Rzadko się zdarza, że publikacja będąca rezultatem naukowego projektu badawczego finansowanego przez państwową instytucję grantodawczą zostaje dostrzeżona poza kręgami akademickimi. Szczerze mówiąc, niejedna taka publikacja nie jest szerzej zauważana nawet wewnątrz tych kręgów. A szybkie zniknięcie takiej książki z półek księgarskich to już naprawdę coś niezwykłego. Taki właśnie los przypadł tysiącstronicowej „Antologii polskiej literatury queer” opracowanej w ramach wieloletniego projektu finansowanego przez Narodowy Program Rozwoju Humanistyki. Rozeszła się ona tak szybko, że trzeba było po kilku miesiącach wydać ją po raz drugi, z czego autorzy skorzystali, dodając jeszcze trochę tekstów. Popyt na polski queer okazał się ponadprzeciętnie duży, dowodząc zarazem celowości rozdysponowania środków na badania. Przynajmniej niektórych.

Antologia ma tytuł „Dezorientacje”, a wstęp do niej nazywa się „Literatura przewrotna”. Są to tytuły starannie przemyślane i pozycjonujące jej zawartość wedle intencji autorów – przedsięwzięcie zostało zaprojektowane w taki sposób, by wytrącić odbiorcę z zastanych nawyków poznawczych. Osoba niezorientowana w temacie lub jeszcze w nim niezdezorientowana, biorąc do ręki tę książkę, mogłaby w pierwszej chwili pomyśleć, że skoro idzie o queer, to pewnie są tu teksty, w których geje piszą o gejach, lesbijki o lesbijkach, a niebinarni o niebinarnych – czyli całość stanowi lekturę przeznaczoną głównie dla określonej bańki informacyjno-egzystencjalnej, a dla reszty świata będącą w najlepszym razie ciekawostką. Sytuacja przybiera bardziej dramatyczny obrót, kiedy osoba ta zobaczy, że jednymi z pierwszych autorów występujących w „Dezorientacjach” są Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki.

Widniejące w spisie treści „Dezorientacji” nazwiska i tytuły pokrywają dość ściśle ostatnie dwieście lat dziejów literatury polskiej (której wcześniejsze epoki ujęte są pod tym względem w antologii „Homoseksualność staropolska” wydanej w 2012 roku przez Tomasza Nastulczyka i Piotra Oczkę). Oglądamy więc queerowe sceny i dramy od pierwocin romantyzmu z ich czułymi chłopięcymi przyjaźniami do tekstów emanujących desperacją, które powstały w Polsce w ostatnich latach pod presją „dobrej zmiany”. Czytamy listy romantyków, aluzje pozytywistów, kryptomanifesty modernistów i przebieranki postmodernistów. Obok fantazji seksualnych Andrzejewskiego na temat Hłaski (pieczołowicie zrelacjonowanych w „Miazdze”) mamy akty strzeliste Boczkowskiego i Kierca kierowane pod adresem młodych męskich ciał (tylko w nawiasie zaznaczę, że autorzy ci nader rzadko zauważają, iż ciała, do których modlą się tak namiętnie, mogą coś czuć, a nawet myśleć). Obok żelaznych pozycji repertuaru (Iwaszkiewicz, Szymanowski, Czechowicz) pojawia się duża liczba autorów, autorek oraz osób autorskich młodej i najmłodszej generacji, niekoniecznie szeroko znanych poza środowiskiem. Obok pastiszów i karykatur pisanych lekką ręką dostajemy dramatyczne wyznania osobiste. Przewaga mężczyzn jest wyraźna, lecz autorzy starają się nie pomijać kwestii kobiecych, a włączenie do zbioru sceny wbijania na pal Azji Tuhajbejowicza z „Pana Wołodyjowskiego” ma chyba sygnalizować otwartość również względem zwolenników seksualnej ekstremy. Mamy utwory pisane na wesoło i na smutno, poważnie i prześmiewczo, nieśmiało i bezczelnie. Sprawy queerowe omawia się wszystkimi odmianami mowy literackiej.

„Wszystkie odmiany mowy” nie są tutaj jedynie dowodem literackiej sprawności antologizowanych autorów/ek. Odzwierciedlają bowiem również powszechny zakres doświadczenia stającego się udziałem osób definiujących się jako podmioty queerowe. Jest to uniwersalne doświadczenie kondycji ludzkiej. Odczytując kolejne odsłony queerowej wrażliwości prezentowane w antologii, można dojść do wniosku, że przedstawiony w niej świat jest światem kompletnym, wyposażonym we wszystkie jakości egzystencji. Jest to w istocie replika świata „normalnego” (czyli kierującego się normami) – replika w ścisłym podwójnym znaczeniu tego wyrazu. Jest to re-produkcja porządku świata, jednocześnie różnicująca go w sposób radykalny i powracająca do niego. Widać tu cień idei wyrażonej dawno temu w łacińskiej maksymie destruam ut aedificabo, „będę niszczył, aby budować”. Przy czym nowa budowla jest, jeśli się jej uważnie przyjrzeć, zdumiewająco podobna do tej, która legła w gruzach.

Zbiór idei i koncepcji określany dziś ogólnie jako teoria queer czerpie swoje treści i inspiracje z wielu źródeł, od teorii krytycznej, przez studia kulturowe, po niektóre odmiany feminizmu z końca ubiegłego wieku. Pole tych źródeł pokrywa się w dużej mierze z polem praktyk intelektualnych zwanych niegdyś postmodernizmem, a polegających głównie na krytycznym, rewizjonistycznym i ironicznym rozliczeniu dorobku intelektualnego i artystycznego zachodniej nowoczesności. Pod koniec dwudziestego wieku hasło „postmodernizm” wzbudzało skrajne reakcje. Niektórzy nie posiadali się z zachwytu nad dawanymi przez nie perspektywami, a inni toczyli pianę z ust. Jednak chyba największą osobliwością tej formacji było to, że żaden z jej głównych przedstawicieli z wyjątkiem Jean-Françoisa Lyotarda nie chciał się przyznać do uczestnictwa w niej. Postmodernizm był ideą bezpańską, był zbiorem aktywów, którymi nikt nie chciał zarządzać. Oczywiście wcale nie jest pewne, czy Darwin był darwinistą, Hegel – heglistą, a Marks – marksistą. Freud niemal na pewno nie był freudystą. Ba, być może nawet Tomasz z Akwinu nie był tomistą. Ale w przypadku postmodernizmu chodziło o coś innego niż odkształcanie pierwotnych idei przez epigonów – chodziło o to, że niemal żaden z jego domniemanych akolitów nie chciał podjąć odpowiedzialności za praktyczne skutki rozwijanych w jego ramach koncepcji myślowych.

Jak dotąd nie podjęto szerzej zakrojonych prób podsumowania tej przygody intelektualnej, która przeszła już raczej definitywnie do historii. Tymczasem postmodernizm można dziś widzieć na nowo, nie tylko jako ostateczną konsekwencję rozwoju nowoczesnej myśli europejskiej i zaproszenie do jej autodestrukcji, ale również jako kamuflaż dla doświadczeń historycznych XX wieku – ujmowanie ich nieznośnej realności w łagodzące dla ludzkiej świadomości ironiczne nawiasy. Postmodernizm był opiatem dla ciężko poranionej cywilizacji. W tym sensie zawiódł na całej linii, ponieważ obecnie w naszej kulturze przeszłość jest postrzegana coraz częściej wyłącznie jako pole nieskończonej przemocy, doświadczanej w formach postpamięci jako traumatyczna i niszcząca również dla osób, które mogą ją poznać tylko przez ślady w tekstach i obrazach. „Tekst”, który dla postmodernistów był bytem skutecznie oddalającym umysły ludzkie od rzeczywistości, staje się coraz częściej środkiem jej amplifikacji. Ta zmiana oddziałuje też na „queer”, który z akademickiej niszy wyszedł na ulice jako broń obronna, a niekiedy również zaczepna.

Ale skoro tak, to dlaczego budowla wzniesiona w „Dezorientacjach” jest podobna do budowli, której chce się przeciwstawić i zastąpić ją? Możliwość wyjaśnienia tego paradoksu wskazał już trzydzieści lat temu Bill Readings w świetnej książce „Uniwersytet w ruinie”. Wykazał tam szczegółowo, jak ruchy emancypacyjne pragną zająć centralne miejsce rozgrywania się dyskursu, niegdyś zastrzeżone dla grup dominujących, ale w trakcie procesów emancypacji to centrum stopniowo przestaje istnieć, rozmywa się w polilogu równouprawnionych dyskursów mniejszościowych. Jeśli którakolwiek z grup marginalnych czy peryferyjnych miałaby zająć miejsce centralne lub choćby analogiczne do centralnego pod jakimkolwiek względem, to przecież w ten sposób sama stałaby się grupą centralną względem innych. Gra emancypacyjna toczyła się zatem i nadal toczy o stawkę, która w coraz większym stopniu staje się mirażem. Ruchy antydyskryminacyjne w pewnym momencie stają wobec perspektywy dyskryminowania swoich byłych dyskryminatorów – następuje to wtedy, gdy zajmują pozycję, o którą przedtem walczyły. Nasilenie walki ideologicznej w bieżącej dekadzie XXI wieku jest zaś w istocie powrotem do stanu z końca XX wieku, z tą różnicą, że walka o emancypację prowadzona jest nie w podziemiu i w salach seminaryjnych, lecz na pierwszych stronach gazet i na czołówkach portali informacyjnych.

 

Książka: 

„Dezorientacje. Antologia polskiej literatury queer”, wstęp, wybór, opracowanie Alessandro Amenta, Tomasz Kaliściak, Błażej Warkocki, wydanie drugie, poprawione i rozszerzone, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2021.