Jedziesz krajową „siódemką”, w Skarżysku Kamiennej zjeżdżasz na „czterdziestkę dwójkę” w kierunku na Wąchock i Starachowice, dalej wpadasz na „dziewiątkę”, aż dojedziesz do Ostrowca Świętokrzyskiego. Wtedy dalej na północny wschód drogą 754 na Bałtów. Za Rudką skręcasz w prawo, zjazd w dół, nagle robi się cieniście i zielono, droga wije się obok rzeki Kamiennej, przez drzewa przesiane słońce kontrastuje z mrokiem. Czujesz, jakbyś się znalazł, znalazła, w zagłębieniu dłoni Boga, ułożonej tak, by było Ci miło, pięknie i bezpiecznie.

Wśród krajobrazów, które mijałeś czy mijałaś, po zbitych sosnowych plantacjach, piaskach i ugorach zabudowanych krzyczącym chaosem rozrzuconych domów i stacji benzynowych, ogrania Cię nagle inny świat, jesteś w uroczysku. Mijasz małe osady wtulone w tę boską dłoń, na koniec jest Ruda Kościelna, mała wieś, pięćset osób ledwie, położona na skraju tej doliny. Ale to nie wszystko. Niedaleko znajduje się rezerwat i muzeum „Krzemionki”. Tam przechodzisz przez portal czasu i jesteś w świecie sprzed tysięcy lat, w neolitycznej fabryce narzędzi z krzemienia. Ruda Kościelna i muzeum krzemionek stanowią jeden obszar, bo muzeum zostało wpisane na listę UNESCO wraz z otoczeniem.

Znikające miejsca

Za chwilę to wszystko może zniknąć – młyny będą mielić kamień w nieustającym huku, ciężarówki zaczną go wywozić, wszędobylski biały pył pokryje uroczysko i część obszaru muzeum wraz z Rudą Kościelną. Kopalnię wapienia, jaka ma tu powstać, popierają posłowie rządzącej partii, przy cichej przychylności miejscowej burmistrz gminy, obojętności wojewody i ministrów w dalekiej Warszawie – a wszyscy z tej samej partii. To wystarczy, by te pięćset osób ze wsi było bezradnych wobec nadchodzącej zagłady ich świata. A przy okazji oznacza to wykreślenie muzeum z listy UNESCO, bo kopalnia zahacza o obszar wpisany do rejestru. Zobacz te cuda, póki nie ruszą spycharki odsłaniające pokłady wapienia dla cementowni. Cena cementu rośnie, a wapień jest jego podstawą. Wie to dobrze państwowy inwestor, który tu znalazł żyłę złota – Świętokrzyskie Kopalnie Surowców Mineralnych sp. z o.o. podlegająca Agencji Rozwoju Rynku. Czyli pośrednio panu ministrowi Jackowi Sasinowi.

Gdyby Ci jeszcze zostało trochę czasu, zawróć do Ostrowca i pojedź na południe drogą numer 751 do Nowej Słupi. Zanim znajdziesz się u podnóża Świętego Krzyża, zobaczysz zapierający dech krajobraz rozległej kotliny, zamkniętej od południa najstarszymi górami w Polsce. Jak pójdziesz szlakiem turystycznym do klasztoru, będziesz szedł lub szła opiewaną przez Żeromskiego puszczą jodłową w środku parku narodowego. Wybierz się i tam, bo niedługo, na samym szczycie góry, zakon Oblatów Maryi Niepokalanej, rządzący teraz na Świętym Krzyżu, stworzy centrum pielgrzymkowe. Dla tej inwestycji władze oddają im część parku narodowego, żeby Oblaci Maryi mogli bez przeszkód rozpocząć z rozmachem swoje inwestycje. Nie tak dawno zorganizowali tam rajd motocyklowy – trzy i pół tysiąca uczestników przyjechało na szczyt do klasztoru. Nic dziwnego, że chcą rozbudować zaplecze, chyba każdy zakon w Polsce marzy, by być Paulinami na Jasnej Górze czy Redemptorystami w Toruniu. Sto tysięcy pielgrzymów (a już były takie zapowiedzi Oblatów) to źródło satysfakcji i pieniędzy. Albo raczej w odwrotnej kolejności. Partia, która pochłonęła całą władzę w Polsce, współdziała z nimi zgodnie, by to się stało jak najszybciej. Tak, pojedź tam koniecznie, zobacz, póki jeszcze pielgrzymi nie napłyną tłumnie.

Władza pamięta protestujących

Nie, nie spoczęliśmy na laurach, biadając tylko nad nadchodzącym nieszczęściem. I w jednej i w drugiej sprawie – konferencje w Sejmie pod hasłem „Ratujmy Góry Świętokrzyskie”, protesty, interpelacje Koalicji Obywatelskiej, ludzie Szymona Hołowni, miejscowi radni, posłowie i europosłanka, naukowcy i prawnicy, media – co było do ruszenia, to ruszyliśmy. Spotkałem się z mieszkańcami Rudy Kościelnej i zapamiętałem Smoczy Język (to z „Władcy Pierścieni” Tolkiena) – pan reprezentujący inwestora przekonywał, że będzie cicho i czysto przy kopalni wapienia, a ludzie dostaną pieniądze. Pod płotem stała gromada łysych osiłków, wykrzykująca hasła za budową kopani i przerywająca przemówienia oponentów inwestycji. Podchodzę do nich, pytam, skąd są, milczą, uciekają wzrokiem, jeden burczy pod nosem, że „nam o prace chodzi”. Potem wsiadają w nową lśniąco białą beemkę i odjeżdżają z rykiem muzyki z głośników. Znam takie ekipy dobrze z obszaru byłego ZSRR, tam to prawie oficjalne narządzie władz – nazywają to „czynnikiem społecznym”. A oni, mieszkańcy, na ogół starsi ludzie, przytłoczeni tym, co się im zaraz zwali na głowę, chcą tylko, żeby ich malutki raj nie zginął, żeby im nie zabrano tego, co najcenniejsze – ich dotychczasowego życia. Muzealnicy z rezerwatu „Krzemionki” piszący do wszystkich świętych tej władzy, że to może być koniec jedynego w świętokrzyskim obszaru chronionego dziedzictwa UNESCO. Pan Krzysztof, który takie kopalnie budował w całej Polsce, a teraz chce odkupić „dawne winy” i pomaga mieszkańcom się zorganizować – i wielu innych dzielnych ludzi. Żadna polityka ich nie interesuje, po prostu walczą o swoje dotychczasowe życie, o przestrzeganie prawa, o skarby, którymi się opiekują. Tu, w świętokrzyskim, żeby protestować, pisać do władz, że powinno być inaczej, niż one chcą, trzeba być odważnym. Albo naprawdę zdesperowanym. W regionie, który głosuje w większości na PiS, aktów protestu się nie zapomina. Władza pamięta i prędzej czy później może się zemścić, co nie jest takie trudne, gdy kontroluje wszystko. Mogą cię zwolnić albo kogoś z Twojej rodziny, a potem nie znajdziesz pracy, prywatny przedsiębiorca dwa razy się zastawowi, nim zatrudni kogoś, kto się „im” naraził.

Świętokrzyskie to uboga ziemia, jakość gruntów na ogół słaba, brak przemysłu, wykluczenie infrastrukturalne, skutecznie utrzymywane przez obecny rząd, mimo składanych wielokrotnie przez sześć lat obietnic. Nic dziwnego, że województwo ma jeden z najwyższych wskaźników ubytku ludności: ktokolwiek z młodych może się gdzieś zaczepić, wyprowadza się – w łódzkie, śląskie lub małopolskie. Od dawna władze wojewódzkie postawiły na strategię rozwoju turystyki, agroturystyki – lasy, góry, zabytki, kilkaset zbiorników wodnych. Na planach się skończyło. Teraz sejmik i wojewoda przyglądają się kolejnym dewastacjom z miedzianymi czołami. Przecież nikt z Kościołem na wojnę tu nie pójdzie, nikt inwestorowi nie powie „wara”, jak inwestor ma takiego patrona w Warszawie.

Świętokrzyskie – moje Shire

Smoczy Język. Postać z Tolkiena, charakterystyczna dla tej władzy. Zmniejszenie parku narodowego słuszne, bo „tereny przyrodniczo bezwartościowe”. Kopalnia obok muzeum, bo lata temu „warunki prawne zostały dopełnione”. TVN trzeba zlikwidować, bo nadaje programy „sprzeczne z koncesją” – i tak gładko walec toczy się dalej.

W ostatnich rozdziałach „Władcy Pierścieni” Hobbici, którzy pokonali Saurona i wrzucili Pierścień Władzy w rozpalone czeluście Góry Przeznaczenia, wracają do Hobbitonu, do rodzinnego Shire. Zastają wycięte drzewa, obrzydliwe baraki i ziemię zrytą kopalniami żwiru. Zdegenerowany krajobraz będący odbiciem zdegenerowanej władzy. Świętokrzyskie to mój Hobbiton, to moje Shire, tam się urodziłem, tam zawsze wracam, gdziekolwiek mnie po świecie rzucało. Widzę, jaką cenę zapłaci za władzę Kaczyńskiego nad krajem. I jak jeszcze raz usłyszę od niektórych dziennikarzy pytanie, gdzie mam program na „po PiS-ie”, to zaprawdę nie ręczę za siebie. Niech lepiej spytają swoich kolegów i swoje koleżanki dziennikarzy z TVN-u, jakie są plany na przyszłość tej stacji, teraz, kiedy PiS chce ją zlikwidować.

Napiszę to całkiem otwarcie: jedynym programem, za jakim idę jak w dym, jest program odsunięcia Kaczyńskiego od władzy. Na to potrzeba gniewu, a nie misternych planów na przyszłość, ludzkiej złości i emocji, a nie przerzucania się cyframi, które nikogo poza garstką specjalistów nie interesują. Dopiero „po PiS-ie” możemy odbudować Shire i wtedy się kłócić zażarcie, jak to zrobić. Kto tego nie rozumie, z tym mi nie po drodze, nigdy nie będzie ze mną palił hobbitowskiego ziela przy kominku. No nie, po prostu nie.