Okładka książki Eimear McBride „Coś nie tak. Kobiecość i wstręt”

Esej to trudna forma, ale irlandzkiej pisarce Eimear McBride udało się skonstruować go tak, by utrzymać uwagę czytelników aż do końca książki, a to dzięki przytaczanym racjom, podbudowanym mnóstwem przykładów z naszej popkulturowej współczesności oraz akademickim cytatom. „Coś nie tak. Kobiecość i wstręt” jest strumieniem uświadomionej złości i zrywaniem zasłony z kultury, która zmusza kobiety do nieustannego podkreślania swojej atrakcyjności fizycznej, która równolegle sprawia, że jest ona postrzegana jako kawałek mięsa do skonsumowania, co wzbudza wobec niej pogardę. „Żadna kobieta – może z wyjątkiem zakonnicy – pisze McBride – nie ucieknie przed faktem, że jej jedyną szansą na zyskanie społecznej aprobaty jest ograniczanie własnej swobody i dostosowanie każdej decyzji do oczekiwań męskocentrycznej kultury i powiązanych z nią instytucji. A zatem to ona musi brać na siebie pełną odpowiedzialność za robienie z siebie mięsa”, czyli – dodajmy – za uczestniczenie w uprzedmiatawianiu własnego ciała. Jak więc mierzyć się z taką wizją kobiecości? I jak przeżyć w tym labiryncie szablonów, w społecznym treningu tresowania do posłuszeństwa, nie popadając w poczucie winy i pogardę wobec samej siebie?

„Coś nie tak. Kobiecość i wstręt” odnosi się nie tylko do stereotypów i zmagań ze zmieniającą się presją wobec tak zwanej marki kobiety dzisiejszej, ale opowiada o podwójnych standardach, różnych stadiach i tonach feminizmu, ruchu #MeToo. Nie unika też wątku wpływu Kościoła katolickiego i pornografii na urzeczowienie i opresję, która dotyka od najmłodszych lat dziewczynki zapewniane, że przemiana w mięso przyniesie im wymarzone szczęście. Na pytanie, co z tymi, które nie osiągną wyznaczonego i obowiązującego obecnie pułapu, autorka odpowiada: „Po prostu zostaną ostemplowane jako niewłaściwy rodzaj mięsa, którego z samej zasady nigdy nie czeka już żadna nagroda. Do tego worka wpadną lesbijki w wygodnych butach, kobiety z nadwagą, te starsze, te zapracowane, obojętne i te już zadowolone z siebie. Takim kobietom – a jest nas dużo – będzie się nieustannie przypominać o tym, jak niepożądanym i nieapetycznym są mięsem i w jak niewielkim stopniu ten przykry fakt rekompensują radości zmierzania przez życie bez wtłaczania w ciasne formy bardziej akceptowalnych wersji kobiecości”. Kobiety są zatem nadal obywatelkami drugiej kategorii, gorszą płcią, której publicznie można okazywać repulsję, upokarzać i je hejtować.

Temat „umięsawiania” medialnego (reklamy, filmy, media społecznościowe), który Eimear McBride porusza, nie jest zaskakującą nowością, innowacyjne staje się głośne mówienie o szkodliwości tego procesu, o zamienianiu kobiet w przedmioty do erotycznego użytku, dyscyplinowaniu ich ciał, odbieraniu im głosu i prawa do bycia bez poddawania ocenie, osądowi i kontroli wagi, rozmiaru, kształtu piersi, pochodzenia… Ktoś kto kontroluje, odrzuca ze wstrętem to, co nie spełnia aktualnie panujących wymogów. Nie kogoś, ale coś – czyjeś ciało. Obecnie cały przemysł modowy i kosmetyczny służy lansowaniu koncepcji chudego, nieowłosionego ciała, o nieskazitelnej skórze, w stroju trendy.

Jak w takim układzie kobiety mają protestować, jeśli ze wszystkich stron są atakowane i wręcz anektowane przez korzyści płynące z ustanowionego wizerunku? Jesteś inna, odbiegasz od założonego modelu, podważymy twoje poczucie własnej wartości i doprowadzimy do zapętlenia w schemacie myślenia: „Dlaczego się na to nie godzić – więcej: czemu nie łapać każdej szansy na zaprezentowanie się od tak mile widzianej mięsnej strony? To najbardziej pragmatyczne rozwiązanie: skoro i tak zostaniemy uprzedmiotowione, to równie dobrze można coś na tym ugrać. Przecież żadna porządna feministka nie ośmieli się nam tego zabronić, prawda?”. Bezrefleksyjne wchodzenie w utowarowienie, retuszowane i ujarzmiane strachem, czy uda się sprostać określonym wymogom kultury konsumpcyjnej, tylko wzmacniają mizoginię i seksizm. Dużo jeszcze mają do wywalczenia „porządne feministki”, inaczej nigdy nie odzyskamy prawa do wolności i decydowania o własnym ciele.

Eimear McBride zostawia nas z interesującym, ale i najmocniejszym pytaniem: „Ty, jako człowiek z krwi i kości, myślący i czujący, który nie chciałby nigdy zostać zamordowany ani zgwałcony, który nie chce doświadczać krzywdy ani poniżenia, który nie chce żyć w ciągłym lęku przed takim zagrożeniem wyłącznie ze względu na ciało, jakie zamieszkuje; człowiek, który nie chce być zmuszony do przygotowywania swoich córek do dzielenia tego samego losu w niekończącym się korowodzie cierpień, a synów do wiecznego poczucia, że są uwikłani w utrwalanie tego systemu – jeśli nie chcesz doświadczać tego wszystkiego, co zrobiłbyś na naszym miejscu, na miejscu kobiet?”.

Książka:

Eimear McBride, „Coś nie tak. Kobiecość i wstręt”, przeł. Aga Zano, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2022.