Charlie Cale (Natascha Lyonne) prowadzi nieśpieszny żywot, którego nie powstydziłby się Koleś (Jeff Bridges) z filmu „Big Lebowski”. Relaks przed przyczepą z puszka piwa, mało wymagająca praca służąca jedynie opłacaniu rachunków, czas dla przyjaciół i stoickie podejście do otaczającej ją rzeczywistości. Jedyne, czym kobieta różni się od większości swoich znajomych i podobnych jej postaci zaludniających seriale, to specyficzny dar – Charlie umie bezbłędnie określić, gdy ktoś kłamie. Kiedy po pełnym zawirowań premierowym odcinku serialu zmuszona jest dla własnego bezpieczeństwa wyjechać w nieznane, rozpoczyna się jej odyseja po małomiasteczkowej Ameryce. W każdym z odcinków los rzuci Charlie i jej błękitną Plymouth Barracudę w inne miejsce, gdzie dzięki umiejętności rozpoznawania kłamstw będzie mogła uchronić niewinnych przed niesłuszną karą, wskazać zbrodniarza, ale przede wszystkim: uciekać przed zemstą hazardowego bossa (Ron Perlman).
„Poker Face” [2022–], najnowszy projekt Riana Johnsona, czerpie przede wszystkim z jednego z najpopularniejszych seriali w historii telewizji – „Columbo” [1968–1978, 1989–1997, 1998–2001). Produkcja z Peterem Falkiem w roli tytułowego porucznika w wymiętym prochowcu zasłynęła między innymi z racji formuły odwróconej zagadki kryminalnej – od ukazywania samej zbrodni i mordercy po wysiłki Columbo, by schwytać winnego. Ale „Poker Face” jest również silnie inspirowany nieco zapomnianym serialem, „Autostrada do nieba” (1984–1989), kuriozalnym produktem telewizji ery Reagana o aniele (Michael Landon) rozwiązującym problemy napotkanych w drodze bliźnich. Prawdopodobnie tylko Johnson, reżyser obu części „Na noże” oraz „Niesamowitych Braci Bloom”, był w stanie dokonać podobnej eklektycznej mieszanki tego rodzaju postaci, krain i gatunków filmowych w świecie, w którym obraca się Charlie.
Zresztą sam tytuł serialu nie jest bynajmniej przypadkowy – w każdym z odcinków uderza liczba przypominających sprytne karciane tricki zwrotów akcji. | Marta Snoch
Choć opowieści kryminalne nigdy nie straciły na popularności – a w żadnej z dekad XXI wieku nie brakowało takich, które wypróbowują rozmaite wzorce – to właśnie Rian Johnson odpowiada za renesans gatunku murder mysteries. Znakomitą tego zapowiedzią było „Na noże” z 2019 – trącącą myszką klisza zebranych w wielkiej rezydencji podejrzanych członków rodziny, z których jedno zabiło patriarchę rodu; film odniósł niebywały sukces. W czasach pandemii do łask widzów wróciły na dodatek takie seriale cozy mysteries jak „Poirot” [1989–2013] czy „Napisała: Morderstwo” [1984–1996]. Renesans gatunku przełożył się na kolejne sezony serialu „After Party” [2022–], zapowiadany na październik 2023 „A Murder At The End of The World” (obiecujący podrasowaną wersję „I nie było już nikogo” Christie), czy nowe wcielenie Poirota w osobie detektywa Willa Trenta z serialu o tym tytule. Styl Johnsona, tak wyraźny w jego kinowych produkcjach, udanie sprawdza się w formie serialu: kampowy humor, nieoczekiwane retrospekcje, żonglerka czasem i igranie z oczekiwaniami widzów. Nie bez powodu najbardziej dynamiczne i trzymające w napięciu są właśnie wyreżyserowane przez niego odcinki. Zresztą sam tytuł serialu nie jest bynajmniej przypadkowy – w każdym z odcinków uderza liczba przypominających sprytne karciane tricki zwrotów akcji.
Zbrodnia i kara
Świat „Poker Face” bywa przewrotny i pełen przerysowanych postaci, ale twardy podział na zbrodniarzy i ofiary, szukanie sprawiedliwości za wszelką cenę oraz pochwała zwykłej, ludzkiej przyzwoitości, również wpisują się w jego retro aurę – daleką od seriali nowej generacji z wszystkimi odcieniami szarości i wątpliwymi moralnie protagonistami (zresztą sam Johnson ma na koncie trzy wyreżyserowane odcinki „Breaking Bad” [2008–2013]). Antagoniści, których na swojej drodze spotyka Charlie – niezależnie od tego, czy stanowią parę uroczych staruszek, charyzmatycznych aktorów czy zapomnianych rockmenów – są przede wszystkim zwykłymi ludźmi, którzy mordują z najbardziej pospolitych powodów – chciwości lub strachu. Na tym tle główna bohaterka okazuje się zawieszona gdzieś między niemającą końca ucieczką przed ścigającymi ją gangsterami, a próbą prowadzenia normalnej egzystencji. Podejmuje się całego szeregu niewdzięcznych, niskopłatnych prac, dzięki którym może niewidzialna istnieć na marginesie społeczeństwa, w każdej chwili gotowa do dalszej drogi. Ale niezależnie od tego, czy sprzedaje koszulki przed koncertami, sprząta czy obsługuje stoliki, podobnie jak Columbo i Koleś ma w sobie i empatię, i przyzwoitość, które sprawiają, że nietrudno ją polubić. Odgrywająca tę rolę Natascha Lyonne – której potencjał aktorski od czasów jej wielkiego powrotu jako Nicky w „Orange is the New Black” [2013–] wykorzystują kolejne seriale – ma charyzmę, która byłaby w stanie obronić ten projekt, nawet gdyby zawiodły tricki reżysera i scenarzystów. Bohaterka wiekowo przynależy może i do grupy millenialsów, ale jej życiowej postawie – rezygnacji z kariery czy pogoni za pieniędzmi – bliżej jest do podstarzałych hippisów, jakich nie raz spotyka na swojej drodze.
Siła „Poker Face”, podobnie jak wcześniejszych dokonań Johnsona, polega głównie na tym, że zamiast zmieniać staroświecki gatunek murder mystery i z wysiłkiem naginać go do wymogów współczesnego świata, reżyser docenia jego teatralną przesadę i pewną niedzisiejszość tematów, postaw i charakterów. | Marta Snoch
W „Poker Face” pojawiają się też legendarne nazwiska jak Nick Nolte i Ellen Barkin, obsadzeni zgodnie z emploi Adrien Brody i Benjamin Bratt czy Joseph Gordon-Levitt z debiutanckiego filmu Johnsona „Kto ją zabił?”. Reżyser korzysta z odmiennych lokalizacji każdego odcinka i niczym w kolejnych odsłonach dziecięcego teatrzyku wprowadza atrakcje i nawiązania do rozmaitych klasyków amerykańskiego kina. Od pierwszego odcinka, w którym Charlie ogląda „Pulp Fiction”, po filmy Coppoli, Scorsese, Manna i Spielberga, które raz po raz pojawiają się w dialogach bohaterów. Echa „Psychozy” i „Lśnienia” będą nawiedzać motel w odcinku „Escape from Shit Mountain”, w „The Stall” z kolei ważnym elementem intrygi okażą się pożyczone przez Charlie filmy DVD, a „The Orpheus Syndrome” składa hołd szalonym efektom specjalnym z czasów przed technologicznej rewolucji CGI (a także ich twórcom – szczególnie Philowi Tibbetowi, legendarnemu artyście efektów specjalnych z „Gwiezdnych Wojen”, „Robocopa” czy „Jurassic Parku”).
Oblicza nostalgii
Siła „Poker Face”, podobnie jak wcześniejszych dokonań Johnsona, polega głównie na tym, że zamiast zmieniać staroświecki gatunek murder mystery i z wysiłkiem naginać go do wymogów współczesnego świata, reżyser docenia jego teatralną przesadę i pewną niedzisiejszość tematów, postaw i charakterów. Serialowi zdecydowanie patronuje dekada lat siedemdziesiątych (filmowo jedna z ulubionych Riana Johnsona), w której premierę miały zarówno wielkie adaptacje kryminałów Agathy Christie, jak i „Morderstwo w Orient Expressie” czy „Śmierć na Nilu”, ale także „Ostatnie słowa Sheili” (zapomniany kryminał z Jamesem Masonem i Raquel Welch, który był dla reżysera bezpośrednią inspiracją dla serii filmów „Na noże”). Johnson otwiera zatem przy każdej możliwej okazji całą puszkę nostalgii za latami siedemdziesiątymi: kinem, modą, telewizją. Przykłady można mnożyć: od nawiązania do wspomnianego już „Columbo”, bohaterów oglądających seriale z tamtego okresu jak „Benson” [1979–1986], po samochód Charlie, opowieści z czasów kontrkultury (w odcinku „Time of the Monkey”) czy wątek torów rajdowych, które w tej dekadzie przeżywały szczyty popularności (odcinek „The Future of the Sport”).
„Poker Face” także w warstwie wizualnej nawiązuje do czasów Ameryki kryzysu paliwowego, afery Watergate i rządów Cartera – atrakcyjnie opakowany w kojarzące się z tamtym okresem odcienie cynobru, pomarańczy i złota dzięki odpowiadającej za oprawę artystyczną Judy Rhee (współpracowała ona także przy nawiązującej do film noir „Jessice Jones” oraz filmach Wong Kar-Waia i Darrena Aronofsky’ego). Muzykę skomponował stały współpracownik, a przy tym kuzyn reżysera, Nathan Johnson, a ścieżka dźwiękowa serialu wypełniona jest całym przekrojem gatunków muzycznych – od soula i funku po nawiązujące do lat dziewięćdziesiątych rockowe kompozycje w odcinku „Rest in Metal” (gdzie pojawia się kolejna obok Nataschy Lyonne ikoniczna królowa niezależnego kina lat dziwięćdziesiątych – aktorka i piosenkarka Chloe Sevigny). Prosty gitarowy motyw przewodni serialu skomponowany przez Nathana Johnsona kojarzy się z muzyką country i folkową erą nie bez powodu – ostatecznie odyseja Charlie po Stanach to niekończąca się przeprawa przez coraz mniejsze miasteczka.
Bezdroża Ameryki
Sam świat „Poker Face” nie mógłby być bardziej odległy od obu części „Na noże” – czyli utrzymanej w angielskim stylu rezydencji czy luksusowej willi na greckiej wyspie. Ukazane w serialu pejzaże Stanów Zjednoczonych są zróżnicowane – od jezior w skalistych górach, po industrialne strefy, pola Kentucky, opuszczone stacje benzynowe czy przyczepy kampingowe w okolicach Nevady. Wszystkie je łączy jednak małomiasteczkowość, zgodna z modus operandi ukrywającej się Charlie, są to też okolice rzadko pokazywane w serialach i kinie (pewnym wyjątkiem może być „Nomadland” Chloe Zhao). To Ameryka peryferyjna, przykurzona zapomnieniem, daleka od malowniczych osad Nowej Anglii czy nadmorskich enklaw Kalifornii. Ukazywana od strony stoisk z najlepszymi żeberkami w Kentucky, małych stacji benzynowych z dala od głównych dróg, zasypanych śniegiem moteli po światek drugorzędnych muzycznych festiwali czy dom starców pełen ekscentrycznych pensjonariuszy. Nawet Las Vegas, które pojawia się w pierwszym odcinku serialu, okazuje się tu nie tyle świetlistą metropolią z kolejnych części „Ocean’s Eleven”, co tandetnym miastem blichtru, w którego kasynach i hotelach pracują jako sprzątacze i kelnerzy zastępy kobiet i mężczyzn mieszkających na co dzień w przyczepach.
Miasta, miasteczka i dzielnice, które przedstawia serial, tworzą zatem opowieść o małomiasteczkowych Stanach. Jak wspomina pisarz Jason Diamond, krajobrazy ukazane w „Poker Face” przywodzą na myśl zdjęcia Wima Wendersa, kiedy europejski reżyser jeździł po kraju, szukając lokalizacji do filmu „Paryż, Teksas” (fotografie ostatecznie ukazały się jako seria „Written in the West”). Błękit nieba, bezkresne krajobrazy, wyludnione dinery, prowincjonalne życie. Sam etos kina drogi i życia w stanie wiecznej podróży, wielokrotnie wykorzystywany w kinie i telewizji, sprawia, że miejscami serial staje się opowieścią znacznie wykraczającą poza zmyślnie zrobiony, dowcipny kryminał. Śledzi toczące się poza metropoliami, monotonne życie, a drobna Charlie Cale w swojej parze znoszonych kowbojek, jadąc nieodłączną rozklekotaną Barracudą, staje się ostatnią sprawiedliwą tego świata.
*Źródło ikony wpisu: www.flickr.com