Szanowni Państwo! 

W okolicach 1 sierpnia, gdy obchodzimy rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, odżywają tradycyjne spory – czy było warto i jakie jest znaczenie tego wydarzenia w historii Polski. Ostatnio do dyskusji dochodzi również pytanie o to, w jaki sposób wypada upamiętniać ten dzień. W Warszawie w rocznicę Powstania od niedawna odbywa się marsz skrajnej prawicy. Padają zarzuty, że organizatorom bliżej do tradycji faszyzmu niż do ideałów warszawskich powstańców. 

Inicjatywy tego typu sprawiają kłopot również PiS-owi. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie chce jednoznacznie podpisywać się pod projektami politycznymi narodowców, a jednocześnie nie chce się od nich odcinać, licząc na głosy ich zwolenników. Szuka nawet w tych środowiskach „swoich narodowców”, a następnie udziela im obfitego publicznego finansowania, jak w przypadku Straży Narodowej i Stowarzyszenia Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza. 

Owa dwuznaczność wynika również z faktu, że PiS ma pewien problem z przedstawieniem własnej pozytywnej narracji historycznej. Historia od zawsze miała duże znaczenie dla politycznej wizji obecnej partii rządzącej. Zgodnie z ową wizją, w 1989 roku nie doszło do prawdziwego przełomu i zerwania z dawnym ustrojem, dlatego od tej pory PiS mierzy się z „postkomunistycznymi układami” – mimo że od upadku dawnego ustroju minęło już ponad trzydzieści lat. 

Jednak poza tą negatywną wizją demaskowania spisków i układów partia Jarosława Kaczyńskiego nie stworzyła konkurencyjnej, prawdziwej i atrakcyjnej opowieści o historii Polski. Od długiego czasu mówi się na prawicy o tym, że trzeba tworzyć dzieła kultury, a także programy edukacyjne, które przedstawiałyby bardziej PiS-owską wersję dziejów – ale jak dotąd wiele z tego nie wynikło. Nic więc dziwnego, ze PiS-owi nie udaje się organizować wydarzeń równie popularnych jak marsze narodowców. 

Jako próbę takiej pozytywnej opowieści postrzegano wprowadzenie przez ministra edukacji Przemysława Czarnka nowego przedmiotu szkolnego „Historia i teraźniejszość”. Najpierw ogłoszono jego podstawę programową, a ostatnio powstał pierwszy podręcznik, autorstwa prawicowego historyka profesora Wojciecha Roszkowskiego. Podręcznik stał się jednak przede wszystkim źródłem żartów – i w sumie nic dziwnego, skoro autor ostrzega w nim przed głośną muzyką zespołów takich jak The Rolling Stones. 

Temat prawdy historycznej pojawia się w ostatnim czasie nie tylko na krajowym podwórku. Historia nabiera nowego znaczenia również w sferze relacji międzynarodowych. W kontekście obchodów zbrodni wołyńskiej wróciła dyskusja dotycząca polsko-ukraińskiego pojednania. Niewątpliwie, jest to szczególny moment w relacjach obu krajów, co daje nadzieję na kształtowanie przyjaźni między tymi krajami na przyszłość. Można się jednak zastanawiać, czy czas napaści Rosji na Ukrainę to właściwy moment do takiej dyskusji? 

Wreszcie, historia ma oczywiście zasadnicze znaczenie w kontekście wojny, którą prowadzi Rosja. Władimir Putin oparł swoją politykę na totalnym kłamstwie historycznym. Rosja neguje istnienie narodu i państwa ukraińskiego, fałszuje również historię Związku Radzieckiego, w tym znaczenia paktu Ribbentrop–Mołotow, na mocy którego niemiecka III Rzesza oraz ZSRR chciały dokonać rozbioru Polski. Takie kłamstwo ma również znaczenie dla nas, ponieważ Rosja chce odbudować swoją dominację w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, mimo że nie ma do tego prawa. 

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o historycznej prawdzie i manipulowaniu historią w polityce polskiej i międzynarodowej. 

Andrzej Friszke, profesor historii w Polskiej Akademii Nauk i znawca dwudziestowiecznej historii Polski, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem opowiada o polityce historycznej Prawa i Sprawiedliwości, w tym o problemach związanych z podstawą programową do przedmiotu „Historia i teraźniejszość”

Jak zwraca uwagę Friszke, jeśli w opowiadaniu o polskiej historii skreśli się ludzi siedzących przy Okrągłym Stole, rolę „Solidarności” z Lechem Wałęsą na czele, większość członków Komitetu Obrony Robotników, a nawet zminimalizuje rolę całej Armii Krajowej, przyćmionej przez żołnierzy wyklętych, to z powojennej polskiej historii niewiele zostaje. W jego ocenie skutkiem polityki historycznej PiS-u jest „implozja pamięci historycznej”.

Padraic Kenney, profesor historii z Indiana University Bloomington i stały współpracownik „Kultury Liberalnej”, w rozmowie z Jarosławem Kuiszem mówi o tym, jak manipuluje historią Władimir Putin. Populiści i autokraci często odwołują się do historii, aby uzasadnić swoje rządy. Jak to wygląda w praktyce w Rosji i jak możemy się temu przeciwstawić? 

Zapraszamy do lektury! 

Redakcja „Kultury Liberalnej”