Szanowni Państwo!

Niemiecka polityka nie jest w Polsce najpopularniejszym tematem do rozmów przy rodzinnym stole. A szkoda! 26 września w Niemczech odbędą się wybory parlamentarne – nasz zachodni sąsiad będzie miał nowego kanclerza lub kanclerkę. Po szesnastu latach urzędowania właśnie dobiega ostatnia kadencja Angeli Merkel w fotelu kanclerki Republiki Federalnej Niemiec. Media nie tylko niemieckie głośno mówią o „erze Merkel”, szesnastu latach stabilności republiki, której wiele innych krajów mogło tylko zazdrościć.

Długie urzędowanie kanclerza jest w powojennych Niemczech niemal tradycją polityczną. Dość powiedzieć, że od 1949 roku Niemcy miały jedynie ośmiu szefów rządu federalnego. Konrad Adenauer pełnił urząd w latach 1949–1963, Helmut Schmidt oraz Gerhard Schröder rządzili po dwie kadencje, zaś Helmut Kohl oraz Angela Merkel pełnili obowiązki kanclerza przez szesnaście lat każde.

Czy nowy kanclerz będzie mógł liczyć na równie długie rządy? Oczywiście, ale nie możemy być tego teraz pewni. Możemy natomiast spodziewać się, że ostateczny wynik wyborów będzie znany znacznie później niż ogłoszone zostanie podsumowanie głosowania. Wszystko przez to, że trzy największe partie polityczne – chrześcijańsko-demokratyczna CDU, socjaldemokraci z SPD i Zieloni – mogą liczyć na podobne poparcie około 20 procent wyborców, jednak mniejsi gracze również mają znaczenie z punktu widzenia przyszłości rządu. Niektórzy przewidują, że po wyborach rozmowy koalicyjne mogą potrwać nawet kilka miesięcy.

W sondażach prowadzi SPD z wynikiem około 25 procent głosów. Ich kandydatem na kanclerza jest Olaf Scholz, obecny minister finansów, którego około połowa Niemców uważa obecnie za najlepszego pretendenta do urzędu szefa rządu federalnego. Dopiero drugie miejsce z wynikiem około 21 procent głosów zajmuje CDU, partia Angeli Merkel, która w poprzednich wyborach uzyskała poparcie blisko 33 procent wyborców. Ich kandydat na kanclerza, Armin Laschet, zaliczył w ostatnich tygodniach kilka wizerunkowych wpadek, co sprawiło, że jego notowania lecą dosłownie na łeb na szyję.

Ostatnie miejsce na podium zajmują Zieloni z wynikiem około 16 procent. Jeszcze do niedawna prowadzili oni w sondażach, ale nie za dobrze radzą sobie w kampanii. Ich liderka Annalena Baerbock jest najmłodsza w stawce – ma 40 lat i dopiero kilka lat temu weszła do polityki. Zieloni w największej mierze podkreślają, że Niemcy muszą opowiedzieć się za poważnymi zmianami. Odnosi się to w szczególności do kwestii zielonej transformacji. Z naszej perspektywy ciekawe wydaje się to, że przyjmują oni bardziej antyrosyjską postawę niż pozostałe partie. Do tego są jeszcze liberałowie z FDP z wynikiem około 12 procent oraz dwie partie skrajne: AfD na prawicy (około 11 procent) oraz postkomunistyczna Die Linke na lewicy (około 6 procent).

W tej chwili w Niemczech rządzi tak zwana wielka koalicja CDU–SPD. Jednak rozwój wypadków sugeruje, że rząd po wyborach będą musiały tworzyć nie dwie, ale trzy partie, ponieważ żaden układ dwupartyjny nie będzie miał większości. W takim razie zasadnicze znaczenie będą miały partie mniejsze – Zieloni oraz FDP, które będą musiały wejść do koalicji. Zieloni będą chętniej współpracować z SPD, podczas gdy FDP jest bliżej do CDU.

W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” podsumowujemy rządy Angeli Merkel oraz zastanawiamy się nad dalszym kierunkiem niemieckiej polityki. Pytamy również o to, w jaki sposób wybory parlamentarne w Niemczech wpłyną na nasze relacje sąsiedzkie.

Karolina Wigura z naszej redakcji, która obserwuje kampanię z bliska na stypendium Richarda von Weizsäckera w Berlinie, pisze o emocjach w niemieckiej polityce. Charakteryzuje, w jaki sposób kształtowała je Merkel oraz jak wpłynie na niemiecką sferę publiczną zmiana w kanclerskim fotelu. Jak wyjaśnia Wigura, w każdym kraju polityka ma pewną emocjonalną podstawę, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wygląda na chłodną i racjonalną. W potocznym odbiorze niemiecka kanclerka kojarzy się z podejściem pełnym przewidywalności oraz tonowaniem emocji. A jednak emocje istnieją w niemieckiej polityce, nawet jeśli wyrażają się w niespektakularny, w porównaniu choćby z gorącą debatą polityczną w naszym kraju, sposób. Jak przekonuje Wigura, niemiecką politykę można rozumieć w kategoriach miłości do interesów. Nie jest to jednak cyniczne zakochanie w pieniądzach, a raczej namiętność tonująca społeczne stosunki. W celu jej opisania Wigura odwołuje się do pracy „O duchu praw” Monteskiusza. Gdy w fotelu obecnej kanclerki zasiądzie kolejna osoba, zmienić mogą się również emocje niemieckiej polityki. „Dla outsiderów – pisze Wigura – może to być niepokojąca perspektywa”. 

Piotr Buras, szef warszawskiego biura European Council on Foreign Relations, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem opowiada o niemieckiej scenie politycznej przed najbliższymi wyborami parlamentarnymi. Buras wymienia najważniejsze tematy obecnej kampanii. Jeden jest oczywisty: chodzi o to, kto po szesnastu latach będzie potrafił wejść w buty kanclerz Merkel. Poza tym główna opozycja rysuje się w kwestii wydatków państwa oraz polityki podatkowej. Podczas gdy SPD oraz Zieloni opowiadają się za zwiększeniem inwestycji publicznych, CDU oraz FDP chcą utrzymania dyscypliny budżetowej oraz obniżenia podatków.

Yascha Mounk z Johns Hopkins University to autor książki „Lud kontra demokracja”, opublikowanej w serii „Biblioteka Kultury Liberalnej”. Mounk podsumowuje okres urzędowania Angeli Merkel, w tym wyzwania, z którymi musiała mierzyć się w tym czasie niemiecka kanclerz, a także zastanawia się nad przyszłością niemieckiej polityki. Jego podsumowanie jest słodko-gorzkie. Jak pisze, „dobra wiadomość jest taka, że nadchodzące wybory nie zmienią znacząco kraju. Niezależnie od tego, czy następnym kanclerzem będzie Annalena Baerbock, Armin Laschet czy Olaf Scholz, Niemcy pozostaną – przynajmniej w najbliższej przyszłości – krajem otwartym i demokratycznym. Żadne z nich nie ma bowiem skłonności ani chęci do naśladowania autorytarnych populistów, którzy w ostatnich latach dominowali w wielu krajach”. Jednak można rozumieć to również jako złą wiadomość: „Wybory nie zmienią znacząco Niemiec”. 

W ostatnich latach polska sfera publiczna coraz bardziej zamyka się w sobie – w mniejszym stopniu interesujemy się tym, co poza naszymi granicami. Jest to trend, który warto przełamywać. Z pewnością moment, w którym po szesnastu latach w Niemczech zmienia się kanclerz, jest dobrą okazją do tego, żeby zmienić nawyki. Wzajemna szeroka wiedza Niemców na temat Polaków oraz Polaków na temat Niemców powinna być podstawą do budowania dobrych relacji sąsiedzkich.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

 

Wydano z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Herausgegeben mit finanzieller Unterstützung der Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit.

 

 

Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: German Federal Government;