Zbrodniczy dyktatorzy oprócz wrogości i lęku wzbudzają też często niezdrową ciekawość i fascynację. Co taki potwór robi w wolnych chwilach? Czy ogląda filmy? Może flirtuje? A może piecze żywcem swoje ofiary na rożnie i zjada je? Zło ujawniające się w działaniu jako wielkoskalowy bezosobowy proces staje się pozornie bardziej zrozumiałe, kiedy ma twarz konkretnego człowieka. Pozornie – kiedy bowiem przyjrzeć się tej twarzy uważnie, okazuje się na ogół, że albo jest ona pozbawiona wyrazu, albo jej wyraz niczego nie tłumaczy.

Hermann Rauschning (1887–1982) należał do prominentnych osobistości niemieckiego narodowego socjalizmu w jego wczesnej fazie. W latach 1933–1934 był prezydentem Senatu Wolnego Miasta Gdańska, czyli głową tego dość osobliwego tworu politycznego, ale wkrótce potem skonfliktował się z kolegami i wyemigrował z Niemiec. Resztę długiego życia spędził głównie w Stanach Zjednoczonych. Po wojnie bezskutecznie usiłował powrócić do czynnej polityki w Niemczech Zachodnich, podważając pozycję Adenauera. Zmarł, kompletnie zapomniany, na swojej farmie w Oregonie.

Rauschning po zerwaniu z nazizmem stał się jego energicznym krytykiem. Tuż przed wybuchem wojny opublikował książkę zatytułowaną „Gespräche mit Hitler” [Rozmowy z Hitlerem], która błyskawicznie została przetłumaczona na kilka języków i stała się bestsellerem. Autor opisał tam swoje osobiste kontakty z wodzem III Rzeszy, z którym miał jakoby dziesiątki razy konferować na różne tematy. Przytoczył mnóstwo wypowiedzi i monologów Hitlera ciągnących się niekiedy przez wiele stron. Przybliżył czytelnikom jego bezpośrednie otoczenie. Trudno się dziwić popularności tej książki. Jest ona bardzo podobna pod względem zarówno stylu, jak i dyspozycji treści do mnóstwa publikacji ukazujących się w naszych czasach na temat „kulis wielkiej polityki”.

Znaczenie relacji Rauschninga polegało właśnie na przybliżeniu szerokim kręgom postaci, co do której już kilka lat przed wybuchem wojny nie było wątpliwości, że wywiera olbrzymi i aktywny wpływ na wydarzenia na Starym Kontynencie. Ale jednocześnie relacja ta od początku była też mocno podejrzana pod względem autentyczności tego, co w niej przekazano. Dziś tylko prostoduszni czytelnicy wierzą we wszystko, co serwują im autorzy sensacyjnych książek o tajemnicach mężów stanu, a tak samo i wówczas sceptyczni recenzenci zadawali Rauschningowi pytania o to, jak zdołał zapamiętać słowo w słowo tysiące zdań wypowiedzianych przez Hitlera na parę lat przed napisaniem „Rozmów”, oraz czy na pewno spotykał się z nim osobiście tak często, jak to sugeruje. Mimo tych uzasadnionych zastrzeżeń książka Rauschninga miała duże powodzenie nie tylko w latach wojny, ale jeszcze długo po niej.

Specjaliści zajmujący się biografią wodza III Rzeszy nie uznają jej jednak za wiarygodne źródło dokumentalne. Jest dzisiaj pewne, że autor skompilował ją zarówno z własnych obserwacji, jak i z licznych relacji cudzych oraz informacji zaczerpniętych od osób trzecich. Fakt, że swoją książkę ułożył według kryterium problemowego, a nie chronologicznego, utrudnia ścisłe rozgraniczenie tego, co naprawdę jest relacją naocznego świadka, od tego, co zostało dopisane skądinąd lub nawet dofantazjowane. Natomiast za niewątpliwą wartość „Rozmów z Hitlerem” uznano ich ogólną atmosferę i wydźwięk, oddający zarówno paranoiczną osobowość bohatera, jak i nieustannie napiętą atmosferę panującą wokół niego.

Trzeba pamiętać, że przed rokiem 1945, a jeszcze i długo potem nie wiedziano wiele o Adolfie Hitlerze jako realnej postaci, człowieku z krwi i kości. Jawił się światu najpierw jako trochę groteskowy trybun ludowy, potem jako charyzmatyczny wódz rosnącego gwałtownie w siłę, agresywnego państwa, wreszcie jako przyczyna trudnych do ogarnięcia rozumem zbrodni i zniszczeń, jakie spustoszyły pół Europy. O tym, jakim był człowiekiem w bezpośrednim obcowaniu z innymi, w codziennych sytuacjach, świat otrzymał rzetelne informacje dopiero wiele lat po jego śmierci, kiedy ukazały się wspomnienia Alberta Speera (jedynego członka ścisłej elity władzy nazistowskiej, który je spisał i wydał drukiem) i protokoły tak zwanych „rozmów przy stole” [Tischgesprächen], w trakcie których Hitler wygłaszał sążniste monologi na wszelkie tematy, oraz wydobyto z archiwów moskiewskich pełny zapis dzienników Goebbelsa. Tylko najwyżej postawieni funkcjonariusze systemu mieli stały dostęp do osoby Führera i mogli go na bieżąco obserwować na co dzień. To właśnie dlatego zapisy Rauschninga zyskały poczytność. Spośród wybitnych badaczy biografii Hitlera korzystali z nich, jako przynajmniej częściowo wiarygodnego źródła, Alan Bullock i Joachim Fest; dopiero Ian Kershaw programowo odrzucił świadectwo „Rozmów” jako bezwartościowe historycznie.

Polski przekład książki Rauschninga należy zatem traktować bardziej jako ciekawostkę niż jako poważny zasób wiedzy o Hitlerze. Jej lektura jest jednak o tyle pouczająca, że wyłaniają się z jej kart wszystkie te cechy, które prawdopodobnie decydowały o charakterze prowadzonej przez niego gry politycznej. Należą do tych cech: wielka złość na cały świat, zapiekłe bolesne urazy, nienawiść kierowana we wszystkie strony, żądza władzy, chorobliwa ambicja, pragnienie zemsty i odwetu na prawdziwych i urojonych wrogach, permanentna frustracja, poczucie totalnego osamotnienia. To bardzo przygnębiający pejzaż wewnętrzny. Nie ma w nim ani jednej jaśniejszej barwy. Świat widziany oczami człowieka o takim usposobieniu musiał być miejscem przerażającym i odrażającym, któremu nawet wizja tysiącletniej wszechpotężnej Rzeszy nie mogła nadać powabu, bo jakiej radości mogłaby dostarczyć choćby absolutna władza nad takim światem? Z nieskończonej liczby interpretacji nazizmu do bardziej przekonujących należą te, w których jest on wiązany z pragnieniem czystej destrukcji, zniszczenia całego świata po to, by odprawić ostateczny rytuał śmierci na jego ruinach.

Warto też jednak zaznaczyć, że naiwnością byłoby założenie, iż wiosną 1933 roku kierownictwo konstytuującej się właśnie III Rzeszy wiedziało już dokładnie, co to państwo będzie robić jesienią 1939 roku i w kolejnych latach. Szczegóły działania machiny biurokratyczno-wojenno-eksterminacyjnej były, owszem, podporządkowane ścisłym wytycznym polityczno-administracyjnym, ale sam ten mechanizm wyłaniał się z chaotycznego strumienia wydarzeń, nad którymi nikt nie był w stanie utrzymywać kontroli. Polityka w ogólności przypomina mecz futbolowy znacznie bardziej niż partię szachów. Sytuacja może się zmienić w każdej sekundzie. Planowanie ruchów choćby na kwadrans naprzód nie ma większego sensu. Może zresztą właśnie z tej przyczyny futbol cieszy się większą popularnością niż szachy i nie zmienił tego nawet Magnus Carlsen. Sądzono od zarania dziejów, że losami zbiorowości sterują tak zwani wielcy ludzie, władcy i statyści (to słowo oznaczało kiedyś wybitnego męża stanu) – ale, jak trafnie wskazał Tołstoj w zakończeniu „Wojny i pokoju”, było to i do pewnego stopnia wciąż jest jednym z potężnych złudzeń naszej kondycji. Nawet najwpływowsze jednostki działają w pływie i pod wpływem tak wielu warunków, czynników, okoliczności, że nie mogą marzyć o realnym ich kontrolowaniu. Wielka władza wymaga pewnej domieszki bezmyślności – inaczej zmiażdży psychicznie tego, kto ją sprawuje.

Dlatego dociekania nad naturą, osobowością i obyczajami Adolfa Hitlera (albo Józefa Stalina, albo [tu wstaw imię i nazwisko przywódcy, którego nie lubisz]) nie doprowadziły nigdy do znaczących poznawczo wniosków i najpóźniej pod koniec ubiegłego wieku porzucono je w poważnych debatach intelektualnych. Jakie znaczenie miał fakt, że Hitler był ścisłym wegetarianinem i niepalącym abstynentem? Co wynika z faktu, że nie założył rodziny? Co miałoby wynikać z założenia, że cierpiał na monorchizm (to znaczy: miał tylko jedno jądro, przy czym nie było zgody wśród dociekliwych badaczy tego problemu, czy było to jądro lewe, czy prawe)? Jakie znaczenie miałoby udowodnienie znanej legendy miejskiej, że w napadach wściekłości rzucał się na podłogę i gryzł dywan? W olbrzymim splocie okoliczności wiążącym wiele milionów ludzi, jaki doprowadził do katastrofy naszej cywilizacji w postaci drugiej wojny światowej, jakiekolwiek partykularne cechy jakiejkolwiek jednostki, nawet tej z samych szczytów władzy, nie mają decydującego znaczenia.

Szukając bez powodzenia przyczyn drugiej wojny światowej w losach jej głównych rozgrywających, podkreślano niegdyś smutne dzieciństwo Adolfa Hitlera – przemocowy ojciec, wycofana matka i tak dalej. Znamy i dziś osoby, które usiłują usprawiedliwić własną podłość, wyznając na starość smutki swojego dzieciństwa. Nie do końca jednak jest jasne, co ma jedno do drugiego. Gdyby każdy człowiek ze smutnym dzieciństwem stawał się z jego powodu kanalią lub zbrodniarzem, nasz gatunek dawno już by wymarł ku uciesze reszty przyrody. Niestety, trwa nadal.

 

Książka:

Hermann Rauschning, „Rozmowy z Hitlerem”, przełożyli Ryszard Turczyn i Jürgen Hensel, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2023.