Drań, Draniuszek, Dranisław! Jamnik, który imię zawdzięczał piosence „Tanie dranie” Kabaretu Starszych Panów. Pierwszy, wyczekany i ukochany pies małej Zosi, dziś znakomitej pisarki Zofii Staneckiej, która wyznaje: „Pisząc teraz o Draniu, chciałam choć odrobinę spłacić dług wobec niego. Bo w czasach, gdy było mi źle, pocieszał mnie mądrym spojrzeniem i obecnością. A gdy było mi dobrze, cieszył się całym sobą razem ze mną. Z pierwszym psem jest jak z pierwszą miłością: nigdy się go nie zapomina. Miałam szczęście, bo mój pierwszy pies był prawdziwym przyjacielem, zgranym ze mną, pasującym do mnie jak łupinka do orzecha. Nikt nigdy go nie zastąpił i przez wiele lat nikt nie mógł się z nim równać” [s. 6]. Cytat ten wskazuje na fakt, że mamy do czynienia z prozą wspomnieniową, w której fundamentalne znaczenie dla życia rodziny ma głęboka więź z Draniem.
Opowieść Staneckiej jest subtelna, sugestywna, nostalgiczna. Niezwykłą aurę „Drania…” podkreślają delikatne, jasne, ciepłe, otulone przyjazną mgłą, ilustracje Marianny Sztymy. Kiedyś „zaczytywałam na śmierć” opowiadania Tadeusza Konwickiego o jego kocie, wydane pod tytułem: „Iwan Konwicki, z domu Iwaszkiewicz – biografia”. Stanecka tworzy dzieło równie znakomite literacko co Konwicki (chociaż o psie i adresowane do dzieci). Jednak zamiast ironicznej narracji (w której lubował się Konwicki), stosuje narrację emocjonalną, bliską dziecku. Nie chowa się za groteskowymi fasadami, lecz w prosty, impresjonistyczny sposób opowiada historię niezwykłej miłości, jaka zrodziła się między nią a Draniem.
Pisarka opisuje wspólne przeżycia z Draniuszkiem: ludzko-psie rozmowy; wzajemną troskę i czułość; ludzko-psie spojrzenia oraz gesty świadczące o niespotykanym uczuciu. Wydaje się, że przewyższają one więzi ludzko-ludzkie. Relacja Zosi i Drania oparta jest na bezpieczeństwie, rozpoznawaniu emocji bez słów, wzajemnym zaufaniu i nieskalanej niczym złym miłości, która ewoluuje i nigdy nie znika. Drań to w końcu Osoba, która cementuje rodzinę w trudnych chwilach.
Wspomnienia kłopotów rodzinnych przesycone są melancholią. Pisarka ubiera je w eufemizmy i niedopowiedzenia, dotyczą bowiem tej sfery życia, którą traktuje jak nieprzyjemną tajemnicę. Pozwala nam przyglądać się temu jakby zza kotary. Wyraźnie zaznacza granice prywatności. Zimą 1981 roku spokojne życie rodziny zostało bestialsko naruszone przez pojawienie się w domu rodzinnym Zosi milicyjnych bojówek (niszczących meble, książki, biblioteki oraz wszystko, co wpadło im w ręce). Sparaliżowana strachem Zosia ukrywała się przed milicjantami, których postrzegała jako potwory, dybiące na życie jej bliskich. Tej nocy tatę zabrała milicja, zaczął się stan wojenny, a mama pomagała córce zrozumieć nagłe zmiany życiowe i trudności, jakie je czekają. Zosia czuła się dzieckiem dojrzałym i wrażliwym. Pragnęła być tak silna, dzielna i odważna jak babcia lub mama. Mimo to wciąż mówiła do samej siebie: „Gdzie był początek tej dzielności? Czy kiedyś się skończy? Pytania schowałam tam, gdzie zwykle: głęboko w środku. Tam, gdzie czaił się niewyrażony na zewnątrz strach” [s. 11].
Lęk całej rodziny narastał, jako że wypuszczony z więzienia ojciec popadł w alkoholizm. Stosował przemoc względem najbliższych, był też zdolny do okrucieństwa. W tak dramatycznych sytuacjach Zosia mogła polegać tylko na Draniu. Oddajemy jej głos: „Mały jamnik postanowił obronić mnie przed własnym tatą. Poczuł, że to właśnie powinien zrobić. Nie wiem, czy do tamtej chwili zdawałam sobie sprawę, jak bardzo bałam się [kiepskiej formy – ojca – przyp. KS], jaka byłam samotna, gdy nadchodziła, i jak rozpaczliwie potrzebowałam w tych chwilach przyjaciela. […]. Dzielny, mały jamnik, sam pełen obaw, stanął przy mnie, żebym ja nie musiała się bać. Był moim obrońcą i opiekunem, ale ja też chciałam go chronić. Tego dnia pierwszy raz na widok taty w „kiepskiej formie” po prostu wyszłam z domu. Poszliśmy z Draniem do Natalii, a ona, jej rodzice i Grom przyjęli nas obiadem i życzliwą obecnością” [s. 130]. Dodajmy, że Zosia interioryzowała trudną sytuację w domu jeszcze wiele lat.
Tymczasem to, co dotyczyło Drania, stanowiło eksplozję czułości, troski, radości, uśmiechu i niewyobrażanej miłości. Żartobliwie rzec można, że Zosia miała obsesję na punkcie Draniuszka. Warto nadmienić, że narracja głęboko humanistyczna, ukierunkowana na Osobę Zwierzęcą (którą obserwujemy u Staneckiej), coraz częściej przedstawia przyjaźń, miłość, poczucie wspólnoty i wzajemne zrozumienie właśnie między człowiekiem a zwierzęciem. Znamienne że dopiero w pierwszej połowie XXI wieku [sic!], w Polsce powstaje utwór opowiadający o wielkiej zażyłości ze zwierzętami. W „Draniu…” wytyczne animal studies oscylują wokół przykładowych zagadnień:
Sprzeciw wobec infantylizacji oraz uczłowieczaniu zwierząt w literaturze dziecięcej.
– Sprzeciw względem kontrastowania zwierząt ludzkich ze zwierzętami nie-ludzkimi. Taki zabieg literacki zachęca do tworzenia sztucznej hierarchii. Ziemia jest wspólna dla wszystkich gatunków, które mają prawo do autonomii.
– Pisanie o relacji człowiek–zwierzę powinno odbywać się w duchu absolutnej prawdy. Książka, aby być prawdziwa, nie może zatajać niewygodnych faktów ani tematów tabu. Utwory tego rodzaju są szczególnie potrzebne dzieciom, które podprogowo i na bazie sugestii odczuwają silne emocje płynące z lektury. Książki trudne tematycznie rodzą emocje, empatię i wrażliwość na Innego.
– Pokazywanie osobowości, charakteru zwierząt, ich niezwykłych cech i zdolności, tylko w przypadku, gdy te cechy i zdolności zostały udowodnione naukowo.
– Niewerbalne i werbalne manifestowanie więzi ludzko-zwierzęcej.
Przykładowo Stanecka mówi o Draniu jak o członku rodziny, najlepszym przyjacielu, powierniku i strażniku jej sekretów. Udaje jej się opowiedzieć historię o Draniu bez cienia fałszu, infantylizacji czy antropomorfizacji. Stanecka zasługuje na brawa, za to, że odcięła się od anachronicznych historii o zwierzętach i wybrała sposób postmodernistyczny, eksploatując psychikę i osobowość Drania. Detalicznie opisując ich wzajemne życie – czyni z Drania Podmiot, Osobę, która ma zdanie na każdy temat i jest niezwykle asertywna. Pisarka zastosowała ciekawy zabieg, gdyż ona i Drań są sobie równi. Nie ma tutaj hierarchizacji, jest za to zupełnie serio opowiedziana historia dwójki najbliższych przyjaciół, dla których różnice gatunkowe to już pieśń przeszłości. Nie ma tu żadnego sztucznego dysonansu, którego uczymy się od dorosłych.
W „Draniu…” wszystkie zdarzenia są jedynie pretekstem dla pisarki, szukającej we wspomnieniach coraz liczniejszych obrazów, wizji, portretów ukochanego psa. Stanecka nie banalizuje chwil szczęścia przeżytych z Draniem oraz tych smutnych lub wręcz tragicznych, w których Drań partycypuje jako najważniejszy członek rodziny. Członek, któremu wszyscy codziennie wyznają miłość i dają mu poczucie bezpieczeństwa. Stanecka przechowuje wszystkie wspomnienia o Draniuszku w skrzyni pamięci (de facto tej opowieści) jak drogocenny skarb.
Niezwykle piękny jest fragment, w którym Drań utula Zosię do snu – dotyka jej nosem, łazikuje po niej, marszczy brewki. Jest dla niej całym sobą. „I naprawdę był. Wierny, ciepły, uważny na moje cierpienie, rozumiejący, że czasem życie nie ma smaku i wszystko na chwilę traci sens. On ten sens przywracał swoją cierpliwą, wierną miłością. Uczył mnie, że obecność może być największym darem” [s. 136] – konkluduje pisarka. Finał losów Drania osnuty jest oniryczną mgłą i wolałabym, abyście zinterpretowali go sami lub zapytali Zosię, co się stało z Draniem. Ja tak zrobiłam, ponieważ widziałam Drania na ostatnich stronach nieco rozmazanego, zamglonego (jakby oddzielonego od Zosi mgłą, której oboje nie potrafią do końca przebić. W tym punkcie opowieść jakby zanika, blednie, umiera? Te uczucia wzbudziły mój niepokój).
Zwykle w polskich książkach prozwierzęcych wszystko kończy się słodkim jak beza happy endem. Warto jednak zadać pytanie, komu ma służyć nadmierna eufemizacja oraz subtelne „podkolorowanie” historii o Draniu? Osobiście uważam, że zarówno dzieci, jak i dorośli zasługują, by poznać finałowe losy Draniuszka, gdyż wzmocniłyby prawdę tej opowieści, co wpłynęłoby korzystnie także na fabułę, dramaturgię i artystyczną wymowę książki.
Reasumując, „Drań…” Staneckiej to znakomita opowieść. Lekkość, z jaką pisarce udaje się upodmiotowić Drania, jest zachwycająca. Proszę Was gorąco, przeczytajcie tę delikatną, piękną, familijną książkę z uwagą, empatią i namysłem. Uderzy ona w Wasze serca, w Waszą wrażliwość, we wspomnienia. Być może, uwiedzeni historią Drania, zapragniecie, aby jakiś pies został członkiem waszej rodziny. Summa summarum: Ja jestem „Draniem…” po prostu zachwycona.
Książka:
Zofia Stanecka, „Drań, czyli moje życie z jamnikiem”, il. Marianna Sztyma, Wydawnictwo Kropka, Warszawa 2022.
Proponowany wiek odbiorcy: 7+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.