Szanowni Państwo!

Czy świat przegra z globalnym ociepleniem? Zgodnie z aktualnymi ustaleniami nauki, powinniśmy ograniczyć globalny średni wzrost temperatur do 1,5°C, a maksymalnie do 2°C powyżej poziomu z okresu przedindustrialnego (1850–1900). W innym razie klimat ulegnie poważnej destabilizacji. Przejawy tego procesu – na razie doświadczanego przez nas w ograniczonej skali – obserwujemy już teraz, wraz z rosnącą liczbą gwałtownych albo skrajnych zjawisk atmosferycznych, takich jak burze i susze.

Istnieje zatem pewien limit gazów cieplarnianych, który możemy wypuścić do atmosfery. W innym razie za bardzo podgrzejemy Ziemię. Według IPCC aktualnie jesteśmy na poziomie 0,8–1,2°C powyżej poziomu z okresu przedindustrialnego, a bez dodatkowych działań osiągniemy próg 1,5 °C między 2030–2050 rokiem. To oznacza, że musimy jako ludzkość ograniczyć oraz zakończyć emisję gazów cieplarnianych. Aby osiągnąć ten cel, konieczna jest koordynacja wysiłków na poziomie światowym.

Międzynarodowe konferencje klimatyczne organizowane pod egidą ONZ, znane w skrócie jako COP, odbywają się od 1995 roku. Tym razem społeczność międzynarodowa zebrała się w Glasgow na COP26. Jeśli chodzi o ustalenia szczytu, przedstawiciele blisko dwustu państw zgodzili się, że muszą przedstawić bardziej ambitne plany redukcji emisji. Toczyły się również rozmowy na temat większego wsparcia dla biedniejszych krajów ze strony bogatych gospodarek, które odpowiadają za większość historycznych emisji. Do tego dochodzi szereg kolejnych porozumień, deklaracji, oświadczeń.

Ustalenia przyjęte w Glasgow oznaczają postęp w stosunku do wcześniejszych postanowień stron. Jednak zobowiązania podejmowane przez państwa nie są wystarczające do tego, aby osiągnąć cele klimatyczne pozwalające na utrzymanie globalnego ocieplenia w granicach 1,5°C. A zatem nic dziwnego, że wielu aktywistów klimatycznych ocenia dotychczasowe działania polityków bez entuzjazmu.

Szerokim echem odbiła się wypowiedź Grety Thunberg, która jeszcze przed szczytem w Glasgow podsumowała jego ustalenia jako „bla, bla, bla”. Ostatecznie rzecz biorąc, jeśli żyjemy w czasach kryzysu klimatycznego i zostało nam niewiele czasu na fundamentalną transformację gospodarczą, to potrzeba konkretnych decyzji. Tymczasem na szczycie zabrakło twardych zobowiązań, które w wystarczającej mierze odpowiadają na problem.

W tym kontekście rodzi się uzasadnione pytanie, którym zajmujemy się w aktualnym numerze „Kultury Liberalnej”. Jakiej strategii politycznej potrzebujemy, aby możliwe było prowadzenie właściwej polityki klimatycznej?

John Dryzek, profesor nauk politycznych z Uniwersytetu w Canberrze, należy do czołowych światowych badaczy relacji między ekologią a demokracją. W rozmowie z Tomaszem Sawczukiem Dryzek opowiada o politycznym wymiarze walki z globalnym ociepleniem. Jak zwraca uwagę, w kontekście działań na rzecz klimatu liczą się nie tylko twarde zobowiązania prawne, lecz również bardziej miękkie wytyczanie kierunku. 

Dryzek szuka odpowiedzi na pytanie o właściwą politykę klimatyczną w idei demokracji deliberatywnej. Jak przekonuje, alarmistyczny przekaz, na gruncie którego straszy się ludzi nadchodzącą apokalipsą klimatyczną, nie jest skuteczny, ponieważ nie angażuje ludzi, lecz powoduje raczej wyparcie problemu. Z kolei, uczestnictwo umożliwia zrozumienie problemu, a także współpracę z innymi w jego rozwiązaniu. Jak mówi Dryzek, problem polega na tym, że jest to wiedza, którą dysponujemy na podstawie badań w niewielkich, kilkudziesięcioosobowych grupach ludzi. Tymczasem proces trzeba by przenieść na poziom narodowy, a nawet globalny.

Kacper Szulecki z redakcji „Kultury Liberalnej”, a także profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w Oslo, w rozmowie z Jakubem Bodzionym opowiada o przebiegu COP26 w Glasgow. Zdaniem Szuleckiego wspomniane wcześniej słowa Grety Thunberg były krzywdzące dla uczestników szczytu. Jego zdaniem dotychczasowa działalność Thunberg przyniosła dobre efekty, ponieważ była jak kubeł zimnej wody, który pomógł obudzić polityków, a także światową opinię publiczną. Jednak domaganie się natychmiastowych zmian z wykluczeniem politycznego procesu globalnych negocjacji byłoby wylewaniem dziecka z kąpielą. Lepiej naciskać na własne rządy, a nie narzekać na ONZ. 

W tym kontekście można odnotować, że w czasie szczytu w Glasgow USA oraz Chiny – dwoje największych emitentów gazów cieplarnianych – wydały wspólną deklarację na temat planowanego zwiększenia wysiłków w celu ograniczenia globalnego ocieplenia. To daje światowemu biznesowi sygnał w sprawie tego, w którym kierunku warto inwestować. Tak samo można zresztą rozumieć politykę klimatyczną UE, która współkształtuje bieg światowych procesów. Z politycznego punktu widzenia międzynarodowe szczyty klimatyczne to ogromna wartość, ponieważ świat potrzebuje zgodnej współpracy w sprawie globalnego ocieplenia.

Wkrótce opublikujemy również komentarz do COP26 w Glasgow autorstwa Łucji Kudły, przedstawicielki Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”