Jana Shostak, pochodząca z Białorusi aktywistka, która wystartuje z list Koalicji Obywatelskiej w wyborach do parlamentu, powiedziała niedawno w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że jeśli dostanie się do Sejmu, będzie „optowała za audytem efektywności płotu, jeśli chodzi o cel, który został zadeklarowany, kiedy powstawał, oraz za oceną jego wpływu na środowisko i na społeczność lokalną”.

Płotu stojącego na granicy polsko-białoruskiej dotyczy jedno z pytań mającego się odbyć razem z wyborami referendum. Ci, którzy wezmą udział w plebiscycie, mają odpowiedzieć na pytanie, czy są za zniesieniem zapory (o odpowiedzi opozycji na referendum pisał niedawno w „Kulturze Liberalnej” Tomasz Sawczuk).

Temat budzi emocje zarówno u tych, którzy są za tym, aby płot stał, jak i u tych, którzy są przeciw temu. Pierwsi argumentują, że to sposób na obronę przed „wojną hybrydową”, jaką prowadzi z Polską Łukaszenka. Inni, że nie stanowi żadnej obrony, nie spełnia swojej funkcji, a jedynie przyczynia się do dodatkowego cierpienia ludzi, przewożonych na zieloną granicę. A także do cierpienia zwierząt, które próbują migrować przez stal i druty kolczaste.

W tej drugiej grupie są tacy, którzy ze względu na pytanie o zaporę rozważają udział w referendum – widzą w tym okazję do publicznej deklaracji, że płot powinien zostać rozebrany i do tego, że władza będzie musiała upublicznić siłę takiego przekonania liczoną w odpowiedziach „tak” w referendum. A także na to, że zostanie zobowiązana do rozebrania płotu, jeśli odpowiedzi „tak” będzie więcej.

Warto więc zastanowić się nad tymi argumentami.

To pytanie o PiS, a nie o płot

Wcześniej jednak warto wrócić do słów Jany Shostak o potrzebie audytu skuteczności zapory. Taki audyt właściwie powinien poprzedzać pytanie referendalne, bo jak odnieść się do niego, nie wiedząc, jakie efekty przyniosło postawienie płotu?

Na razie informacji na ten temat dostarcza Straż Graniczna, która twierdzi, że zapora powstrzymuje nielegalny ruch przez granicę. Informacji dostarczają też jednak organizacje, które pomagają uchodźcom w lesie, nieraz rannym lub wycieńczonym. Z relacji tych wynika, że płot nie powstrzymuje ludzi, jest nieszczelny, a migracja trwa. Uchodźcy pokonują konstrukcję górą albo są przepychani przez dziury zrobione od strony białoruskiej.

Można oczywiście argumentować, że uchodźców byłoby więcej, gdyby nie mur. Ale można też podać argumenty przeciwne. Bez obiektywnej wiedzy na ten temat nie da się z pełną odpowiedzialnością odpowiedzieć na pytanie z referendum. Będzie to raczej odpowiedź na pytanie, czy państwo PiS-u właściwie prowadzi politykę uchodźczą – czy zgadzam się na to, jak traktuje się ludzi na granicy. Będzie to więc też pytanie o nastroje, o poparcie polityczne dla PiS-u. A nie o najważniejsze sprawy państwowe, o których, zgodnie z ideą referendum, powinni zdecydować obywatele. Tymczasem poparcie dla poszczególnych partii o wiele lepiej można wyrazić w wyborach parlamentarnych, które odbędą się razem z referendum. A więc z tego powodu udział w referendum nie ma sensu.

Okazja do wyrażenia niezgody?

Inna wątpliwość dotyczy tego, czy udział w referendum po to, by opowiedzieć „tak” na pytanie o likwidację zapory, odniesie zamierzony polityczny efekt, czyli przyczyni się do ujawnienia skali niezgody na jego istnienie.

Tu sytuację komplikuje fakt, że zadane zostaną jeszcze trzy inne pytania, na które nie da się odpowiedzieć jednoznacznie, ponieważ składają się z kilku części i z niektórymi można się zgadzać, a z innymi nie. Można na przykład popierać podniesienie wieku emerytalnego, ale nie do 67. roku życia, jak zapisano w pytaniu. Podobnie jest w sprawie pytań o „wyprzedaż” majątku państwowego oraz imigrację.

Z tego powodu udział w referendum nie ma sensu i właśnie dlatego część obywateli biorących udział w wyborach w nim nie weźmie udziału. Nie będą chcieli przyczyniać się do politycznego sukcesu PiS-u, które chce stworzyć pozory, że konsultuje najważniejsze sprawy ze społeczeństwem. Referendum, które jest formalnie ważne, gdy frekwencja w nim wyniesie ponad 50 procent, w sytuacji odmowy udziału części osób głosujących w wyborach parlamentarnych straci swoją siłę polityczną.

A to oznacza, że mniejsza też będzie liczba osób głosujących „tak”. A więc skala niezgody na istnienie zapory nie zostanie w pełni ujawniona. Jeśli ktoś chce, żeby płot w przyszłości zniknął, to bezpieczniej nie brać udziału w referendum.