„Marsz greenwashingu” przeszedł ulicami Glasgow w środę 3 listopada, podczas 26. szczytu klimatycznego COP. Co jakiś czas policja całkowicie zatrzymywała demonstrację. Nie rozumiałam, dlaczego funkcjonariusze blokują nam przejście, krzyczą, zachowują się chaotycznie i prowokacyjnie. Organizatorki wielokrotnie powtarzały, że zgromadzenie jest zgłoszone. Jedna z nich powiedziała, że po prostu nas nienawidzą.

Wychodząc z protestu, płakałam z bezsilności. Później dowiedziałam się, że pięćset aktywistek i aktywistów zostało zamkniętych w kordonie na prawie cztery godziny. Dlaczego aktywizm jest traktowany jak zbrodnia? Dlaczego to właśnie działanie – a nie jego brak – jest dzisiaj piętnowane?

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2021/11/23/cop26-w-glasgow-jak-demokracja-moze-uratowac-klimat/” txt1=”Przeczytaj nasz Temat Tygodnia” txt2=” o COP 26 w Glasgow” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2021/11/climate.jpg”]

Aktywizm to nie zbrodnia

Według Sappho z ruchu Extinction Rebellion Youth, to politycy i ludzie u władzy popełniają zbrodnię przeciwko całej ludzkości, pozostając biernymi. Za to my walczymy o swoje podstawowe prawo do życia. W Vidyi z XR Glasgow również budzi się sprzeciw. Nie chce stać i patrzeć, jak prawa człowieka są łamane przez bierność osób u władzy. Jednak nie wszystkie mamy w tej walce równe szanse. Bezpieczna młodość to przywilej. Aktywizm to przywilej. Smutek z powodu kryzysu klimatycznego to przywilej.

Nie mogą sobie na to pozwolić aktywistki i aktywiści MAPA [ang. Most Affected People and Areas]. Stamtąd, gdzie kryzys klimatyczny można poczuć na własnej skórze, słychać głosy, których ton jest autentyczny, żywy i silny. W Glasgow na własne oczy zobaczyłam ostry kontrast między eleganckim przekazem płynącym z mównic konferencji a tym, co można usłyszeć od zgromadzonych w mieście aktywistek i aktywistów MAPA.

To właśnie osoby najbardziej poszkodowane przez kryzys klimatyczny, bardzo często pochodzące z ludności rdzennej, i te, które najmniej się do niego przyczyniły, powinny nam przewodzić. Tymczasem ich stanowisko nie jest w żaden sposób reprezentowane. COP26 okazał się konferencją wykluczenia.

fot. Przemysław Stefaniak

Dwie trzecie organizacji społeczeństwa obywatelskiego, które zazwyczaj biorą udział w szczytach klimatycznych, nie mogły przyjechać do Glasgow ze względu na restrykcje i ograniczenia związane z covid-19. Wielka Brytania zablokowała przyjazd reprezentacji Afganistanu – kraju, który w ogromnym stopniu jest narażony na negatywne konsekwencje kryzysu klimatycznego.

Delegacje Portoryko, Myanmaru, Haiti, Filipin, Mozambiku, Bahamów, Bangladeszu i Pakistanu razem wziętych nie dorównały liczbą reprezentantom przemysłu paliw kopalnych, których było na szczycie pięciuset. Dlaczego przemysł paliw kopalnych jest w środku, kiedy migranci (klimatyczni) są na zewnątrz? Dlaczego kolonizatorzy pozostają u władzy, kiedy strażnicy natury znikają i są mordowani? Dlaczego decydują za nas bogaci, starzy, biali mężczyźni?

„Jeżeli się nie zamkniecie, zabijemy was”

Od 2015 roku, kiedy zostało podpisane porozumienie paryskie, na całym świecie zostało zabitych 1005 obrończyń i obrońców natury. W Brazylii w 2016 roku zamordowano 49 aktywistek i aktywistów środowiskowych. To prawie po jednej na każdy tydzień w roku. Luan, licealista z miasta w prowincji Rio de Janeiro, mówi, że właściwie wszystko dzieje się za sprawą wszechpanującego agrobiznesu, częściowo kontrolowanego przez rząd.

Na jego „potrzeby” wycinane są ogromne połacie lasów równikowych pod uprawę paszy i hodowlę bydła dla przemysłu mięsnego. Wylesianie jest odpowiedzialne za około 10 procent światowych emisji gazów cieplarnianych. Szacuje się, że w samej Amazonii co minutę tracimy obszar lasu wielkości trzech boisk do piłki nożnej. Gigantom to nie przeszkadza. Nie zważają też na mieszkańców tych terenów. Zależy im tylko na zysku. Pozbywają się „tych najbardziej opornych” i pchają swoje buldożery w głąb puszczy. Sytuację pogarsza dezinformacja szerzona przez rząd pod przewodnictwem denialisty klimatycznego Jaira Bolsonaro.

Nieco dalej na północ, w Kolumbii, dochodzi do kolejnych nadużyć. Obrońcy lasów często słyszą – „jeżeli się nie zamkniecie, zabijemy was”. Koniec końców właśnie to się dzieje, „ludzie znikają” – opowiada Emiliana. Tłumaczy, że „złodzieje terenów” wypędzają rdzennych mieszkańców. Swoje interesy przedkładają nad dobrostan miejscowych.

Nie ma realnych nadziei na uregulowanie tego problemu. Kolumbijski rząd nie uznaje powiązań między kryzysem klimatycznym a prawami człowieka. W 2020 roku w tym kraju zginęło 65 aktywistów związanych z ochroną środowiska. „Ja jeszcze wciąż mogę walczyć. Staram się wywierać presję na rządzących. Mam przywilej działać, a nie tylko się bronić” – dodaje aktywistka.

Samotne strajki i narażone rodziny

Kilka godzin po powrocie z COP25 w Madrycie Arschak został zatrzymany i osadzony w rosyjskim areszcie na 6 dni. To wszystko dlatego, że odważył się przemówić na konferencji. W Rosji nie można organizować dużych protestów, akceptowane są jedynie samotne strajki. Od początku pandemii władza dodatkowo wykorzystuje zagrożenie epidemiologiczne, by zakazywać wszelkich form aktywizmu.

fot. Przemysław Stefaniak

Sytuacja jeszcze gorzej wygląda na Filipinach. W ubiegłym roku władze przedstawiły nowe prawo „Anti-Terrorism Act of 2020”, mające utrudnić działalność aktywistyczną w kraju, gdzie i tak jest ona bardzo ryzykowna. Dokument prezentuje bardzo szeroką i niedokładną definicję terroryzmu. Chito boi się, że przez swój aktywizm może „narazić swoją rodzinę na niebezpieczeństwo”.

To samo mówi Colette, urodzona w Botswanie i mieszkająca w Zimbabwe aktywistka. „Nie chcę umierać, nie jestem na to gotowa, a mój aktywizm może być w każdej chwili potraktowany jako działanie antyrządowe. Nie mówi się o tym wprost, ale wiem, że gdybym wróciła do domu bezpośrednio z COP-u, czekaliby na mnie na lotnisku”.

Aktywistkom i aktywistom z krajów MAPA protesty uliczne kojarzą się z niebezpieczeństwem. Dlatego podczas strajków 5 i 6 listopada, społeczność naszego ruchu dołożyła wszelkich starań, by mogli czuć się bezpiecznie. „Aktywizm w Europie jest tak wielkim przywilejem” – wzdychali ci, z którymi rozmawiałam.

fot. Przemysław Stefaniak

Zjednoczeni ludzie nigdy nie zostaną pokonani

„Nie możemy dłużej debatować nad datą osiągnięcia neutralności klimatycznej, granicą dopuszczalnego wzrostu średniej temperatury. Za każdą dziesiątą stopnia stoi równowartość tysięcy ludzkich żyć. To one są stawką. Politycy prowadzą abstrakcyjne spory, a nie mają pojęcia o naszej stracie. Nie widzieli cierpienia wywołanego przez anomalie pogodowe nasilone kryzysem klimatycznym. Nie widzieli zalanych miast i spalonych pól” – dodaje Chito.

COP w Glasgow po raz kolejny pokazał, że głos aktywistów nie jest reprezentowany przy stole, gdzie toczą się najważniejsze dyskusje. To czas, aby przestać koncentrować się na tym, co robią ludzie w garniturach i zwrócić uwagę na to, jaką siłę niosą ci obecni na ulicach.

Straciłam zaufanie do decydentów, zanim się urodziłam, ale w ludzi, którzy chcą uratować świat przed ludzkością, nigdy nie przestanę wierzyć. Przez cały wyjazd, choć byłam w stanie żałoby nad światem, czułam, jak rośnie we mnie nadzieja, bo z każdym dniem jest nas coraz więcej. A zjednoczeni ludzie nie zostaną nigdy pokonani. Nie mamy czasu na więcej pustych obietnic.