Szanowni Państwo!
Francuzi właśnie zdecydowali, jak będzie funkcjonować Europa. Sobie wybrali prezydenta, ale nam wszystkim – dalsze trwanie europejskiej wspólnoty w obecnym kształcie, dystans Francji wobec Putina, a co za tym idzie: obietnicę bezpieczeństwa dla Polski. To były najważniejsze wybory w ostatnim czasie, a na ich wynik czekała w napięciu cała Europa. Przykładem tego napięcia niech będzie wspólny artykuł kanclerza Niemiec oraz premierów Hiszpanii i Portugalii opublikowany we francuskiej prasie, a nawołujący do głosowania na demokratę, który będzie bronił europejskich wartości. Już można odetchnąć z ulgą.
Wygrał Emmanuel Macron. Marine Le Pen przegrała w sposób niebudzący wątpliwości, jej przeciwnik zyskał znaczną przewagę. Wraz z Marine Le Pen przegrała wizja Francji nacjonalistycznej, skrajnie prawicowej, odwracającej się od liberalnej demokracji, uwikłanej w relacje z autokratycznym i zbrodniczym reżimem rosyjskim.
Ta wizja przegrała walkę o władzę, jednak ona nie zniknie.
Zjawisko poparcia dla skrajnych haseł nie narodziło się przed tymi wyborami. Brytyjski historyk Timothy Garton Ash po ogłoszeniu wyników głosowania Francuzów opublikował wymownego Tweeta: „Le Pen 1. 2002. 18%. Le Pen 2. 2017. 34%. Le Pen 3. 2022. 42%”. Pokazując ten wzrost poparcia dla radykalnych haseł od czasów porażki wyborczej Jean-Marie Le Pena do obecnych, gdy startowała jego córka, dodał, że Europa ma powód do ulgi i nadziei, ale nie do zadowolenia.
Wyborcy, który wybrali populizm we Francji, nadal w niej pozostaną. A przecież Marine Le Pen nie była jedyną populistką, która zebrała głosy w tych wyborach. W pierwszej turze spore poparcie dostał eurosceptyczny, NATO-sceptyczny i lewicowy radykał Jean-Luc Mélenchon. Francja nie będzie więc miała problemu z populizmem u władzy, ale będzie miała problem z rozłamem społecznym. My, Polacy, wiemy dobrze, jak złe to przynosi skutki.
Społeczeństwo francuskie pęka inaczej niż polskie. Jednym z tamtejszych podziałów jest nabrzmiewający od dawna podział pokoleniowy. Pokolenie średnie, a już zupełnie młodsze, nie będzie miało tak dobrze, jak najstarsze, nie osiągnie tego stylu życia, bezpieczeństwa socjalnego, ekonomicznego i zawodowego. Wynikający z tego konflikt pokoleniowy był widoczny długo przed Macronem i obecny również w innych krajach zamożnej Europy, jednak jego skutki są widoczne do tej pory. Rośnie niepewność, a wraz z nią radykalizm.
Podział nie sprowadza się już do sporu o wartości lewicowe i prawicowe, ale o wizję społeczeństwa otwartego i zamkniętego. Tę drugą lansowała Le Pen i to ta wizja spodobała się jej wyborcom, których wciąż można urzekać frexitem. Powtarzający frazę o parze niemiecko-francuskiej Macron będzie musiał sprawować swój urząd również dla tych ludzi – co nie będzie łatwe.
Francuzi nie boją się Rosji, Macron będzie musiał nadal sprawować swój urząd także dla ludzi, którym nie zależy na karaniu agresora sankcjami. Sankcje na rosyjskie surowce uderzą także w nich, zagrożą nie tylko ich bezpieczeństwu finansowemu, ale i stylowi życia, a wręcz ich tożsamości.
W społeczeństwie francuskim pozostaną wreszcie nadal nastroje antyimigracyjne, z którymi również będzie sobie musiał radzić prezydent Macron.
To tylko część obrazu społeczeństwa, które wybrało nam właśnie dalszy kształt Europy. O tym, dlaczego rośnie tam poparcie dla skrajnych haseł i z czym będzie się mierzyć jego prezydent oraz wspólnota europejska piszemy w najnowszym numerze „Kultury Liberalnej”.
„Zafrapowało mnie, kiedy mówiła, że chce zrobić referendum, które na podstawie orzecznictwa konstytucyjnego może być niekonstytucyjne. Już się zaczyna! A Marie Le Pen jest prawniczką. Jak Andrzej Duda, jak prezes Kaczyński. Gdyby ona wygrała, to spory o praworządność stałyby się we Francji chlebem powszednim” – mówi Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej” w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin. Zainteresowanie Francuzów populistyczną agendą tłumaczy między innymi rosnącym niezadowoleniem sytuacją w kraju. Mówi: „Z sondaży od lat wynika, że Francuzi są jednym z najbardziej pesymistycznie nastawionych do przyszłości narodów na świecie. Mniej więcej 70 procent z nich uważa, że sprawy kraju idą w złym kierunku. W czasach Macrona optymizm, że w przyszłych pokoleniach będzie lepiej, wyrażało jakieś 10–12 procent. Panuje więc poczucie marazmu, a armia socjologów i politologów próbuje to wytłumaczyć. Wyjaśnień jest wiele. To, które wręcz się narzuca, to kryzys tożsamości po upadku imperium. Ekwiwalent tego widać po drugiej stronie kanału La Manche. Formułę, że Wielka Brytania po upadku imperium szuka swojego miejsca, można powtórzyć o Francji”.
Michał Matlak, współpracownik „Kultury Liberalnej” i doradca polityczny pracujący w Parlamencie Europejskim, analizuje drogę polityczną i światopoglądową, jaką przeszedł prezydent Macron od początku swojej pierwszej kadencji. „Widzimy więc, że w sprawach związanych z religią, imigracją i gospodarką Macron odszedł momentami całkiem daleko od liberalizmu” – pisze, wskazując na zaostrzenie kursu wobec imigrantów, muzułmanów i gotowość do ingerencji państwa w dotkniętą kryzysem gospodarkę.
W najbliższych dniach opublikujemy również rozmowy z francuskim socjologiem Georges’em Minkiem i publicystką dziennika „Le Monde” Sylvie Kauffmann.
Zapraszamy do lektury,
Redakcja „Kultury Liberalnej”