Światowa premiera francuskiego dramatu obyczajowego „Zdarzyło się” [oryg. „L’événement”], wyreżyserowanego przez Audrey Diwan na kanwie prozy autobiograficznej Annie Ernaux opublikowanej w 2000 roku pod tym samym tytułem, odbyła się 5 września 2021 roku. Nim obraz wszedł na ekrany polskich kin, triumfował na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, gdzie zdobył między innym Złotego Lwa oraz nagrodę FIPRESCI. Urodzona w 1999 roku w rumuńsko-francuska artystka Anamarie Vartolomei otrzymała Cezara 2021 dla najbardziej obiecującej aktorki za kreację postaci Anne, natomiast Annie Ernaux stała się tegoroczną laureatką Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Jednak powodem oczekiwania sporej części polskiej publiczności na ten tytuł, nie były wcale nagrody dla twórców, lecz jego temat.
„Zdarzyło się” opowiada bowiem o kilku tygodniach w życiu Anne Duchesne (nazwisko panieńskie Annie Ernaux) – studentki literatury francuskiej, która przypadkowo zachodzi w ciążę i podejmuje szereg działań, by pozbyć się niechcianego dziecka. Akcja filmu dzieje się w 1963 roku i przedstawia tytułowe „zdarzenie” w poetyce, ze współczesnej nam perspektywy, wręcz niebywałej – dociążonej realiami, natomiast zupełnie pozbawionej ideologii.
Coming out
Aborcja jest problemem starym jak świat, często jednakże zapominamy, że dopiero w siódmej dekadzie XX wieku przestała stanowić tabu. I to wyłącznie na Zachodzie. Tuż po rewolucji obyczajowo-seksualnej, jaka miała miejsce w 1968 roku i w latach kolejnych, kobiety zaczęły przyznawać się do usunięcia ciąży. Jedną z pierwszych była Annie Ernaux. Francuska pisarka opisała to doświadczenie w książce opublikowanej dekadę po zabiegu [„Les Armoires vides”, 1974]. Chwilę potem, w 1975 roku, Francja zalegalizowała aborcję.
W pierwszych dekadach III Rzeczypospolitej kilka Polek również uczyniło w tej sprawie coming out. Ostatnią, która się na to zdobyła, była w 2016 roku piosenkarka Natalia Przybysz. Aborcja od zawsze budzi spore kontrowersje i tylko gdzieniegdzie, a przy tym sporadycznie, staje się rzeczywistym prawem kobiety. Na przykład w Polsce, w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, nawet niebezpieczeństwo utraty zdrowa bądź życia przez matkę nie stanowi już twardej przesłanki dla jej wykonania. Polki znów przerywają ciążę w półświatku, a w związku z tym do i tak niemałych kosztów zabiegu każdorazowo doliczyć muszą poczucie osaczenia i bezradności, osamotnienie, upokorzenie, ryzyko powikłań, represji i kar za dokonanie czynu prawem zabronionego.
Czy w tej sytuacji dziwić się można Anne oraz innym kobietom, które przez całe stulecia pozbywały się ciąż dyskretnie, nie deliberując o etycznym wymiarze własnej decyzji nawet z najbliższymi?
Publiczna dyskusja o statusie i prawach życia poczętego to w gruncie rzeczy luksus nowoczesnych społeczeństw. Nie poświęcano by jej tyle uwagi, gdyby wcześniej nie opracowano skutecznych i tanich – powszechnie zatem dostępnych – środków antykoncepcji. Dysponując nimi, wymagamy przede wszystkim zapobiegliwości – to nawet zrozumiałe. Nie zmienia to jednakowoż faktu, że do rewolucji kulturalnej seks stanowił tabu, edukacja seksualna praktycznie nie istniała, a dostęp do antykoncepcji był nikły, nic więc dziwnego, że aborcja stanowiła w tamtych czasach „wyjście awaryjne” lub nawet „mniejsze zło”, na które decydowali się rodzice lub matki niechcianych dzieci.
I właśnie o tym – odwiecznym zresztą – procederze opowiada dramat filmowy Audrey Diwan – francuskiej reżyserki pochodzenia libańskiego.
Samotność
Przemiany, które zaszły po drugiej wojnie światowej w Europie, umożliwiają Anne Duchesne – dziewczynie z robotniczo-chłopskiej rodziny – studia literaturoznawcze na uniwersytecie w Angoulême. Pewnego dnia młoda kobieta orientuje się, że jest w ciąży z ledwo poznanym studentem nauk politycznych z Bordeaux. Zdaje sobie sprawę, że kiedy prawda wyjdzie na jaw, straci przywilej dalszej nauki. Postanawia zatem nie rodzić.
Anne nie myśli o dziecku, ale o sobie. Żyje w świecie, w którym awans społeczny jest możliwy, lecz wciąż bardzo trudny. W zaistniałych okolicznościach, nie może liczyć na „drugą szansę”. Dlatego przez szereg tygodni szuka skutecznego rozwiązania. Studiuje literaturę fachową, udaje się po pomoc do lekarzy oraz znajomych. Nikt jednakowoż, włącznie z ojcem dziecka, nie ma zamiaru mieszać się w jej sprawę. Na mocy prawa sprzed kilku dekad, Francuzkom decydującym się na zabieg grozi w tamtym czasie więzienie, a lekarzom – prócz kary pozbawienia wolności, także i wydalenie z zawodu.
Ideał i kompromitacja
Dwie wojny totalne w pierwszej połowie XX wieku zmieniły Europę. Kobiety podjęły pracę poza domem i zapisały się na uniwersytety. Na kampusach seks, dosłownie, wisiał w powietrzu, tymczasem konwenanse i legislacja nie nadążały za błyskawicznie modernizującą się rzeczywistością. W „Latach” Ernaux opisała ten pełen sprzeczności i hipokryzji świat następująco:
„Kompromitacja była dla dziewcząt nieustannym zagrożeniem. W swoim sposobie ubierania się i malowania zawsze musiały wystrzegać się nadmiaru, nic nie mogło być za krótkie, za długie, za ciasne, zbytnio rzucające się w oczy i tak dalej, wysokość obcasów, częstotliwość spotykania się z kimś, wyjścia z domu i godziny powrotu, comiesięczne krwawienie, wszystko, co ich dotyczyło, stanowiło przedmiot ogólnej społecznej czujności. Dla tych, które musiały opuścić domowe ognisko, tworzono żeńskie bursy, oddzielne akademiki dla studentek, aby chronić je przed mężczyznami i występkiem. Nic – ani inteligencja, ani studia, ani uroda – nie liczyło się tak bardzo jak reputacja dziewczyny, to znaczy jej wartość na rynku matrymonialnym, której strażniczką obwoływała się jej matka, podobnie jak kiedyś matka jej matki: «Jeśli pójdziesz do łóżka przed ślubem, nikt cię już potem nie zechce», w domyśle z wyjątkiem innego odpadu z rynku matrymonialnego, jakiegoś upośledzonego albo chorego mężczyzny czy – jeszcze gorzej – rozwodnika. Panna z dzieckiem traciła wszelką wartość, nie mogła liczyć na nic, chyba że na poświęcenie mężczyzny, który zgodziłby się ją przygarnąć wraz z owocem jej grzechu.
Aż do ślubu historie miłosne toczyły się pod nadzorem i osądem innych.
A przecież flirtowało się, posuwając się coraz dalej, praktykując to, co poza książkami medycznymi niewysławialne, fellatio, cunnilingus, a czasem seks analny. Chłopcy wyśmiewali się z angielskich kondomów i odmawiali uprawiania stosunków przerywanych, do których uciekali się ich ojcowie. Marzyło się o pigułkach antykoncepcyjnych, które, jak mówiono, były już w sprzedaży w Niemczech. W soboty dziewczyny w białych welonach szły do ołtarza, a sześć miesięcy później rodziły całkiem dorodne rzekome wcześniaki. Schwytane w pułapkę pomiędzy ideałem wolności w stylu Bardotki, szyderstwami chłopaków, że niezdrowo jest być dziewicą, a nakazami rodziców i nauką Kościoła wolały nie wybierać. Nikt się nie zastanawiał, jak długo potrwa jeszcze zakaz aborcji i życia razem bez ślubu. Trudno dostrzec oznaki społecznych przemian, gdy patrzy się z perspektywy pojedynczej egzystencji, jest tylko uczucie niesmaku i zmęczenia, które sprawia, że tysiące jednostek myśli jednocześnie, każda w skrytości ducha: «A więc nic się nigdy nie zmieni»” [1].
Kark
Francuska Noblistka nie tworzy niezwykłych fabuł, lecz nieodmiennie opowiada o niesprawiedliwości – jej bezmiarze, potędze i… banalności. | Karolina Felberg
Diwan zdecydowała się przedstawić dramat Anne w formacie 4 na 3. Ponadto, kamera podąża krok w krok za bohaterką – widz obserwuje więc przede wszystkim jej głowę oraz barki. Ta niezwykle sugestywna optyka stanowi filmowy ekwiwalent poetyki Annie Ernaux, której styl pisarski cechują rzeczowość oraz dosłowność. Autorka „Lat” ukazuje przede wszystkim fizyczny i materialny wymiar ludzkiego doświadczenia. Stawką jej prozy nie jest zatem abstrahowanie od powszedniości, ale właśnie przefiltrowywanie jej poprzez „ja” autorskie, a następnie wyłuskiwanie z autobiografii tropów rzeczywistości, które osadziły się trwale w jej ciele i „z tyłu” jej głowy.
Francuska noblistka nie tworzy niezwykłych fabuł, lecz nieodmiennie opowiada o niesprawiedliwości – jej bezmiarze, potędze i… banalności. Zaglądając zza pleców bohaterki filmowej na perspektywy, które się przed nią rysują, widzimy więc przede wszystkim dziewczęce barki – w 1963 roku zdolne udźwignąć naprawdę wiele, lecz jednocześnie niezwykle przeciążone wielopokoleniową historią opresji oraz zginania karku. Dzieła Ernaux ani ma moment nie pozwalają nam bowiem zapomnieć o plebejskim pochodzeniu urodzonej w 1940 roku pisarki.
Ambicja i ironia
Prozatorka wywodzi się z nizin społecznych. Jej rodzice trudnili się drobnym handlem na przedmieściach normandzkiego miasteczka Yvetot, co na tle ich robotniczo-chłopskich rodzin i tak stanowiło nie lada osiągnięcie. Ojciec jej ojca nie umiał czytać i pisać, mieszkał w domu krytym strzechą – z klepiskiem zamiast podłogi. Z kolei pojętna i ambitna matka jej matki nie uzyskała zgody rodziców na wyjazd z wioski, bo w jej czasach powszechnie jeszcze wierzono, że oddalenie od rodziny grozi nieszczęściem.
Niebawem, nakładem Wydawnictwa Czarne, ukażą się „Bliscy” – tryptyk Ernaux, w przekładzie Agaty Kozak, stanowiący trzy autonomiczne opowieści – o ojcu [„La Place”, 1983], matce [„Une femme”, 1987] i przedwcześnie zmarłej siostrze [„L’Autre Fille”, 2011]. W jednym z tych tekstów pisarka zauważa, że choć dzieciństwo jej rodziców przypadło na czasy Prousta oraz Mauriaca, rozegrało się w „scenerii” stricte średniowiecznej – tonęło w mroku i zabobonie. W dialekcie normandzkim, którym posługiwali się jej bliscy, pojęcie „ambicja” konotuje nieznośny ból z powodu rozłąki. „Pies może umrzeć z ambicji” [2] – powiada Ernaux w opowieść o matce. Lampy postępu rozświetlą nieco tę rzeczywistość dopiero za jej dzieciństwa, czyli po drugiej wojnie światowej.
Identycznie jak w filmie Diwan – czasoprzestrzeń z normandzkich przypowieści Ernaux to każdorazowo ciasna klatka. Wypełniają ją po brzegi jej „pragnienia, sny i upokorzenia” [3], ale ramę dla niej stanowią przede wszystkim wstyd oraz zdrada – afekty stanowiące rewers niespłacalnego długu zaciągniętego na poczet osobistego sukcesu oraz ironii, którą adeptka literaturoznawstwa dystansowała się wobec bliskich, raniąc ich oraz siebie: „W domu nigdy się nie śmiałam. Uprawiałam «ironię». To czas, kiedy wszystko, co mnie porusza, należy do obcego świata” – przyzna w prozie o ojcu.
Twoje lub moje
Rodzice przyszłej noblistki inwestowali w jedynaczkę ogromne, z ich perspektywy, sumy. Ona tymczasem skwapliwie wykorzystywała darowane jej szanse – zarówno w szkole z internatem w Yvetot, jak i na uniwersytecie w Rouen. Równocześnie jednakże, z każdą przeczytaną książką, narastało w dziewczynie wrażenie wyobcowania, a w końcu zaczęła się czuć we własnym domu jak wróg klasowy – wyrzutek oraz zdrajczyni.
Jej awans warunkowało to, że była jedynaczką. A była nią dlatego, że jej starsza siostra umarła z powodu dyfterytu dwa lata przed jej narodzinami. „Nie piszę dlatego, że umarłaś. Umarłaś, żebym pisała, a to olbrzymia różnica” – powiada Ernaux w prozie z 2011 roku. I dalej: „Ale twoim i moim przeznaczeniem było pozostać jedynaczkami. Ich wola posiadania tylko jednego dziecka, przejawiająca się w słowach: «Nie moglibyśmy zrobić dla dwójki tego, co robimy dla jednego», oznaczała twoje życie lub moje, nie jedno i drugie”.
Nawiasem mówiąc, rodzice pisarki nigdy nie wyjawili jej, że posiadali przed nią jeszcze jedną córeczkę. Fakt ten poznała Ernaux przypadkiem.
„Zdarzyło się” nie podejmuje wątku przedwcześnie zmarłej siostry, choć jednocześnie jest nim poniekąd naznaczone. Anne chce się pozbyć ciąży, by ocalić sens oraz cel własnego życia, czyli pisanie. Bohaterka nie wątpi, że życie jest niesprawiedliwe. Jednych otacza dostatek, innych – nędza. Cześć jej znajomych ma krótką drogę do celu i mnóstwo wsparcia ze strony otoczenia, a spora część, w tym ona, skazana jest na długotrwałą, samotną walkę. W dodatku, najmniejszy nawet błąd czy zwłoka zawracają nieuprzywilejowanych do punktu wyjścia.
Lecz, czy dziejowa niesprawiedliwość zwalnia Anne z odpowiedzialności za życie, które rozwija się w jej łonie? O co tak naprawdę walczy dziewczyna?
O wolność, czyli prawo do samostanowienia, rozwoju cywilizacyjnego i gospodarczo-ekonomicznego wzrostu. Czyż nie są to dokładnie te same wartości, którymi zwykliśmy usprawiedliwiać rozmaite działania „konieczne”, nierzadko zresztą generujące morze cierpienia oraz pochłaniające masę istnień?
Niewyobrażalne, prawda?
No właśnie.
Obłuda i ofiara
Ludzie od zawsze sztucznie przerywają życie – zabijają innych lub poświęcają życie innych w imię konieczności, które usprawiedliwiają „mniejszym złem”, a nawet „aktem sprawiedliwości”. Anne określa to, co ją spotkało, jako „niesprawiedliwe”, nie godzi się bowiem na relatywizację, wskutek której wolność, spełnienie i prawo do samostanowienia jednych bywają cenniejsze od wolności, spełnienia czy prawa do samostanowienia innych. I wcale nie udaje, że jest „niewinna” – bezgrzeszna i transparentna moralnie.
Czym byłby świat, w którym ludzie nie przerywaliby w sposób sztuczny życia innych ludzi? To jasne – byłby rajem. Wierzymy, że pochodzimy z takiego właśnie świata. Wiemy, że zostaliśmy z niego wygnani. Ufamy, że kiedyś doń wrócimy. Tymczasem jesteśmy tu – nazywajmy więc rzeczy po imieniu, nie relatywizujmy ich w imię interesów wybranych grup czy ośrodków. Jeśli sztuczne przerywanie życia w każdym przypadku jest niemoralne, to uczyńmy z tej zasady bezwzględny absolut. Jako matka chłopca dorastającego w epoce zimnej wojny i wojny konwencjonalnej na przedpolu Europy – nie marzę o niczym innym.
Film Diwan nie usprawiedliwia aborcji – rekonstruuje jedynie fakty. Sześć dekad temu aborcja we Francji była nielegalna – przeprowadzano ją więc w podziemiu. Podążając za Anne, zstępujemy na półtorej godziny do ówczesnego piekła. | Karolina Felberg
Urządziliśmy świat w taki sposób, że życie ludzkie nigdy nie stanowiło w nim wartości bezwzględnej i absolutnej – to jest bezsprzeczny fakt, choć cechująca nasz gatunek hipokryzja każe nam sądzić inaczej. Niemniej, nasze zakłamanie w tej sprawie – także w temacie aborcji, wcale nie chroni każdego poczętego życia, a tylko dzieli nasze społeczeństwa na wrogie sobie plemiona.
Realność
Film Diwan nie usprawiedliwia aborcji – rekonstruuje jedynie fakty. Sześć dekad temu aborcja we Francji była nielegalna – przeprowadzano ją więc w podziemiu. Podążając za Anne, zstępujemy na półtorej godziny do ówczesnego piekła. Młoda studentka stanowi naszą przewodniczkę po świecie, który, chcąc nie chcąc, poznała od podszewki.
Anne używa słowa „dziecko” tylko wtedy, kiedy zdradza komuś swój zamiar. Natomiast w prozie Ernaux z 2011 roku zastępnikiem tego słowa pozostaje „to”, a także „cette RÉALITÉ dans mes reins”[4] („ta REALNOŚĆ między moimi biodrami”).
Filmowa bohaterka oszczędnie mówi o swoich planach oraz metodach, po jakie gotowa jest sięgnąć. Przez jej ręce przewijają się jednakowoż książki, strzykawki, słuchawki telefonu, bielizna osobista, pieniądze oraz druty. Obserwujemy ją, kiedy na przestrzeni dziesięciu tygodni odwiedza kolejnych lekarzy, szuka pomocy u rówieśników, sprzedaje swój skromny dobytek, odwiedza doświadczoną kobietę. W międzyczasie uczymy się jej gustownej, acz skromnej garderoby oraz poznajemy dogłębnie jej ciało – seksualizowane przez rówieśników, dla nas jednakże niestanowiące już żadnej tajemnicy czy obietnicy. Wraz z nią postrzegamy je bowiem przede wszystkim jako pułapkę.
Ciało Anne jest tutaj najważniejsze, bo zmiany w nim, zmienią jej los. To nie poglądy na macierzyństwo stanowią kwestię problematyczną – w gruncie rzeczy Anne chciałaby zostać w przyszłości matką, a z kolei Annie Ernaux urodzi wkrótce dwóch synów. Argumenty demograficzne nie mają więc w dyskusji o aborcji większego znaczenia. Ernaux nieodmiennie chodzi o ciało – w jej optyce tylko kobieta ma prawo decydować o jego dyspozycyjności do rodzenia dzieci. Dlaczego?
Anne nie wzniesie się z nizin społecznych w dziedzinę ducha, dopóki w jej ciele mości się „ta realność” – to z jej powodu będzie musiała przerwać studia. Rozwiązaniem nie jest więc donoszenie ciąży, urodzenie dziecka i oddanie go do adopcji. Kołowrotek postępu i nowoczesności nie ogląda się bowiem na maruderów. Owszem, mami możliwością awansu, lecz jednocześnie ogranicza ją do jednej tylko szansy.
Pisarka
Anne walczy zatem o życie – woli umrzeć niż poddać się konieczności. Film Diwan oddaje zarówno jej niezwykłą siłę, jak i wielką determinację. Stawka rośnie z każdym tygodniem ciąży. Wbrew temu, co sądzi jej otoczenie, dziewczyna wcale nie dąży do tego, by zostać pierwszą w dziejach rodziny Duchesne nauczycielką. Jej celami nie są więc dobry mąż i takaż posada. Walczy o pisanie, co w jej przypadku oznacza awans nie o klasę, ale o kilka klas oraz stanów. W toku jednego życia będzie musiała prześcignąć całe pokolenie. I to nie dysponując pieniędzmi. Nie może być jednakowoż inaczej, skoro figura „wielkiej pisarki” to nie „ksiądz”, „lekarz” czy „nauczyciel”, bez których nie obędzie się najmniejsza lokalna wspólnota. To postać wybitna na tle narodu czy generacji. Być może bez Ernaux nie byłoby zresztą Didiera Eribona, a bez Eribona – Édouarda Louisa.
Pisarstwo autorki „Lat” nie ma w sobie ni krzty lekkości ani niczego, co choć na moment pozwalałoby czytelnikowi abstrahować od realiów życia społeczno-polityczno-kulturalnego. Nie sposób wydestylować z niego czystych i eterycznych fantazji, seraficznych idei, wzniosłych konceptów, strzelistych słów czy choćby hymnicznych tonów. Przeciwnie. Przebija przezeń li tylko realność, czyli jądro ciemności, które zaległo w naszych sercach, głowach i trzewiach, i niebywały ciężar, który, chcąc nie chcąc, dźwigamy na własnych brakach. Stąd też jej proza budzi tak często opory. Diwan udatnie transponuje poetykę Ernaux na język filmowy, dlatego również jej film rodzi niemałą konsternację, a miejscami bywa kłopotliwy w odbiorze. Niemniej, niepodrabialny styl Ernaux jest nam bardzo, jak sądzę, potrzebny.
Wydawnictwo Czarne zapowiada na przyszły rok polskojęzyczną edycję „L’événement”. Życzyłabym sobie, by film oraz książka „Zdarzyło się” zmusiły nas wreszcie do konfrontacji z realiami nielegalnej aborcji. Żeby ogołociły nas z hipokryzji i nie pozwoliły nam uskoczyć w bezpieczną bańkę tej czy innej ideologii. Żeby wymusiły na nas adekwatną reakcję na realność, która unicestwiła już tyle kobiecych istnień.
Przypisy:
[1] Annie Ernaux, „Lata”, przeł. Krzysztof Jarosz, Magdalena Budzińska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022, s. 67–68.
[2] Wszystkie cytaty z przygotowywanej do druku książki „Bliscy” Annie Ernaux pochodzą z materiałów w przekładzie Agaty Kozak, udostępnionych przez Wydawnictwo Czarne redakcji „Kultury Liberalnej”.
[3] Zob. więcej, „Zaproszenie do podróży. Normandia Annie Ernaux”.
[4] Annie Ernaux, „L’événement”, Gallimard, Paris 2000, s. 19 [przeł. KF].