Pisanie o Neapolu najeżone jest pułapkami. Pierwsza, najbardziej niebezpieczna, czyha na nadwrażliwych estetów-erudytów. Stolica Kampanii, podobnie jak inne włoskie miasta, jest jak wielowarstwowy kulturowy palimpsest i nietrudno tekst o niej zamienić w zestaw aktów strzelistych inteligenta – zbiór cmokań, zachwytów i porozumiewawczych odchrząknięć wydawanych na widok co znamienitszych neapolitańskich zabytków.
Tak przedstawione miasto składa się przede wszystkim z Muzeum Archeologicznego, zbiorów malarstwa zgromadzonych w Pałacu Capodimonte, kościołów usytuowanych w Centro Storico i zapierającego dech w piersiach widoku na Zatokę Neapolitańską z Wezuwiuszem w tle.
Kto uniknął pierwszej pułapki, porzuciwszy szlaki wydeptane przez Goethego i Stendhala, może wpaść w drugą. Neapol jest miastem, które wita przybysza hałasem, brudem, zatłoczonymi uliczkami, zapachem smażeniny oraz zaduchem spalin z wszechobecnych skuterów. Jeśli poprzestaniemy na tych wrażeniach, możemy łatwo przedstawić to miejsce jako metropolię pełną cwaniaczków i złodziei, a w bardziej łaskawym wydaniu – głośnych i niekiedy nazbyt wylewnych typów wielbiących Maradonę i świętego Januarego.
W obu tych portretach tkwi oczywiście ziarno prawdy. Neapol rzeczywiście potrafi zauroczyć swoimi zabytkami i historią na równi z Florencją czy Wenecją, a charakter kolorowego neapolitańskiego ludku kłębiącego się w wąskich uliczkach Quartieri Spagnoli niewiele się zmienił od czasów, gdy jego ulice przemierzał młody Juliusz Słowacki.
Zwykłe neapolitańskie życie toczy się jednak gdzie indziej, z dala od najczęściej odwiedzanych ulic i skwerów. Na przykład w peryferyjnej Ponticelli, drugiej co do liczebności mieszkańców dzielnicy Neapolu, pokrytej blokowiskami i budynkami przemysłowymi, pagórkowatym Chiaiano, do którego z reguły nie zapuszczają się żadni turyści, albo w tak zwanym Trzecim Świecie, czyli rejonie położonej na północy miasta dzielnicy Secondigliano, będącej jednym z głównych miejsc akcji słynnej „Gomorry” Roberta Saviano, w której opisane zostało pełne brutalności życie mafijnego planktonu.
Do wszystkich tych miejsc zaprasza nas w swoim zbiorze czterech opowiadań Valeria Parrella, jedna z najciekawszych współczesnych włoskich powieściopisarek średniego pokolenia.
W pierwszym poznajemy historię Anny, która po stracie męża, drobnego dealera narkotyków zabitego przez konkurencyjną grupę przestępczą, sama musi zająć się nielegalnym handlem, po to by wyżywić swoje jedyne dziecko – synka Tonina. W drugim narratorem jest młody Matteo, niedoszły gitarzysta i pracownik znajdującej się na przedmieściach drukarni wypuszczającej na rynek nielegalne dodruki popularnych wydań książek. W trzecim opowiadaniu główną bohaterką jest Marina, pracownica galerii sztuki nowoczesnej, która pomimo udanego małżeństwa szuka dreszczu emocji we flircie ze swoim kolegą z pracy. Wreszcie w ostatnim tekście Parella ukazuje nam sylwetkę samotnej, wciąż tęskniącej za lepszym jutrem czterdziestolatki, która krąży pomiędzy mieszkaniem matki znajdującym się w jednym z bloków w Secondigliano, sklepem, w którym pracuje jako ekspedientka, i własnym niewykończonym mieszkaniem.
[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2021/08/31/katarzyna-krzyzanowska-recenzja-goliarda-sapienza-spotkanie-w-positano/” txt1=”Czytaj także tekst Katarzyny Krzyżanowskiej” txt2=”O snuciu opowieści. Recenzja „Spotkania w Positano” Goliardy Sapienzy” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2021/08/Spotkanie_w_Positano-395×600.jpg”]
Parrella ma niezły słuch i zmysł obserwacji i świetnie konstruuje swoje postacie. Zwłaszcza jeśli przychodzi jej opowiadać o kobietach. W zbiorze „Za otrzymane łaski” są one bardziej wielowymiarowe i znacznie bardziej skomplikowane niż mężczyźni. Może dlatego, że los konfrontuje je z o wiele większą liczbą problemów niż ich partnerów. To kobietom zostają przydzielone role rodzinnych mediatorek, matek, strażniczek domowego ogniska, a jednocześnie – atrakcyjnych kochanek. Mają trudne zadanie pogodzenia ze sobą życia prywatnego i publicznego, odchodzącego świata rodziców i nadchodzącego świata swoich dzieci, tęsknoty za niezależnością i pragnienia bliskości z innymi. Parrella wie, że jest to niezwykle trudne i że figura siłaczki panującej niepodzielnie nad rzeczywistością jest prawdziwa tylko na papierze. Jej bohaterki wątpią więc, popełniają błędy, często żyją samą iluzją. Ale dzięki tym niedoskonałościom wierzymy im i lubimy je. Zwłaszcza że jest w nich to, co Giuseppe Marotta, powojenny neapolitański nowelista, nazwał złotem Neapolu – „umiejętność podnoszenia się po każdym upadku, jakaś odwieczna, odziedziczona po przodkach, mądra, wyższa cierpliwość”.
Bohaterki (i bohaterowie) opowiadań Parrelli wydają się ludźmi z krwi i kości jeszcze z innego powodu. Nie poznajemy ich cech charakteru i tego, kim są, od razu – tak, jak to się dzieje w tradycyjnej prozie, w której autor dokonuje ekspozycji postaci zaraz po jej wprowadzeniu na scenę – lecz wraz z rozwojem akcji, poprzez znakomite dialogi i porozrzucane tu i ówdzie napomknienia. W otwierającej tom „Gonitwie” dopiero po jakimś czasie dowiadujemy się przypadkiem, że Anna ma dziecko, a znacznie później, że jej mąż handlował narkotykami. Jednocześnie nie mamy poczucia chaosu ani obcowania z literacką fuszerką. U Parrelli wszystko toczy się jak w życiu – rzeczywistość jest konstruowana z okruchów informacji, które często, choć nie zawsze, odsłaniają szerszy obraz.
Niezbywalną częścią tego obrazu jest oczywiście sam Neapol. Wypełniający jego ulice rozkrzyczany tłum to tylko połowa prawdy o tym mieście. Jest jeszcze życie, które toczy się w dusznych mieszkaniach Ponticelli i Secondigliano czy w prywatnych domach neapolitańczyków na wyspie Procida. Parrella uchyla nam do nich drzwi, pozwala zajrzeć do środka. Rozglądamy się niepewnie, słuchamy urywanych rozmów toczonych w jadalni i już wiemy, że gdy wyjdziemy na zatłoczoną via Toledo spojrzymy inaczej na mijające nas twarze.
Książka:
Valeria Parrella, „Za otrzymane łaski”, przeł. Katarzyna Skórska, wyd. Pauza, Warszawa 2021.