Dzieci dowiadują się o wojnie zarówno z mediów, jak i od nowych koleżanek i kolegów przybyłych zza wschodniej granicy. Dominującą narrację wokół Ukrainy, skupioną wyłącznie na konflikcie, starają się przełamać wydane w ostatnim czasie książki dla młodych czytelniczek i czytelników ukazujące historię i współczesność naszego sąsiada. W tekście bliżej przyglądam się trzem tytułom, a więc wydanemu w październiku „Owwa!” Żanny Słoniowskiej oraz dwóm listopadowym premierom – „Ukrainie” Oleny Michajłowej-Rodiny i Ludmiły Nikorycz oraz „Małej książce o wielkiej Ukrainie” Ołeny Charczenko i Michaela Sampsona – o których pisać będę jednak w odwrotnej kolejności, zaczynając od książki kierowanej do najmłodszej publiczności.
Nie opowiem ci o wojnie
„Mała książka o wielkiej Ukrainie” Charczenko i Sampsona z podtytułem „z tekstem hymnu narodowego” to dwujęzyczna publikacja pierwotne wydana w językach angielskim i ukraińskim, prezentująca dzieciom w wieku przedszkolnym podstawowe informacje na temat Ukrainy. Większą część książki zajmuje hymn narodowy rozpisany na wersy, z których każdy opatrzony jest słowem komentarza i wyjaśnienia, jak można rozumieć nieraz metaforyczne sformułowania występujące w pieśni. Całości towarzyszą pełne jaskrawych kolorów ilustracje Poliny Doroszenko wykonane różnymi technikami, co – jak mi się wydaje – świetnie podkreśla różnorodność Ukrainy, a zwłaszcza jej mieszkanek i mieszkańców, żyjących także w licznych diasporach poza granicami kraju.
Mam poczucie, że książka świetnie sprawdzi się właśnie w odbiorze przez dzieci w wieku przedszkolnym: proste zdania, a także wielość elementów graficznych, o których można rozmawiać niejako „przy okazji”, sprzyjają takiej lekturze. Zapewne z myślą o wieku odbiorczyń i odbiorców w tekście nie ma mowy o agresji rosyjskiej z 2014 roku ani o inwazji rozpoczętej niemal dziesięć miesięcy temu, co może być dla niektórych zaskoczeniem (a nawet rozczarowaniem). Na pewno było nim dla mnie – trudno przecież o tym nie mówić, gdy podejmuje się dzisiaj rozmowę o Ukrainie. Być może w zamierzeniu twórców subtelne sygnały – takie jak podkreślenie bohaterskiej obrony ojczyzny czy umiłowania niepodległości i pokoju – mają być pretekstem do rozmowy o wojnie i o tym, jakie wyrządziła zniszczenia.
Gdy zapanuje pokój
Na podobne zepchnięcie wojny na margines zdecydowały się autorki „Ukrainy”, które po 24 lutego znalazły w Polsce „schronienie, ciepło i wsparcie”. Na kilkudziesięciu stronach Michajłowa-Rodina i Nikorycz ukazują swój kraj nieskalany wojną, o czym informują w nocie zawartej na stronie tytułowej: „Książka ta ukazuje Ukrainę, jaką znaliśmy jeszcze do niedawna. Po inwazji rosyjskiej wiele się zmieniło i jej rzeczywistość wygląda teraz inaczej. Mamy jednak nadzieję, że w przyszłości znów będzie taka, jak na tych stronach”. To podejście może zaskakiwać, wydaje się jednak zrozumiałe: na polskim rynku do niedawna próżno było szukać poświęconych Ukrainie książek informacyjnych.
W pierwszej części publikacji autorki zdecydowały się podzielić treść zgodnie z kluczem geograficznym, na kolejnych rozkładówkach prezentując Kijów, Charków (gdzie mieszka i tworzy pisarz Serhij Żadan), Odessę, Mariupol, Lwów, Karpaty, Zaporoże i mieszkających tam kiedyś Kozaków, rezerwat przyrody w Askanii Nowej i Krym z jego zabytkami sięgającymi czasów starożytnych; w drugiej – ukazując związane z Ukrainą postacie i zjawiska, takie jak malarka Marija Prymaczenko czy świąteczna piosenka znana dzisiaj jako „Carol of the Bells”. Pojawiające się w książce ilustracje nie wywołują co prawda zachwytu, ale miejscami pokazują swoją moc, podkreślając przeszłość i teraźniejszość Ukrainy (jak widok tradycyjnej czajki kozackiej na tle wielkiego współczesnego promu). Przeciętne ilustracje sprawiają, że książka niestety nie przyciąga wzroku warstwą graficzną i może zginąć wśród innych publikacji dostępnych w księgarniach stacjonarnych czy internetowych.
W przypadku „Ukrainy” istotne wydaje mi się to, że – wbrew zapowiedzi autorek – wojna nie została całkowicie pominięta: całość kończy posłowie, opisujące wydarzenia z 24 lutego 2022 roku, a także zmiany, jakie nastąpiły w odniesieniu do opisanych postaci, miejsc czy przedmiotów: „najgłębsza stacja metra w Kijowie stała się domem dla wielu rodzin”, „Serhij Żadan […] organizował pomoc dla ostrzeliwanego Charkowa”, a „jeden z bajkowych obrazów Mariji Prymaczenko sprzedano na aukcji za pół miliona dolarów, a pieniądze przekazano na ukraińską armię”. Ostatnie zdanie książki brzmi: „Nawet samolot «Marzenie» został zniszczony, a marzeniem Ukrainy stały się pokój i odbudowa kraju”. Czyni to z książki Michajłowej-Rodiny i Nikorcz pozycję quasi-sentymentalną, quasi-utopijną: pokazuje bowiem obraz czegoś, czego już nie ma, a jednocześnie czegoś, do czego dążyć ma kraj po zakończeniu wojny. Choć takie intencje nie zostają wyrażone wprost w tekście, „Ukraina” wydaje się prowokować do pytań o to, jak mówić dzieciom o zmianach zachodzących w czasie wojny, konsekwencjach działań zbrojnych wpływających na myślenie o dziedzictwie narodowym i projektowanie przyszłości państwa. Kwestie te z pozoru dalekie są dziecięcym czytelniczkom i czytelnikom, ale to właśnie najmłodsze pokolenie będzie obserwować zmiany, które – gdy Rosja zostanie powstrzymana, a w Ukrainie zapanuje pokój – zajmą Ukrainkom i Ukraińcom wiele lat.
Dla odmiany, od wojny – a raczej mającego po niej nastać pokoju – zaczyna się „Owwa! Ukraina dla dociekliwych” Słoniowskiej zilustrowana przez Ołeksandra Szatochina: na stronie kontrtytułowej widać czerwone maki – upamiętniające poległych w wojnie – okalające geograficzny kształt Ukrainy. Z trzech omawianych książek to pozycja zdecydowanie dla najstarszych czytelniczek i czytelników, swobodnie czytających i sprawnie orientujących się w tym, co wokół nas – pojawia się tu bowiem sporo odniesień do polskiej codzienności, jak choćby obecne w przestrzeni publicznej napisy po ukraińsku. „Owaa!” jest świetnie napisana: o sprawach nieraz skomplikowanych i trudnych autorka pisze językiem prostym, ale nie infantylnym, a zarazem pełnym uroku. Choć książkę otwiera mapa Ukrainy – podobnie jak w pozostałych tomach wydanych w serii „Świat dla dociekliwych” Dwóch Sióstr – rozdziały poruszają różnorodne tematy, takie jak język („Czy ty howorysz ukrajińskoju?”), złoty scytyjski pektorał („Wszechświat na szyi”), wieloreligijność i wielokulturowość („Złote kopuły”, „Cadyk z Podola śpiewa i tańczy”) czy postać śpiewaczki operowej Sołomiji Kruszelnyćkiej. Poza tym niełatwe i nieoczywiste – jak na literaturę dziecięcą – kwestie, jak awaria elektrowni w Czarnobylu („Czarnobyl”) czy Hołodomor („Czarnoziemy i Wielki Głód”), ale też upór Ukrainek i Ukraińców („Rewolucja Godności”). Całość – podobnie jak inne tomy z serii „Świat dla dociekliwych” – kończą słowniczek oraz przepisy kuchni ukraińskiej.
Wojna tu i tam
Bardzo doceniam wyraźnie polityczny wymiar książki. Z jednej strony pojawiają się w niej zdania o współczesnej polityce („Ukraina nie jest jeszcze członkiem Unii Europejskiej. Ukraina zawsze była częścią Europy”), z drugiej – feminizm w wydaniu tworzącej na przełomie XIX i XX wieku poetki Łesi Ukrainki. W powietrzu unosi się także widmo ZSRR, negatywnie odbijające się na życiu współczesnych, ale też odwoływanie się do tradycji dawniejszej, jak osełedeć, kozacka fryzura podobno niezwykle popularna w ukraińskich barber shopach. Wojna powraca tu i tam: wspomina się, że loty do Ukrainy są zawieszone, pomniki ochraniane workami z piaskiem, Krym został nielegalnie zajęty przez Rosję, a w czasie przeszłym mówi się o do niedawna największym samolocie transportowym Mrija. Także osobny, niezwykle przejmujący rozdział „Wojna” poświęcony jest wydarzeniom z 2014 i 2022 roku, po którym następuje część zatytułowana „Ukraińcy w Polsce”, mówiąca tak o mniejszości ukraińskiej mieszkającej tutaj od zawsze, jak i o uchodźczyniach i uchodźcach wojennych. To wszystko sprawia, że „Owwa!” – podobnie jak zastosowany w tytule ukraiński okrzyk – ciśnie się na usta: „O rety!”, ale to jest świetna książka! Poza samym tekstem jest także genialna graficznie: równie intensywna kolorystyka, jak ta zastosowana przez Doroszenko w „Małej książce o wielkiej Ukrainie”, ale lepiej wykorzystana. Dominują trzy barwy widoczne już na okładce: błękitny i żółty, znane z flagi Ukrainy, oraz czerwony, związany z makami, pojawiającymi się na stronie kontrtytułowej. Dzięki talentowi Szatochina towarzyszące czysto informacyjnemu tekstowi obrazy nabierają głębi, noszą dodatkowe znaczenia i metafory, a także silny – właśnie dzięki kolorystycznej prostocie – ładunek emocjonalny, co na pewno wpłynie na silniejsze zaangażowanie czytelniczek i czytelników.
Póki co 2022 rok przyniósł trzy dziecięce „przewodniki” po ukraińskiej historii i kulturze kierowane do różnych grup odbiorczyń i odbiorców, które różnie stawiają akcenty. Najatrakcyjniejsze wizualne i koncepcyjnie wydają się „Owwa!” Słoniowskiej i „Mała książka o wielkiej Ukrainie” Charczenko i Sampsona, które z całą pewnością polecić można nie tylko jako uzupełnienie domowej biblioteczki, ale przede wszystkim bibliotek przedszkolnych i szkolnych. Z całą pewnością publikacje w atrakcyjnej formie pozwolą podjąć z dziećmi rozmowę na temat Ukrainy, a także naszego stosunku do żyjących w Polsce Ukrainek i Ukraińców. Wydaje się, że wobec tragicznie przeciągającej się inwazji rosyjskiej w Ukrainie, a także w perspektywie świąt Bożego Narodzenia, prowokujących wiele osób do refleksji nad światem i relacji z bliźnimi, jest to wyjątkowo aktualny temat, w którego oswojeniu pomogą omówione tytuły.
Książki:
Ołena Charczenko, Michael Sampson, „Mała książka o wielkiej Ukrainie. Z tekstem hymnu narodowego / Розповідь про Україну. Гімн слави та свободи”, il. Polina Doroszenko, przeł. Marta Tychmanowicz, wyd. Babaryba, Warszawa 2022.
Proponowany wiek odbiorcy: 5+
Olena Michajłowa-Rodina, Ludmiła Nikorycz, „Ukraina”, wyd. Muchomor, Warszawa 2022.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+
Żanna Słoniowska, „Owwa! Ukraina dla dociekliwych”, il. Ołeksandr Szatochin, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2022.
Proponowany wiek odbiorcy: 8+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.