Różnorodność tematyczna paneli, selekcja młodych zaangażowanych społecznie ludzi o różnym doświadczeniu, którzy mogą spotkać się w Olsztynie w świetnie zaaranżowanej zielonej przestrzeni nad jeziorem, sprawiają, że Campus jest unikatową imprezą tego typu w Polsce. Platforma Obywatelska odmówiła finansowania tej imprezy, zapewne ze względu na rywalizację Trzaskowskiego z Donaldem Tuskiem. Jednak organizatorom udało się pozyskać znaczne środki ze źródeł zagranicznych, a na sukcesie tego wydarzenia korzysta cała partia.
Sukces bez politycznych fajerwerków
I chociaż całość była intelektualnie bardzo ciekawa – zabrakło politycznych fajerwerków. W zeszłym roku iskrzyło podczas spotkania z profesorem Leszkiem Balcerowiczem, który prawdopodobnie przyzwyczaił się do uwielbienia w niektórych kręgach, a zderzył się z otwartym kwestionowaniem jego tez przez młodą publiczność.
Dość powiedzieć, że za główną inbę dookoła tej edycji Campusu w mediach społecznościowych robiła obecność „strasznej prawicy” w postaci Klubu Jagiellońskiego. Organizacja zebrała cięgi w internecie ze strony konserwatywnych radykałów (bo sprzedała się Sorosowi) i twitterowiczów spod znaku #silnirazem, związanych z opozycją (bo jest u Trzaskowskiego, a rozmawia z PiS-em). Poza tym temperatura sporu na miejscu była raczej umiarkowana.
Było tak nawet pomimo tego, że niektóre spotkania miały inny przekaz, niż można było się spodziewać. Tak było podczas debaty Trzaskowski–Hołownia. O możliwości zacieśnienia współpracy obu polityków spekuluje się już od czasu ostatnich wyborów prezydenckich i ta debata miała zapewne utwierdzić publiczność w tym przekonaniu. Jednak lider Polski2050 próbował robić własne show, udane do momentu, kiedy z sali nie padło pytanie o aborcję. Hołownia zastosował standardowy unik w tym temacie, opowiadając się za referendum, co zostało przyjęte chłodno, a następnie wykorzystane do ostrej odpowiedzi przez Trzaskowskiego. Paradoksalnie, publiczność przyjęła znacznie lepiej odpowiedź Władysława Kosiniaka-Kamysza na to samo pytanie, chociaż powiedział to samo, co Hołownia. Kosiniak skupił się jednak na „my”, a nie „ja” – i nie próbował się lansować na „fajnego i młodzieżowego” polityka, skrywając za tą fasadą konserwatywne poglądy.
Miła atmosfera na ringu
Silne emocje, podobnie jak w zeszłym roku, wzbudzała debata Trzaskowskiego z Donaldem Tuskiem. Główna hala Campusu była wypchana po brzegi ludźmi, którzy mogli liczyć na pojedynek szefa z jego potencjalnym następcą. Tak się nie stało – chociaż początkowe kilkunastominutowe wystąpienie Trzaskowskiego miało kilka potencjalnych punktów zaczepnych, lider PO zręcznie je pominął.
Panowie obdarzali się komplementami, chociaż kilka razy dało się zza nich wychwycić uszczypliwości. Trzaskowski subtelnie napomknął o różnicy wieku i zmianie pokoleniowej, mówiąc, że on walczy o przyszłość dla swoich dzieci, a Tusk dla wnuków. Z kolei Tusk pogratulował Trzaskowskiemu pozycji lidera w ostatnim rankingu zaufania, dodając po chwili, że prezydent Warszawy pokonał w nim Andrzeja Dudę, a on Jarosława Kaczyńskiego. Zakwalifikował więc Trzaskowskiego do tej samej kategorii co prezydenta znanego z niesamodzielności.
To jednak drobiazgi przypominające o istniejącym napięciu. Całość wyszła harmonijnie, gładko i miejscami nawet nudnawo, na co wpłynęły też niektóre pytania z sali. Na uwagę zasługuje jednoznaczna deklaracja Tuska w sprawie budowy polskiej elektrowni atomowej, mimo że PO zmarnowała w tym temacie okres swoich rządów. Jednak najbardziej istotnym politycznie stwierdzeniem lidera Platformy jest deklaracja o legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży. Podbił ją, zapowiadając, że na listach wyborczych będzie miejsce tylko dla osób, które zgadzają się z tą zapowiedzią.
Koniec rozmemłanej PO?
W rzeczywistości jest to ustawienie sytuacji w sposób zerojedynkowy, niezależnie od jednoczącej retoryki. Trudno w tej sprawie o entuzjazm konserwatystów, takich jak Paweł Kowal czy Paweł Poncyljusz, ale to pokazuje, że lider PO nie chce rządzić partią, na której ciąży wizerunek rozmemłanej i niezdolnej do jednoznacznego stanowiska w niemal żadnej istotnej kwestii światopoglądowej.
Politycznie to zręczny ruch, chociaż uznawany obecnie za niezbędne minimum – Platforma od lat nie nadążała za swoimi wyborcami w kwestiach praw kobiet czy stosunku do kościoła. To może być również koniec mrzonek o jednej liście opozycji, jednoznaczne stanowisko PO wobec aborcji nie jest do zaakceptowania dla Polski2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Nowej generacji Platformy, dla której Tusk był (tylko i aż) gościem, udało się wymyślić i kontynuować coś naprawdę wyjątkowego. To nie zdarza się często partii, która przez lata funkcjonowała reakcyjnie w stosunku do PiS-u. I to zasługa Trzaskowskiego, nie Tuska.
Takie wydarzenia jak Campus pokazują, że nowa generacja PO jest zdolna do fermentu intelektualnego, przejęcia inicjatywy i stworzenia inspirującej narracji dla młodych. Na tym tle PiS z patriotycznym paździerzem niepodległościowych ławek spada ligę poniżej niesławnego orła z czekolady.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: facebookowy profil Campus Polska Przyszłości.