obowiązkowe szczepienia dla dzieci na przykład na gruźlicę, krztusiec, świnkę, różyczkę i odrę, to jednak nie istnieje tradycja powszechnych obowiązkowych szczepień dla dorosłych. Dorosły owszem, jeśli sobie życzy, może zaszczepić się na różne choroby, jak odkleszczowe zapalenie mózgu, żółtaczkę typu A – jednak są to szczepienia dobrowolne. To samo dotyczy szczepień, którym poddajemy się, kiedy wybieramy się na wakacje do miejsc, w których występują poważne wirusowe choroby, nieznane w naszej szerokości geograficznej.
Nie jest to jednak poprawny argument. Gdy w latach 60. XX wieku wynaleziono szczepionkę na ospę prawdziwą (tak zwaną czarną), szczepiono nią wszystkich, zarówno dzieci, jak i dorosłych. Nie było na ten temat większej dyskusji, prawdopodobnie dlatego, że objawy choroby były tak przerażające, że oczywiste było pragnienie uniknięcia jej za wszelką cenę.
Lista szczepień obowiązkowych ma charakter umowny, wyznaczony przez historię epidemiczną ludzkości, pojawianie się nowych chorób oraz kolejność wynalazków nowych szczepionek. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w stosownym momencie, w reakcji na pojawienie się nowej choroby, wprowadzić kolejne szczepienie obowiązkowe i doszczepić tę część populacji, która nie ma jeszcze odporności.
A co dla tych, którzy się boją?
Jak jednak przekonać nieprzekonanych? Nie ma co przekonać osób już zaszczepionych i podzielających te poglądy. Ani też nie ma co przekonywać nielicznych, ale bardzo dobrze słyszalnych, radykalnych antyszczepionkowców, którzy z upodobaniem rozpowszechniają w mediach społecznościowych kłamstwa o szczepionkach.
Warto natomiast mówić do tych, którzy po prostu zwyczajnie się boją. Do ludzi, którzy mają trudność w odróżnieniu tego, co prawdziwe, od tego, co fałszywe w dyskusji o szczepionkach.
Zaznaczmy przy tym, że mechanizm strachu przed szczepionkami może być bardzo silny. Amerykańska neurobiolożka Tali Sharot w swojej książce „Nasz wpływowy i uległy umysł” opowiada, jak ona sama, świetnie wykształcona i doskonale znająca mechanizmy działania mózgu, była bliska ulegnięciu antyszczepionkowej retoryce, stosowanej przez Trumpa. Nie szkodzi, że doskonale wiedziała, że zgodnie ze wszystkimi rzetelnymi badaniami szczepionki nie wywołują autyzmu. Jak wspomina, emocjonalność i obrazowość opowieści ówczesnego kandydata na prezydenta USA oddziaływała nawet na nią.
Nie ma zatem uzasadnienia traktowanie osób obawiających się szczepionek jako rodzaju „ciemnego ludu”, który trzeba zmusić do ich przyjęcia. Program obowiązkowych szczepień dla wybranych grup zawodowych oraz paszporty szczepionkowe nie oznaczają rezygnacji z edukacji, ponieważ w przeciwnym razie doprowadzimy do jeszcze poważniejszego konfliktu społecznego.
Zaznaczyć przy tym należy, że osoby mające wątpliwości często wypowiadają argumenty, które nie mają nic wspólnego z kłamstwami antyszczepionkowców na przykład na temat bezpłodności rzekomo wywoływanej przez szczepionkę na covid-19. Mówią, że obawiają się nowej szczepionki, ponieważ w przeszłości zdarzały się już sytuacje, w których eksperci zmieniali zdanie (tak jak to było w przypadku maseczek w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy).
A także, że zdarzało się, że wprowadzanie nowych leków było manipulowane i zafałszowywane przez wielkie korporacje, w sposób cyniczny pragnące się wzbogacić na ich sprzedaży – zatem oni chcą jeszcze poczekać ze szczepieniem.
Takich argumentów należy słuchać z uwagą i odpowiadać na nie z szacunkiem i wielką cierpliwością. Zaś najlepsza odpowiedź jest być może następująca: choć medycyna ostatnich dziesięcioleci poczyniła olbrzymie postępy, nie ma takiego leku (w tym szczepionek), który nie miałby jakichś efektów ubocznych.
Jako dorośli i odpowiedzialni ludzie nie powinniśmy przekonywać się, że istnieją leki cudowne, w stu procentach sprawdzone i zawsze skuteczne. Powinniśmy natomiast potrafić dokonać szacowania zysków i strat, które niesie ze sobą dany lek.
Skoro dzisiaj dysponujemy alternatywą, w której po jednej stronie mamy dziesiątki tysięcy nadliczbowych śmierci, upadek systemu służby zdrowia i poważne koszty ekonomiczno-społeczne, a po drugiej szczepionkę, która jedynie z marginalnych przypadkach wywołuje niekorzystne efekty uboczne, rachunek zysków i strat powinien sprawić, że wybieramy tę drugą opcję.
Mamy ogromne szczęście i szczepionki są w Polsce dostępne i darmowe. Zaś statystyki nie pozostawiają wątpliwości, że w przytłaczającej większości przypadków, chronią one przed ciężkim przebiegiem choroby i śmiercią.
Rozsądna, pełna szacunku rozmowa oraz stopniowo rozszerzane elementy obowiązkowości szczepień powinny doprowadzić do sytuacji, w której za kilkanaście miesięcy obowiązkowe i powszechne szczepienia na koronawirusa będą się wydawały rozwiązaniem całkowicie do przyjęcia.
Wobec nieuchronnie nadchodzącej czwartej fali i możliwych kolejnych mutacji wirusa, niezwykle ważną rolę odgrywa również czas: nie możemy sobie pozwolić na luksus czekania, bo albo teraz zwiększymy swoje szanse, albo zwyczajnie będzie za późno.
Ratownik medyczny Janek planuje wyjechać z Polski. Wprost mówi o tym, że nie chce umierać za tych, którym zabrakło podstawowej empatii i społecznej solidarności, żeby się zaszczepić.