Szanowni Państwo!
W ostatnim czasie Polska na dwa sposoby zamyka granice kraju w ramach Unii Europejskiej.
Pierwszy dotyczy zboża z Ukrainy. Komisja Europejska po 15 września zniosła embargo na jego import, nałożone 2 maja tego roku. Zboże, które w ciągu ostatnich miesięcy mogło wjeżdżać do Polski tylko tranzytem, teraz powinno wjeżdżać swobodnie. Jednak rząd ogłosił, że nie otworzy dla niego granic.
Druga sprawa wiąże się ze skutkami afery wizowej. Po dymisji wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka wyszło na jaw, że niektórzy imigranci mogli uzyskać wizy w nielegalnej procedurze. Skala procederu nie jest w tej chwili w pełni jasna. Wobec zarzutów, MSZ zapowiedziało zawieszenie umów ze wszystkimi firmami pośredniczącymi w wydawaniu wiz – co mogłoby w ogóle utrudnić dostanie się do Polski z zagranicy. „Rzeczpospolita” podała jednak, że ministerstwo na razie nie zrealizowało zapowiedzi.
Jednocześnie Polska przoduje w europejskich statystykach imigracji, a część przybyszów udaje się następnie do innych krajów UE. Jak podają media, w 2022 roku ponad 82 tysiące cudzoziemców, którzy dostali polskie wizy pracownicze, nie podjęło w Polsce pracy. Rok wcześniej podobna prawidłowość dotyczyła 152 tysięcy osób. A więc najprawdopodobniej nie zostali w Polsce. Tymczasem w Niemczech rośnie liczba wniosków o azyl, a także liczba migrantów, którzy dostali się tam nielegalnie przez granice z Polską. Na sytuację mają się skarżyć głównie wschodnie landy, które apelują do władz w Berlinie o wprowadzenie kontroli na granicy z Polską. Dzieje się to przy wzroście antyimigranckich nastrojów w Niemczech, na czym kapitał zbija skrajnie prawicowa AFD – nie jest więc wykluczone, że rząd niemiecki zdecyduje się na wprowadzenie kontroli. Fakt, że w Polsce trwa kampania wyborcza, nie ułatwia sytuacji.
Oba procesy wywołują zatem kryzysy polityczne w Polsce i w relacjach z sąsiadami. Tymczasem PiS walczy o głosy w nadchodzących wyborach, co skłania do przyjęcia w poszczególnych sprawach ostrzejszego kursu. Również ukraińskie władze wydały szereg komunikatów, które zostały odebrane w Polsce jako wrogie. Dotyczy to w szczególności wypowiedzi prezydenta Zełenskiego w ONZ, który zasugerował, że Polska gra w sprawie zboża w teatrze Moskwy. To wielki kontrast w porównaniu do tego, jak układały się relacje polsko-ukraińskie po eskalacji inwazji Rosji na Ukrainę. Sytuacja zmierza do tego, że niespotykany kapitał zbudowany w relacjach między krajami może zostać zniszczony.
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” rozmawiamy o aferze wizowej i zbożowej – czy kampania wyborcza zniszczy relacje polsko-ukraińskie?
Carl Bildt, były premier i były minister spraw zagranicznych Szwecji, w rozmowie z Jakubem Bodzionym mówi: „Uwaga Unii Europejskiej z pewnością przesuwa się na wschód, ze względu na agresję Rosji na Ukrainę, a Polska jako największy kraj regionu zyskuje na tym najwięcej. Jednak jej obecna pozycja to nie zasługa polskiego rządu, tylko geografii”.
Valerii Pekar, adiunkt w Kyiv-Mohyla Business School oraz były członek Narodowej Rady Reform przy prezydencie Ukrainy, pisze: „Najgorszą rzeczą, która przydarzyła się mojemu krajowi w ciągu ostatniego półtora roku, była inwazja rosyjska. Na drugim miejscu w tym antyrankingu znajduje się obecny kryzys w stosunkach ukraińsko-polskich”. Jego zdaniem, „można mieć nadzieję, że po wyborach emocje opadną i relacje wrócą do poprzedniego poziomu. Jednak coś jeszcze budzi nasze wątpliwości. Kryzys emocjonalny może łatwo przerodzić się w kryzys zaufania, i to nie tylko między rządami, lecz także między społeczeństwami. Skorzysta na tym tylko Rosja, jak to miało miejsce w historii”.
Witold Jurasz z portalu Onet, który prowadzi podcast „Raport Międzynarodowy”, w rozmowie z Jakubem Bodzionym mówi, że ostre reakcje prezydenta Wołodymyra Zełenskiego na wypowiedzi i działania przedstawicieli polskich władz wynikają między innymi z tego, że Polska nie ma już wiele do zaoferowania Ukrainie. „Nie zostało do przekazania wiele sprzętu wojskowego. Dzisiaj może się okazać, że za moment Niemcy będą przekazywać więcej niż my. Jak przyjdzie do kredytów na odbudowę, to również nie my będziemy je oferować. […] I jest jeszcze jeden bardzo istotny element – ukraińskim elitom zawsze było bliżej do polskich elit liberalnych. Myślę, że Zełenski gra dzisiaj na Platformę Obywatelską, tylko robi to niemądrze. Bo w odpowiedzi PiS gra jeszcze mocniej na rynku wewnętrznym. To również napędza głosów Konfederacji, która ogłasza: przecież zawsze mówiliśmy, że nie należało tak wspierać Ukrainy”.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”