Fundacja Ex Bono z Opola, która otrzymała z Funduszu Sprawiedliwości 9 milionów złotych, nie posiadała żadnego doświadczenia w pomocy osobom pokrzywdzonym przestępstwami, miała siedzibę w prywatnym lokalu mieszkalnym, a organizowane przez nią turnusy dla dzieci stwarzały „zagrożenie dla życia i zdrowa uczestników”. Osoby mieszkające w rzekomej siedzibie organizacji nie wiedziały o istnieniu fundacji. Fundacja Mamy i Taty otrzymała 3 miliony złotych na organizowanie kursów przedmałżeńskich, a do tego wydała 900 tysięcy złotych na spot reklamowy, informujący, dlaczego warto żyć w małżeństwie. Instytut Wymiaru Sprawiedliwości otrzymał 2,5 miliona złotych na badanie prześladowań chrześcijan w Polsce, w tym na monitorowanie przedstawiania chrześcijan w „Gazecie Wyborczej”, Onecie, a także w memach albo powieściach Dana Browna. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego otrzymał pieniądze na „stworzenie modelu komunikacji, która miałaby przeciwdziałać szkalowaniu Polski” – model nie powstał, powstały za to 24 teksty niezwiązane ani z tematem, ani ze sobą wzajemnie.

W ostatnich dniach Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport w sprawie wydatkowania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Jest to fundusz celowy podlegający Ministrowi Sprawiedliwości, który miał służyć przede wszystkim pomocy osobom pokrzywdzonym w wyniku przestępstwa. Od dłuższego czasu w mediach pojawiały się informacje, że środki pieniężne Funduszu wydawane są w niewłaściwy sposób – i mają przypuszczalnie pomagać politycznie Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobry. Mówimy o dużych pieniądzach. Fundusz Sprawiedliwości to około 400 milionów złotych rocznie. Dla porównania, roczna subwencja z budżetu dla Prawa i Sprawiedliwości wynosi około 23 miliony złotych rocznie.

Jeśli raport opisuje rzeczywistą sytuację w Ministerstwie Sprawiedliwości, to skala nieprawidłowości przechodzi ludzkie pojęcie. W pierwszej kolejności, NIK stwierdził, że zmienione w 2017 roku cele działania funduszu zostały opisane w tak ogólny sposób, że umożliwiały swobodne finansowanie wybranych przedsięwzięć. Jak piszą kontrolerzy, „dysponent finansował zadania niezwiązane z celami Funduszu oraz niemające bezpośredniego związku z tematyką przeciwdziałania przestępczości”. Według NIK-u w praktyce Fundusz stracił charakter funduszu celowego. Mówiąc najprościej – Fundusz Sprawiedliwości nie spełniał swojej funkcji. Państwo nie działało.

W jaki sposób więc wydawano pieniądze? NIK twierdzi, że konkursy były rozstrzygane w sposób „dowolny i uznaniowy”, zaś komisje konkursowe były nieprofesjonalne i nie kierowały się rzetelnymi kryteriami oceny wniosków konkursowych. Minister miał również regularnie podejmować arbitralne decyzje w sprawie przyznania lub odmowy przyznania środków. Wszystko to miało skutkować „powstawaniem mechanizmów korupcjogennych”, a Minister Sprawiedliwości miał dotować przedsięwzięcia, które w praktyce nie miały „żadnego lub jedynie marginalny związek z celami Funduszu Sprawiedliwości”. Na przykład, NIK podaje, że z pieniędzy Funduszu prowadzono kampanie promujące działalność Ministra Sprawiedliwości.

Autorzy raportu wskazują, że spośród 681 milionów złotych rozdysponowanych przez Fundusz w okresie objętym kontrolą, na pomoc świadczoną bezpośrednio osobom pokrzywdzonym przestępstwem przeznaczono 228 milionów złotych, 24 miliony złotych na pomoc postpenitencjarną, a 177 miliony złotych na przeciwdziałanie przyczynom przestępczości. Tutaj kończy się finansowanie projektów przynajmniej w teorii dotyczących przestępczości. Z kolei, 140 milionów złotych wydano na wsparcie Ochotniczych Straży Pożarnych, 35 milionów złotych na wsparcie jednostek ochrony zdrowia, a 37 milionów złotych na budowę i wyposażenie ośrodka dla osób dorosłych przebywających w stanie śpiączki. Co więcej, jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie działania mające na celu „przeciwdziałanie przyczynom przestępczości”, to spośród 16 zbadanych umów – 13 (63 milionów złotych) oceniono jako niecelowe i niegospodarne. Łącznie rzecz biorąc, NIK twierdzi, że wydano nieprawidłowo 280 milionów złotych.

W gruncie rzeczy, żeby zauważyć, że z Funduszem wydarzyło się coś dziwnego, nie trzeba było kontrolerów NIK-u. Wystarczyło zajrzeć do prawicowej prasy, która drukowała, na przykład, wieloodcinkową serię materiałów publicystycznych na temat „obrony wolności sumienia” oraz „ideologii LGBT” – „współfinansowaną” z Funduszu Sprawiedliwości. Wymieniać można dalej – jest wręcz uderzające, jak często powracają w raporcie zarzuty podejmowania arbitralnych oraz nieudokumentowanych decyzji, braku przejrzystego i odpowiedzialnego planowania, braku profesjonalnych procedur, czy rzetelnej oceny wyników działania Funduszu. Z dokumentu wyłania się obraz kompletnej fuszerki organizacyjnej oraz wykorzystywania pieniędzy nie w interesie ofiar przestępstw, lecz partykularnego interesu politycznego.

NIK ogłosił, że w związku z ustaleniami raportu składa pięć zawiadomień do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Prezes NIK-u postanowił również skierować wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w celu stwierdzenia niekonstytucyjności rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości w sprawie zasad działania Funduszu Sprawiedliwości. Wydaje się, że tego rodzaju raport powinien również prowadzić do odpowiednich konsekwencji politycznych.

Jednak model władzy przyjęty przez PiS i Solidarną Polskę uniemożliwia rozliczenie nieprawidłowości. Na czele prokuratury stoi dysponent Funduszu Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro – który w normalnych okolicznościach powinien wyłączyć się z wpływu na sprawę, aby umożliwić jej bezstronne rozpatrzenie. Zamiast tego, przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości mówią po prostu, że zarzuty NIK-u są nieprawdziwe i krzywdzące. W ostatnich kilku latach niemal każdego miesiąca dzieje się coś, co w normalnych okolicznościach mogłoby prowadzić do dymisji ministra albo całego rządu. A jednak nic się nie dzieje.

Prawo i Sprawiedliwość oraz Solidarna Polska wielokrotnie przekonywali, że proponowane przez Zjednoczoną Prawicę zmiany w wymiarze sprawiedliwości powielają rozwiązania znane w Niemczech, Holandii i innych krajach UE. Można zatem zadać sobie pytanie: jakie znaczenie polityczne miałby w tych krajach raport najwyższego organu kontroli państwowej, że Ministerstwo Sprawiedliwości wydało niezgodnie z prawem 280 milionów złotych, z tego część na jawnie podejrzane przedsięwzięcia?