Czy jesteśmy właśnie świadkami kształtowania się nowej europejskiej wyobraźni politycznej? Niewątpliwie wydarzyło się coś ważnego. Wiedza podróżuje w odwrotnym kierunku niż zwykle. W przeszłości mówiło się, że w naszym regionie kopiuje się pojęcia i debaty, które wymyślono w USA i Europie Zachodniej. Rewersem tego była wizja Wschodu, którą przyjmował Zachód, a którą Edward Said określił w słynnej książce mianem orientalizmu.

W wizji tej Wschód postrzegano jako z definicji gorszy. Zachód był w niej źródłem prawdy i oświecenia, tymczasem Wschód był niepoznawalny, niezrozumiały i nieposiadający samodzielnej wartości, a zatem zależny. Jeśli na Wschodzie istniała wiedza, to była ona zawsze czymś ekscytującym i zagadkowym, ale przez to nie-normalnym, jak w wyrażeniu „tajniki Wschodu”. Było to zresztą w dużej mierze powtórzeniem tego, jak w kulturze przepełnionej męskimi pojęciami postrzegano dotąd kobiety – właśnie jako tajemnicze i niezrozumiałe, być może piękne, ale raczej nie mądre.

Zachód, Wschód i rewolucja polityczna

Jednak teraz sytuacja uległa zmianie. W obecnych warunkach Europa Środkowo-Wschodnia stała się pełnoprawnym źródłem wiedzy – i to nie żadnej dziwnej alt-wiedzy, tylko tradycyjnej, empirycznej, potwierdzonej eksperymentalnie wiedzy o rzeczywistości. Po prostu miała dobrą analizę sytuacji. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej ostrzegały przed agresywnymi zamiarami Rosji, podczas gdy Europa Zachodnia przez lata wykazywała się naiwnością – tak właśnie opisał sytuację sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg w niedawnym wywiadzie w radiu RMF FM.

Można dodać do tego coś jeszcze. Okazuje się bowiem, że Europa Środkowo-Wschodnia może być nie tylko źródłem wiedzy, ale i normatywności. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stał się w ostatnim czasie bohaterem zbiorowej wyobraźni Zachodu. Zełenski pokazuje, jakie postawy należy przyjmować, i definiuje, co jest wyznacznikiem słuszności i sprawiedliwości – to on jest dzisiaj wzorem postępowania i potęgą moralną, a nie uwikłani w brudne interesy z Rosją niemieccy eksperci od procedur.

Wszystko to daje dobre podstawy do tego, żeby w europejskiej sferze publicznej doszło do rewolucji wyobraźni, do wykształcenia się nowej europejskiej epistemologii, która mogłaby mieć trwałe konsekwencje dla naszej wizji zjednoczonej Europy. O ile wcześniej to Zachód miał być nauczycielem Wschodu, który był w tej narracji niedojrzały i zapóźniony, o tyle teraz możemy w większej mierze kształtować środowisko polityczne, w którym istnieją różnorodni i równi partnerzy, mający wspólne cele.

Co jest w interesie Polski?

Ale czy rzeczywiście możemy? I jakie są te wspólne cele? Tu pojawia się przed Polską pewne zadanie, które pomogłoby w dopełnieniu europejskiej rewolucji pojęciowej. Na dłuższą metę byłoby dobrze, żeby nie można było uznać, że Polska była jak ten zegar, który dwa razy na dobę wskazuje dobrą godzinę i chociaż dobrze oceniała zagrożenie ze strony Rosji, to ogółem jest tworem z nieco innego świata. A zatem w konflikcie między rosyjską autokracją a europejską demokracją powinniśmy być po stronie europejskiej demokracji.

Z tym jest problem. Europosłanka PiS-u Jadwiga Wiśniewska napisała ostatnio: „Paradne. Komisja Europejska nie widzi związku z pomocą humanitarną jaką udziela Polska a koniecznością odblokowania środków z Krajowego Planu Odbudowy”. Dlaczego jednak posłanka Wiśniewska widzi taki związek? Środki z KPO są zablokowane ze względu na łamanie przez polski rząd zasady rządów prawa. Natomiast na pomoc humanitarną powinien być oddzielny fundusz.

Z kolei Jacek Ozdoba, poseł Solidarnej Polski i rzecznik tej partii, następująco pisał do Adama Bodnara w kontekście ogłoszonej przez niego demonstracji przed Sądem Najwyższym w obronie rządów prawa i niezależności sądów: „Czy naprawdę jeszcze nie widzicie jak zbankrutowała wasza polityka? Kto jeszcze serio traktuje te bzdury?”. Ale to nie obrona praw obywatelskich zbankrutowała. A demokracja to nie bzdury. W interesie Polski jest odblokowanie środków z KPO – i w interesie Polski jest również obrona rządów prawa.

Zamiast szantażu – kurs na demokrację

Jesteśmy obecnie w szczególnym momencie. Wydaje się jasne, że wzrost wewnętrznych konfliktów politycznych nie jest w naszym interesie. PiS szantażuje więc krytyków swojego kursu politycznego na dwa sposoby. Po pierwsze, że w obliczu wojny za wschodnią granicą nie wolno krytykować rządu. Po drugie, że w tej sytuacji kwestia rządów prawa nie ma znaczenia – a PiS powinno móc robić wszystko, co chce robić.

Jednak temu szantażowi nie warto ulegać. W zasadniczej sprawie zgoda: rząd powinien mieć uniwersalne wsparcie w kwestii polityki bezpieczeństwa, a także polityki migracyjnej – aby w obecnej sytuacji Polska była stabilna społecznie i zachowała się jak trzeba. Ale to tylko w Rosji trzeba wierzyć, że aktualna władza ma zawsze rację. Tymczasem w innej niż pomoc Ukrainie ważnej sprawie obecna władza racji nie ma.

Jest to bowiem moment szczególny również dlatego, że obserwujemy starcie między dwoma ustrojami politycznymi. Z jednej strony mamy rosyjski autorytaryzm, dla którego wyznacznikiem jest nacjonalizm i zasada ślepego posłuszeństwa wobec przywódcy. Niezależne media i prawa obywatelskie mają tutaj niewielkie znaczenie, ponieważ ich działanie często nie jest w interesie rządzących. Z drugiej strony jest zachodnia demokracja, która kieruje się zasadą wolności. Prawa obywatelskie służą w niej społecznemu dobrobytowi i trwałemu pokojowi.

Inwazja Rosji na Ukrainę nie może być usprawiedliwieniem dla budowania autorytaryzmu w Polsce. Polska prawica powinna w obecnej sytuacji naprawić błędy w kwestii rządów prawa i opowiedzieć się za ustrojem zachodniej demokracji.