Szanowni Państwo! 

Czy demokratyczną opozycję może połączyć niechęć do Porozumienia Jarosława Gowina? W ostatnim czasie wydaje się to znacznie silniejszym spoiwem dla niej niż projekt wspólnej listy w wyborach parlamentarnych. Po konferencji liderów opozycji zorganizowanej przez byłych prezydentów Bronisława Komorowskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego, w której udział wziął Gowin, komentarze było słychać właśnie na ten temat, a rzadziej w sprawie wspólnego pomysłu na wygranie wyborów. 

Jak powiedział w wywiadzie dla „Super Expresu” Adrian Zandberg z partii Razem: „Najwyższy czas przestać męczyć ludzi tymi rozważaniami o listach. Myślę, że jest już jasne, że żadnej jednej listy, mówiąc obrazowo – od Biedronia do Gowina – nie będzie”. Wspólny start z Gowinem wykluczają również przedstawiciele Platformy Obywatelskiej i Polski2050. I właściwie tylko PSL nie składa w tej sprawie ostatecznych deklaracji, podkreślając jednak, że Gowin wyrządził w Polsce wiele zła. 

Wszystko wskazuje na to, że pomysł wspólnej listy opozycji demokratycznej ma coraz mniejsze szanse na urzeczywistnienie. PSL i Polska2050 odrzucają wspólny start z Platformą, wskazując na jej postulaty polityczne, zwłaszcza w sprawie liberalizacji ustawy aborcyjnej. Oba ugrupowania mówią, że PO powinna utworzyć centrolewicowy blok z Lewicą. Ale i ten pomysł może nie dojść do skutku. Włodzimierz Czarzasty z Nowej Lewicy mówi o dwóch lub trzech listach opozycji, a partia Razem jednoznacznie opowiada się za oddzielną listą Lewicy. Z kolei Platforma, choć namawia innych do wspólnej listy, nie przekonuje innych partii, że podział miejsc będzie dla nich satysfakcjonujący. 

Na rok przed wyborami demokratyczną opozycję z pewnością łączą deklaracje dotyczące wspólnej podstawy programowej do rządzenia po zwycięskich wyborach. Chodzi o sprawy, takie jak postulat przywrócenia praworządności, naprawę relacji z Unią Europejską i uruchomienie Krajowego Planu Odbudowy czy uzdrowienie mediów publicznych. Choć jednak ogólne kierunki są znane, wciąż musimy poczekać na wypracowanie konkretnych rozwiązań.

Jeśli więc nie ma na razie widoków na wspólną listę, trzeba przyjrzeć się temu, co na rok przed wyborami proponują poszczególne środowiska polityczne. Niedawno pisaliśmy w tym kontekście o Platformie Obywatelskiej. Wtedy można było odnotować dwa wyraźnie zarysowane kierunki działania. Po pierwsze, Donald Tusk powiedział, że obecność na listach wyborczych będzie zależała od poparcia dla ustawy legalizującej aborcję. Po drugie, w Platformie widać bardziej świadome odrzucenie wolnorynkowego dogmatyzmu, co wyraża się choćby w zdystansowanych komentarzach dotyczących zaleceń programowych profesora Leszka Balcerowicza. 

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o tym, jakie pomysły na zwycięstwo wyborcze mają Lewica i PSL.

Moja koncepcja dwóch bloków zaczyna zdobywać coraz więcej zwolenników, z czego się bardzo cieszę. Prawie od dwóch lat powtarzam, że jest to jedyny skuteczny sposób na wygranie wyborów przez siły demokratyczne, a później na bezpieczne rządzenie”, mówi prezes PSL-u Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem. Czy przed startem z jednej listy powstrzymuje go osoba Donalda Tuska jako lidera ewentualnego wyborczego współkoalicjanta? „Nie chodzi o Donalda Tuska, tylko o wyborców, których nie chcę utracić, idąc ze skrajną lewicą. Światopoglądowo znajdujemy się na przeciwległych biegunach, a łącząc się, tracilibyśmy wyborców – i my, i lewica” – odpowiada. 

Paulina Matysiak i Joanna Wicha z zarządu partii Razem mówią Tomaszowi Sawczukowi: „Trzeba jasno powiedzieć wszystkim, którzy będą czytać ten wywiad, że nie wyobrażamy sobie żadnej listy z Jarosławem Gowinem i nie wyobrażamy sobie Jarosława Gowina w opozycyjnym rządzie. To jest człowiek, który przyłożył rękę do niszczenia polskiej demokracji, do rozmontowywania systemu sądownictwa – i który w tym momencie nie jest nawet w stanie powiedzieć za to «przepraszam» i przyznać się do błędu”. Dodają też, że „jedna szeroka lista może demobilizować wyborców poszczególnych ugrupowań”.

Zapraszamy do lektury! 

Redakcja „Kultury Liberalnej”