Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: Dlaczego Szwedzi przestali bać się neonazistów i zagłosowali tak licznie na Szwedzkich Demokratów? Przypudrowanych, ale jednak neonazistów.
Damian Szacawa: Ostatnie badanie przeprowadzone przed wyborami parlamentarnymi przez Acta Publica wykazało, że spośród 289 kandydatów wiązanych z wypowiedziami o charakterze nazistowskim, aż 214 znalazło się na listach Szwedzkich Demokratów.
W przeszłości wielu polityków spośród nich miało korzenie w różnego rodzaju ruchach neonazistowskich, jednak osoby, które nadal jawnie opowiadały się za ich hasłami, kilka lat temu zostały wyrzucone z partii. Szwedzcy Demokraci w 2012 roku oficjalnie odcięli się od tej ideologii.
Nie wiem, czy to jest pudrowanie, czy faktyczny zwrot związany z tym, że to partia populistyczna. Oni doskonale wiedzą, jakie są tendencje w społeczeństwie – co można powiedzieć, a co im po prostu szkodzi.
To będzie ich czwarta kadencja. Po raz pierwszy przekroczyli próg wyborczy w 2010 roku i weszli do parlamentu, zdobywając niecałe 6 procent głosów. Od tamtej pory stopniowo zyskiwali, aż teraz zdobyli 20 procent.
Jednak do tej pory byli izolowani, nie przyjmowano ich do parlamentarnych grup, inni politycy nie podawali im ręki, nie współpracowali z nimi, nie dyskutowali.
Dokładnie tak – byli na dobrą sprawę izolowani i odcinani. Nie byli wybierani do komisji parlamentarnych, między partiami było porozumienie, które sprowadzało się do tego, że Szwedzcy Demokraci nie mogli mieć żadnego wpływu na decyzje podejmowane przez rząd. I to sprawiało, że mogli przedstawiać się jako partia antyestablishmentowa, której nikt nie dopuszcza do głosu, a która jako jedyna ma odwagę mówić prawdę.
Teraz mogliby wejść do rządu. W bloku partii prawicowych, który wygrał wybory, zdobyli najwięcej głosów.
Nowy rząd szwedzki nie jest jeszcze sformowany. Misję jego stworzenia otrzymał Ulf Kristersson, lider Moderatów, umiarkowanych konserwatystów. Prowadzi teraz negocjacje w ramach bloku partii centroprawicowych.
To nie są łatwe negocjacje. Partia Liberalna w dalszym ciągu podtrzymuje weto wobec obecności Szwedzkich Demokratów w rządzie. Część Moderatów także jest przeciwko. Najbardziej prawdopodobny jest rząd mniejszościowy stworzony przez Moderatów, chadecję, być może liberałów, który będzie korzystał z poparcia Szwedzkich Demokratów. Mieliby więc popierać rząd, ale pozostawać bez stanowisk ministerialnych. W zamian rząd realizowałby politykę uzgodnioną z tą partią.
Nie wiadomo jednak, czy Szwedzcy Demokraci pójdą na taki układ, bo po ogłoszeniu wyników zapowiedzieli, że widzą dla siebie miejsce w rządzie. Może to jednak być strategia negocjacyjna, by zacząć wysoko i potem uzyskać ważne stanowiska w komisjach. Zresztą już wiadomo, że staną na czele czterech komisji.
Mówi pan, że Szwedzcy Demokraci przeszli przemianę. A mimo to nadal są nacjonalistyczni, rasistowscy, antyimigranccy. Drwią sobie z mniejszości seksualnych czy z osób niebinarnych, walczą więc z poprawnością polityczną, która jest szwedzkim znakiem firmowym.
Dobrze, to pani określiła. Szwecja bardziej nam się kojarzy z wartościami i przekonaniami lewicowymi. Jednak Socjaldemokracja w dalszym ciągu jest tam partią największą, która zdobyła w wyborach ponad 30 procent głosów [partie lewicowe dostały mniej głosów niż prawicowe, jednak różnica jest nieznaczna, a Socjaldemokracja ze wszystkich partii dostała ich najwięcej – przyp. red.].
Szwedzcy Demokraci to w parlamencie partia najbardziej na prawo. Głosi poglądy jak na Szwecję szokujące, jeśli chodzi właśnie o kwestie binarności płci czy o imigrantów. Oni wprost łączą kwestie imigracji ze wzrostem przestępczości.
A szwedzkie władze i policja temu wzrostowi przestępczości nie podołały.
Jednak rzeczywiście ta przestępczość – czyli wyjaśnijmy: wojny gangów, strzelaniny między gangsterami na ulicach – ma charakter etniczny, co jest w Szwecji trudnym tematem.
Tak – i Szwedzcy Demokraci go eksponują. Postulują, aby znacząco zaostrzyć politykę migracyjną, by więcej ludzi wyjeżdżało ze Szwecji, niż wjeżdżało do niej. Chcą zakazu możliwości uzyskania azylu w Szwecji z powodu prześladowań na tle płci czy religii. To byłaby bardzo duża zmiana.
Mam wrażenie, że do jakiejś zmiany polityki migracyjnej dojdzie, bo nawet Moderaci byli za jej zaostrzeniem, choć oczywiście nie do takiego stopnia jak Szwedzcy Demokraci. Wskazywali raczej na model duński, a on został wprowadzony przez partię socjaldemokratyczną.
Jednak nie generalizujmy. Szwedzkich Demokratów w parlamencie trochę jest – i jak to bywa z populistami, głoszą różnego rodzaju śmiałe poglądy. Czasami można nasłuchać się ciekawych rzeczy, nie tylko na temat imigrantów. Pani Julia Kronlid, która została właśnie wybrana na drugą zastępczynię przewodniczącego parlamentu, kwestionowała na przykład teorię ewolucji.
Nastroje antyimigranckie mogą być różnie wyrażane, prawie zawsze jednak napędzają popularność partii prawicowych. Czy można porównać szwedzką ksenofobię, która weszła do mainstreamu, z polską – reprezentowaną przez partie, które są w naszym Sejmie?
Bałbym się takiego porównania, bo to byłoby jak porównywanie gruszek z jabłkami. W obu przypadkach mówimy o ksenofobii, ale uwarunkowania są zupełnie inne.
W Szwecji około 20 procent społeczeństwa urodziło się poza tym krajem. To państwo, które ma trochę ponad dziesięć milionów mieszkańców i w XXI wieku co roku przyjmuje 80–100 tysięcy imigrantów. W szczycie kryzysu migracyjnego w 2016 roku przyjęto rekordową liczbę – ponad 160 tysięcy migrantów.
Szwedzki system rzeczywiście tego nie wytrzymał, bo nie na to był obliczony. Poza tym jest przygotowany na przyjmowanie pewnej liczby ludzi, by móc efektywnie rozlokowywać ich po różnych gminach. Migranci jednak często wracali z tych gmin na południe, co spowodowało, że pojawiły się dzielnice-getta. A ponieważ Szwedzi są poprawni politycznie, nie mówili o tego rodzaju problemach wprost, tylko podejmowali decyzje nogami, wyprowadzali się z tych dzielnic do innych części miast.
W tych wyborach problem nie mógł już zostać ponownie przemilczany. Nawet premier Magdalena Andersson, liderka socjaldemokratów, mówiła, że nie chciałaby dopuścić do tego, aby w szwedzkich miastach powstawały Somalitown czy też Chinatown. Deklarowała, że zależy jej na lepszej integracji imigrantów, bo sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Statystyki wskazują, że obecny rok będzie rekordowy, jeśli chodzi o walki między gangami. Jeszcze trwa, a odnotowano już niemal 50 zgonów. I to nie jest już tylko problem dużych miast, takich jak Sztokholm, Göteborg czy Malmö, tylko dużo szerszy. A ponieważ strzelanin jest coraz więcej, częściej zdarza się, że giną w nich nie tylko gangsterzy, ale i przypadkowi ludzie.
Partie centroprawicowe narzuciły ten temat jako jeden z głównych w kampanii. Musiały się odnieść do niego również partie lewicowe, które nie miały silnych argumentów. Przez to Szwedzcy Demokraci prezentowali się jako partia z trafną diagnozą i nowymi pomysłami na rozwiązanie problemu. Dzięki temu przejęli część głosów, nie tylko od Moderatów, których wyprzedzili, lecz także od centrolewicy.
Odwołania do szwedzkiego etosu, hasła, żeby ponownie uczynić Szwecję szwedzką, granie na wizerunku Szweda blondyna i Szwedki blondynki okazały się przekonujące dla części elektoratu.
Myślę jednak, że w samej Szwecji większym szokiem były wybory sprzed czterech lat, kiedy Szwedzcy Demokraci zdobyli 17,5 procent, co dało im 62 miejsca w parlamencie, i kiedy okazało się, jak trudno jest zbudować stabilną koalicję bez nich.
Czy Szwedzcy Demokraci byli odpowiedzią na problemy i lęki Szwedów, czy raczej to właśnie oni, będąc coraz bardziej widoczni, te lęki podsycili i w jakiś sposób odmienili szwedzkie społeczeństwo?
Te procesy jakoś się na siebie nakładały. Z każdymi kolejnymi wyborami Szwedzcy Demokraci testowali różne hasła i dowiadywali się, co działa, a co nie. Jeszcze kilka lat temu jednym z ich postulatów było wyjście z Unii Europejskiej. Okazało się, że to hasło nie jest atrakcyjne i raczej zraża elektorat, więc w 2019 roku z niego zrezygnowali. Kiedy zobaczyli rosnące poparcie Szwedów dla wejścia do NATO po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, również zmienili swoją agendę w tej sprawie, bo wcześniej byli przeciwni obecności w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Przed lutym tego roku często odwoływali się do szwedzkiej tradycji neutralności, która miała zapewnić państwu bezpieczeństwo i „życie tak jak dawniej”. To zresztą cecha wspólna partii populistycznych – odwoływanie się do mitycznej przeszłości, do tego, że kiedyś było lepiej i te procesy społeczne związane chociażby z migracją można cofnąć, wrócić do wyobrażonego stanu „naturalnego” – zielonych łąk, nieograniczonych przestrzeni.
A jak wobec nowego układu politycznego ma się szwedzki model socjalny?
Bardzo dobrze. Zdaniem Szwedzkich Demokratów powinien wrócić do swojego ideału, który gwarantuje zachowanie umowy społecznej pomiędzy jednostką i państwem, opartej na gwarancji opieki społecznej w zamian za jedne z najwyższych na świecie obciążeń podatkowych. To, czego by chcieli, to zatrudnienie większej liczby pracowników i lepsze warunki pracy, kosztem na przykład zmniejszenia środków przekazywanych na oficjalną pomoc rozwojową. Postulują ograniczenie przyznawania prawa do stałego pobytu oraz ograniczenie zasiłków socjalnych dla obywateli państw spoza UE. Kładą też większy nacisk na to, by wymagać od pracowników socjalnych certyfikowanej znajomości języka szwedzkiego.
Jak na nastroje i wybory w Szwecji wpłynął lęk przed Rosją?
Jeszcze na początku tego roku głośno wybrzmiała wypowiedź lidera Szwedzkich Demokratów, Jimmiego Åkessona, że nie wie, czy bliżej mu do Joe Bidena, czy do Władimira Putina.
Putin i Rosja pod jego rządami była postrzegana przez nich i wiele prawicowych partii populistycznych jako obrończyni konserwatywnych wartości. Jakoś zapominano o tym, że Putin jest odpowiedzialny za rozpętanie przynajmniej kilku konfliktów. Wolano nie wracać do tego, co stało się w 2014 roku na Krymie i na wschodzie Ukrainy. Krótko mówiąc, kupowano rosyjską narrację.
Po 24 lutego, maski opadły. Szwedzcy Demokraci zrewidowali swoje stanowisko. Biorąc jednak pod uwagę to, że jest to partia populistyczna, ciężko stwierdzić, jak stabilna to jest zmiana. Nie chcę wdawać się w kategoryczne twierdzenie, jak będzie się zachowywała, gdy działania Putina doprowadzą do tego, że życie w Szwecji będzie jeszcze trudniejsze. Mówię o cenach energii elektrycznej i o poczuciu zagrożenia bezpieczeństwa ze strony Rosji. Ubiegły tydzień rozpoczął się od wybuchów na gazociągu Nord Stream 1 i 2. Nie ma jasnych dowodów, że to zrobili Rosjanie, ale wywołuje to niepokój.
Nie jesteśmy więc pewni, jak zareagują Szwedzcy Demokraci, tym bardziej że nie wiemy, jak zakończą się negocjacje w sprawie utworzenia rządu.
Kwestie gospodarcze i energetyczne w całej Europie będą najważniejszym tematem zimy i będzie to wpływać na stosunek do wojny i Rosji. Na razie Finowie wstrzymali wizy dla Rosjan.
Rosjanie uciekają przed poborem do Finlandii. W Szwecji, która nie ma granicy z Rosją, ten problem jest mniejszy. Natomiast Szwedzi prowadzą politykę międzynarodową, w której bardzo ważne miejsce zajmują prawa człowieka – i dlatego są skłonni do tego, żeby Rosjanom, którzy chcą uniknąć służby wojskowej, pozwolić na wjazd.
Jak odnosi się do tego prawica?
Ten temat na razie nie dzieli się na partie.
Wojna zmienia wartości. Akceptujemy na przykład to, że Rosjanie giną od ukraińskich pocisków. Szwecja stoi prawami człowieka, ale może prawica uzna, że Rosjanie powinni zabrać się za rozwiązywanie swoich problemów na miejscu, a nie za uciekanie.
O tym nie ma na razie mowy. Jest natomiast widoczna zmiana, jeśli chodzi o wysokość pomocy rozwojowej przekazywanej ubogim państwom. Zarówno Moderaci, jak i Szwedzcy Demokraci chcieliby ją bardzo ograniczyć, mimo że 1 procent PKB, który na nią idzie, to nie są dla Szwecji duże pieniądze. Nie ma na to jednak zgody liberałów.
Po wyborach w Szwecji, a potem we Włoszech polska prawica wymieniała te kraje na jednym wdechu z Węgrami i Polską. Cieszyła się z prawicowego przebudzenia Europy. Czy Szwecja wpisuje się w to zjawisko? Łączy ją coś z populistami włoskimi czy polskimi albo francuskimi?
Przejmowanie władzy przez bloki prawicowe i lewicowe przebiega w cyklach. W Szwecji osiem lat rządziła lewica, przyszedł czas na rządy prawicowe. Kilka miesięcy temu były wybory w Norwegii, gdzie nastąpiła odwrotna sytuacja, był rząd centroprawicowy, a teraz są socjaldemokraci. W przyszłych latach będą wybory w Finlandii i w Danii i nie jest powiedziane, że rządy lewicowe tam się utrzymają.
W Europie jest rzeczywiście pewnego rodzaju zwrot prawicowy. Czy może być dla polskiej prawicy powodem do radości? Każde państwo dba o swoje interesy, a teraz jednym z najważniejszych interesów Szwecji jest kwestia bezpieczeństwa i wejścia do NATO. Już przez to będzie musiała zmienić swoją postawę wobec niektórych państw. Nie mam jednak na myśli Polski czy Węgier, a raczej Turcję, która łamie prawa człowieka, do czego Szwedzi byli bardzo krytycznie nastawieni.
Prawica szwedzka nie jest proputinowska, jak francuska, zresztą proputinowska jest też francuska skrajna lewica…
Żeby było ciekawiej – szwedzka skrajna lewica to była partia komunistyczna, która nie jest proputinowska, ale nie jest też pronatowska, jest za to proeuropejska.
Natomiast prawica szwedzka jest w pewnym sensie sceptyczna wobec Unii, czy też suwerennościowa, tak jak w Polsce. Czy więc nowy układ sił w Szwecji może wzmocnić antyunijny układ sił w Unii Europejskiej?
Nie sądzę, że wzmocni siły antyunijne. Myślę, że raczej wzmocni obóz przeciwników pogłębiania integracji w obszarze wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, gdzie jest postulowane przejście od jednomyślności do kwalifikowanej większości.
Jednak Szwecja i cała Europa Północna jest pod względem stosunku do Unii Europejskiej specyficzna. Norwegowie dwa razy odrzucili możliwość udziału we wspólnocie, Duńczycy i Szwedzi konsekwentnie utrzymują własne waluty, dopiero po ataku na Ukrainę Dania rezygnuje z jednej z klauzul wyłączających i przystępuje do współpracy w kwestiach obrony.
Szwecji nie grozi jednak wyjście z Unii. Na mocy porozumienia pomiędzy socjaldemokratami i Moderatami dyplomaci odpowiedzialni za prezydencję Szwecji w Radzie Unii Europejskiej, która rozpocznie się w styczniu, czy też za akcesję do NATO, pomimo zmiany rządu pozostaną na swoich stanowiskach, żeby zapewnić ciągłość tych procesów. Toczy się spór w różnych kwestiach w polityce krajowej, ale konsensus w najważniejszych sprawach zewnętrznych będzie zachowany po to, żeby nie zaszkodzić państwu.
Jakie więc znaczenie dla Polski ma polityczna zmiana w Szwecji? Dla Polski w czasie wojny, kryzysu gospodarczego, w której rządzi PiS i która jest rok przed wyborami.
Współpracujemy ze Szwecją w basenie Morza Bałtyckiego, popieramy wejście Szwedów do NATO, współpracujemy w kwestiach politycznych i bezpieczeństwa, jesteśmy po tej samej stronie w kwestii inwazji Rosji na Ukrainę. Tak było dotychczas i to się raczej nie zmieni.