Okladka książki „Trzynaście krzeseł” Dave’a Sheltona

Dave Shelton zaistniał na rynku polskim dzięki serii „Śledztwa Emily Lime”. „Trzynaście krzeseł” [oryg. Thirteen Chairs, 2014] czekało na polski przekład osiem lat, aż trafiło w ręce Anny Kłosiewicz, która bardzo dobrze oddała językowe zróżnicowanie zbioru strasznych historii, nawiązujących do różnych konwencji i tradycji literackich. To pozycja idealna zarówno dla młodszych, jak i starszych fanów i fanek horroru. Czy jednak może zaoferować coś więcej poza grozą? 

Książka Sheltona to składająca się z trzynastu opowiadań przypowieść, przeplatana opisami przeżyć głównego bohatera, nastoletniego Jacka. Nieco zdezorientowany chłopiec wkracza do pokoju, w którym czeka na niego dwanaście osób i krzesło przygotowane specjalnie dla niego. Każda z postaci, z niejasnego powodu, jest zobligowana do opowiedzenia strasznej historii przy zapalonej świecy. Narracje stanowią nawiązania do różnych konwencji horroru: baśni, opowieści pirackiej, amerykańskiej grozy małomiasteczkowej, straszliwej relacji z dalekiej podróży. Brakuje w zasadzie tylko horroru sci-fi spod znaku „Archiwum X”, a szkoda, bo idealnie by się wpisywał w wielość konwencji. Bohaterami i bohaterkami są osoby w różnym wieku, różnych profesji, stosujące odmienne style opowiadania i język, pochodzące z różnych krajów – w tym również z Polski (pochodzący ze wsi Piotr jest traktowany przez innych opowiadaczy z wyższością, co może stanowić przyczynek do oddzielnego tekstu traktującego o tokenowej wielokulturowości oferowanej przez Zachód). Choć z pozoru są to bardzo klasyczne opowieści, bogactwo intertekstualne i metanarracyjne wciąga nawet bardziej niż groza, stanowiąca jedynie pretekst do zadania pytań o rolę opowiadania i cel wzbudzania strachu. 

Mroczne historie czyhające za rogiem

Nieprzypadkowo bohaterem, którego perspektywa prowadzi nas przez kolejne opowiadania, jest nastolatek. Z przyczyn być może oczywistych dokonano takiego wyboru przez wzgląd na projektowanego adresata (książka jest przeznaczona dla nastolatków w wieku 13–16 lat), jednak to z pewnością nie jedyny powód. Kulturowo (bo już nie tylko biologicznie), nastolatkowie to osoby znajdujące się na bardzo cienkiej granicy, zawieszeni między dzieciństwem, kojarzonym z zabawą i beztroską, a dorosłością – światem spraw poważnych i czasami – przerażających. Również pod tym względem Jack funkcjonuje jako postać z zachwianym statusem ontologicznym. Być może dlatego czekało na niego trzynaste krzesło, wraz z możliwością opowiedzenia własnej strasznej historii. Dziecka przeobrażającego się w dorosłego, „potwornej” postaci w trakcie transformacji.

„Trzynaście krzeseł” w pewnym sensie omija wyznaczniki formalne dotyczące zbioru opowiadań – stąd też nieco ryzykowne określenie przeze mnie zbioru mianem „przypowieści”. Owszem, mamy do czynienia z trzynastoma opowieściami nawiązującymi do konwencji horroru, jednak wszystkie one stanowią spójną całość, szczególnie biorąc pod uwagę rozwiązanie, jakie oferuje nam zakończenie. Nie jest to również powieść szkatułkowa – określenie to byłoby zdecydowanie na wyrost. Właśnie pod względem formalnym książka Sheltona jest do pewnego stopnia wyjątkowa: prowokuje czytelnika do szukania ukrytego klucza do interpretacji niewidocznych na pierwszy rzut oka, operuje alegorią strachu prowadzącą do odkrycia tajemnicy ludzkiej natury. Każda opowieść, choć posiada spójną strukturę, pozostawia spory margines do własnych odczytań i domysłów. Jakby sami opowiadacze nie chcieli zdradzić do końca swoich tajemnic. Historiami tymi można się bawić, łącząc wątki i motywy wykraczające poza gatunkowe wyznaczniki horroru. Dlatego też przypowieść zdaje się najbliższą kategorią oddającą metanarracyjną strukturę „Trzynastu krzeseł”.

Potrzeba przeżywania grozy

Według badaczki grozy w literaturze dziecięcej i młodzieżowej, Katarzyny Slany [1] horror jest między innymi kategorią estetyczną oraz nastrojem literackim [s. 5]. Przede wszystkim jednak horror ma wzbudzać strach – zarówno fizyczny, jak i ten z natury emocjonalny [s. 6]. Slany przekonuje, że „dzięki lękowi ludzkość w artystyczny sposób wyrażała i nadal wyraża niepokoje, frustracje oraz tragizm losu człowieka”. Dalej pisze: „[…] ludzka potrzeba przeżywania grozy i niesamowitości jest rzeczą naturalną, zaś makabra i potworność stanowią sposoby neutralizowania odwiecznych trwóg, szczególnie przed przemocą i śmiercią”. „Trzynaście krzeseł” jest idealną ilustracją tez Slany, horrorem w każdym wymiarze, wykorzystującym niemalże każdą konwencję. A tylko przy okazji stanowiącym umiarkowanie, ale jednak wciągającą rozrywkę.

Zgodnie z tezami Slany główny bohater zbioru Jack jest jednocześnie przerażony i zafascynowany opowiadanymi horrorami – z każdym kolejnym coraz bardziej zanurza się w świat grozy. Jego własna opowieść jest ostatnią w kolejności. Wyjaśnia ona obecność chłopca wśród opowiadaczy w opuszczonym domu, w każdym razie przedstawia jego perspektywę. Do końca nie wiadomo, czy bohater jest świadomy powodu, dla którego znalazł się w tym nietypowym gronie i czy otaczająca go rzeczywistość nie jest jedynie potworną fantasmagorią – niepokojącym wytworem umysłu. Opis ten brzmi enigmatycznie, ale by uniknąć niepożądanych informacji o zakończeniu, zostawię tylko pytanie: czy odczuwanie strachu, nawet wynikającego z być może nieprawdziwych opowieści, może poświadczyć nasze własne istnienie? Innymi słowy – czy strach jest życiodajny?

Wszystkie opowiadania zawarte w książce czyta się w napięciu, ale nie każde z nich jest szczególnie straszne. Shelton oddaje hołd gatunkowi horroru, nie próbując jednak przestraszyć czytelników za wszelką cenę. Największą zaletą zbioru jest jego różnorodność – każdy znajdzie w nim swoją ulubioną opowieść. Czy można nie pokochać motywu diabelskiego opętania przez kota? Albo zespolenia się człowieka z krwawiącym drzewem? Być może „Trzynaście krzeseł” powinno nosić tytuł „Trzynaście krzeseł i jedno” – przeznaczone dla czytelnika lub czytelniczki wyrażającej chęć dołączenia do mrocznego spotkania wielbicieli i wielbicielek strachu, bez którego, jak dowodzi Shelton, nie da się żyć.  

Tradycja opowiadaczy

Niezależnie od treści następujących po sobie historii, „Trzynaście krzeseł” to przede wszystkim powieść o opowiadaniu i opowiadaczach – ich stylach, tematach i samej potrzebie nieustannego prowadzenia narracji grozy. Jest to również opowieść nie tylko straszna, lecz także o strachu – jak pisze Slany – najstarszej emocji świata [s. 7]. Co więcej, historii Sheltona naprawdę się słucha bardziej niż czyta. Powrót do ludowej tradycji opowiadania jest tu zatem bardzo wyraźny. Jednocześnie spotkanie tajemniczych postaci przywodzi na myśl seanse spirytystyczne, w ramach których zostają przywołane swojego rodzaju duchy – bohaterowie i bohaterki horrorów, w których najgorszymi potworami, jak to zwykle bywa, okazują się ludzie. Shelton oferuje zatem powrót do tradycji oralnej i opowiadania sobie nawzajem strasznych historii – nie tylko po to, by się bać, lecz także w celu przypomnienia sobie o mroczniejszej stronie ludzkiej natury, która, czy tego chcemy, czy nie, nie przestała istnieć wraz z końcem wierzeń w strzygi i wilkołaki.

Przypis:

[1] Katarzyna Slany, „Groza w literaturze dziecięcej i młodzieżowej. Od Grimmów do Gaimana”, wyd. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Pedagogicznego, Kraków 2016.

 

Książka: 

Dave Shelton, „Trzynaście krzeseł”, przeł. Anna Kłosiewicz, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.

Proponowany wiek odbiorcy: 13+

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.