Szanowni Państwo!
W przeszłości istniało coś takiego jak sezon ogórkowy. W czasie wojny w Ukrainie oraz szalejącej drożyzny trudno jednak mówić o uspokojeniu innym niż chwilowe. Na horyzoncie rysują się czarne wizje przyszłości – od wysokiej inflacji po przerwy w dostawach energii. I nawet wakacyjny upał to znak rekordowych temperatur związanych z globalnym ociepleniem.
Czy można się dziwić, że w tym roku nie ma także wakacji politycznych? Nie chodzi tylko o to, że w lipcu obraduje Sejm, zajmując się projektami ustaw, które wcale nie mają drugorzędnego znaczenia. Do tego działacze głównych partii rozjechali się po kraju, odbywając – na żywo! – setki spotkań z wyborcami. Właściwie w każdy weekend docierają do nas nowe propozycje, kontrataki i bon moty, wypowiadane zarówno przez Jarosława Kaczyńskiego, jak i Donalda Tuska, a także wielu innych polityków.
Okres wakacyjny nie jest więc obecnie dla liderów partyjnych czasem przerwy, lecz czasem eksperymentowania. Szukają oni nowych dróg dotarcia do wyborców przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. W „Kulturze Liberalnej” opisywaliśmy już, jak Jarosław Kaczyński sprawdzał w ten sposób, czy w nadchodzącej kampanii wyborczej uda się wykreować nowego wroga i czy chwycić może nagonka na osoby transpłciowe. Opisywaliśmy również pięć zmian, które wprowadził ostatnio w Platformie Obywatelskiej Donald Tusk.
Jednak na tym tle wyróżniła się jedna propozycja.
Oto Donald Tusk zapowiedział ostatnio przeprowadzenie eksperymentu z czterodniowym tygodniem pracy. I wydarzyło się coś ciekawego. W ostatnich latach Platforma Obywatelska ogłaszała różne propozycje programowe, ale zwykle nie odbijały się one szerokim echem. Kilka dni później już nikt o nich nie pamiętał – można było odnieść wrażenie, że niekiedy łącznie z samymi pomysłodawcami. Jednak tym razem stało się inaczej. Temat czterodniowego tygodnia pracy zyskał sobie miejsce w debacie publicznej, a ludzie powtarzają ten pomysł w dyskusjach – niezależnie od tego, czy go popierają, czy przyjmują jego ogłoszenie ze zdziwieniem lub niechęcią.
Interesujących wydaje się w tym kontekście kilka spraw. Po pierwsze: czy taki pomysł jest dobry? Obecnie na świecie prowadzi się kilka głośnych eksperymentów dotyczących czasu pracy. Rzecz nie jest zatem wzięta z kosmosu. Tusk świadomie nie zapowiedział wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy, lecz właśnie zorganizowanie w Polsce podobnego badania pilotażowego jak w innych krajach.
Po drugie: czy Platforma Obywatelska jest wiarygodna, zgłaszając taki pomysł?
Niektórzy powiedzą, że tego rodzaju pomysł mogłaby ogłosić raczej lewica, ale nie partia Donalda Tuska – a zatem nie można jej ufać, gdy przyjdzie do jego realizacji. Tomasz Sawczuk przekonywał jednak w „Kulturze Liberalnej”, że na tym właśnie polega aktualny eksperyment Tuska.
Szef Platformy widocznie chce pokazać, że PiS to teraz tłuste koty, a Platforma jest partią ludu – która zadba zarówno o inflację, jak i prawa zwykłego człowieka. Jeśli PO postrzegano w przeszłości w niektórych kręgach jako „partię elit”, a Tuska jako „premiera polskiej biedy”, to w celu przełamania tego wizerunku Tusk musi wysłać do wyborców odpowiedni sygnał – złożyć propozycje będące w tak oczywisty sposób w interesie zwykłego człowieka, aby nie było wątpliwości, że teraz to on stoi po stronie ludzi.
Nie musi chodzić nawet o to, żeby wielu nowych wyborców przekonało się do tej wizji – może wystarczyć, że część rozczarowanych wyborców PiS-u nie pójdzie na wybory, jeśli dojdzie do wniosku, że powrót PO do władzy nie jest dla nich czymś groźnym. Pozostaje otwartym pytaniem, na ile ten eksperyment Tuska może się powieść.
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o idei czterodniowego tygodnia pracy i o tym, czy taka propozycja jest raczej zdradą, czy wybawieniem dla polskiego liberalizmu.
Marzena Okła-Drewnowicz, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej oraz wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem broni pomysłu czterodniowego tygodnia pracy. Posłanka mówi, że w jej ocenie nie jest to wyraz zwrotu programowego w PO, lecz raczej kontynuacja dotychczasowego programu.
Przekonuje ona, że w czasie ośmiu lat rządów Platforma wprowadzała wiele prospołecznych rozwiązań: „Dbaliśmy o to, żeby przedsiębiorcy mogli rozwijać swoje biznesy i dawać miejsca pracy. Ale to nie znaczy, że zapominaliśmy o polityce społecznej i ludziach. Problem w tym, że to wszystko było takie normalne… My tego nie sprzedawaliśmy w sposób propagandowy”. Jak podsumowuje Okła-Drewnowicz: „Idziemy dwutorowo – trzeba pomagać ludziom i dbać o gospodarkę”.
Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem opowiada o zaletach i wadach idei czterodniowego tygodnia pracy, a także o przeprowadzanych w tym kontekście na świecie eksperymentach. Jak wyjaśnia Kubisiak, z dotychczasowych eksperymentów płyną trzy główne wnioski.
W kontekście napaści Rosji na Ukrainę i szeregu kolejnych bieżących kryzysów możemy tęsknić do czasów sezonu ogórkowego. Z kolei politycy mogą tęsknić do czasów, w których istniały wakacje polityczne. Jednak z perspektywy wyborców najważniejsze jest to, aby politycy musieli konkurować na jakość – proponować rozwiązania, które lepiej chronią nasze prawa i wolności i które są w naszym interesie. Jeśli chodzi o relacje na rynku pracy, wciąż mamy wiele pozostałości po pierwszej dekadzie III RP, a nawet po PRL-u. Nawet jeśli nie wszystkie pomysły zostaną zrealizowane albo zostaną one zrealizowane w innej formie niż pierwotnie zakładano – to nie ulega wątpliwości, że wciąż mamy w sprawie pracy wiele rozmów do odbycia.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”