Marta Guśniowska to współczesna dramatopisarka, twórczyni sztuk teatralnych dla dzieci oraz piosenek do spektakli przeznaczonych dla najmłodszych odbiorców. Jest również znakomitą pisarką dla niedorosłych. Napisała pięć książek dziecięcych skierowanych zarówno do małych, jak i dużych czytelników. Warto przypomnieć tytuły tych opowieści: „A niech to gęś kopnie” [Tashka, 2017), „Karmelek” [Tashka, 2018], „Smacznego, proszę wilka” [Tashka, 2019], „Marvin” [Tashka, 2020], „O Fretce, która dała się porwać wiatrowi” [Wilga, 2021], „Jaszczurunia” [Wilga, 2022]. Wszystkie łączy doskonałe posługiwanie się polszczyzną, świetny wybór tematów, znakomita kreacja postaci, a przede wszystkim niezwykłe spektrum komizmu – zindywidualizowanego, zróżnicowanego, unikatowego.
Najnowsza z książek – „Jaszczurunia” – znalazła się na liście BIS w Konkursie Książka Roku Polskiej Sekcji Ibby 2022. Lista została stworzona po to, aby zaprezentować wiele bardzo dobrych utworów dziecięcych i młodzieżowych, które trzeba czytać dzieciom lub polecać im do samodzielnej lektury. Opowieści te warto popularyzować w ośrodkach związanych z literaturą dziecięcą. Na liście BIS jury literackie gromadzi wartościowe, piękne, mądre lektury o ważnej, różnorodnej tematyce. Stanowią one idealny materiał literacki do interpretacji na zajęciach literaturoznawczych oraz pedagogicznych ze studentami, ale też z dziećmi lub młodzieżą w klubach czytelniczych, bibliotekach, szkołach, na zajęciach dodatkowych, które poświęcone są współczesnej literaturze dla niedorosłych.
„Jaszczurunia” mnie osobiście olśniła! Uważam ją za najlepszą książkę na tegorocznej liście BIS. Pod względem literackim i artystycznym bliską dziesiątce nominowanych. Moim celem jest pokazanie walorów tego dziełka, aby dane mu było jak najdłuższe czytelnicze życie. „Jaszczurunia” sygnowana jest niepowtarzalnym poczuciem humoru pisarki, który nosi znamiona absurdu, nonsensu, groteski, jowialności, sardoniczności, ironii, sarkazmu oraz karnawałowej błazenady. Marta Guśniowska mistrzowsko opanowała umiejętność polegającą na miksowaniu różnych odmian komizmu (sytuacyjnego, językowego, postaci), co energetyzuje czytelników i wyzwala w nich salwy śmiechu, a także buduje spektakularne napięcie, które wiedzie przez gargantuiczne perypetie do szczęśliwego zakończenia.
Po satysfakcjonującej lekturze wszystkich książek autorki ukułam termin – „guśniowski humor”, który postrzegam jako najważniejszy wyznacznik jej twórczości. Wyróżnia on opowieści Guśniowskiej na tle prac współczesnych polskich pisarzy i pisarek – jest bowiem niepodrabialny. „Guśniowski humor” rozumiem więc jako wszelki stosowany przez pisarkę komizm, zlepek fenomenalnych gagów językowych, żart, a także wszelką stosowaną przez nią farsę, groteskę, nowatorską sieć neologizmów oraz karnawałową zgrywę. Ten głośny i rozbestwiony humor wiąże się z „wywrotowością” bohaterów, doskonale wkomponowanych w strukturę „świata na opak”, którą promuje pisarka.
Dzięki tym atutom każda książka Guśniowskiej jest mądrą, błyskotliwą, humorystyczną lekturą z wartościowym przesłaniem dla całej rodziny. Warto czytać te opowieści w gronie rodzinnym, są to bowiem lektury familijne najwybitniejszych lotów! Twórczość tę w całości definiuje znakomite operowanie słowem oraz esencjonalizm narracji między innymi: krótkie i trafne – opatrzone określoną gamą emocji i gestów – dialogi i monologi, a także specyficzni bohaterowie, a konkretnie ich karnawałowy sposób wysławiania się oraz intertekstualne semantyczne zabawy – doskonale wpisane w wybujały ludycznie świat przedstawiony.
Guśniowska łączy mistrzowski język z ważnymi, trudnymi tematami, co czyni jej utwory niezapomnianymi lekturami. Pisarka wychodzi naprzeciw schematom społeczno-kulturowym, burzy stereotypy, w niewymuszony sposób żongluje intertekstualnością. Jej książki bawią zarówno dzieci, jak i dorosłych. „Zabawy przez lekturę” uczą małych i dużych: tolerancji; poszanowania Inności; otwartości na świat; poświęcenia się wyprawie inicjacyjnej, gdy jest ona konieczna, aby odnaleźć siebie; samoakceptacji, mądrej rozmowy o nadszarpniętych rodzinnych relacjach; realizacji indywidualnych pragnień oraz dążenia do prawdy, która oczyszcza; wrażliwości, empatii, uczciwości, a także radości z małych rzeczy, które kiedyś mogą okazać się fundamentalne.
„Jaszczurunia” to dziełko napisane z wielką czułością i głębokim zrozumieniem potrzeb duchowych i psychicznych rodziców adopcyjnych i ich pociech, tutaj akurat bohaterów zwierzęcych. Postaci zwierzęce możemy postrzegać jako ekwiwalent ludzi, ale niekoniecznie, zwłaszcza młodsze dzieci nie będą traktować zwierząt alegorycznie, lecz jako nie-ludzkie osoby z krwi i kości. Alegoryczność dostrzegą za to dorośli pośrednicy lektury, szczególnie ze względu na temat, jakim jest adopcja, a także trud wychowywania adoptowanego dziecka. Wskazany temat jest popularny w polskiej literaturze dziecięcej, szczególnie od wydania „Jeża” Katarzyny Kotowskiej, dlatego można by pomyśleć, iż został już mocno wyeksploatowany. Nic bardziej mylnego! Guśniowska daje wiele świeżości tematowi adopcji i otacza go chmurą „guśniowskiego humoru”. W oczy czytelnika rzuca się rozczulająca wrażliwość przyszłych rodziców oraz ich bezwarunkowa miłość do adoptowanego dziecka. W czarującym domu adopcyjni rodzice stają się esencją dobrej, szlachetnej miłości, która czyni cuda, gdyż leczy wszystkie rany, te fizyczne, duchowe i psychiczne.
Doskonałym pomysłem na wprowadzenie nas w świat tej opowieści jest literackie odniesienie do nostalgicznej, poetyckiej, nieco smutnej baśni Hansa Chrystiana Andersena o Brzydkim Kaczątku. Czytając „Jaszczurunię”, jesteśmy w stanie wraz z dziećmi dostrzec „zaszyty” przekaz baśni Andersena o trudnym dojrzewaniu psychicznym i fizycznym ptasiego bohatera i zrozumieć jego inicjacyjną wędrówkę określającą, kim jest oraz do jakiej grupy należy. Łabędź, który sądził, że jest brzydkim kaczęciem, pomimo społecznej nienawiści, która przywiodła go do pragnienia śmierci, w końcu zgłębił własną tożsamość, zaakceptował i pokochał siebie. „Jaszczurunia” – rządząca się poetyką karnawału – czasami wprowadza „przeloty melancholijne”, tak istotne w historii Andersenowskiego łabędzia, lecz Guśniowska ich nie kontynuuje, wręcz poskramia je hucznym żartem, mającym funkcję katarktyczną, sygnalizującą finalne pokrzepienie serc zarówno czytelników, jak i bohaterów.
W roli rodziców adopcyjnych występuje kacze małżeństwo, które bardzo pragnie dziecka. Niestety para nie może mieć własnego potomka, udaje się więc do Domu Jajka (prowadzonego przez panią Kukułkę), gdzie znajduje jajeczko dla siebie. Po szczęśliwym wykluciu z jaja wychodzi krokodyl. Kaczy rodzice nie odrzucają syna ze względu na wygląd czy pochodzenie, po prostu radują się całym sercem z wymarzonego dzieciątka. Metafora ta zrozumiała jest dla wszystkich, niezależnie od wieku – pragnienie dziecka i miłość do niego nie podlega regułom rasy, biologii, koloru skóry czy gatunku. Pisarka od początku wprowadza nas w ludyczny nastrój: „Junior był podobny do ojca. Wypisz, wymaluj cały pan Kaczka: te same oczy, te same nóżki, taki sam ogon. No, może ogon miał trochę dłuższy – ale poza tym byli identyczni. Choć może nie do końca identyczni, ale podobni. W miarę. Na tyle, na ile krokodyl może być podobny do kaczki… A właśnie! Bo ja nie powiedziałam, że Junior był krokodylem” [s. 2].
Życie krokodyla Juniora to prawdziwa „kacza bajka”! Guśniowska bawi się farsą oraz z przymrużeniem oka opisuje scenę w wesołym miasteczku, gdzie nasz krokodyl dostrzega multum niepodobnych do rodziców dzieci, co wielce go intryguje. Zgodnie z klasyczną fabułą opowieści o odmiankach lub podmiankach Junior znienacka dowiaduje się, że nie jest ani smokiem, ani kaczką, lecz krokodylem! Rozpacz mąci mu zmysły i wbrew sobie odcina się od kochających go kaczek, by dotrzeć do jądra prawdy – swego „krokodyleństwa”! Pisarka celowo wyolbrzymia zachowania i groteskowy sposób przeżywania rodzinnego dramatu przez Juniora, który pod wpływem nagromadzonych emocji zdaje się pływać w oparach absurdu. Buntownicze (nadęte) pytania małego krokodyla, który próbuje zachować się godnie, oraz jego dziecięce łzy – smutno-zabawne – przybliżają jego postać do figury klauna, któremu trudno ufać choćby przez zmanierowany sposób wysławiania się. Ponadto aura omawianej sceny jest żartobliwie nostalgiczna oraz słodko kiczowata – co nie oznacza pejoratywnej oceny! Wręcz odwrotnie, dobry artysta lubi kicz, traktuje kicz serio i nie ucieka przed kiczem. Co więcej, potrafi formować kicz jak plastelinę, tworząc zeń straszne i śmieszne „kiczowory” i podobne im stwory. Guśniowska inteligentnie wplata do opowieści kicz, tak aby nie był sztampą, lecz rozładowywaczem napięcia poprzez płacz i śmiech oczywiście.
Uświadomiony Junior rzuca się w wir wyprawy inicjacyjnej, aby poznać biologicznych rodziców. Wszyscy nazywają go jednak kaczką i mówią mu, jak podobny jest do kaczego ojca, czego wrażliwe serduszko krokodyla nie może zdzierżyć. Junior nie kieruje się gniewem, lecz potrzebą serca, pragnie dokonać rekapitulacji swojego krótkiego życia, gdyż nie wyobraża sobie, aby jego bliscy ostentacyjne i bez wyrzutów sumienia porzucili go w Domu Jajka. Od tego momentu rozpoczyna się wędrówka ku osiedlu Lepszy Świat, gdzie mieszkają biologiczni rodzicie Juniora. W drodze towarzyszy mu potajemnie Tata Kaczka i Jaszczurunia – serdeczna koleżanka krokodyla (marzy ona o spotkaniu jednorożca i w końcu trafia na nosorożca, który okazuje się wszystkim, czego od życia pragnęła!). Fabuła toczy się szybko, postaci mają swoje partykularne interesy, są natchnione buntem, jednocześnie gapowate i mocno karykaturalne.
Pikanterii dodaje fakt, że pani Kukułka pomieszała kompletnie wszystkie jajka oraz akta spraw potencjalnych adopcyjnych rodziców. Sytuację próbuje ratować Pan Kaczka wyznający zasadę: przezorny zawsze ubezpieczony, dlatego potajemnie obserwuje Juniora i postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, by odzyskać syna. Czy uda mu się w sposób pacyfistyczny, pełen miłości „odbić” Juniora? Czy uda się przywrócić kaczej rodzinie radość życia? I wreszcie, czy krokodyl zrozumie, że to właśnie rodzina zastępcza jest czasami bardziej kochająca i pomocna niż rodzina biologiczna?
Uważam, że ten rodzaj ludycznych, świetnych literacko i obrazowo, wartościowych tematycznie książek jest w Polsce niedoceniany, a przecież do takich utworów aspirują dorośli oraz dzieci. Szukamy ciepłych i mądrych książek, do których zawsze będziemy mogli powracać. Takie opowieści przekazywane są z pokolenia na pokolenie. To dzięki nim długofalowo kształtujemy wrażliwość dzieci i otwieramy je na zmysł piękna, dobra, przyjaźni, miłości oraz bezpiecznych emocji, a także pogodnej ludzkiej energii. W tym czasowo-literackim continuum niedorośli odczuwają w sobie dobro, ciepło, tęsknotę za rozwojem, ale też chęć bycia przyjacielem dla innych. Utwory Marty Guśniowskiej rzucają „literacką rękawicę” uczuciom przytłaczającym, przez które marniejemy, obojętniejemy, wycofujemy się z życia. Jej bohaterowie są czynni, emocjonalni, energetyczni, weseli. Decydują się przekraczać nieprzekraczalne, aby poznać siebie, dokonać wyborów, zrozumieć kim są, skąd się wywodzą. To postaci pełne pasji, spontaniczne, niezwykle odważne, sprawcze, mądre, co widać chociażby po hierarchii wartości, jaka im towarzyszy. Nie pozwalają sobie na obojętność, nie poddają się trudnościom losu. Są doskonale żywe i bije od nich autentyczność!
Wybierane przez pisarkę tematy nadają się do ekscytujących dyskusji w każdej grupie wiekowej. Radość z poznania tak wartościowej książki jak „Jaszczurunia” zespala czytelników snujących różne jej interpretacje. Ten i inne znakomite utwory Guśniowskiej stanowią metaforyczny zapalnik do tworzenia pozytywnych relacji międzyludzkich. Opowieści te sprawiają, że nawet najbardziej nieśmiali zabierają głos. Są zachętą do wspólnego śmiechu, zabaw intertekstualnych oraz interpretowania dzieł autorki, których dobitną puentę rozumieją zarówno mali, jak i duzi. W końcu staje się ona mottem życiowym, bliskim epikurejskiemu carpe diem, wskrzeszającym w odbiorcach lektury radość życia i lekkość serca. Książki autorki są niczym ciepłe kokony zawierające w sobie bezpieczne, mądre fabuły, do których powinniśmy się garnąć! Apeluję zatem do wszystkich czytelników – czym prędzej zrzucajcie bambosze i poddajcie się miłej hibernacji w kokonach, pełnych książek niezwykle utalentowanej pisarki – Marty Guśniowskiej!
Książka:
Marta Guśniowska, „Jaszczurunia”, il. Jola Richter-Magnuszewska, wyd. Wilga, Warszawa 2022.
Proponowany wiek odbiorcy: 5+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.