Tomasz Sawczuk: W jaki sposób Węgrzy przeżywają pandemię? 

Zsófia Bán: Jak pan zapewne wie, na Węgrzech prawie wszystkie kanały telewizyjne, radiowe i inne media zostały przejęte przez państwo. Dlatego główny problem to brak jasnych i godnych zaufania informacji. To powoduje zamęt i zmniejsza liczbę chętnych do przyjęcia szczepienia.

W dodatku rząd jak na razie nie powiedział niestety ani słowa na temat tych, którzy umarli, ofiar pandemii. To powoduje ogromne oburzenie części opinii publicznej. Nie wydano żadnego oficjalnego stanowiska w imię pamięci ofiar. Między innymi z tego powodu w Budapeszcie powstał niedawno obywatelski pomnik pamięci.

Czy istnieje na Węgrzech wspólne, zbiorowe doświadczenie pandemii? 

Tak, opiera się ono na strachu. Chodzi, na przykład, o strach przed hospitalizacją, ze względu na katastrofalną sytuację w szpitalach. Jak dotąd media mają zakaz wstępu do szpitali, przeciwko czemu powinna protestować opozycja.

Powiedziała pani o potrzebie publicznego upamiętnienia ofiar pandemii. Dlaczego powinniśmy to zrobić? 

Cóż, przede wszystkim dlatego, że umarły. Nie wystarczy pamiętać o przeszłości, w pewnym sensie trzeba także upamiętniać teraźniejszość – prowadzić refleksję nad tym, co ma miejsce w codziennym doświadczeniu. I wie pan, ludzie znikają… Dzieje się to z dnia na dzień. Każdy zna już kogoś, kto zna kogoś, komu umarł ktoś bliski.

Upamiętnienie ofiar jest potrzebne, żeby wzmocnić poczucie wspólnoty w naszym kraju, zbliżyć ludzi niezależnie od poglądów politycznych. Trzeba sprawić, aby stało się jasne, że w takiej sprawie nie ma miejsca na partyjność.

Jednak istnieją również grupy ludzi, których nie upamiętniamy w ten sposób – tak jest choćby w przypadku osób umierających na raka. Na czym polega różnica? 

Po pierwsze, nie można przeoczyć tego, że mówimy o globalnym doświadczeniu. Myślę, że pandemia jest pierwszym prawdziwie globalnym doświadczeniem. A zatem wydarzenie jest bez precedensu. Co więcej, używa się go w celach politycznych, w związku z czym jego znaczenie wykracza poza czysto medyczny kontekst. Tak było w wielu krajach, wliczając Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa, Brazylię, a także i Węgry. Używa się pandemii, aby manipulować ludźmi, a ta manipulacja niesie w tym przypadku śmiertelne skutki.

Czy istnieją w historii dobre przykłady upamiętnienia podobnych wydarzeń, z których moglibyśmy się czegoś nauczyć? 

Węgry to kraj, który zwyczajowo nie zajmuje się sprawami, które już dawno powinny zostać upamiętnione. A zatem w przypadku Węgier mówimy raczej o braku podobnych praktyk. Jednak ten brak jest odczuwalny z każdym dniem coraz bardziej. Na przykład, jeśli zwrócimy uwagę na tabliczki upamiętniające wojnę, to nigdzie na Węgrzech nie znajdziemy na nich słowa „Żyd” albo „żydowski”. Walczący byli „antyfaszystami”, ofiary również były „antyfaszystami”. W pewnym sensie chodzi tutaj o czytanie między wierszami, o dostrzeżenie tego, co nie zostało wyrażone, a powinno zostać wyrażone.

W 2015 roku w Budapeszcie wzniesiono pomnik ofiar drugiej wojny światowej, który jest typowym przykładem tego rodzaju fałszowania historii. Wzniesiono go zresztą w nocy, obawiając się protestów społecznych. Węgry zostały na nim przedstawione jako archanioł Gabriel, niewinna ofiara atakowana przez faszystowskiego orła… I ten pomnik wzniesiono w celu upamiętnienia siedemdziesiątej rocznicy rozpoczęcia okupacji Węgier przez nazistów w 1944 roku.

A co będzie, jeśli nie upamiętnimy ofiar pandemii? Jeśli jako społeczeństwo po prostu będziemy żyć dalej, zignorujemy lub zapomnimy ofiary? 

Oczywiście, będzie to przyczyną kolejnej traumy, a myślę, że to społeczeństwo przeżyło już wystarczająco wiele historycznych traum, które nie zostały przepracowane. W konsekwencji urośnie jeszcze bardziej przepaść dzieląca ludzi, która już teraz jest ogromna. Wie pan, węgierskie społeczeństwo rozpadło się w wyniku podziałów partyjnych w czasie ostatnich jedenastu lat. Jeśli ofiary zostałyby upamiętnione, mogłoby to pomóc zbliżyć ludzi do siebie.

Czy tego rodzaju zbiorowa żałoba jest podobna do indywidualnego doświadczenia żałoby?

Myślę, że jest to coś innego. W tym przypadku częścią procesu ozdrowieńczego jest świadomość, że jesteśmy częścią większej grupy, większej wspólnoty, nasza żałoba jest również żałobą innych ludzi. To zaś pomaga umocnić więzy empatii i solidarności, które zostały w międzyczasie głęboko naruszone.

W obecnej chwili w sposób tragiczny brakuje nam solidarności. W przypadku społeczeństwa węgierskiego jest to problem, który istnieje od czasów socjalizmu i który pogłębiał się w ostatnich 10–15 latach. Myślę, że akt solidarności, rodzaj pamięci i upamiętnienia, może być częścią procesu naprawy tego stanu rzeczy.

Na początku pandemii można było wyobrażać sobie, że jesteśmy w tym wszystkim razem. Jednak w ostatnim czasie mamy zaszczepionych i niezaszczepionych. W Polsce zaszczepieni często patrzą na niezaszczepionych z pogardą: jak chcą umierać, to sami są sobie winni, niech umierają. W takich warunkach coraz trudniej o solidarność i empatię. 

Osoby, które nie przyjęły szczepienia, rzeczywiście przyczyniają się do zmniejszenia szansy na solidarność, ponieważ działają w sposób całkowicie niesolidarny. Jakie przedstawiają wyjaśnienia? Po pierwsze, mówią, że nie wiadomo, co jest w szczepionkach. Po drugie, że ktoś próbuje nami manipulować za pomocą pandemii. Po trzecie, na całym świecie postrzegają szczepienia jako naruszenie ich wolności.

W jaki sposób powinniśmy upamiętnić ofiary, aby było to godne i wystarczające? 

Przede wszystkim rząd musi uznać ofiary w sposób publiczny. Nie można wciąż tego pomijać. Na przykład, oglądałam wystąpienie prezydenta Niemiec. Jest to jeden ze sposobów pamiętania o zmarłych w trwającej katastrofie. Musimy pamiętać o nich co dzień, ponieważ z każdym dniem jest ich coraz więcej. To dodatkowo powoduje, że mówimy o szczególnym wydarzeniu, ponieważ nie jest ono zamknięte. W istocie, myślę, że potrzebujemy nowego języka pozwalającego na wizualne oraz pojęciowe wyrażenie wciąż trwającego procesu upamiętniania.

Nie wiemy, kiedy to wydarzenie dobiegnie końca. 

Właśnie, a jednocześnie nie możemy czekać z upamiętnieniem do jego zakończenia.

Często mówi się, że Europę łączy prawo, ale brakuje jej wspólnej podstawy emocjonalnej, którą była w przeszłości trauma drugiej wojny światowej. Czy tego rodzaju zbiorowa żałoba może być nowym źródłem solidarności europejskiej? 

Tak, chociaż nie jestem pewna, czy powinniśmy wykorzystywać taką sprawę jako europejską, ponieważ trzeba pamiętać i akceptować, że jest to wydarzenie globalne – i jest to jednym z powodów, dla których jest ono tak niesamowitym doświadczeniem. Oczywiście, wspólne doświadczenie zbliża i teoretycznie może wzmocnić również UE. Można dokonać upamiętnienia ofiar na poziomie europejskim. Myślę jednak, że jest to wydarzenie, które jest w rzeczywistości czymś dużo większym i nie powinno być używane przez Unię Europejską ani żadną inną siłę polityczną dla własnych celów.