Odbudowując pomniki, nieraz warto nadać im nowy sens, szczególnie jeśli skłaniają do tego wydarzenia na świecie. W podcaście „Kultury Liberalnej” o „końcach historii” Marek Cichocki i Jarosław Kuisz poruszyli wątek pomników burzonych w Warszawie. O części chcieliby pamiętać, o innych zapomnieć, może zostawiając tabliczkę pamiątkową. Jest i trzecia droga – odbudować inaczej, dokonując refleksji na temat własnej pamięci i stawiając nowe w miejsce starego.

Bardzo chcemy odbudować Pałac Saski w formie znanej z pocztówek, choć trudno nazwać ją pierwotną – została już zafałszowana licznymi przebudowami. Tymczasem historia właśnie zmieniła bieg i byłoby dobrze, gdybyśmy w tak ważnym miejscu Warszawy opowiedzieli się, gdzie stoimy u progu „nowej epoki”. Może nie potrzebujemy pałacu w pełnej, dosłownej formie. Większą wagę miałby w tym miejscu symbol dialogu, poszanowania prawa, wrażliwości na krzywdę, stanowczego działania na arenie międzynarodowej, szczególnie w obliczu niesprawiedliwości. Trzeba by mu jednak nadać formę. Zbudujmy Dom Lemkina.

Postać ponad podziałami

Rafał Lemkin był polskim prawnikiem pochodzącym z żydowskiej rodziny, który swoje życie poświęcił walce o wprowadzenie do prawa międzynarodowego wartości tak podstawowych jak ludzkie życie, wolność i godność, wyrażająca się choćby w szacunku dla dzieł kultury. Jego praca znalazła najsilniejszy wyraz w ONZ-owskiej Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa. W odpowiedzi na Holokaust, hekatombę wojny i tragedie wywołane przez totalitaryzmy lat trzydziestych, wykuł i wprowadził do światowego prawa nowe słowo, pojęcie „ludobójstwa”, genocide. Dzieło Lemkina polegało na cywilnej walce o rzeczy właściwe i sprzeciwie wobec niesprawiedliwości.

Użycie wobec zdarzeń odpowiedniego słowa ma dużą wagę w polskiej tradycji i może dotyczyć różnych tematów. Taka zasługa była udziałem i Karola Modzelewskiego, znajdującego nazwę „Solidarność”, i Lecha Kaczyńskiego – wskazującego na zagrożenie suwerenności mniejszych sąsiadów wynikające z odnowionych ambicji politycznych Federacji Rosyjskiej. Idea Domu może więc rezonować z różną wrażliwością polityczną i stanowić pomost do dialogu w trudnych, poważnych kwestiach.

Lemkin – patron na wskroś współczesny 

Pałac Saski byłby pomnikiem istotnym tylko dla nas. Dom Lemkina mógłby być czytelną na świecie pochodnią oświetlającą wartości, o które walczymy i o które walczył ten prawnik. W potrzebie łatwiej byłoby nam się do niego odwołać.

Rafał Lemkin, choć nie jest postacią ze sztandarów, stworzył podwaliny pod decyzje Zgromadzenia Ogólnego ONZ w kwestii walki o najbardziej fundamentalne prawo ludzi do życia, dzięki czemu jego nazwisko czysto wybrzmiewa w wymiarze międzynarodowym. Jego prawniczy dorobek jest niepodważalny. Przywołaną wcześniej Konwencję przyjęły 152 państwa. Dorobek Lemkina pomaga w dostrzeżeniu wczesnych znaków ostrzegawczych tragedii i mobilizuje do działania w imieniu nieobecnych. Bodźcem skłaniającym go do podjęcia prac w kierunku zapobiegania ludobójstwu i ratowaniu ludzkiego życia była empatia i refleksja nad prześladowaniami Ormian. Tragicznym potwierdzeniem słuszności obranej drogi – późniejsza konfrontacja z dwoma totalitaryzmami. Fakt, że sam Lemkin nie jest bohaterem z pierwszych stron gazet, czyni go ciekawszym patronem i zostawia nam pole do wyboru oświetlenia w scenach z jego udziałem. 

Dzieło Lemkina polegało na tworzeniu prawa międzynarodowego i jego obowiązującej filozofii – a nie na negowaniu legislacji. Daje tym przykład sprawczości, jaką Polska mogłaby uzyskiwać za pośrednictwem instytucji międzynarodowych. Jego upamiętnienie byłoby zdrowym antidotum dla przesądu o bezsilności wobec powyższych, w tym także wobec UE.

O ich znaczeniu najlepiej świadczy zbieg okoliczności. Z początkiem roku 2022 objęliśmy przywództwo w OBWE, w krytycznym momencie dla polityki w regionie. Kilka lat temu zdobycie tej roli nie było oczywiste, a dziś OBWE okazuje się podstawowym dostępnym nam forum, dającym szansę rozmowy o bezpieczeństwie i porządku międzynarodowym, kwestiach, które w innym przypadku rozstrzygałaby się zupełnie ponad naszymi głowami. Idąc tym tropem – warto kształtować trwałe narzędzia pozytywnego oddziaływania na otoczenie, bo dzięki nim mamy szansę uzyskać więcej niż przy pomocy wet i kontestacji. 

Obok miejsca ogniskującego uwagę, zyskiwalibyśmy też pewną dodatkową aurę i prawo pierwszego ruchu – nasze inicjatywy byłyby od razu osadzone w powszechnych wartościach dekalogu, prawa naturalnego czy praw człowieka – pod warunkiem, że oparlibyśmy się pokusie ich instrumentalizowania.

Codzienny idealizm

Spadek po Lemkinie wiąże w sobie prawo jako działalność praktyczną z idealizmem, przez odwołanie do ludzkiej godności. Dom jego imienia prowokowałby do ważenia racji między międzynarodową Realpolitik i polityką wartości demokratycznych. W ostatnich latach powstało w Polsce kilka ośrodków myśli i muzeów, które starają się współtworzyć kulturę i wpływać na atmosferę międzynarodową, wytwarzać specyficzną soft power. Choćby Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku. Dom Lemkina mógłby być miejscem, które za swój pierwszy cel stawia codzienną aktywność na rzecz praw ogólnoludzkich, a jednocześnie swoim przesłaniem przypomina, że staranie się o los innych nie jest naiwnością ani nie jest skazane na bezradność. 

Nie powinna to być instytucja polityczna sensu stricto – raczej średniego szczebla, dająca szanse wyjścia ze wsparciem do znajdujących się pod presją ludzi powyżej rozproszonej inicjatywy obywatelskiej. Zdecydowanie jednak poniżej poziomu politycznego, który w określonych sytuacjach może antagonizować. Szlak ten jest w pewnej mierze przetarty – w dziedzinie kultury mamy Instytut Adama Mickiewicza, który potrafi wydobyć i przekazać w świata wiele wspólnych mianowników nawet w spolaryzowanej Polsce. Odcienie i akcenty naturalnie w różnych czasach się różnią. Warto zatrzymać się na obserwacji, że kultura polska broniła się nieprzerwanie i w czasach PRL, i w czasach transformacji, i broni się obecnie – a wydaje się, że odruchy empatii, solidarności i walki o wolność są w nią wpisane. Z Domem Lemkina byłoby podobnie, przecież musiałby być żywym świadkiem wydarzeń i podejmowanych starań.

Ukraina, Białoruś – ogromne wyzwania dla Polski 

W sylwetce Lemkina mieści się potencjał ważnej dla nas rozmowy o Europie Środkowej. Jego życiorys jest jak z kulturowego misz-maszu, który kształtował ostatnie 500 lat naszego regionu. Lemkin urodził się we wsi Bezwodne w okolicach Grodna, które od tego czasu stało się białoruskim miastem. Uciekając przed nazizmem, chronił się w Wilnie, Rydze i Sztokholmie. To dobre dziedzictwo, pozwalające rozmawiać z sąsiadami o tym, jakich zasad chcemy wspólnie przestrzegać, do czego zobowiązuje nas prawo międzynarodowe, ale też czego wymaga słowiańska wrażliwość w dużej mierze łącząca nasz region. I że ważne jest uzyskiwanie podstawowych i realnych korzyści dla podobnych nam ludzi.

Kryzys humanitarny na granicy z Białorusią pokazał, że nie mamy miejsca ani trybu pozwalających organizować rozmowę i zbiorową wyobraźnię nawet w tak podstawowym temacie jak życie ludzi cynicznie ściągniętych na polską granicę. Oszczędny wachlarz środków zaradczych, jakie zaordynowała Rada Ministrów do zarządzenia kryzysem migracyjnym, wynikł z przyjęcia strategii minimum, pozwalającej na wyeliminowanie z kryzysowego równania zmiennych w postaci społeczeństwa obywatelskiego i mediów. Następnie stworzono izolowany świat, gdzie nie można popełnić błędów, zaś te popełnione pozostaną ukryte przed okiem ciekawego widza i podatne na obcą propagandę. 

Jeszcze większe wyzwania rodzi wojna w Ukrainie i jej konsekwencje w postaci milionów uchodźców, z których duża część będzie chciała ułożyć sobie nowe życie w Polsce. Już teraz widać, że ogromny, spontaniczny zryw społeczny osiąga swoje granice, bo w znacznej większości był efektem głównie oddolnej organizacji, wspieranej w nieznacznym stopniu przez samorządy i władze centralne. Państwo musi zastąpić wolontariuszy i wypracować długofalową politykę wspólnie ze stroną społeczną, która posiada odpowiednie kompetencje i doświadczenie.

Jej częścią muszą być zasady oparte na empatii i rachubach bezpieczeństwa. Trwający kryzys na granicy białoruskiej powinien być dla nas przestrogą. Inaczej powtórzymy podobne błędy tylko w znacznie większej skali migracji z Ukrainy. Potrzebne są wszelkie mechanizmy torujące dialog i konsensus wokół działania. 

Jednocześnie Dom Lemkina przydałby się jako mechanizm pozwalający utrzymać kurs w działaniu na rzecz praw człowieka w sferze międzynarodowej. Rosja wyciera sobie tym hasłem twarz, w rzeczywistości sama dokonując czynów mających znamiona zbrodni wojennych i powodując cierpienie setek tysięcy ludzi, jej nieprawe działania dotykają milionów. Brońmy więc prawdziwego sensu tych słów i tej pracy, budujmy między sobą sposoby porozumienia.

Dom odpowiedzialności obywatelskiej

Dom Lemkina potrzebuje funkcji idących za przesłaniem i wrażliwością swojego patrona – jeśli ma nam służyć na co dzień i byśmy potrafili go wypełnić pozytywną treścią, napędzić innymi emocjami niż strach przed sprawami ostatecznymi.

Wyobrażam sobie go jako siedzibę Rzecznika Praw Obywatelskich. To ważna rola animatora dialogu społecznego i instancji odwoławczej dla pojedynczego obywatela, potrzebna dla wyważonej rozmowy publicznej, bliska służbie obywatelskiej, ciesząca się osobnym i mniej jaskrawo politycznym mandatem zaufania – co pokazały ostatnie lata. Stoi na przecięciu światów prawa, etyki i gotowości do walki, tam gdzie był Lemkin. 

Najlepiej by miejsce to budowało Rzeczpospolitą Konkretną. Niechby przykładowo Dom był miejscem wysłuchań i paneli obywatelskich, czyli debat społecznych na tematy ważne i złożone, w których powstawałyby rekomendacje dla rządzących. Wnioski dotyczące choćby migracji, zabezpieczenia społecznego przy transformacji energetycznej i przy zmianie struktury demograficznej, sztucznej inteligencji, genetyki, praw osób poczętych, wsparcia dla macierzyństwa i ojcostwa – skoro z dzietnością mamy kłopot. Panele obywatelskie są tak skonstruowane, by zapraszając uczestników, uwzględnić różnorodne perspektyw. Kiedy krajowym standardem stało się przesądzanie racji w głosowaniach i plebiscytach, moglibyśmy – jak Lemkin – korzystać z prawa do wypowiedzenia się i spisania słów w celu rugowania niesprawiedliwości i kształtowania świata. Harmonijne rozwiązania wyzwań społecznych rzadko są wyłożone na stół – raczej trzeba je dogadać, uwzględnić racje, zakotwiczyć. Poprzez Dom Lemkina moglibyśmy promować dialog jako demokratyczną wartość, do tworzenia rozwiązań bardziej empatycznych, praktycznych i odpornych – mniej ułomnych przez swoją wielostronność.

Dom dla wartości obywatelskich

Mało w Polsce szanujemy prawo, stopniując je kolejno jako nieskuteczne, nie nasze, narzucone, obowiązujące-szlachtę-nie-nas, obce, własność państw zaborczych. Stąd bierze się podszyta kulturowym uprzedzeniem łatwość krytyki sędziów i traktowanie prawa jako zbioru liter zawierającego luźne wskazówki postępowania. Na odtrutkę warto byłoby mieć Dom, w którym celebrujemy prawo jako zabezpieczenie obywatelskie przed samowolą i jako materiał konstrukcyjny państwa. Tym bardziej, że poczuwamy się do tej części cywilizacji łacińskiej, która przywiązuje wagę do kodeksów, jak Włochy czy Francja. 

Przydałoby się kilka elementów edukacyjnych i promocyjnych. W Domu Lemkina mogłoby znajdować się szczególne wydanie Konstytucji RP, dostępne dla każdego, być może spisane rękami sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Jeszcze lepiej – zasłużonych oraz zwykłych obywateli. Warto byłoby pokazać Kartę Praw Podstawowych UE. Warto dodać do niej komentarz, dlaczego spod obowiązywania jej zapisów wyłączyliśmy Polskę przez wynegocjowanie klauzuli opt-out. Warto przedyskutować fakt, że drugi kraj, który taką klauzulę sobie zarezerwował – Wielka Brytania – jest już poza Unią.

Dzieło Lemkina nie przeciwstawia prawa etyce, przeciwnie – wykorzystuje prawo, by bronić wartości. A to duża zbieżność z rolą RPO. Przekazanie Rzecznikowi Praw Obywatelskich siedziby przy Grobie Nieznanego Żołnierza przypominałoby, że do walki o sprawy podstawowe mamy żołnierzy na czas wojny i rzeczników w czasie pokoju. Równowaga jest tu cenna, bo również w czasie pokoju jest o co walczyć, a z drugiej strony morale żołnierzy powinno opierać się na pewności co do wartości, które za nimi stoją.

Zapełnić pustkę Warszawy

Warszawa jako miasto cierpi przez pusty plac Piłsudskiego, tak jak cierpi na pustkach wokół Marszałkowskiej. Założenie, że treścią tego miejsca będzie kontemplowanie nieistniejącego, uważam za nieprzystępne. Przestrzeń wokół Grobu Nieznanego Żołnierza da się wypełnić treścią, także nową, pozostaje pytanie o formę i jej kontakt z otoczeniem.

Pałac Saski budzi we mnie wątpliwości. Czy treścią odbudowy nie jest sentyment do podkolorowanych filmów z przedwojenną Warszawą? Czy odbudowanie go nie jest jakąś tylko iluzją ciągłości (ciągłością) między nieszczególnym państwem Piłsudskiego, a stanem państwa dziś? Budynek jest zbyt wielki! …i zbyt zwykły? Nawet na wizualizacjach nie porywa, a przesłania dużo ciekawszy Pałac Brühla. Czy do Grobu Nieznanego Żołnierza dokleimy nowe kolumny – niszcząc ten symbol i zamazując jego historię?

Obudzenie gotowości do zagospodarowania tego miejsca uważam za poważny sukces inicjatywy przywrócenia Pałacu Saskiego. Właśnie jednak ze względu na ładunek symboliczny tego miejsca warto je przemyśleć. Rezygnacja z odbudowy Pałacu Saskiego byłaby inwestycją w przezwyciężenie własnej przeszłości. Odrzućmy więc pokusy sentymentalnej teleportacji do II RP.

Zasługi Lemkina należą do imaginarium demokracji, republiki, społeczeństwa obywatelskiego. Warto je honorować, bo tu jest nasza pięta achillesowa. Od porzucenia PRL-owskich banknotów ze Skłodowską-Curie, Kopernikiem i Kościuszką mało mamy miejsc, w których chwalimy zasługi cywilne, naukowe, państwotwórcze. Dom Lemkina broni świeckich zasług i przypomina o obecności uniwersalnych postaw obywatelskich w polskiej tradycji.

W hołdzie republice 

Na drugim końcu Ogrodu Saskiego stoi pomnik Kościuszki, którego w panteonie bohaterów narodowych szczególnie lubię za wolę walki i niezłomny republikanizm. Dlaczego nie zestawić Kościuszki na jednym końcu, z Lemkinem na krańcu drugim? Dlaczego nie pociągnąć tej myśli o Polsce? Nie mamy dziś monarchii ani autokracji. Mamy republikę, rzeczpospolitą. Budujmy więc według własnej myśli, zachowując wiarę, że można bez odtwarzania i bardziej powściągliwie. Architektura jest o tyle ważna, by wyzwolić twórcze myślenie albo wręcz zasugerować jego możliwość, a o Pałacu Saskim pamiętać właśnie dlatego, że nie stworzymy bezpośredniej, identycznej kopii, która by go udawała.

Potrzeba zbudowania w tym miejscu nieprzypadkowego obiektu jest zrozumiała. Lemkin, wykształcony we Lwowie, zmuszony sytuacją 1939 roku do emigracji do Stanów Zjednoczonych, nie był obcy Warszawie. Mieszkał niedaleko placu Piłsudskiego, na Kredytowej jego właściwy dom opatrzono tablicą pamiątkową. Stąd wyjeżdżał na międzynarodowe konferencje. To sprzyjająca okoliczność, pomagająca łączyć fakty, a nie zszywać je mostem niepodobieństwa. Honorując to miejsce jego nazwiskiem, tworzylibyśmy hiperłącze do tych samych czasów, do których ma się odwoływać Pałac Saski, nie tworząc iluzji ciągłości – lecz osobą patrona zmuszając siebie do refleksji nad burzliwym okresem, pełnym niejednoznaczności i społecznych napięć. 

Dla Warszawy ważne jest i będzie także pytanie, co zechce odnaleźć pobudzającego w różnorodnej, żydowskiej warstwie swojej tradycji, by kształtować ten kontakt także poza refleksją w muzeum i obrysem murów getta. 

W optyce lokalnej Dom Lemkina byłby lepszym stemplem na historii miejsca niż Pałac Saski. O genius loci Warszawy stanowią nie tylko trudne etapy, które warto opowiadać, lecz także historie wyjścia z popiołów. Dobrze byłoby mieć miejsce na przecięciu szlaków pamięci i nadziei, stawiające sobie za cel konstruktywne działanie i opowiadanie tych trudniejszych historii. Takich, z którymi warto iść do przodu, pamiętając, że wytworzyły one szczególną wrażliwość na sprawę ludzkiej godności.

Ikona wpisu: The UN Refugee Agency (https://www.unhcr.org/ceu/9486-lemkin-raphael.html)