Od niedawna dostępna jest w języku polskim cała twórczość poetycka Emily Dickinson. Janusz Solarz uwieńczył bowiem swoją pracę przekładową, wydając trzy tomy jej „Wierszy zebranych”, w których zamieszczone są wszystkie znane światu utwory samotniczki z Amherst. Przekładanie całego korpusu czyjejś twórczości przez jednego tłumacza obarczone jest pewnym ryzykiem, ponieważ zostaje ona wówczas zmonopolizowana w języku przekładu przez jego indywidualną wizję językową. Lecz z drugiej strony uprzystępnianie wszystkich utworów któregoś obcojęzycznego pisarza w tłumaczeniu jest raczej nieczęste, a przez to godne uwagi. Do dziś niektóre teksty choćby takich gigantów literatury nowoczesnej jak Tołstoj czy Mann nie są dostępne po polsku, a nawet poeci, z natury rzeczy tworzący ilościowo mniej niż prozaicy, rzadko doczekują się pełnych tłumaczeń.

Jeżeli jednak pojawiliby się odbiorcy, którzy chcieliby skonfrontować postać polskiej Dickinson stworzoną przez Solarza z jej innymi – cząstkowymi – wcieleniami w naszym języku, w sukurs przychodzi im obszerny wybór wcześniejszych przekładów jej wierszy wydany również w tym roku w drugiej serii Biblioteki Narodowej w opracowaniu Agnieszki Salskiej. Doprawdy, można by sądzić, że rok 2021 jest Rokiem Dickinson, a nie Stanisława Lema na przykład.

O wierszach Dickinson, o ich specyficznej postaci językowej i nie mniej szczególnych dziejach recepcji napisano już bardzo wiele, podobnie jak o osobie tej poetki, fascynującej badaczy i entuzjastów od półtora stulecia. Jak zazwyczaj, zakres interpretacji obejmuje wszystkie możliwości, od religijnych przez feministyczne po psychiatryczne. Nie wchodząc po raz kolejny w ich meandry, ograniczmy się tym razem do jednego spostrzeżenia. Otóż Emily Dickinson – jeśli sądzić jej osobę po jej poezji – należała do gatunku ludzi odczuwających z jakiegoś powodu (lub z jakichś powodów) opór przed aktywnym udziałem w rzeczywistości. Wolała ją obserwować z bezpiecznego dystansu. Obserwatorką zaś była wnikliwą. To jednak nie wystarczyłoby do uczynienia z niej pierwszej poetki amerykańskiej dziewiętnastego stulecia. Trzeba było przynajmniej jeszcze jednego składnika. Tym składnikiem był niepokój.

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2017/03/14/dickinson-pawel-majewski/” txt1=”Czytaj także o przekładach wierszy Emily Dickinson pióra Stanisława Barańczaka” txt2=”Jak się schować, żeby zobaczyli?” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2017/03/Dickinson_Wiersze-wybrane_okladka.jpg”]

Cechą zdystansowanych obserwatorów rzeczywistości jest na ogół spokój. Cóż bowiem w gruncie rzeczy przyjemniejszego niż spędzać życie, zająwszy wygodną pozycję, na tyle oddaloną od spraw bieżących, aby nie trzeba było się w nich nurzać, zarazem jednak na tyle do nich zbliżoną, aby można je było starannie, uważnie obserwować oraz w miarę sił, zdolności i potrzeb formułować na temat tej widowiskowej rzeczywistości wnikliwe uwagi. Nie łudźmy się, że mądrość płynąca z kanonicznych ksiąg ludzkości wynika zawsze z dojmujących przeżyć i życiowych trosk osób, które ubrały ją w słowa. Znaczna część z nich spędziła swój ziemski żywot w warunkach, które nie zmuszały ich do zbyt intensywnej krzątaniny. Współczesna niechęć do dead white males wynika w pewnej mierze właśnie stąd, że owi males często reprezentowali leisure class.

Dickinson jest inna, nie tylko dlatego, że należy do niezbyt licznej grupy dead white females. Oddalenie od strumienia bieżących wydarzeń – znów, sądząc po tym, co napisała – chyba nie przynosiło jej bowiem egzystencjalnego komfortu. Owszem, można znaleźć liczne jej wiersze, w których dominuje nastrój łagodnej zadumy nad światem oglądanym z oddali. Jednak nie mniejsza jest liczba takich utworów, w których rzeczywistość ujawnia się jako pole permanentnego zagrożenia, niepewności i niestabilności. Weźmy choćby wiersz 761 w przekładzie Andrzeja Szuby (w wyborze Salskiej na s. 297):

Z Pustki w Pustkę –
Wytartą drogą,
Sunęłam jak Automat –
Stanąć – czy zginąć – czy iść dalej –
Nie miało znaczenia.

Jeśli to koniec,
To nie do końca,
Bo objawił się bezkres –
Zamknęłam oczy – szłam po omacku –
Lepiej było – Nie Widzieć.

Oraz tekst oryginalny tego wiersza:

From Blank to Blank —
A Threadless Way
I pushed Mechanic feet —
To stop — or perish — or advance —
Alike indifferent —

If end I gained
It ends beyond
Indefinite disclosed —
I shut my eyes — and groped as well
‘Twas lighter — to be Blind —

Rzeczywistość doświadczana przez podmiot jest tutaj pustą, pozbawioną jakichkolwiek jakości przestrzenią, po której podmiot ów porusza się, stawiając krok po kroku jak martwy mechanizm, nie wiedząc, skąd, dokąd i którędy zmierza. Co więcej, jest mu też obojętne, czy będzie poruszać się dalej, czy zatrzyma się i utkwi w bezruchu, czy też przestanie w ogóle istnieć. W drugiej strofie ta bezkształtna pusta przestrzeń okazuje się nieskończona, wobec czego postać mówiąca zamyka oczy, aby dalej poruszać się na ślepo, co jest dla niej jednocześnie łatwiejsze i jaśniejsze (paradoksalnej dwuznaczności przymiotnika w ostatnim wersie raczej nie dałoby się w pełni oddać w przekładzie). Chyba nawet Samuel Beckett nie obmyśliłby i nie wysłowił tej wizji w sposób bardziej sugestywny.

Potęga poetycka Dickinson polega między innymi na zróżnicowaniu tonacji jej wierszy. Ich jednolita – na swoje czasy osobliwa – stylistyka może stać się myląca, jeśli czytelnik ulegnie pewnej monotonii kolejnych setek wierszy, wciąż tak samo zwięzłych i eliptycznych. Ale to pozór, za którym kryje się ogromne zróżnicowanie. Przytoczony wiersz należy do mroczniejszych – lecz łatwo byłoby znaleźć dla niego kontrpropozycję, w której Dickinson wyraża prostą (w każdym razie na pierwszy rzut oka) radość z urody widzianej przez siebie rzeczywistości. Ten rozrzut emocjonalny jej twórczości można uznać za argument na rzecz badaczek doszukujących się w jej osobie znamion rozmaitych zaburzeń emocjonalnych – naprzemienne stany euforii i rozpaczy należą do najczęstszych z nich, przynajmniej w naszych czasach. Gdyby pójść tym tropem, wypadałoby uznać, że niepokój Dickinson miał źródło nie tyle w naturze świata, który z dystansu obserwowała, ile w niej samej. I na tym właśnie polega kłopot z oceną przyczyn zdystansowania – obserwatorowi obserwujących trudno stwierdzić, czy oddalona osoba oddaliła się po to, żeby nie mieć problemów, czy też zrobiła tak dlatego, że już je ma.

 

Książka:

Emily Dickinson, „Wybór poezji”, wstęp i opracowanie Agnieszka Salska, wydanie pierwsze, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2021, BN II 265.