Do obecnego uspokojenia sytuacji na granicy polsko-białoruskiej przyczyniły się działania polskich służb, które uniemożliwiły masowe przedostawanie się migrantów. Jednak równie ważne były wysiłki dyplomatyczne przedstawicieli Unii Europejskiej, w tym interwencje polityków Francji i Niemiec.
Zarówno odchodząca kanclerz Angela Merkel, jak i francuski prezydent Emmanuel Macron rozmawiali z Władimirem Putinem w tej sprawie, a Merkel dwukrotnie telefonowała do Aleksandra Łukaszenki. Inicjatywy Berlina i Paryża wywołała bardzo ostrą reakcje polskich władz i części opinii publicznej. Posypały się oskarżenia o zdradę i pomijanie Warszawy w rozmowach.
Jednak wkrótce potem doszło do uspokojenia się sytuacji na granicy. Liczba masowych prób przekraczania zasieków spadła, a duża część migrantów została przetransportowana przez białoruskie służby do specjalnie przygotowanych w tym celu hal magazynowych.
Dzięki interwencjom dyplomatycznym Unii Europejskiej udało się w dużej mierze wstrzymać proceder lotów z Bliskiego Wschodu na Białoruś. Z Mińska startują powrotne samoloty do Iraku, transportując z powrotem migrantów pochodzących z tego kraju. Jednocześnie dla tych, którzy pozostali w lasach na granicy sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna, ze względu na bardzo niskie temperatury i padający śnieg. Przerzucanie tych ludzi pomiędzy służbami obu krajów grozi im śmiercią.
O tym, czy to koniec kryzysu na wschodniej flance UE i NATO w wideopodcaście „Kulturze Liberalnej” mówi Witold Jurasz. Poniżej skrócona wersja tej rozmowy.
***
Jakub Bodziony: Czy rzeczywiście obserwujemy koniec kryzysu na granicy polsko-białoruskiej?
Witold Jurasz: Obecnie jest za wcześnie, żeby to ocenić, ale wiele na to wskazuje. Wydaje się, że nowi migranci nie są ściągani na Białoruś. Jednak rozwiązanie tego kryzysu będzie opierać się na działaniu, w którym żadna ze stron nie straci twarzy i będzie mogła powiedzieć o chociaż częściowym sukcesie.
Na czym miałoby to polegać w przypadku Aleksandra Łukaszenki?
Kilka samolotów z migrantami pewnie jeszcze przyleci na Białoruś, ale reszta prawdopodobnie zostanie przepchnięta przez granicę.
Czyli ta granica nie jest wcale tak szczelna jak deklarują polskie władze.
Niemcy mówią oficjalnie o około 10 000 osobach, którzy dotarli do tego kraju w ostatnim czasie. A przecież część migrantów nie zgłosiła swojego pobytu.
Łukaszence trudno byłoby się zgodzić na odesłanie ich wszystkich do krajów pochodzenia, bo wtedy okazałby słabość. Dyktatorzy mogą wiele, ale przyznanie się do porażki, to coś niedopuszczalnego.
Co chciał osiągnąć przywódca Białorusi?
To zemsta na Zachodzie za wsparcie białoruskiej opozycji po sfałszowanych wyborach w zeszłym roku i nałożenie nowych sankcji. Chodzi więc o zmuszenie Zachodu do zniesienia tych obostrzeń bez warunku wstępnego, którym dotychczas było uwolnienie więźniów politycznych.
Jeśli jest to działanie inspirowane przez Rosję to cele mogą być szersze: testowanie NATO, ośmieszenie Polski jako członka sojuszu i państwa granicznego UE, zmuszenie Zachodu do ustępstw na przykład w sprawie Ukrainy oraz potencjalnie rozmieszczenie sił rosyjskich na terytorium Białorusi. To dawałoby Moskwie możliwość nagłego ataku na nasz kraj i pozwoliłoby na otoczenie Kijowa. Ale to bardzo mało prawdopodobny scenariusz.
Na razie żadnego z tych celów ani Białorusi, ani Rosji nie udało się zrealizować. Nie bez znaczenia jest również fakt, że doszło do przyspieszenia integracji Moskwy i Mińska. 4 listopada podpisano dekret o integracji, którego realizacja, według wielu analityków, stanowiłaby praktyczną inkorporację Białorusi do Rosji. Umowa zakłada wspólne podatki, walutę i strategię obronną. Kilka dni po jej zawarciu doszło do przesilenia sytuacji na granicy.
Przejdźmy teraz do roli Paryża i Berlina w tym konflikcie. Angela Merkel rozmawiała dwukrotnie z Łukaszenką i raz Putinem, do którego telefonował również prezydent Francji. Wśród polskich władz i części opinii publicznej te działania wywołały irytację i oskarżenia o dogadywanie się ponad naszymi głowami.
Pan prezydent Andrzej Duda powiedział również, że w tej sprawie nie zaakceptujemy żadnych ustaleń, które zostały uzgodnione bez naszego udziału. A co, jeżeli te porozumienia będą w naszym interesie? Sami ściągniemy sobie migrantów, żeby kryzys trwał dalej? [śmiech].
Nie wiem jak chciano rozwiązać ten problem, skoro polskie władze publicznie deklarowały brak chęci kontaktu z Moskwą czy Mińskiem. Przykro mi, ale dyplomacji nie da się uprawiać bez rozmów.
Amerykanie, Niemcy i Francuzi zawsze będą liczyć się z Rosją. To państwo agresywne, rewanżystowskie, skorumpowane i zepsute, ale mimo wszystko jest mocarstwem, które odgrywa realną rolę w wielu konfliktach na całym świecie. Polska nie.
Andrzej Duda w rozmowie z „Tygodnikiem Sieci” stwierdził, że „Te rozmowy były nam sygnalizowane. Milcząco wzruszyliśmy ramionami. Jeśli ktoś chce sobie rozmawiać, to niech sobie rozmawia”.
To prawda, że zostaliśmy poinformowani. Szkoda, że pan prezydent nie wytłumaczył jak to się stało, że prezydent Litwy był konsultowany w tej sprawie, a nie jedynie notyfikowany.
Nasza granica jest wschodnią granicy Unii Europejskiej i NATO. To w naszym interesie jest to, żeby tam nie doszło do strzelaniny, przysłowiowego zabójstwa arcyksięcia Ferdynanda, czyli incydentu, który miałby dać pretekst do rozpoczęcia dalszych działań wojennych. Być może gdybyśmy nie rozpoczęli zupełnie bezsensownej antyniemieckiej kanonady, to nasza pozycja wyglądałby inaczej.
***
Opublikowano w ramach linii projektowej „RAZAM-RAZEM-ZUZAM” z przekazywanych przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec.
Na zdjęciu granica polsko-białoruska. Fot. KPRM. Źródło: Flickr (CC BY-NC-ND 2.0).