W czasie konwencji Platformy Obywatelskiej w Radomiu Donald Tusk wygłosił swoje najmocniejsze wystąpienie polityczne od długiego czasu. Jasny język, codzienne sprawy Polaków, niewiele o praworządności, jasno wskazani adresaci wystąpienia, tacy jak nauczyciele – tego wcześniej Platformie brakowało. Nie był to jednorazowy strzał. Jeśli zwrócić uwagę na działania PO w ostatnich miesiącach, to bardziej ogólnych zmian w polityce partii można było zauważyć przynajmniej kilka.
Pięć zmian Tuska
Po pierwsze: program. O ile wcześniej Tusk mówił, że opozycja nie potrzebuje programu, ponieważ wystarczy, żeby była anty-PiS-em, co jest najlepszym programem – teraz przedstawia zapowiedzi programowe, a nawet wymienia rzeczy, które Platforma zrobi zaraz po przejęciu władzy. Bartłomiej Sienkiewicz od kilku miesięcy organizuje zaś cykl kongresów programowych.
Po drugie: wyrazistość przekazu. W miejsce kojarzonej dotąd z Platformą niewyraźności i niestałości, Tusk stawia teraz na jasne deklaracje i jaskrawe przeciwstawienia. Wcześniej Platforma przekonywała, że z 500 plus z powodu inflacji zostało 400 złotych, a może 380. Teraz Tusk mówi prościej: że w praktyce – choćby w kontekście rosnących cen energii – „PiS zabrało Polakom 500 plus”. Były premier przekonuje również, że jego ekipa wiedziała, jak radzić sobie z inflacją – i że wiadomo, kto nie powinien rządzić, jeśli Polacy nie chcą żyć w kraju „o najwyższej inflacji w Europie”.
Po trzecie: populizm (potocznie rozumiany). Tusk wypowiada się ostatnio w stylu trybuna ludowego. Broni nauczycieli, pracowników ochrony zdrowia, osób z niepełnosprawnościami i innych grup przed – podsumowując – arogancką, chciwą i pełną pogardy władzą, która kradnie. A, dodajmy, jak ona kradnie! Szef Platformy powiedział w Radomiu, że ludzie PiS-u tak bardzo obsiedli państwo i spółki państwowe i tak bardzo je doją, że można ich już traktować jako niezależny czynnik inflacji.
Tusk ogłosił również, że Adam Glapiński jest prezesem NBP nielegalnie i zostanie wyprowadzony z gabinetu po zmianie władzy, do czego nie potrzeba jego zdaniem żadnej ustawy – rodzaj wypowiedzi, którą w przeszłości mógłby wygłosić Andrzej Lepper, choć trzeba przyznać, że obecnie jest ona logiczną odpowiedzią na model rządzenia PiS-u (wciąż jest natomiast ciekawe, który organ państwowy miałby orzec o nielegalności Glapińskiego, bo raczej nie woźny w NBP; równie ciekawe, co powiedzą na taką inicjatywę rynki).
Po czwarte: zwrot w sprawach gospodarczych. Tusk mówi o tym, że mieszkanie jest prawem, ostatnio zapowiedział wprowadzenie eksperymentu z czterodniowym tygodniem pracy – a równocześnie cały czas podkreśla, że praca jest wartością i musi przynosić godne owoce. Pod koniec maja Sienkiewicz ogłosił, że „Platforma dokonała radykalnego zwrotu” i „nie ma zgody na ludzką krzywdę”. To oznacza ogółem, że w gospodarce nie ma tabu – celem jest dobrobyt obywateli. Krytycy powiedzą, że takie zapowiedzi nie są wiarygodne, a Tusk ich nie zrealizuje, ale tym sposobem nie dostrzegą istoty jego przekazu – sygnału politycznego, który szef Platformy wysyła do wyborców. A na podstawowym poziomie brzmi on następująco: jesteście bezpieczni, jestem po waszej stronie. Tego Platforma wcześniej nie miała – i dlatego jest to ważne politycznie.
Prowadzi to również do sytuacji, w której Platforma staje się stroną aktywną i ogłasza propozycje – a PiS do spółki z Leszkiem Balcerowiczem zaczynają mówić, że Tusk uprawia populizm i „nie da się”. Dość zabawnie na to patrzeć, skoro ludzie, którzy w mediach społecznościowych atakowali wcześniej pomysły partii Razem jako nieodpowiedzialny komunizm, teraz klaszczą Tuskowi jako wspaniałemu wizjonerowi, gdy proponuje mniej więcej to samo.
Wreszcie, po piąte, jest jednoznaczne stanowisko w tak zwanych „sprawach kulturowych”. Jeszcze w zeszłym roku, w czasie Campusu Trzaskowskiego w Olsztynie, Tusk sprawiał wrażenie dość niepewnego, odpowiadając na pytania młodej publiczności o sprawy kulturowe. Teraz odpowiada bez zawahania, że Platforma wprowadzi związki partnerskie zaraz po wyborach. W miejsce kluczenia pojawił się język godności ludzkiej – zdaniem Tuska jest to zwykła kwestia traktowania innych ludzi z szacunkiem i podmiotowo. Jednoznacznie wypowiada się też na temat liberalizacji prawa aborcyjnego, chociaż po powrocie do Polski z rezerwą traktował przyjęte w tej sprawie stanowisko swojej partii. W ostatnią sobotę w czasie spotkania z młodymi w Szczecinie użył wyrażenia „małżeństwa jednopłciowe”, czego wcześniej nie robił.
Eksperyment Tuska
Łącznie składa się to na ciekawy eksperyment polityczny. Jest sprawczość, jasność, stałość, energia, nowe pomysły, wrażliwość na los zwykłych Polaków – czyli Tusk sygnalizuje w wystąpieniach wszystkie te cechy, co do których zarzucano Platformie, że ich nie posiada.
Projekt ten jest zresztą zgodny we wszystkich punktach z trzema zasadami dla centrowej polityki w Polsce, o których pisałem w książce „Nowy liberalizm”: odrzucić antypolityczność na rzecz demokratycznej polityki wychodzącej od codziennych potrzeb ludzi, odrzucić wolnorynkowy dogmatyzm na rzecz gospodarczego pragmatyzmu, odrzucić konserwatywną etykę na rzecz tolerancyjnej wspólnoty ludzi wzajemnie szanujących swoją godność.
Dlaczego piszę o eksperymencie? Z punktu widzenia Tuska dylemat wygląda następująco. Hołownia i PSL wypowiadają się entuzjastycznie w sprawie współpracy między sobą, natomiast sceptycznie w sprawie koalicji wyborczej z Platformą. Z kolei Platforma chyba nie chce startować na wspólnych listach jedynie z Lewicą. Ale to sugeruje, że mogą powstać trzy listy opozycyjne, co będzie niekorzystne dla wyniku wyborczego opozycji – rozwiązanie optymalne to jedna lub dwie listy.
Eksperyment mógłby więc polegać na dwóch działaniach. Po pierwsze, zwiększenie siły i atrakcyjności przekazu, aby sprawdzić, czy Platforma będzie w stanie samodzielnie zdominować scenę opozycyjną – w nadziei, że Koalicja Obywatelska może osiągnąć bardzo wysoki wynik samodzielnie albo w oczekiwaniu, że pod wpływem rosnącej Platformy potencjalni koalicjanci zmienią zdanie i zechcą współpracować na korzystnych warunkach. Po drugie, niezależnym celem może być zwiększenie zaangażowania zwolenników, zmobilizowanych obietnicą sprawczości, a jednocześnie demobilizacja zniechęconych wyborców PiS-u, uspokojonych retoryką bezpieczeństwa i dobrobytu.
Jeśli spojrzeć na reakcje polityków PiS-u, Tusk najwidoczniej trafił w czuły punkt. Po jego ostatnich wystąpieniach w mediach społecznościowych pełno było nerwowych komentarzy ze strony członków obozu rządzącego. Wszystkich przebił pewnie Michał Karnowski z blisko związanego z obecnym rządem tygodnika „Sieci”, który napisał, że „Tusk urządzi nam tu drugą Putinlandię”, a nawet jest to „wyraźnie podstawowy plan Platformy”. W najbliższych miesiącach będziemy się mogli przekonać, co o tym eksperymencie myślą sami wyborcy.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: profil facebookowy Donalda Tuska.