Jakie pytanie przychodzi ci pierwsze do głowy, kiedy słyszysz, że ktoś znajomy umarł na covid? Jeśli „czy był zaszczepiony?”, to prawdopodobnie znaczy, że sam jesteś zaszczepiony. Niezaszczepieni nie przyjmują do wiadomości związków statystyk zgonów z powodu covidu z decyzją o szczepieniu.
Gorzka satysfakcja zaszczepionych
Obawiają się obostrzeń, ale nie traktują ich jako konsekwencji swoich decyzji. Boją się, że minister zamknie szkoły, ale nie szczepią swoich dzieci. Zapytani – mają swoje argumenty na brak związku między jednym a drugim.
Zaszczepieni są rozżaleni i bezsilni wobec postawy sceptyków i konsekwencji płynących z ich decyzji – rosnącej liczby nowych zachorowań i setek zgonów dziennie. O brak perspektywy końca pandemii obwiniają tych, którzy nie chronią przed nią nie tylko siebie, ale i innych. Emocje są na tyle duże, że wiele osób nie ukrywa satysfakcji, kiedy słyszy o ciężkim przebiegu covidu wśród antyszczepionkowców.
Podają sobie chętnie informacje o tych żałujących, że trzymali się kurczowo swego sceptycyzmu, bo właśnie umierają. Albo wzdychają z demonstracyjną bezradnością nad tymi, którzy mimo śmierci najbliższych trwają w antyszczepionkowym uporze. Często czują wyższość nad niezaszczepionymi, że ci są niedouczeni albo egoistyczni.
Nowa polaryzacja
Polaryzacja – tak, ale ta jest inna, bo nie przebiega według podziału politycznego. Szczepienia nie idą zgodnie z podziałami elektoratów. 77 procent wyborców PiS-u zadeklarowało w badaniach Ibris, że się zaszczepiło. To samo deklaruje 100 procent wyborców KO i tylko 66 procent Polski 2050. Zaszczepionych wśród wyborców Konfederacji jest 28 procent, a niegłosujący podzielili się w tej sprawie mniej więcej pół na pół. Dla państwa PiS to jakby wyciągnąć dywan spod nóg.
Nie da się na tym budować podziałów PiS–PO, więc państwo Jarosława Kaczyńskiego, które inaczej nie potrafi funkcjonować, w dziedzinie walki z pandemią po prostu nie działa. Nie ma żadnej przemyślanej wizji i planu, są wygłaszane publicznie przekonania poszczególnych ministrów, wypowiedzi prominentnych polityków, za szczepieniami, przeciw nim albo pośrodku. Są za, ale rozumieją, że ktoś się boi; sami się zaszczepili, ale są zdecydowanie przeciw obowiązkowi.
Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł sugerował z kolei spisek, dopytując ministra zdrowia, jakie są przyczyny obstrukcji polegającej na tym, że jego resort blokuje badania nad amantadyną. Możliwych odpowiedzi szukał w tym, na czym rosną ruchy antyszczepionkowe – w nieufności wobec koncernów farmaceutycznych, które nie akceptują rzekomych dowodów na to, że amantadyna jest lekiem na covid, bo w przeciwieństwie do szczepionek nie czerpią już zysków z jej ochrony patentowej. To już nie tylko bezradność, ale działanie na rzecz nastrojów antyszczepionkowych przez polityka sprawującego władzę.
[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2021/08/03/kult-indywidualizmu-zabija-szczepionkowa-solidarnosc-jacyno/” txt1=”Małgorzata Jacyno w rozmowie z Aleksandrą Sawą” txt2=”Kult indywidualizmu zabija szczepionkową solidarność ” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2021/08/pexels-photo-3952241.jpeg”]
PiS potyka się o własną narrację
Państwo PiS-u odpowiada więc za niechęć do szczepień. Nie potrafi pokazać korzyści płynących z nich dla wszystkich, bo to wymaga poczucia obywateli, że tworzą wspólnotę. A nie da się przecież tworzyć wspólnoty z kimś, kogo się nienawidzi. Nasilił się indywidualizm, podążanie własną, a nie wspólną drogą.
Państwo PiS-u wymusiło to na obywatelach, którzy uciekają przed nim w pozasystemowe szkoły, prywatną ochronę zdrowia, w utrzymywane przez darczyńców organizacje, którym państwo z powodów politycznych odcięło dotacje. Filozofia wyręczania państwa w podstawowych zadaniach w zamian za 500 plus to też pogłębianie tego indywidualizmu – odpowiadania samemu za siebie.
Niechęć do szczepień bierze się nie tylko z braku wspólnoty, ale i braku zaufania do państwa. Nie wierzę, że ono dobrze zajmie się w szkole moim dzieckiem, więc zabiorę je do prywatnej. Nie wierzę, że dobrze przygotowało się do szczepień, więc poczytam i sam rozstrzygnę, czy są one dla mnie bezpieczne.
Zaufanie to kwestia życia i śmierci
Z kolei brak zaufania nie ogranicza się tylko do państwa, ale i do koncernów farmaceutycznych. Ruchy antyszczepionkowe rosły w siłę długo przed covidem i między innymi dzięki złemu wizerunkowi bogatych i pazernych firm. Często nie bez powodu.
Jednak zaszczepieni żyją w tym samym państwie, a nie zniechęcili się. Nawet jeśli dostrzegają ciemne strony koncernów, to nie na tyle, by kwestionować skuteczność i bezpieczeństwo szczepionek. Mają zaufanie do naukowców; do tego, że preparaty są przebadane i do tego, że uchronią ich przed… właśnie – przed czym. Oby nie okazało się, że państwo jest na dobrej drodze do tego, żeby i przekonani stracili wiarę.
Jeszcze rok temu wierzyliśmy, że szczepienia uchronią przed chorobą. Po nadejściu czwartej fali wiemy już, że chronią przed ciężkim przebiegiem i przed śmiercią – w ogromnej większości umierają niezaszczepieni. Poprzeczka naszych oczekiwań wobec szczepień obniża się, jednak wciąż trwamy w przekonaniu, że warto to robić – dla siebie i dla wszystkich, którzy dzięki temu będą mogli normalnie żyć, chodzić do kina i odprowadzać dzieci do szkół, a nie przed komputer na wyniszczające je psychicznie i społecznie lekcje zdalne.
I wtedy wychodzi do dziennikarzy wiceminister zdrowia Waldemar Kraska i mówi, że szkoły zostaną zamknięte. Na razie na krótko, niemal na czas przerwy świątecznej, ale później dowiadujemy się, że być może na dłużej.
Powszechna erozja wspólnoty
W tej sytuacji problem z poczuciem wspólnoty zaczynają mieć zaszczepieni. Nie chcą ponosić konsekwencji decyzji innych. Jednak za to znowu odpowiada państwo, które nie egzekwuje paszportów covidowych w przestrzeni publicznej czy obowiązku noszenia masek.
Dlaczego więc z chodzenia do szkół mają zrezygnować wszystkie dzieci, a nie tylko te niezaszczepione? A jeżeli tak jest, to czy jest sens nadal się szczepić?
Jest coś, co można zrobić, żeby chociaż unaocznić rozmiar tej pandemii. Na łamach „Kultury Liberalnej” pisała o tym Karolina Wigura, wskazując na wspólnototwórcze działanie żałoby po ofiarach pandemii, której w Polsce nie było.
Żałoba mogłaby mieć jeszcze jedną funkcję – pokazać, że te śmierci to nie oszustwo. Sprawić, że skala pandemii stanie się widoczna na naszych placach, ulicach – tam, gdzie czcilibyśmy pamięć o zmarłych. Teraz setki zgonów dziennie są ukryte w szpitalnych korytarzach, a później w domach rodzin zmarłych osób.
Jednak aby opłakiwać ofiary, jedna ze stron musiałaby przyznać, że się myliła. A druga musiałaby się powstrzymać przed obwinianiem tych pierwszych. Musielibyśmy na nowo stworzyć wspólnotę.