Szanowni Państwo!

Historia brzmi makabrycznie. Niektórzy podejrzewali, że została po prostu zmyślona dla celów walki politycznej. Szybko okazało się jednak, że jest prawdziwa. Amerykańskie media piszą o dziesięcioletniej dziewczynce z Ohio, która została zgwałcona przez 27-letniego mężczyznę i zaszła w ciążę – jednak wykonanie zabiegu aborcji było w jej rodzimym stanie nielegalne. W Polsce protesty dotyczące prawnego zakazu aborcji wiązały się z losami Izabeli z Pszczyny, która zmarła w szpitalu, w wyniku powikłań związanych z przebiegiem ciąży. W ostatnim czasie o równie symbolicznej historii rozmawia się w USA. 

Oto tło wydarzeń: pod koniec czerwca amerykański Sąd Najwyższy zadecydował w sprawie Dobbs v. Jackson, że prawo do aborcji nie jest gwarantowane przez amerykańską konstytucję, a decyzja w tej sprawie należy do poszczególnych stanów. Decyzja obalała stan prawny obowiązujący przez pięćdziesiąt lat po wyroku w sprawie Roe v. Wade. W konsekwencji w wielu stanach wprowadzono zakazy lub radykalne ograniczenia dostępu do zabiegu przerywania ciąży. 

A oto konsekwencje: w Ohio zaraz po orzeczeniu Sądu Najwyższego wprowadzono nowe przepisy, dopuszczające aborcję do szóstego tygodnia. Ograniczenie obejmuje również ciążę z gwałtu. Dziewczynka musiała więc podróżować do Indiany, aby tam dokonać przerwania. Ale i to nie koniec historii: następnie skrajnie prawicowa telewizja Fox News domagała się postawienia przed sądem i ukarania lekarki, która dokonała zabiegu. 

Obalenie decyzji w sprawie Roe v. Wade, która gwarantowała legalną aborcję, traktuje się w USA w sposób symboliczny – jako symptom prawicowego zwrotu politycznego. Jest prawdą, że amerykańska prawica przygotowywała się do tego momentu od dekad. Trzech sędziów, których nominował do Sądu Najwyższego Donald Trump, zaczyna oddziaływać na amerykański porządek konstytucyjny – prawica ma obecnie wyraźną większość w składzie sądu. 

Znaczących wyroków było ostatnio więcej. Obok decyzji w sprawie aborcji, Sąd Najwyższy opowiedział się za bardzo szeroką interpretacją prawa do posiadania broni, co utrudnia uregulowanie dostępu do broni w USA, gdzie tylko w pierwszej połowie 2022 roku miało miejsce około 300 strzelanin, a w wyniku użycia broni zginęło ponad 20 tysięcy osób. Sąd ograniczył również uprawnienia rządu dotyczące regulacji w zakresie ochrony środowiska. 

Ale nie chodzi tylko o decyzje Sądu Najwyższego. Warto zwrócić uwagę na jeszcze dwie sprawy. Otóż w Izbie Reprezentantów trwają posiedzenia Komisji do spraw ataku na Kapitol, który miał miejsce 6 stycznia 2021 roku, wkrótce po wyborczej porażce Donalda Trumpa. Jego zwolennicy dokonali wówczas szturmu na siedzibę amerykańskiego parlamentu, w którym zginęło kilka osób. Komisja do spraw 6 stycznia ujawniła w tym kontekście szokujące informacje i zeznania, które wskazują na to, że Trump w sposób systematyczny dążył do obalenia wyniku wyborów, nawet z użyciem przemocy – nie udało się, ponieważ w tym momencie większość jego współpracowników uznała, że idzie za daleko. Nie zmienia to faktu, że Partia Republikańska nie chce go z tego rozliczyć.  

Wreszcie, kolejna sprawa to polityka Joe Bidena i Partii Demokratycznej. Biden notuje niskie poparcie w badaniach opinii publicznej. Natomiast demokraci obawiają się, że stracą większość w Kongresie w wyborach, które będą miały miejsce w listopadzie tego roku. Wtedy Partia Republikańska będzie próbowała utrwalić kurs określony przez Sąd Najwyższy – i przygotować grunt dla zwycięstwa w wyborach prezydenckich w 2024 roku. Kandydatem znów może być Donald Trump. 

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o tym, czy amerykańska demokracja liberalna znalazła się w kryzysie – i czy Ameryka dokona radykalnego zwrotu politycznego w prawo. 

Jeffrey Isaac, profesor nauk politycznych na Indiana University, w wywiadzie z Tomaszem Sawczukiem mówi o politycznych konsekwencjach ostatnich decyzji Sądu Najwyższego, o ustaleniach komisji do spraw 6 stycznia, a także o polityce Joe Bidena. Zdaniem Isaaca prezydent Biden nie powinien kandydować na drugą kadencję, ponieważ wypełnił już swoją rolę – w odpowiednim momencie był „nie-Trumpem”, który wygrał wybory. Teraz jednak brakuje mu energii i wizji, aby zapewnić dalsze zwycięstwa Partii Demokratycznej. 

Yascha Mounk, profesor w Johns Hopkins University, a także autor książki „Lud kontra demokracja” wydanej przez „Kulturę Liberalną”, w przekrojowym tekście o przyszłości amerykańskiej polityki, zastanawia się nad tym, jak można obronić demokrację liberalną w Stanach Zjednoczonych. Mounk przestrzega, że obecnie Ameryka zmierza ku politycznej katastrofie, a Partia Demokratyczna musi zdecydowanie zmienić swoją strategię polityczną, aby zatrzymać skrajnie prawicowy zwrot w USA. 

Magdalena Środa, profesorka filozofii z Uniwersytetu Warszawskiego, w rozmowie z Jarosławem Kuiszem mówi o źródłach i konsekwencjach debat ideowych na temat aborcji. Rozmówcy zastanawiają się również nad przyszłością wojny kulturowej o aborcję – i nad tym, czy w owej wojnie możliwe jest trwałe zwycięstwo którejś ze stron. 

Przyszłość amerykańskiej polityki ma dla nas podwójne znaczenie. Ameryka wciąż jest najpotężniejszą i najważniejszą demokracją na świecie – bieg amerykańskiej polityki jest więc ważny z punktu widzenia losów demokracji liberalnej na całym świecie. Jeśli w Ameryce wolno ograniczać prawa obywatelskie i podejmować bez konsekwencji próby zamachu stanu – to, prawdopodobnie, gdzie indziej też można… 

Po drugie, co z polskiej perspektywy dość oczywiste, ewentualne zwycięstwo Trumpa może mieć znaczenie dla naszego bezpieczeństwa. Może on bowiem wykazywać więcej chęci do układania się z Władimirem Putinem, a los krajów takich jak Ukraina czy Polska będzie miał dla niego mniejsze znaczenie. A zatem radykalizacja Partii Republikańskiej, jak również skuteczność Partii Demokratycznej, to tematy, którym powinniśmy się bacznie przyglądać. 

Zapraszamy do lektury! 

Redakcja „Kultury Liberalnej”