Szanowni Państwo!
Międzynarodowe porozumienia podpisane w odpowiedzi na globalne ocieplenie nakładają zobowiązania na Unię Europejską, a więc jej państwa członkowskie. Nieraz wiążą się one ze zmianą naszych zwyczajów. Niektórzy obawiają się, że będzie to oznaczało większe koszty życia. Przykładem może być budząca emocje zapowiedź końca ery silników spalinowych, o której dużo mówi się w ostatnich tygodniach. To samo dotyczy debaty na temat jedzenia mięsa zwierzęcego. W obu przypadkach chodzi o zmiany, które służyłyby zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych.
Zielona transformacja to debata, której nie możemy ignorować, choćby ze względu na skalę wyzwania. Wymaga ona konkretnych rozwiązań prawnych od państw. Wymaga również wyborów politycznych – jak w kwestii zgody na budowanie wiatraków na lądzie, aby pozyskiwać energię z wiatru. Z liberalnego punktu widzenia ważne jest to, aby wszelkie tego rodzaju zmiany w jak najmniejszej mierze ograniczały wolności obywatelskie. Chodzi więc o to, żeby koszty transformacji były dla obywateli minimalne – nie może się ona dokonać kosztem najsłabszych. Chodzi również o to, żeby w możliwie wielu kontekstach obywatele mieli wybór, a nie podlegali administracyjnym nakazom i zakazom.
W wielu krajach Unii Europejskiej agenda ekologiczna znajduje swoje miejsce nie tylko w partiach Zielonych. Postulaty ekologiczne są częścią politycznego mainstreamu. W Polsce można ubolewać nad tym, że proces ten przebiega zbyt wolno – obóz rządzący podchodzi do zielonej transformacji z nieufnością, a niekiedy wrogością. Jednak rozwiązania ekologiczne stają się coraz bardziej popularne wśród obywateli. Wpływa na to chociażby koszt energii, który sprawia, że właściciele domów chętnie montują panele fotowoltaiczne. W takich praktycznych kontekstach można dostrzec, że w dobrze rozumianej zielonej polityce nie chodzi o ideologię, tylko lepsze warunki życia dla wszystkich.
Wydaje się więc, że tematy związane ze środowiskiem powinny być istotną częścią programów partyjnych, a może nawet paliwem wyborczym w nadchodzącej kampanii. Polska 2050 Szymona Hołowni od początku przedstawia się jako partia stawiająca zieloną agendę w centrum uwagi. Platforma Obywatelska zorganizowała niedawno konwencję programową na ten temat. O przywiązaniu do ochrony przyrody mówi również PSL. Zielona transformacja jest ważnym tematem dla Lewicy. Ale co z tego będzie słychać w kampanii wyborczej, skoro na razie najgłośniejszym tematem politycznym były w tym kontekście jadalne świerszcze? I gdzie w tym wszystkim jest Partia Zielonych, której głos słychać mniej?
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” rozmawiamy o lękach i nadziejach związanych z zieloną transformacją – i o tym, jak zielona polityka może zmienić Polskę na lepsze.
Urszula Zielińska, posłanka Koalicji Obywatelskiej i przewodnicząca Zielonych, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem mówi o gorących sporach na temat zielonej transformacji. Jak przekonuje Zielińska, „PiS najpierw tworzy karykaturę polityki klimatycznej, żeby następnie obalać tę karykaturę w ramach kampanii wyborczej. Dlatego straszą, że zieloni zakażą Polakom kotleta albo jazdy samochodem. To jest kompletna bzdura”. Polityczka przekonuje również do tego, że dla opozycji najlepszym rozwiązaniem będzie wspólna lista wyborcza: „Przede wszystkim podkreślam, jak dużo nas łączy wśród wszystkich partii demokratycznych. Od Lewicy, przez Zielonych, Platformę Obywatelską, po Szymona Hołownię i PSL – naprawdę dużo więcej nas łączy, niż dzieli”.
Marcin Korolec, minister ochrony środowiska w rządzie Donalda Tuska, a obecnie dyrektor Instytutu Zielonej Gospodarki, w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin podsumowuje najważniejsze wyzwania prawne, przed którymi stoi Unia Europejska i Polska by odpowiedzieć na kryzys klimatyczny. Mówi o społecznych i ekonomicznych kosztach tych rozwiązań oraz o tym, dlaczego trudno by było przed nimi uciec. „Kiedy rozmawiam z przedstawicielami przemysłu w Polsce, to wskazują, że przyszłość ich branż w naszym kraju zależy od tego, czy będą mogli korzystać z energii odnawialnej, czy nie. Dziś elementem budowy konkurencyjności produktów, które można sprzedać, na najlepszym z możliwych jednolitym rynku europejskim zależy od kilku czynników, jednym z nich jest ich ślad węglowy. Jeżeli popatrzymy, jak wyglądają decyzje co do lokalizacji nowych inwestycji przemysłowych w Europie, to Polska na tej mapie praktycznie prawie nie istnieje. Jeżeli chcemy utrzymać miejsca pracy w polskim przemyśle, nie powinniśmy więc zastanawiać się, czy od wiatraka do budynku powinno być 500 lub 700 metrów, tylko nad tym, w jaki sposób zapewnić maksymalnie szybki rozwój źródeł energii zeroemisyjnej” – mówi.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”