Szanowni Państwo!

Dlaczego we wschodniej Polsce obowiązuje stan wyjątkowy? Oto dobre pytanie. Wiemy, że w ostatnich miesiącach władze Białorusi organizowały szlak dla uchodźców lub migrantów, aby ułatwić im przedostanie się na teren Unii Europejskiej. Litwa, Łotwa oraz Polska przeciwstawiły się temu procederowi.

W przypadku Polski kontrowersje budził sposób działania władz – ofiarą przyjętej polityki padło ponad 30 osób uwięzionych między białoruskimi oraz polskimi pogranicznikami w Usnarzu Górnym. Polskie władze odmawiają rozpoznania ich wniosków o ochronę prawną. Organizacje zajmujące się prawami człowieka powołują się na prawo międzynarodowe oraz orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, zgodnie z którymi polscy pogranicznicy najpewniej powinni przyjąć w takiej sytuacji wniosek o status uchodźcy.

Jednak wszystko to nie wyjaśnia jeszcze, dlaczego rząd zwrócił się do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego na części obszaru województw podlaskiego oraz lubelskiego. Przedstawiciele władzy mówią o chęci uniknięcia prowokacji i wspominają w tym kontekście o zbliżających się rosyjsko-białoruskich manewrach wojskowych, które odbędą się nieopodal granicy. Twierdzą, że swobodny dostęp ludzi w pobliże granicy – szczególnie osób, które próbowały pomóc uchodźcom wbrew oporowi wojska i straży granicznej – może być pretekstem do nieprzewidzianych zdarzeń.

Jednak opozycja przekonywała, że rząd nie przedstawił dowodów na to, że istnieje realne zagrożenie przy granicy. Przypomina również, że w czasie pandemii nie wprowadzono żadnego stanu nadzwyczajnego, tymczasem wprowadza się go teraz – z powodu grupki uchodźców na granicy z Białorusią. Opozycja twierdzi zatem, że władza chce podsycać lęk Polaków, żeby zwiększyć poparcie wyborców dla PiS-u – czyli ponownie wykorzystuje instytucje państwa w interesie partyjnym. Miała to pokazywać postawa prezydenta Andrzeja Dudy, który najpierw wprowadził stan wyjątkowy – poważne narzędzie prawne, którego użycie sugeruje, że państwo znalazło się w trudnej sytuacji – a wieczorem tego samego dnia bawił się na meczu reprezentacji Polski w piłce nożnej.

Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia. Przyjęte przepisy zakazują obecności mediów na obszarze stanu wyjątkowego. Jest to problematyczne z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to nieuzasadnione ograniczenie wolności słowa. Media relacjonują działania nawet w strefach wojny – a co dopiero w zaciszu województwa podlaskiego albo lubelskiego, gdzie obecnie panuje spokój. Po drugie, rodzi to obawy, że poza kontrolą społeczeństwa obywatelskiego władze będą dopuszczać się nielegalnych działań, które nie zostaną następnie rozliczone.

Nie bez powodu Rzecznik Praw Obywatelskich, profesor Marcin Wiącek, zgłosił wątpliwości co do wprowadzenia całkowitego zakazu relacjonowania wydarzeń na granicy dla mass mediów.

W ostatnim numerze „Kultury Liberalnej” zajmowaliśmy się sytuacją na granicy polsko-białoruskiej. Zastanawialiśmy się nad tym, w jaki sposób Polska powinna zareagować na tę sytuację, a także jakie działania przewiduje prawo. W nowym numerze ponownie podejmujemy temat, przyglądając się obecnym wydarzeniom zarówno od strony polskiej, jak i białoruskiej polityki.

Jakub Bodziony z naszej redakcji był w Usnarzu Górnym, a także w okolicy, aż do czasu wprowadzenia stanu wyjątkowego oraz nakazu opuszczenia obszaru przez media. Publikujemy dziś jego relację z ostatnich dni, w której opisuje, czego dowiedział się o sytuacji przy granicy, będąc na Podlasiu – i opisuje obszar kraju, na którym „wojska jest więcej niż mieszkańców”.

Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich opowiada w rozmowie z Aleksandrą Sawą o sytuacji politycznej po drugiej stronie granicy – w Białorusi oraz Rosji. Konończuk wyjaśnia, że Aleksander Łukaszenka nie miał mocy, żeby zorganizować duży szlak migracyjny do UE, a jego celem było raczej wywołanie niepokojów politycznych w krajach UE graniczących z Białorusią – i to się powiodło. Analizuje również reakcje Polski, Litwy i Łotwy na ostatnie wydarzenia.

Jedno jest pewne – w przyszłości do Europy będą chcieli dostać się kolejni ludzie szukający lepszego życia poza granicami własnego kraju. W tej sytuacji nie warto słuchać dwóch doradców. Z jednej strony, złym doradcą będzie moralny maksymalizm – ponieważ nigdy nie będziemy w stanie w wystarczającej mierze pomóc wszystkim przybyszom. Tego rodzaju postawa prowadziłaby do destabilizacji sytuacji politycznej, której beneficjentami byłyby formacje skrajne. Z drugiej strony, złym doradcą będzie strach – Polska jest silnym krajem i grupa migrantów, którą sprowadził na Białoruś Łukaszenka, nie jest dla nas żadnym zagrożeniem. Strach pozwala władzy manipulować opinią publiczną – warto więc zachować trzeźwy osąd sytuacji.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”