W ostatnich latach dopiero wielotygodniowe pertraktacje pozwalały, po wyborach, wyłonić w Izraelu nowy rząd. Parlament był podzielony, wynegocjowane koalicje rządowe kruche, zaś ambicje polityczne każdego z posłów nienasycone.
Ale po tym, jak piąte w ciągu czterech lat wybory przyspieszone dały solidną (64 ze 120 miejsc w Knesecie) większość koalicji wokół prawicowego Likudu (32 mandaty poselskie) wieloletniego premiera Benjamina Netanjahu, oczekiwano, że nowy rząd zostanie zaprzysiężony może nawet razem z nowym Knesetem. Nic z tych rzeczy.
Tradycyjnymi sojusznikami Likudu są partie religijne: sefardyjscy Strażnicy Tory („Szas”, 11 mandatów) i aszkenazyjski Judaizm Tory (7 mandatów), zainteresowane głównie państwowymi dotacjami dla swych instytucji i przywilejami dla swych wyborców.
Ale w ostatnich wyborach nieoczekiwanie trzecią partią w Knesecie (14 mandatów) stał się Religijny Syjonizm, faszyzująca koalicja trzech marginalnych dotąd partyjek, sklecona przez Netanjahu w trosce o to, by nie zmarnował się żaden prawicowy głos.
Porażające zwycięstwo ekstremistów
To oficjalne błogosławieństwo najważniejszego izraelskiego polityka sprawiło, że radykalni wyborcy, dotąd nie głosujący lub popierający z konieczności mniej ekstremistyczną prawicę, tym razem mieli na kogo głosować – i odnieśli porażające zwycięstwo.
To jednak nie pomogło im przezwyciężyć różnic między nimi i koalicja właśnie się rozpadła. Z RS odeszła ultranacjonalistyczna Żydowska Siła Itamara Ben-Gwira (6 mandatów) oraz homofobiczna Noam (1 mandat); reszta mandatów pozostała przy fundamentalistycznej RS Becalela Smotricza.
Zarazem byli działacze partii Kach rabina Meira Kahane, rozwiązanej za rasizm i uznanej za terrorystyczną, zapowiedzieli utworzenie nowego ugrupowania rasistowskiego na prawo od RS. Jako cenę poparcia dla Likudu przywódcy parlamentarnych ekstremistów żądają stanowisk ministerialnych. Ben-Gwir chce dla siebie resortu bezpieczeństwa publicznego, a dla swej partii dodatkowo ministerstwa rozwoju Negewu i Galilei, zaś Smotricz – resortu obrony dla siebie. Na prawicy zawrzało.
Ben-Gwir twierdzi wprawdzie, że złagodniał: na wiecu oświadczył, że nie uważa już, że wszyscy Arabowie powinni być z Izraela deportowani, a jedynie „terroryści” i „wrogowie państwa”, oraz nie żąda już zaprowadzenia w kraju etnicznej segregacji – i został za to przez zwolenników wygwizdany.
Rasiści na ministrów
Ale perspektywa przyznania resortu bezpieczeństwa publicznego człowiekowi wcześniej aresztowanemu za wspieranie rasizmu i nawoływanie do terroryzmu przeciwko Arabom, nawet w Likudzie budzi przerażenie. Netanjahu zresztą stwierdził, że Ben-Gwir się na ministra nie nadaje – no, ale to było przed wyborami.
Smotricz z kolei był aresztowany za przeciwstawianie się ewakuacji osadników z Gazy przez wojsko oraz za szykowanie zamachu terrorystycznego; uważa on też, że Izrael winien stać się państwem teokratycznym rządzonym przez Torę – a na początek żąda oddzielnych porodówek dla Arabek i Żydówek.
Cały RS żąda też zobowiązania się koalicji do przeprowadzenia formalnej aneksji całego Zachodniego Brzegu, bez uznania jakichkolwiek praw Palestyńczyków.
„Przyznanie Ben-Gwirowi resortu bezpieczeństwa jak mianowanie wodza Ku Klux Klanu prokuratorem generalnym”
Postulaty te niewiele mają wspólnego z wartościami ruchów, na które się nazwa partii powołuje. Syjonizm, ruch świecki i głównie lewicowy, dążył do odbudowania w biblijnej Ziemi Izraela państwa – jak głosi Deklaracja Niepodległości – „żydowskiego i demokratycznego”. Religia żydowska nigdzie nie postuluje, by państwo takie „rządziło się Torą”; stosowania się do prawa religijnego wymaga jedynie od indywidualnych Żydów.
Znane są partie, których nazwy zaprzeczały ich programowi – przychodzi na myśl Rosyjska Partia Liberalno-Demokratyczna Władimira Żyrynowskiego – ale sprzeczność tę ujawniało natychmiast porównanie celów LDPR z tym, czym jest na całym świecie liberalizm i demokracja.
Syjonizm i judaizm są za to znaczącymi zjawiskami politycznymi jedynie w Izraelu – lecz milczenie ich tamtejszych zwolenników, z wyłączeniem pokonanego w wyborach centrum i lewicy, na temat haniebnych postulatów RS jest ogłuszające. Najwyraźniej część z nich nie chce zrazić potencjalnego koalicjanta – a część zapewne w skrytości się z nim zgadza.
RS jednoznacznie potępiły natomiast rozmaite znaczące organizacje żydowskie w diasporze, w tym zwłaszcza w USA. Przywódca amerykańskiego judaizmu reformowanego, rabin Rick Jacobs, porównał przyznanie Ben-Gwirowi resortu bezpieczeństwa do mianowania wodza Ku Klux Klanu prokuratorem generalnym. Co jeszcze ważniejsze, rząd amerykański dał do zrozumienia, że z ministrami z RS nie będzie utrzymywał kontaktów. Byłoby czymś niemożliwym, by izraelskiego ministra obrony bojkotował najważniejszy sojusznik wojskowy Jerozolimy.
Netanjahu – dr Frankenstein
Dlatego też Netanjahu, najwyraźniej pogodzony z wizją Ben-Gwira jako ministra bezpieczeństwa publicznego, nadal blokuje przyznanie Smotriczowi resortu obrony. „Nie szkodzi, poczekamy” – mówią Religijni Syjoniści, świadomi, że bez ich poparcia nie ma koalicji – a to oznaczać będzie nowe wybory, w których najprawdopodobniej zwiększą jedynie stan posiadania. Jak dr Frankenstein, Netanjahu stworzył potwora – i to potwora, który rośnie.
Dlatego Netanjahu namawiał Smotricza na resort finansów, który zresztą dałby mu większe instytucjonalne możliwości wpływania na kształt państwa. Ale na ten resort ma ochotę Arie Deri, przywódca Szasu, który dwadzieścia lat temu odsiedział wyrok za łapówkarstwo, a dwa lata temu został skazany w zawieszeniu za oszustwo podatkowe.
Można powiedzieć, że ma kwalifikacje – ale izraelskie prawo zabrania przestępcom piastowania stanowisk ministerialnych w ciągu siedmiu lat od zakończenia kary. Deri twierdzi, że skoro karę miał w zawieszeniu, to się nie liczy – ale Likud i tak chce przyjęcia ustawy, dającej Knesetowi prawo odrzucania zwykłą większością wyroków Sądu Najwyższego.
Tyle że nie można przeprowadzić głosowania bez wyboru przewodniczącego Knesetu, a RS odmawiają poparcia kandydata Likudu, dopóki nie zostaną spełnione ich ministerialne żądania.
Wielkie rozdanie i nagrody pocieszenia
Pat został w końcu przełamany, gdy – jak wynika z najnowszych przecieków – Smotricz zgodził się objąć resort finansów zamiast obrony, zaś dla Deriego przygotowano nagrodę pocieszenia: superresort łączący MSW, ministerstwo transportu i nowe stanowisko p.o. premiera. Jego Szas ma także otrzymać resorty zdrowia i diaspory.
Tyle tylko, że oznacza to, iż liczba stanowisk ministerialnych dostępnych dla Likudu się kurczy, co wywołało bunt czołowych działaczy zwycięskiej w końcu partii. Domagają się od Netanjahu więcej stanowisk dla swoich. Do tej pory jednak byłemu premierowi udawało się zawsze takie wewnątrzpartyjne bunty stłumić.
Zarazem mnożą się, oficjalnie zawsze dementowane, naciski na dwie wielkie partie opozycji: centroprawicową Jedność Narodową Benny’ego Ganca i centrolewicową Jest Przyszłość Jaira Lapida, by schowały wyborcze obietnice i zwykłą godność do kieszeni i przystąpiły do koalicji z Likudem, co pozwoliłoby wykluczyć RS.
Presja na złamanie moralnego kręgosłupa
Tyle tylko, że partie te szły do wyborów z obietnicą, że nie będą współrządzić z Netanjahu, przeciwko któremu toczą się trzy procesy o korupcję i nadużycia władzy. Co więcej, Likud chce ustawy, i to retroaktywnej, zakazującej prowadzenia dochodzeń o takie przestępstwa przeciwko urzędującym ministrom. Jej przyjęcie automatycznie zamknęłoby procesy byłego premiera, nie czekając na ewentualne odrzucenie przez Kneset, po przyjęciu stosownej ustawy, wyroków Sądu Najwyższego.
Poparcie dla tych projektów jest warunkiem koalicji z Likudem. Jeśli opozycja to zrobi –przekreśli nie tylko swą wiarygodność, ale i samą praworządność. Jeśli nie – otworzy faszystom drogę do władzy.
Obywatele niezdolni do elementarnego porozumienia
Izrael nie ma konstytucji, bo jego obywatele nie mogli się porozumieć co do podstawowych zasad funkcjonowania państwa. Religijna mniejszość nie żądała wprawdzie, jak RS, rządów Tory, ale nie godziła się na zasadę świeckości państwa, która pozbawiłaby uznane wyznania kontroli nad stanem cywilnym, a więc nad fundamentem codzienności obywateli. W efekcie w Izraelu Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie nie mogą się pobrać, rozwieść czy być pochowani bez zgody swego kleru.
Żydowska większość z kolei nie żądała wprawdzie prawnych przywilejów dla Żydów, ale nie chciała się też zgodzić na określenie Izraela jako państwa wszystkich swych obywateli, co uniemożliwiłoby kontynuację i przywilejów dla religijnych, i nieformalnej dyskryminacji Arabów. Stąd brak ustawy, która by na przykład zabraniała działalności partii takich jak RS.
Słowem – w trosce o własne interesy, znaczne grupy obywateli odmówiły udzielenia poparcia prawnej ochrony interesów wszystkich, w przekonaniu, że ich interesy są na tyle powszechne, że nikt nie będzie chciał ich naruszyć. To przekonanie było zdroworozsądkowo słuszne – aż do teraz.
Świeccy Żydzi być może za czas jakiś utracą prawo do jedzenia niekoszernie czy jeżdżenia samochodami w szabat – ale zawsze będą mogli, w obronie tych praw, na przykład przejść na chrześcijaństwo. Ale jak mieć pewność, że się nie zostanie przez Ben-Gwira uznanym za wroga narodu?
„Wracaj Edziu, z nami kwita”
Do tej pory decyzje o zakazie działania ekstremistów – jak partii Kach – były podejmowane przez rząd, nie sądy, i motywowane politycznie, nie prawnie. Zarazem istniała zgoda, że ekstremizm jest niedopuszczalny, korupcja hańbiąca, a przestępcy nie mogą reprezentować obywateli.
Wystarczyło, by najsilniejsza partia się z tej zgody wyłamała, i nagle okazało się, że wszystko jest możliwe. Zaś jeśli Likud przeforsuje swe upragnione ustawy, nic już nie będzie ograniczać arbitralności władz – czyli, jak lubią one mówić, suwerenności obywateli.
W grudniu 1981 roku, w kilka dni po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, na murze otaczającym Hutę Warszawa pojawił się wielki napis: „Wracaj Edziu, z nami kwita, lepszy złodziej niż bandyta”.
Edward Gierek oczywiście jednak nie powrócił, bo nie mógł. Złodzieje natomiast często – jak wtedy w Polsce, jak sto lat temu we Włoszech, jak dziś w Izraelu – otwierają drzwi bandytom. Kłopot w tym, że gdy bandyci dojdą do władzy, to nie sposób ich za te drzwi wyprosić.