Książka obrazkowa „Linie na twarzy babuni” Simony Ciraolo ukazała się w Polsce na początku stycznia 2023 roku nakładem wydawnictwa Czytalisek, siedem lat po debiucie. Ciraolo odpowiada zarówno za warstwę werbalną, jak i niewerbalną opowieści, skierowanej do młodszych dzieci, a także do rodziców, dziadków, pradziadków jako znaczących pośredników lektury. Zdecydowanie jest to opowieść familijna. Sprawi dużo radości rodzinie, która zdecyduje się na wspólne jej czytanie.
Ciraolo podkreśla na ilustracjach, że bohaterką książki jest babcia, a przede wszystkim jej twarz pełna zmarszczek. Twarz czasami smutna, czasami radosna, czasami wzruszona, przeżywająca silne emocje, które widać po mimice, łzach w oczach, nerwowym dotykaniu zmarszczek na czole i policzkach. Opowieść ogranicza się do minimum słów, jest bardzo ascetyczna w kontrze do ilustracji, które są duże, kolorowe i obrazują poprzez abstrakcyjne fantazmaty różne fragmenty z życia babci. Każda zmarszczka, każda bruzda przywołuje wspomnienia, którymi babcia chce się podzielić z wnuczką. Pojedyncza zmarszczka stanowi zatem pars pro toto opowiedzianych przez babunię herstorii (opowieści skupiającej się na doświadczeniach, przeżyciach stricte kobiecych).
Warto zaznaczyć, że pisarka zarówno graficznie, jak i w ascetycznej narracji tworzy pejzaż graniczny, jakim jest twarz babci. Twarz ta na ilustracjach jest bardzo duża, niemal rozlana na stronie, w jej tle widzimy swoisty „ogród wspomnień” między innymi stare zdjęcia ślubne, zakurzone balerinki, listy, dziecięce zabawki i inne znaczące rzeczy i drobiazgi, które wpisane są w zmarszczki – a konkretnie wspomnienia babuni.
Artystka przedstawia babcię również na tle natury – jakby w cieplarnianym ogrodzie pośród różnorodnych kwiatów, krzewów i drzew. Istotne są także duże, surrealistyczne obrazy, będące ekwiwalentami babcinych wspomnień. Ciraolo tworzy nostalgiczną, intymną atmosferę, bohaterki prowadzą rozmowę niemal szeptem w wyciszonej przestrzeni ogrodu cieplarnianego (słuchaczami są tylko rośliny, kwiaty, drzewa). Ilustracje mogą budzić zachwyt czytelników. Zdominowane przez ciepłe, czułe, subtelne barwy, przedstawiają wspomnienia babuni troszkę melancholijnie, troszkę zadziornie. Takiemu odczytaniu ilustracji sprzyja miszmasz impresjonizmu z surrealizmem.
Warto zwrócić uwagę, że wnuczka kontempluje starość na twarzy babci bez strachu, bez pośpiechu. Pisarka buduje wokół relacji dziewczynki i babuni bezpieczną aurę. Nie mamy wątpliwości, że zamysł Ciraolo powiódł się, jest to bowiem introwertyczna, prywatna, nostalgiczna opowieść, skoncentrowana na więzi dwóch kobiet.
Wnuczka, dotykając twarzy babci, doświadcza zmysłowej inicjacji w cykliczność życia i śmierci, a poszczególne zmarszczki i bruzdy traktuje jako cielesne tropy, które świadczą o konkretnych doświadczeniach staruszki. Dziewczynka pragnie o nich usłyszeć i zachować w pamięci pomarszczoną twarz drogiej osoby. Jej pocięte liniami oblicze będzie dla wnuczki w przyszłości „mapą”, na której zawarto wszystkie babcine doświadczenia, przeżycia, wspomnienia coraz bardziej zachodzące mgłą przeszłości. Bruzdy i zmarszczki oraz historie z nimi związane, zakorzeniają się głęboko w pamięci bohaterki. Dotykając twarzy babuni, dziewczynka oswaja się z przeszłością babci. Dzieje się to bez słów, sam dotyk wystarczy, by uczynić więź wyjątkową.
Wnuczka w sensualny sposób „czyta” twarz starej kobiety. Faktura zmarszczek przywodzi na myśl chropowate drzewo. Dziewczynka dostrzega podobieństwo między przeobrażeniami zachodzącymi w naturze a zmianami w babcinym wyglądzie. Każda zmarszczka to jakaś historia – wnuczka pragnie poznać je wszystkie. Spokojne badanie twarzy babci ma dla małej bohaterki charakter poznawczy, terapeutyczny, głębinowy, co oznacza częściowe poznawanie samej siebie. Stąd odpowiednia dla tej intymnej rozmowy pastelowa aura oraz wyciszony nastrój, a także czysta domena natury obejmująca dziewczynkę i starą kobietę w sposób symboliczny ramionami drzew i roślin. Pod tą kopułą prywatne zostaje prywatnym, ciche cichym, opowiedziane zapamiętanym.
Wnuczka postrzega babcię jako element natury, przekonuje ją o tym fizjonomia staruszki. Dziewczynka ze spokojem przyjmuje metamorfozy ciała babci, nie niepokoi jej przemijalność, ale fascynuje „opowieść” ciała od młodości do starości. Dostrzega kruchość starości i pragnie ocalić od zapomnienia spektrum przeżyć babci, tak aby być z nią blisko, zjednoczyć się w przyjaźni i miłości, które nie przeminą.
Książka subtelnie i delikatne porusza temat budowania więzi międzypokoleniowej, kreowania atmosfery bliskości, emocjonalnej równości między dziewczynką a starą kobietą. Dziecięcość i starość absolutnie się tutaj nie dyskredytują. Bohaterki są dla siebie partnerkami, dokonują szlachetnej wymiany opowieści, zwieńczonej porozumieniem dusz i serc. W tej pięknej książce starość nie jest przygnębiająca, brzydka, skazana na samotność. Nadal przecież istnieją wrażliwe, dobre i mądre dzieci, dla których poznanie opowieści przedstawicieli starszego pokolenia to inicjacyjne przejście do samopoznania, wzmacniające miłość i pogłębiające życiową mądrość.
Taką inicjację przeżywa mała bohaterka, która zaczyna rozumieć, czym naprawdę są linie, zmarszczki, bruzdy na twarzy babci. Widzi je w końcu również u innych starych kobiet. Uświadamia sobie, że te linie to symboliczne ślady, tropy, znaki, które scalone i wypowiedziane na głos tworzą wielką herstorię.
Tak jak pomarszczona jest twarz babuni, tak bogata i ciekawa jest jej herstoria. Ważne, by wnuczka ją poznała, gdyż bez wątpienia wpłynie na jej życie. W przyszłości inna dziewczynka poprosi swoją babunię (obecnie naszą małą bohaterkę, nazwijmy ją Klarą) o rozwiązanie zagadki licznych pajęczyn na twarzy Klary. Od tego momentu linia matrylinearna w tej rodzinie zacieśni się jeszcze mocniej, gdyż kolejne córki i matki, wnuczki i babcie zaczną przekazywać sobie opowieści płynące z bruzd, zmarszczek, zgrubień, a nawet blizn i ran.
Być może kiedyś wszystkie herstorie zostaną scalone jako jedna wielka cielesna mapa siostrzanych, matczynych, babcinych więzi, która urośnie w siłę i stanie się mapą doświadczeń kobiecych w ogóle. Na tej mapie nie będzie białych plam, labiryntów, dzikich ludzi, mrocznych czeluści, pułapek czy myśliwych. To mapa lepszego świata, w którym na plecach starych kobiet stoją młode. Żadna z nich nie wstydzi się swojego ciała ani twarzy pełnej zmarszczek i bruzd. Wiedzą, że twarz dziewczynki, dziewczyny, kobiety, staruszki musi być prawdziwa, nie może być maską, bo tylko wtedy z ust kobiet popłynie autentyczna herstoria. Wówczas twarz starej kobiety zyska szacunek. Uznana zostanie za doskonale piękną i nadzwyczaj godną, by mówić o swoim życiu, lecz nie sekretnie, wnuczce na ucho, lecz na tyle głośno, by usłyszały ją inne wnuczki i inne babcie, których „ciała-opowieści” powinny wybrzmieć publicznie jako najważniejsze.
Życzę wszystkim wnuczkom w nadchodzącym Dniu Babci oddania głosu starej kobiecie, wysłuchania jej opowieści i czerpana z nich wiedzy. Te opowieści są jak życiodajna woda – nie należy uronić ani kropli.
Książka Ciraolo jest piękna wizualnie i porusza szereg ważnych tematów. Pisarka wybiera minimalizm, delikatność oraz doskonałą metaforę przewodnią – zmarszczki na twarzy starej kobiety. Metafora ta wydała mi się tak szlachetna, że pozwoliłam sobie na miniaturową interpretację tego dziełka. Świetna, sugestywna, mądra książka. Ja będę wracać do niej jak do przyjaciółki. Wierzę głęboko, że wiele wnuczek i babć zechce ją przeczytać i przyjrzeć się sobie na nowo. Czasami bowiem najlepszym doradcą jest znakomita książka.
Książka:
Simona Ciraolo, „Linie na twarzy babuni”, przeł. Marta Duda-Gryc, wyd. Czytalisek, Gliwice 2023.
Proponowany wiek odbiorcy: 3+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.