Pewien analityk finansowy zapytał kiedyś prezesa TSMC Marka Liu [TSMC – tajwańskie przedsiębiorstwo, największy na świecie niezależny producent układów scalonych – przyp. red.], czy klienci jego firmy są zaniepokojeni, kiedy Chiny od czasu do czasu grożą „wojną z Tajwanem” [1]. Prezesi są przyzwyczajeni do tego, że w czasie odbywających się co kwartał telekonferencji z inwestorami i analitykami padają trudne pytania, ale zazwyczaj dotyczą one niezrealizowanych celów finansowych lub nieudanego wprowadzenia produktu na rynek. 15 lipca 2021 roku, gdy odbywała się ta konkretna telekonferencja, finanse TSMC wyglądały dobrze. Sankcje nałożone na Huawei, drugiego co do wielkości klienta TSMC, miały niewielki wpływ na wyniki finansowe firmy. Cena akcji była bliska swoich rekordów. Niedobory chipów na globalnym rynku sprawiły, że biznes TSMC stał się jeszcze bardziej lukratywny. Przez pewien okres 2021 roku była to najcenniejsza spółka giełdowa w Azji i jedna z dziesięciu najcenniejszych spółek giełdowych na świecie.
Przeczytaj wywiad z Chrisem Millerem „Chiny nie dogonią USA. Chyba że…” >>>
Jednak im bardziej TSMC stawał się niezastąpiony, tym większe pojawiało się zagrożenie – nie dla finansów firmy, ale dla jej fabryk. Nawet inwestorzy, którzy przez lata ignorowali powagę antagonizmów między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, zaczęli nerwowo spoglądać na mapę fabryk TSMC rozmieszczonych wzdłuż zachodniego wybrzeża Tajwanu. Prezes TSMC podkreślał, że nie ma powodu do niepokoju. „Jeśli chodzi o chińską inwazję, to powiem wam jedno – oświadczył – wszyscy chcą mieć spokój w Cieśninie Tajwańskiej”. Urodzony w Tajpej, wykształcony w Berkeley i wyszkolony w Bell Labs, Liu osiąga nienaganne wyniki jako prezes TSMC. Jednak jego umiejętność oceny ryzyka wybuchu wojny nie została jeszcze sprawdzona. Twierdził, że pokój w obrębie Cieśniny Tajwańskiej „jest korzystny dla każdego kraju”, biorąc pod uwagę światową zależność od tajwańskiego łańcucha dostaw układów scalonych. Nikt nie chce go przerywać”. […]
Prezes TSMC ma z pewnością rację, twierdząc, że nikt nie chce „zaburzać” łańcuchów dostaw układów scalonych, które przebiegają przez Cieśninę Tajwańską. Jednak zarówno Waszyngton, jak i Pekin chciałyby mieć nad nimi większą kontrolę. Chiny najprawdopodobniej nie zniszczą zakładów TSMC ot tak sobie, ponieważ Państwo Środka ucierpiałoby tak samo jak wszyscy inni, zwłaszcza że Stany Zjednoczone i ich sojusznicy nadal mieliby dostęp do fabryk chipów Intela i Samsunga. Mało realistyczny wydaje się też pomysł, że chińskie siły mogłyby zaatakować obiekty TSMC i przejąć nad nimi kontrolę. Chińczycy wkrótce przekonaliby się, że kluczowe materiały i aktualizacje oprogramowania dla ważnych urządzeń muszą być kupowane w Stanach Zjednoczonych, Japonii i innych krajach. Co więcej, gdyby Chiny dokonały inwazji, jest mało prawdopodobne, aby udało im się pojmać wszystkich pracowników TSMC. Gdyby doszło do chińskiej inwazji, wystarczyłaby garstka wściekłych inżynierów, żeby sabotować całą operację. Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza udowodniła, że może zawładnąć himalajskimi szczytami na spornej granicy z Indiami, ale przejęcie kontroli nad niesłychanie złożonymi fabrykami, w których znajdują się zbiorniki wybuchowych gazów i innych niebezpiecznych chemikaliów oraz najbardziej precyzyjne maszyny na świecie, to zupełnie inna sprawa.
Łatwo sobie jednak wyobrazić, w jaki sposób przypadkowe zdarzenie, takie jak niezamierzona kolizja w powietrzu lub na morzu, może przerodzić się w wojnę o katastrofalnych skutkach, której nie chce żadna ze stron. Chiny mogą również dojść do wniosku, co jest dla niech całkiem rozsądną opcją, że presja militarna bez inwazji na pełną skalę może naruszyć amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa i osłabić tajwańskiego ducha walki. Pekin wie, że strategia obronna Tajwanu polega na utrzymaniu pozycji wystarczająco długo, żeby Stany Zjednoczone i Japonia zdążyły przybyć z pomocą. Wyspa jest tak mała w porównaniu z supermocarstwem po drugiej stronie cieśniny, że poza liczeniem na sojuszników nie ma innych realnych opcji obrony. Wyobraźmy sobie, że Pekin użyłby swojej marynarki wojennej do nałożenia kontroli celnych na część statków płynących do i z Tajpej. Jak zareagowałyby Stany Zjednoczone? Blokada to akt wojny, ale żadna ze stron konfliktu nie chciałaby zacząć strzelać pierwsza. Jeśli Stany Zjednoczone nie zareagowałyby, wpływ na tajwańską wolę walki mógłby być druzgocący. Gdyby Chiny zażądały wznowienia przez TSMC produkcji chipów dla Huawei i innych chińskich firm, a nawet przeniesienia personelu i know-how na kontynent, czy Tajwan byłby w stanie odmówić?
Takie ruchy byłyby dla Pekinu wielce ryzykowne, ale nie są niemożliwe do zrealizowania. Najważniejszym celem partii rządzącej w Chinach jest przejęcie kontroli nad Tajwanem. Jej przywódcy stale obiecują, że to zrobią. Rząd uchwalił „prawo antysecesyjne”, które zakłada użycie w Cieśninie Tajwańskiej „niepokojowych środków” [2], jak sam je nazywa. Dużo inwestuje w systemy wojskowe, takie jak pojazdy desantowe potrzebne do inwazji przez cieśninę. Przeprowadzane są regularne ćwiczenia desantowe. Analitycy jednogłośnie się zgadzają, że Chiny zwiększają swoją przewagę militarną w Cieśninie Tajwańskiej. Sytuacja taka jak podczas kryzysu w 1996 roku, kiedy przez Cieśninę Tajwańską mogła przepłynąć grupa amerykańskich lotniskowców, aby zmusić Pekin do ustępstw, teraz jest nie do pomyślenia. Obecnie taka operacja obarczona byłaby zbyt dużym ryzykiem. Chińskie pociski zagrażają nie tylko amerykańskim okrętom wokół Tajwanu, ale także odległym bazom wojskowym na wyspie Guam czy w Japonii. Im silniejsza staje się Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza, tym mniej prawdopodobne jest to, że Stany Zjednoczone zaryzykują wojnę w obronie Tajwanu. Gdyby Chiny spróbowały wywrzeć ograniczoną presję militarną na Tajwan, zwiększyłoby się prawdopodobieństwo, że Stany Zjednoczone przyjrzą się wzajemnemu układowi sił i dojdą do wniosku, że interwencja nie jest warta ryzyka.
Gdyby Chinom udało się wywrzeć presję na Tajwan, aby ten zapewnił Pekinowi równy – a nawet preferencyjny – dostęp do fabryk TSMC, Stany Zjednoczone i Japonia z pewnością zareagowałyby nałożeniem nowych ograniczeń na eksport zaawansowanych maszyn i materiałów, które w dużej mierze pochodzą z tych dwóch krajów i od ich europejskich sojuszników. Jednak odtworzenie zdolności produkcyjnych Tajwanu w innych krajach zajęłoby lata, a w tym czasie nadal bylibyśmy od niego zależni. W takiej sytuacji uzależnialibyśmy się od Chin nie tylko w zakresie montażu naszych iPhone’ów. Niewykluczone, że Pekin mógłby uzyskać wpływ na jedyne fabryki posiadające możliwości technologiczne i produkcyjne do wytwarzania niezbędnych nam chipów lub przejąć nad nimi całkowitą kontrolę. […]
Niektóre szacunki pokazują, o co toczy się gra. Tajwan jest odpowiedzialny za 11 procent światowej produkcji układów pamięci i, co ważniejsze, za 37 procent światowej produkcji układów logicznych. Komputery, telefony, centra danych i większość innych urządzeń elektronicznych po prostu nie może bez nich działać, więc gdyby tajwańskie fabryki przestały pracować, w kolejnym roku dostępność mocy obliczeniowej spadłaby o 37 procent.
Wpływ takiej sytuacji na światową gospodarkę byłby katastrofalny. Niedobór półprzewodników w okresie po pandemii uświadomił wszystkim, że chipy są potrzebne nie tylko w telefonach i komputerach. Produkcja wszelkiego rodzaju produktów, od samolotów i samochodów po kuchenki mikrofalowe i maszyny produkcyjne, miałaby ogromne opóźnienia. Brakowałoby około jednej trzeciej procesorów do komputerów osobistych, w tym chipów zaprojektowanych przez Apple i AMD, dopóki w innym miejscu nie powstałyby nowe fabryki. Drastycznie zwolniłby wzrost wydajności centrów danych. Ucierpiałyby zwłaszcza serwery, na których działają algorytmy sztucznej inteligencji, ponieważ są uzależnione od produkowanych na Tajwanie chipów takich firm jak Nvidia i AMD. […]
Większość procesorów wykorzystywanych w smartfonach jest wytwarzana na Tajwanie, podobnie jak wiele z co najmniej dziesięciu pozostałych układów scalonych, z których są one między innymi zbudowane. W samochodach często instaluje się setki chipów, więc mielibyśmy do czynienia z opóźnieniami znacznie poważniejszymi niż te z 2021 roku. Oczywiście, gdyby wybuchła wojna, musielibyśmy pomyśleć o czymś więcej niż tylko o układach scalonych. Ogromna chińska branża montażu elektroniki może zostać odcięta od światowych łańcuchów dostaw. Musielibyśmy znaleźć innych pracowników do skręcenia wszystkich telefonów i komputerów, do których akurat mielibyśmy elementy.
Jednak znacznie łatwiej byłoby znaleźć nowych pracowników linii montażowych – choć wciąż byłoby to trudne – niż odtworzyć tajwańskie zakłady produkujące chipy. Wyzwanie nie polegałoby na wybudowaniu nowych fabryk, lecz na zatrudnieniu doskonale wyszkolonej załogi, chyba że w jakiś cudowny sposób wielu pracowników TSMC zostałoby przeniesionych z Tajwanu. Dodatkowo nowe fabryki musiałyby być wyposażone w zaawansowane maszyny, takie jak urządzenia firm ASML i Applied Materials. Podczas niedoboru chipów w latach 2021–2022 zarówno ASML, jak i Applied Materials ogłosiły, że wystąpią nieuniknione opóźnienia w produkcji, ponieważ firmy nie były w stanie zaopatrzyć się w wystarczającą liczbę układów scalonych [3]. Podobna sytuacja miałaby miejsce w przypadku jakiegokolwiek kryzysu na Tajwanie.
Innymi słowy, gdyby na Tajwanie doszło do jakiegoś katastrofalnego w skutkach zdarzenia, całkowite koszty byłyby mierzone w bilionach dolarów. Coroczna utrata 37 procent produkcji mocy obliczeniowej może być bardziej kosztowna niż pandemia wywołana wirusem COVID-19 i ogłaszane z jej powodu katastrofalne ekonomicznie lockdowny. Odbudowanie utraconych zdolności produkcyjnych zajęłoby co najmniej pół dekady. Dziś, kiedy myślimy, co będzie za pięć lat, mamy nadzieję wybudować sieć 5G i stworzyć metawersum, ale gdyby Tajwan został odcięty od świata, możemy mieć trudności z kupnem zmywarki.
Przypisy:
[1] Edited Transcript: 2330.TW – Q2 2021 Taiwan Semiconductor Manufacturing Co Ltd Earnings Call, „Refinitiv”, 15 lipca 2021.
[2] Michael J. Green, „What Is the U.S. «One China» Policy, and Why Does it Matter?”, Center for Strategic and International Studies, 13 stycznia 2017.
[3] Debby Wu, „Chip Linchpin ASML Joins Carmakers Warning of Vicious Cycle”, „Bloomberg”, 19 stycznia 2022.
Książka:
Chris Miller, „Wielka wojna o chipy. Jak USA i Chiny walczą o technologiczną dominację nad światem”, przeł. Aleksandra Samson-Banasik, Michał Głatki, wyd. Prześwity, Warszawa 2023.