Szanowni Państwo!
Ile może się zmienić przez dwadzieścia lat? W 2001 roku amerykańskie siły zbrojne przystąpiły do ataku na talibów w Afganistanie. Była to odpowiedź na zamach terrorystyczny na World Trade Center. Kraj udało się opanować szybko, jednak Amerykanie zabili przywódcę al-Kaidy dopiero w 2011 roku. W międzyczasie misja zmieniła swój oryginalny cel. Najpierw chodziło o to, żeby uniemożliwić fanatykom religijnym działanie na terytorium Afganistanu. Jednak następnie Amerykanie, a wraz z nimi Polacy jako sojusznik w NATO, przyjęli inne zadanie – budowanie demokracji.
W czasie owych dwudziestu lat miało miejsce wiele wydarzeń światowych, w wyniku których Afganistan zszedł z nagłówków gazet i portali internetowych. Amerykanie wkroczyli do Iraku, miały miejsce poważne zamachy terrorystyczne w Madrycie, Paryżu i Londynie, w ostatnim czasie doszły do tego wydarzenia takie jak aneksja Krymu przez Rosję, kryzys migracyjny oraz brexit. Wycofanie się Amerykanów z Afganistanu sprawiło, że oczy świata znów zwróciły się na odległy kraj w Azji Środkowej – o powierzchni dwa razy większej niż Polska i liczbie ludności podobnej jak w naszym kraju.
Można wymienić trzy główne powody takiego obrotu spraw.
Po pierwsze, wycofanie się Amerykanów było chaotyczne i nieprzygotowane. Prezydent Afganistanu Aszraf Ghani zapewniał, że afgańska armia jest gotowa trwale obronić się przed atakiem talibów. Amerykanie przewidywali, że ewentualna ofensywa talibów po opuszczeniu przez nich kraju potrwa wiele miesięcy. Tymczasem opanowanie kraju, w tym stolicy w Kabulu, zajęło talibom niecałe dwa tygodnie. Amerykanie musieli w pośpiechu ewakuować ambasadę, na kabulskim lotnisku rozgrywały się dantejskie sceny – a w konsekwencji Waszyngton wysłał do kraju więcej żołnierzy niż opuszczało go chwilę wcześniej w ramach wycofania wojsk. Trwa ewakuacja tysięcy Afgańczyków, którym może grozić niebezpieczeństwo.
Po drugie, po dwudziestu latach wrócili talibowie – a zatem pod znakiem zapytania stanęła przyszłość Afganistanu. W ostatnich dniach w mediach masowych oraz społecznościowych pojawiało się wiele dramatycznych relacji – w szczególności afgańskich kobiet – dotyczących tego, jakim dramatem będzie dla nich powrót talibów do władzy. Ich przywódcy twierdzą, że tym razem nie będzie represji podobnych do tych z okresu poprzednich rządów. Wielu polityków afgańskich, takich jak były prezydent Hamid Karzai, pozostało w kraju, co sugeruje, że istnieje porozumienie co do dalszego sposobu sprawowania władzy. Jednak istnieją również relacje świadków sprzeczne z oficjalną narracją. W tej sprawie wątpliwości rozstrzygnie czas.
Po trzecie, jest pytanie o przyszłość porządku międzynarodowego. A właściwie kilka pytań. Amerykanie pośpiesznie uciekali z Afganistanu, jednak Rosja i Chiny porozumiały się z talibami, zaś ich dyplomaci nie musieli opuszczać ambasad – czy to oznacza, że jedno mocarstwo światowe zostanie wyparte w tym regionie przez inne mocarstwa? Czy decyzja o całkowitym wycofaniu się Amerykanów z Afganistanu jest przejawem trwałej tendencji wycofywania się ze świata i poświęcenia większej uwagi sprawom wewnętrznym albo rywalizacji z Chinami? Ta ostatnia kwestia jest istotna również z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski: czy porzucenie Afganistanu oznacza, że Amerykanie mogą porzucić również innych sojuszników?
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o znaczeniu zakończenia wojny w Afganistanie.
Radosław Sikorski, który był ministrem spraw zagranicznych oraz ministrem obrony przez większą część polskiego pobytu w Afganistanie, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem wyraża krytykę wobec sposobu, w jaki Amerykanie wycofali się z kraju: „Istnieje niebezpieczeństwo, że różni światowi satrapowie dojdą do wniosku, że to jest dla Bidena moment, którym była «czerwona linia» w Syrii dla Obamy – że jeśli Biden też jest «miękiszonem», to hulaj dusza i można najeżdżać na sąsiednie kraje”. Sam Sikorski opowiada się za interpretacją, iż Amerykanie „skracają front”, aby mieć więcej zasobów w rywalizacji z Chinami. Twierdzi, że jest to problem dla Polski: „Bezpieczeństwo Polski jest dla USA istotne, ale nie niezbędne. Mam nadzieję, że koledzy z partii rządzącej wreszcie zrozumieją to, co im mówimy od paru lat: że jedna polisa ubezpieczeniowa – amerykańska – jest niewystarczająca”. Jak podsumowuje Sikorski, „w tej chwili jesteśmy tak suwerenni jak w sierpniu 1939 roku – czyli suwerenni i kompletnie samotni”.
Krzysztof Renik, stały współpracownik „Kultury Liberalnej” oraz znawca polityki krajów Azji, pisze o tym, w jaki sposób zmieniała się sytuacja polityczna w Afganistanie od lat 70. XX wieku, aby wyjaśnić, dlaczego projekt utworzenia w tym kraju demokracji na wzór zachodni musiał napotkać trudności. Renik zwraca w tym kontekście uwagę choćby na różnice między miastami oraz prowincją – głębsze zmiany miały miejsce głównie w tych pierwszych. Czy amerykańska misja w Afganistanie mogła potoczyć się inaczej? Jak przekonuje Renik, jeśli wierzymy, że cywilizacja zachodnia jest najlepsza i w związku z tym nie ma alternatyw – to nie mogła. Jeśli jednak przyjąć, że inne porządki kulturowe, mimo że przeciwne naszemu, mają znaczenie dla znacznej części ludzkości, która będzie ich bronić – to wtedy wydarzenia mogłyby potoczyć się inaczej.
Zapraszamy również do odsłuchania lub obejrzenia podcastu, w którym Jakub Bodziony rozmawia z Piotrem Łukasiewiczem, ostatnim ambasadorem Polski w Afganistanie, na temat przyczyn upadku Afganistanu.
Chwilami trudno uwierzyć, że państwa NATO pod przewodnictwem Amerykanów spędziły w Afganistanie aż dwie dekady. Z tego powodu łatwo ulec pokusie szybkiego podsumowania owych wydarzeń w zwięzłej formule – według której zakończyła się pewna epoka i teraz wszystko będzie inaczej. Jak zwykle, rzeczywistość jest bardziej złożona. Jednak, jak pisał ostatnio Jarosław Kuisz, „klęska odwrotu Joe Bidena w Afganistanie to także lekcja dla nas. USA ponoszą porażki w kolejnych konfliktach zbrojnych i często porzucają swoich najwierniejszych sojuszników”.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”