Lata sześćdziesiąte to okres burzliwych przemian społecznych, ekonomicznych i kulturowych. Co ciekawe, polityczny radykalizm tamtego okresu kojarzymy niemal wyłącznie z lewicą. Tymczasem lewicowy radykalizm drugiej połowy dekady poprzedziło wykrystalizowanie się w pierwszych jej latach nowej, radykalnej prawicy. W 1962 roku socjolog Daniel Bell zredagował książkę poświęconą Nowej Prawicy. Jak podkreślał, pojawianie się tego typu nurtu na proscenium amerykańskiej polityki nie było niczym nowym, gdyż pod wieloma względami „[…] radykalna prawica z początku lat sześćdziesiątych nie różniła się wiele od ruchu populistów z ostatniej dekady XIX wieku, którzy przez całe lata zbijali polityczny kapitał na tak prostych hasłach, jak «Wall Street», «międzynarodowi bankierzy» czy «trusty», nie tylko wskazując w ten sposób wroga, ale również «wyjaśniając» polityczne wydarzenia [swoim zwolennikom – przyp. J.T.]”. W latach dwudziestych przez pewien czas znaczącą siłą stał się swoisty „natywizm” WASP-ów; trzy dekady później atmosferę strachu szerzył maccartyzm, demagogicznie wyolbrzymiając zagrożenie powodowane przez komunizm dla tradycyjnego amerykańskiego stylu życia. 

Wzrost skrajnych tendencji na prawicy z początku lat sześćdziesiątych był zdaniem Bella częściowo powodowany ożywieniem owych tradycji, częściowo natomiast wynikał z wyjątkowych okoliczności czasu i miejsca. „Po dwudziestu latach rządów demokratów prawicowi republikanie wiązali z wyborem Dwighta Eisenhowera na stanowisko prezydenta iście utopijne oczekiwania. Liczyli na to, że zdemontowane zostanie państwo opiekuńcze, ograniczeniu ulegnie wpływ związków zawodowych, że nastąpi «magiczne» cofnięcie komunizmu w Europie. Nic takiego jednak się nie stało. Sekretarz pracy w administracji Eisenhowera porozumiał się ze związkami, wydatki na zabezpieczenia socjalne wzrosły, a w czasie recesji podniesiono świadczenia dla bezrobotnych, podczas gdy rząd w dobrym keynesowskim stylu odnotował w budżecie 20 miliardów deficytu”. Kiedy więc do władzy ponownie doszli demokraci, część konserwatywnie nastawionych wyborców zaczęła poszukiwać przywódców bardziej odpowiadających ich radykalnemu temperamentowi. 

„Nowością [i dlatego właśnie sprawa ta wykracza daleko poza zagadnienia walki o władzę w jednej partii – dopisek. J.T.] – jest ideologia tego ruchu: jego gotowość do obchodzenia zasad konstytucyjnych oraz zawieszania wolności, do stosowania iście komunistycznych metod w imię walki z komunizmem” – podkreślał Bell. Bo też właśnie radykalny antykomunizm stanowił podstawowy ideologiczny zwornik konsekwentnie budowanego ruchu. Mimo że nowa radykalna prawica nie znajdowała się u władzy ani nie przejęła całkowitej kontroli nad wyobraźnią polityczną republikanów, powodowane przez nią zagrożenie bynajmniej nie było błahe. „Prawe skrzydło amerykańskiego spektrum politycznego zagraża dziś naszej polityce umiarkowania [politics of civility – określenie Edwarda Shilsa – przyp. J.T.]. Zaangażowanie oraz przyjęte przez ten nurt metody mogą zniszczyć «kruchy konsensus», który stanowi ukryty fundament całego systemu politycznego. Uważam, że radykalna prawica stanowi nieliczną mniejszość, zyskuje jednak na sile dzięki zamętowi, jaki panuje w świecie konserwatyzmu, zwłaszcza jeżeli chodzi o jego stosunek do zmieniającego się charakteru amerykańskiego stylu życia. Prawica jako całość obawia się utraty swojej pozycji społecznej, władzy, tego, że świat będzie stawał się coraz bardziej niezrozumiały, skupiony na technice i skomplikowany, tak jak to się działo w ostatnich dziesięcioleciach. Z tych powodów prawica walczy w ariergardzie. Jednak żywione przez nią niepokoje znakomicie ilustrują głębokie pęknięcia, jakie dokonały się w amerykańskim społeczeństwie jako całości, a wynikały z przemian zachodzących w ciągu ostatnich mniej więcej trzydziestu lat”. 

Jakie przemiany miał na myśli Bell? Przede wszystkim ogromną zmianę w tym, jak Amerykanie postrzegali samych siebie. Po epoce wielkiego optymizmu bezpośrednio po II wojnie światowej nastał okres rozczarowania. „Upadek Chin, pat w Korei, erupcja antykolonializmu (ze Stanami Zjednoczonymi obsadzanymi w roli wielkiego złoczyńcy!), wysokie wskaźniki wzrostu ekonomicznego w państwach zachodniej Europy w czasie, gdy rodzima gospodarka przeżywała spowolnienie, wreszcie ponawiane wciąż przez Chruszczowa deklaracje, że przyszłość należy do komunizmu – otóż wszystko to podważyło przyjmowany wcześniej prostolinijny pogląd, zgodnie z którym Amerykanie byli niemal wszechpotężni. W efekcie w jego miejsce pojawił się niepokój o przyszłość”

Chodziło jednak o coś więcej niż o utratę pewności siebie w zimnowojennym pojedynku geopolitycznych gigantów. Zmianie ulegało również poczucie sprawstwa, gwarantujące skuteczność reguły działania. „Zgodnie z klasycznym [dla amerykańskiego społeczeństwa – przyp. J.T.] poglądem, jednostka stanowiła główny podmiot działania. W ciągu ostatnich trzydziestu lat okazało się jednak, że to nie pojedynczy człowiek, ale zespół ludzi – korporacje, związki zawodowe, organizacje farmerów, grupy nacisku – stały się głównymi podmiotami społecznego działania. W wielu przypadkach indywidualne uprawnienia właśnie w nich miały swoje źródło, w innych – zlały się z grupowymi roszczeniami w jedną całość”

Wreszcie wspomniane przemiany obejmowały również sposób funkcjonowania przedsiębiorstw. W coraz mniejszym stopniu „źródłem władzy była własność, tworzyła się bowiem nowa klasa technicznie wykształconych pracowników wśród kadry zarządzającej”. Dawne, hierarchiczne, oparte na niekwestionowanym autorytecie szefa sposoby zarządzania ustępowały nowym, w większym stopniu uzależnionym od wiedzy eksperckiej. Kultura korporacyjna stawała się coraz bardziej egalitarna. Zwolenników radykalnej prawicy, choć czuli się wykluczeni, nie sposób było więc utożsamić z najmniej zamożną częścią społeczeństwa.

Wynika stąd jasno, że politycznym paliwem nowej, radykalnej prawicy było swoiste poczucie utraty dotychczasowej pozycji. Daniel Bell nazywał w swoim eseju jej wyznawców „wywłaszczonymi” (the dispossessed), choć miał na myśli nie wywłaszczenie ekonomiczne, ale przede wszystkim kulturowe. W tym sensie, jak podkreślał, zmiany w amerykańskim społeczeństwie z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych pod wieloma względami przypominały te, które nastąpiły cztery dziesięciolecia wcześniej. „Współczesny gwałtowny wzrost amerykańskiego natywizmu – jeden z aspektów radykalnej prawicy – najbardziej przypomina lata dwudzieste oraz pełne jadu ataki na lojalność nauczycieli, jakie w imię Boga podejmowali fundamentalistyczni księża, a w imię kraju takie organizacje patriotyczne jak choćby American Legion”. To właśnie w tamtym czasie po raz pierwszy w historii Stanów Zjednoczonych większość społeczeństwa zaczęła żyć na terenach miejskich. To wtedy „migracje do miast oraz stopniowy wzrost kulturowego znaczenia miejskiego życia w stosunku do obszarów wiejskich, wzmocnionego jeszcze pojawieniem się samochodów, filmów i radia – tworząc po raz pierwszy w historii narodową kulturę popularną – zaczęły zagrażać ustalonym dotąd obyczajom i przekonaniom”. Grupy wcześniej uprzywilejowane zaczęły tracić dotychczasową pozycję; reguły działania, które zawsze gwarantowały sukces, przestawały być skuteczne. Głębokie zmiany społeczne wywołane przyspieszoną modernizacją pozostawiały całe rzesze ludzi nieprzystosowanych do życia w nowych warunkach – a w niektórych przypadkach wręcz im wrogich, ponieważ (nie bez ważnych przyczyn) owe grupy uznawały wspomniane zmiany za niekorzystne dla siebie. 

„Dzisiejsza polityka radykalnej prawicy to polityka frustracji – pełnej goryczy bezsilności ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć skomplikowanego masowego społeczeństwa, jakie stanowi dziś nasza wspólnota, a tym bardziej zarządzać nim. W naszych czasach jedynie czarnoskórych rozpala polityka resentymentu – a resentyment ten ma podstawę w słusznym żądaniu sprawiedliwości i jako taki nie może stanowić psychologicznego przeciwieństwa ruchu skrajnej prawicy. Ponieważ zaś nie istnieje żadna lewica, którą można byłoby przeciwstawić prawicy, psychologicznym celem ataku tej ostatniej stali się liberałowie”

Takie organizacje jak choćby John Birch Society właśnie w nich widzieli wrogów – pragnących porzucić amerykański styl życia kryptokomunistów. Gorycz i frustracja napędzały radykalizm, widoczny na organizowanych przez wspominaną oraz podobne do niej organizacje seminariach, na których za rzekomą dekadencję amerykańskiego społeczeństwa oraz upadek pozycji Ameryki w świecie rutynowo winiono „liberałów, modernistów, Johna Deweya, studentów uniwersytetu Harvarda, «The New York Timesa», American Friends Service Committee, pacyfistów, naiwnych ministrów” i tak dalej. Dla obrony Ameryki przed tymi zagrożeniami organizowano nawet szkolenia dla tak zwanych minutemanów, którzy – jak osiemnastowieczni ochotnicy powoływani w ciągu symbolicznej minuty pod broń, by walczyć z Indianami lub Francuzami – mieli stanowić bojowe ramię radykalnej prawicy. „Takie pojawiające się na obrzeżach amerykańskiej polityki ruchy, choć komiczne, znakomicie ilustrują histerię, jaka zapanowała w niektórych kręgach radykalnej prawicy”. 

Skoro samo zjawisko nie wywierało na początku lat sześćdziesiątych decydującego wpływu na układ sił w skali kraju, jak przedstawiała się jego przyszłość? Nie bagatelizując zagrożenia, Daniel Bell starał się w swoim eseju nadać mu właściwe proporcje. Podkreślał, że „w naturze ruchów ekstremistycznych […] leży potrzeba ciągłego podsycania emocji, stałej mobilizacji, bycia w ruchu, działania. Agitacja musi być permanentna”. Wszystko zależało więc od tego, na ile silnym paliwem dla politycznych namiętności okaże się antykomunizm. Partia Republikańska musiała w jakiejś mierze brać pod uwagę oczekiwania bardziej radykalnej części swojego elektoratu. Nie była jednak jego zakładnikiem i nad ekstremistami mogła zapanować bardziej umiarkowana, konserwatywna jej część. Jak jednak zaznaczał Bell: „[…] barbarzyńskie akty rzadko spadają z nieba. (Jak uczy nas Freud, najpierw popełniamy coś w słowie, dopiero potem w czynach). Krok po kroku społeczeństwo oswaja się z tego rodzaju atakami, reagując na nie z coraz mniejszym moralnym oburzeniem oraz z coraz większą obojętnością. Prawdziwie niepokojące w pojawieniu się radykalnej prawicy na początku lat sześćdziesiątych jest poparcie, jakie zyskała wśród tradycyjnych prawicowych przywódców. Wielu z nich przyjęło za własny skrajny antykomunizm, zgodnie z którym liberalizm jest równoznaczny z komunizmem. Wielu uznało również za godny poszanowania ruch, mogący – gdyby udało mu się odnieść sukces – jedynie zniszczyć wolności, których rzekomo broni”

Warto dodać w tym miejscu, że ruchy skrajnej prawicy, z ich niepokojem wywołanym nowoczesnością, wrogością wobec elit, zahaczającym o nacjonalizm żarliwym patriotyzmem oraz niemal fundamentalistyczną religijnością, pojawiały się nie tylko przed początkiem lat sześćdziesiątych, lecz również po tym okresie. Pewne jej elementy ożyły dwie dekady później i zostały sprawnie wykorzystane w retoryce Ronalda Reagana. Daniel Bell w opublikowanym jesienią 1985 roku na łamach „The Public Interest” eseju zatytułowanym „The Revolt Against Modernity” (Bunt przeciw nowoczesności) pisał, że prezentowana przez amerykańskiego prezydenta formuła konserwatyzmu „stanowiła frapujące połączenie sprzeczności. Reagan przyjmuje autorytet w sferze moralnej, ale jednocześnie atakuje go, uprawiając swój polityczny populizm. Reakcja przeciwko nowoczesności w kulturze idzie ręka w rękę z indywidualizmem (nowoczesnością) w ekonomii. Populistyczny konserwatysta stara się narzucić publiczną kuratelę nad moralnym postępowaniem jednostek i zarazem dąży do usunięcia wszelkich publicznych ograniczeń dotyczących prywatnych przedsięwzięć ekonomicznych. Reagan chce mocnego rządu (opartego na potężnych siłach zbrojnych) w sprawach międzynarodowych oraz słabego rządu (z niewielką odpowiedzialnością w kwestii zapewnienia powszechnego dobrobytu) w sprawach krajowych. Powołuje się na ojców założycieli, najwyśmienitszych przedstawicieli amerykańskiej myśli, lecz stosuje wrogą intelektualistom retorykę w swoich atakach na liberalizm”.

Podobnie jak na początku lat sześćdziesiątych, nowa odsłona radykalnej prawicowej polityki, choć widoczna bardziej w retoryce niż naruszaniu porządku prawnego państwa, była więc według amerykańskiego socjologa potencjalnie niebezpiecznym zjawiskiem. „Porażka elit establishmentu […] w sprawowaniu roli moralnego autorytetu jest w mojej ocenie najbardziej problematycznym dziedzictwem lat siedemdziesiątych. Równie niepokojące jest pojawienie się populistów schlebiających „szerokim rzeszom” i występujących przeciwko elitom. Współczesna reakcja na nowoczesność, atakując bezpardonowo autorytety oraz nie potrafiąc zagwarantować tolerancji i pluralizmu, czyni z siły lub oszustwa zasadę, na której będzie się opierała jej reakcyjna władza. I tego zagrożenia poważnie się obawiam”.

Cytaty za: 

Daniel Bell, „The Dispossessed – 1962” [w:] tenże [ed.], „The Radical Right. The New America Right, Expanded and Updated”, Anchor, New York 1964.

Daniel Bell, „Revolt Against Modernity”, „The Public Interest”, [Fall] 1985.

Fragment książki:

Jan Tokarski, „W cieniu katastrofy. «Encounter», Kongres Wolności Kultury i pamięć XX wieku”, Znak, Kraków 2023 (premiera 25 października 2023).