Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: Podczas pierwszego posiedzenia Sejmu prezydent powiedział, że będzie kontynuował dotychczasową linię – i kiedy trzeba, będzie wetował ustawy i odsyłał je do Trybunału Konstytucyjnego. Czy orzeczenie Trybunału na temat ustaw, które dostanie teraz od prezydenta, będzie wiążące?
Michał Wawrykiewicz: Andrzej Duda rzeczywiście zapowiedział w Sejmie, że będzie wetował, bronił swoich tak zwanych prerogatyw, co potencjalnie oznacza, że będzie próbował zastopować wszelkie rozwiązania legislacyjne związane z naprawą praworządności odnośnie zagadnień takich jak neo-KRS, neo-sędziowie czy dublerzy w Trybunale Konstytucyjnym. Natomiast nie byłbym taki pewny, jak on będzie się zachowywał w przyszłości w poszczególnych sprawach.
Jest to osoba dość nieprzewidywalna, mało stabilna, zdarzało się, że podpisywał ustawę, a dwa dni później ją korygował, jednocześnie odsyłając do Trybunału Konstytucyjnego. A więc różne rzeczy mogą się wydarzyć w zależności od tego, jaki obszar dana ustawa będzie obejmować.
Mając to na uwadze, większość parlamentarna powinna robić swoje, naprawiać praworządność, nie kalkulując, czy prezydent zawetuje, czy odeśle do Julii Przyłębskiej.
Jeżeli prezydent będzie blokował proces zmian przywracających standardy państwa prawa, będzie miał na swoich barkach, po pierwsze, wstrzymanie procesu naprawy polskiego wymiaru sprawiedliwości. Po drugie, to na nim spocznie odpowiedzialność za to, że będziemy nadal tkwić w chaosie i być może nie dostaniemy części środków z funduszy unijnych.
Zobaczymy, co się wydarzy. Myślę, że następne tygodnie pokażą na przykład, co się stanie z Trybunałem Julii Przyłębskiej. A to ogromnie istotne. Jest na przykład planowana uchwała Sejmu zgodna z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia 2015 roku.
Czyli jeszcze pod wodzą prezesa Andrzeja Rzeplińskiego.
Trybunał Konstytucyjny uznał wtedy, że powołanie trójki dublerów na miejsce prawidłowo wybranych sędziów powoduje, że dublerzy nie mają statusu sędziów. Potwierdził to wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Xero Flor. A więc obecny Trybunał Konstytucyjny z udziałem dublerów nie jest bezstronnym, niezawisłym sądem, ustanowionym na podstawie prawa.
Ale wtedy, kiedy orzeka na posiedzeniu z udziałem dublerów, czy w ogóle jako Trybunał? Zmierzam do tego, czy uważasz, że należy również uchwałą odwołać wszystkich sędziów Trybunału Konstytucyjnego?
Myślę, że to byłoby bardzo trudne, szczególnie politycznie.
Postuluje to profesor Wojciech Sadurski.
Wiem. I ma to racjonalne uzasadnienie prawne. Ten pomysł jest do rozważenia z uwagi chociażby na to, że kiedy zostali powołani dublerzy, to został zachwiany naturalny proces legalnego powoływania kolejnych sędziów do TK. Można powiedzieć, że każdy kolejny sędzia w jakiś sposób został powołany z wadą, ponieważ nadal są sędziowie z 2015 roku, którzy nie objęli urzędu.
Ale ja trzymam się co do zasady pomysłów z projektu, który został przygotowany przez zespół ekspertów prawnych Fundacji Batorego. On zakłada, że uznajemy zgodnie z wyrokami, o których wspomniałem, trzech dublerów za nie-sędziów Trybunału, a orzeczenia z ich udziałem uznajemy za niewywołujące skutków prawnych. Należy z tego jedynie wyłączyć wyroki, na podstawie których uczestnicy postępowań nabyli prawa indywidualne, czyli głównie ze skarg konstytucyjnych. Bo przecież obowiązuje konstytucyjna zasada zaufania obywateli do państwa. Jeśli więc ktoś nabył jakieś prawa, nawet na podstawie nielegalnego orzeczenia Trybunału Julii Przyłębskiej, to powinien je zachować. Nie można obarczać obywateli odpowiedzialnością za bezprawie władzy.
Pamiętajmy, że jest więcej wad funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego – nie tylko dublerzy. Trwa teraz postępowanie przeciwnaruszeniowe przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zainicjowane przez Komisję Europejską. Komisja wskazuje na szereg innych uchybień prowadzących do naruszenia prawa unijnego, w tym na to, że Julia Przyłębska od samego początku została wadliwie powołana na prezesa – bez uchwały zgromadzenia ogólnego sędziów Trybunału Konstytucyjnego. To nie jest zwykła formalność. Stało się tak, bo PiS-owscy nominaci w Trybunale Konstytucyjnym nie dysponowali większością. Podali więc do pałacu na Krakowskim Przedmieściu dwie kandydatury na kartce, a prezydent bezrefleksyjnie powołał jedna z tych osób – Julię Przyłębską. Złamana została Konstytucja. Więc ona nie jest prezesem.
Jakie to ma konsekwencje?
Prezes ustala składy orzekające, zmienia je, decyduje, które sprawy będą procedowane, decyduje o wielu bardzo istotnych sprawach. Julia Przyłębska nie raz instrumentalnie zmieniała składy tuż przed rozprawą, a to są sytuacje, które mają wpływ na sytuację procesową stron i wynik sprawy.
Jeśli więc będzie uchwała Sejmu, która potwierdzi to, co już wiemy, a mianowicie, że zgodnie z wyrokami TK i ETPCz dublerzy nie są sędziami Trybunału, nie mają oni prawa zasiadać w składach i natychmiast powinni zostać zaprzysiężeni przez prezydenta trzej prawidłowo wybrani sędziowie.
A jeżeli prezydent nie odbierze od nich przysięgi? Nie odebrał przez osiem lat.
Z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że nie odbierze. Wtedy będziemy mieli nadal Trybunał mocno kulawy, bo tylko z dwunastoma sędziami, w tym z brakiem prezesa, więc całkowicie wadliwy. Ale to nic nowego, tak jest od końca 2016 roku. Przetrwamy jeszcze jakiś czas, posiłkując się rozproszoną kontrolą konstytucyjności.
Kiedy w 2015 roku zaczął się kryzys praworządności, w Trybunale Konstytucyjnym powstało coś, co zostało nazwane „dualizmem prawnym”. Teraz może się to pogłębiać. Sejm może wydać jakieś uchwały, natomiast urzędnicy czy sędziowie z wadliwie obsadzonych instytucji będą upierać się, że jest prawidłowo, tak jak jest.
Dualizm prawny zakłada, że obie strony mają jakąś rację.
Obie mówią, że mają.
Mówić można, natomiast w prawie trzeba mieć na to jakieś dowody. Zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa, Trybunale Konstytucyjnym, Sądzie Najwyższym, sądach powszechnych zostały poddane weryfikacji sądów europejskich i we wszystkich tych sprawach rząd polski przegrał z kretesem. Europejskie i amerykańskie organizacje prawnicze potwierdzają, że to były poważne naruszenia standardów. Więc nie mówmy o dualizmie prawnym, tylko o sytuacji zamachu na ustrój państwa i brutalnej próbie przejęcia kontroli nad sądownictwem.
Jednak prezydent popiera te zmiany, bo sam się pod nimi podpisał. Kiedy nowa władza zacznie naprawiać instytucje, które zostały nielegalnie obsadzone, zasiadające tam osoby mogą utrzymywać, że zostały powołane legalnie. Czy może tu dojść do czegoś, czego nie chcesz nazwać dualizmem, ale w praktyce będzie do tego prowadzić?
Myślę, że tak nie będzie. Uważam, że ci, który uczestniczyli w tym zamachu, ci akuszerzy destrukcji praworządności, nie są ludźmi o silnych kręgosłupach i nie są przywiązani do żadnych wartości poza własną korzyścią finansową i benefitem wynikającym z zajmowanych funkcji. Kiedy więc zostaną zdelegalizowani, myślę, że szybko czmychną z tego okrętu i nie będą trwali na szańcach do końca.
Co zrobić z Krajową Radą Sądownictwa?
Poza Trybunałem Konstytucyjnym to jest najważniejsza kwestia. KRS to kręgosłup wymiaru sprawiedliwości. Stoi na straży niezależności sądownictwa, a od strony praktycznej – odpowiada za powoływanie wszystkich sędziów w Polsce.
Zgadzam się z wielkimi autorytetami, takimi jak profesor Marek Safjan czy profesor Ewa Łętowska, którzy mówią to, co jest też zgodne z pomysłami Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia i naszymi, czyli Wolnych Sądów, że w wykonaniu europejskich wyroków należy uznać za nieistniejące powołania sędziów do neo-KRS. Należy to zrobić uchwałami Sejmu, bo przecież ich także powołano uchwałami. Konsekwencja jest prosta – sędziowska część Krajowej Rady Sądownictwa przestaje istnieć. I teraz pozostaje trudniejsza kwestia, czyli legalne obsadzenie KRS. Tego już nie da się zrobić uchwałą Sejmu, tu musimy zmienić ustawą.
Obecnie mamy ustawę znowelizowaną w grudniu 2017 roku, która przewiduje, że piętnastu sędziów do KRS wybierają posłowie. To jest niezgodne z Konstytucją i standardami europejskimi, więc będzie potrzebna zmiana ustawy. Czy prezydent Duda ją zawetuje? Nie jestem pewien, że tak. Projekt Stowarzyszenia Iustitia zakłada, że sędziów do KRS wybierają wszyscy sędziowie w Polsce, każdy ma jeden głos i wówczas ta piętnastka jest wyłoniona w sposób transparentny i sprawiedliwy. Jeśli prezydent będzie miał taką ustawę na biurku, myślę, że znajdzie się pod dużą presją, trudno będzie mu jej nie podpisać.
Dlaczego, skoro wcześniej podpisał obecną ustawę?
Bo teraz nie będzie miał za sobą większości sejmowej, rządu, ministra sprawiedliwości, wszechmocnego Jarosława Kaczyńskiego. Będzie miał nowy rząd i świadomość woli społeczeństwa wyrażonej w wyborach, że chcemy zmiany. A poza tym Polska musi mieć organ, jakim jest Krajowa Rada Sądownictwa. Jeśli uchwała sejmowa uzna nielegalność mandatów tej piętnastki, to nie będziemy mieli Krajowej Rady Sądownictwa.
Prezydent stanie więc przed mocnym dylematem. A kilka tygodni temu zasugerował, że byłby w stanie rozważyć powrót do poprzednich zasad powoływania sędziów do KRS-u, czyli przez środowiska sędziowskie.
Oprócz sędziów w KRS-ie są też przedstawiciele między innymi parlamentu. Temat jest gorący, dopiero co zostali wybrani, a wśród nich Robert Kropiwnicki. To poseł, który był inicjatorem powołania przez Sejm na zapas sędziów Trybunału Konstytucyjnego w 2015 roku, zanim Platforma Obywatelska oddała władzę PiS-owi. Zostało to uznane za niezgodne z Konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prezesa Rzeplińskiego. Czy poseł Kropiwnicki powinien zasiadać w KRS?
Nie przesadzałbym z obciążaniem posła Kropiwnickiego odpowiedzialnością za to, że ta ustawa została uchwalona. Przecież to zrobił Sejm, na wniosek posłów rządzącej wówczas koalicji.
Trybunał Konstytucyjny uznał potem, że w tym wąskim zakresie było to niezgodne z Konstytucją. Tak czasami jest. W normalnym ustroju demokratycznym zdarza się, że Sejm uchwala niekonstytucyjne przepisy i po to jest Trybunał Konstytucyjny, żeby je wyrzucać do śmietnika. Jeśli władza respektuje te wyroki, to nie mamy problemu. Od tego jest system checks and balances, żeby się nawzajem kontrolować.
Skoro ten system został zachwiany, to nowa władza jest jak należy kontrolowana przez Trybunał?
Nie mamy Trybunału.
Jakie będą konsekwencje?
Nowa władza zapowiada, że będzie dążyć do odtworzenia Trybunału Konstytucyjnego. Trzeba krok po kroku odbudowywać wiarygodność i funkcję Trybunału, żeby rzeczywiście i należycie kontrolował władzę. Jeśli ona się zagalopuje albo przez pomyłkę uchwali przepisy, które są niezgodne z Konstytucją, to Trybunał powinien to stopować. Natomiast do momentu, w którym Trybunał odzyska swoją rangę, autorytet i zaufanie społeczne, minie jeszcze trochę czasu.
Mówiłeś o prezydencie, pokładając nadzieję w tym, że zrewiduje swoje postępowanie, a prezydent właśnie próbuje zabetonować Sąd Najwyższy.
Nie spodziewam się refleksji po stronie prezydenta, ponieważ on bardzo aktywnie uczestniczył i uczestniczy w niszczeniu zasad państwa prawa. Od samego początku, od Trybunału Konstytucyjnego, przez KRS, Sąd Najwyższy, sądy powszechne. Wciąż, już po wyborach, powołuje neo-sędziów mając świadomość, że oni są nielegalnie wskazani przez wadliwie powołaną neo-KRS.
A zabetonowanie Sądu Najwyższego to też jest krok skandaliczny, zresztą zrobiony we współpracy z panią Małgorzatą Manowską [I prezes Sądu Najwyższego – przyp. red.], która sama przyznała w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że to ona wskazała kancelarii prezydenta na konieczność zmian w regulaminie Sądu Najwyższego. Chodzi o to, żeby zmniejszyć kworum potrzebne do wydania uchwały przez izbę Sądu Najwyższego bądź przez połączone izby. Zmierza to więc do zmiany uchwały połączonych izb ze stycznia 2020 roku, która potwierdziła, że KRS w obecnym kształcie, czyli neo-KRS, nie jest organem konstytucyjnym, nie jest niezależna, i nie ma prawa mianować sędziów, a wszystkie powołania neo-sędziowskie mają wadę prawną.
Czyli teraz sędziowie mogliby uchwalić uchwałę podważającą tamtą uchwałę.
W ten sposób, że wbrew wyrokom ETPCz i TSUE zatwierdza się prawidłowość statusu neo-sędziów w Sądzie Najwyższym, sądach powszechnych i administracyjnych i NSA, co byłoby złamaniem zasady „nie można być sędzią we własnej sprawie”. Im zależy na zalegalizowaniu własnej pozycji za wszelką cenę.
Kiedy uznasz, że w Polsce została wprowadzona praworządność?
Kiedy zostaną wykonane najbardziej podstawowe kroki, które przywracają niezależność najważniejszych organów wymiaru sprawiedliwości. Czyli – prokuratura musi stać się apolityczna i bezstronna. Funkcja ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego musi być rozdzielona. Tu też mamy projekt napisany przez dzielnych prokuratorów ze stowarzyszenia Lex Super Omnia, którzy opierali się przez te wszystkie lata tyranii Zbigniewa Ziobry.
Pozostańmy chwilkę przy prokuraturze. Czy łatwo to zrobić, by była niezależna?
Potrzebna jest do tego ustawa. Istotne będą też ruchy nowego ministra sprawiedliwości, który będzie, chcąc nie chcąc, prokuratorem generalnym.
Czy to dobrze?
Nie możemy tego oceniać, tak jest, to konsekwencja zmian wprowadzonych przez PiS. Koalicja rządząca zapowiada rozdzielenie tych funkcji, ale ustawę w tej sprawie będzie musiał podpisać prezydent. Na początku minister będzie więc prokuratorem generalnym. Ważna będzie jego inwencja, nieuleganie betonującym zmianom wprowadzonym w prokuraturze tuż przed wyborami. Było ich mnóstwo, miały przetransferować kompetencje od prokuratora generalnego po to, żeby nowy minister ich nie miał. To były triki, które miały zagwarantować, że obecna ekipa rządząca utrzyma władzę niezależnie od tego, czy straci ją w wyborach.
Jednak w następnym kroku będzie musiała zostać uchwalona ustawa. Przecież prokuratura od 2016 roku jest agencją ochrony rządu. Nie wszczyna żadnych postępowań przeciwko członkom ekipy rządzącej czy ich akolitom, za to uderza w opozycję, społeczeństwo obywatelskie, w demonstrantów itd. Dlatego niezależna prokuratura jest też ważna z punktu widzenia rozliczenia władzy, czyli postawienia ewentualnych zarzutów za popełnione przestępstwa.
Chodzi też o odwołanie pewnych osób ze stanowisk?
Oczywiście, wielu funkcyjnych prokuratorów będzie musiało stracić stanowiska, bo wiernie wbrew prawu służyli reżimowi. Tak nie może funkcjonować prokuratura, ona ma nas, obywateli, chronić przed przestępcami niezależnie od tego, czy są po stronie opozycyjnej, rządowej, czy jakiejkolwiek. Jeśli ktoś naruszy prawo, ona ma wkraczać, a przez ostatnie osiem lat panowała w tym zakresie patologia. Prokuratura chroniła swoich i atakowała przeciwników politycznych. Ci, który służyli temu modelowi, będą musieli stracić stanowiska.
Na jakiej podstawie ci prokuratorzy zostaną uznani za takich, których należy odwołać?
Myślę, że na podstawie analizy ich decyzji.
I kto to ma robić?
Przede wszystkim nowy minister sprawiedliwości i prokurator generalny.
Pytam ze względu na podejrzenia o odwet. A to nie jest dobre podejrzenie, bo daje legitymację kolejnej władzy, by znowu zrobiła to samo.
Odwet oznaczałby działania niezgodne z prawem, o charakterze chociażby naruszania przysięgi prokuratorskiej, prawa karnego. Nie zakładam, że nowa władza i nowa prokuratura będzie podejmowała takie działania, jak przez ostatnie osiem lat. Przeciwnie, myślę, że ta ważna grupa prokuratorów, która pokazała przez ten czas, że ma kręgosłup, że się nie boi, będzie teraz dominować i budować nowe standardy. Skoro stowarzyszenie Lex Super Omnia zainicjowało tę nową ustawę o prokuraturze, to myślę, że będzie też próbować budować prokuraturę naszych marzeń, mówiąc górnolotnie. Niezależną, która jest prawdziwym oskarżycielem publicznym, a nie organem rządu.
A czy nie byłoby lepiej, by wszelkie decyzje przeprowadzić tak, aby uchronić się od podejrzenia o odwet i zacząć na przykład od postępowań dyscyplinarnych?
Myślę, że postępowania dyscyplinarne na pewno będą się toczyć. Nie mam co do tego wątpliwości. Jeśli ktoś zsyłał prokuratorów na drugi koniec Polski ewidentnie po to, aby zastosować szykany wobec tych, którzy bronili zasad państwa prawa, to jest to na pewno delikt podlegający postępowaniu dyscyplinarnemu. To jest też przyczyna, by taka osoba nie pełniła żadnych funkcji w prokuraturze. Uzasadnienia prawnego jest aż nadto. Obecne kierownictwo prokuratury to jest nie do zaakceptowania.
Wróćmy do tego, kiedy w Polsce będzie praworządność – co oprócz prokuratury? Sąd Najwyższy?
Sąd Najwyższy jest częścią większego problemu, bo jest w nim teraz 49 neo-sędziów i to jest większość. Czyli sędziów legalnych jest mniej. Niemal wszystkimi izbami merytorycznymi kierują neo-sędziowie.
Czyli powołani przez neo-KRS?
Tak, to są osoby, które zostały powołane przez prezydenta na wniosek neo-KRS. Dlaczego nazywamy ich „neo-sędziami”? Nie z powodu kaprysu, tylko z uwagi na wyroki polskich i europejskich sądów, które potwierdziły, że wszystkie te powołania są wadliwe.
Trzeba więc ten problem rozwiązać w sposób systemowy, sprawiedliwy, uczciwy. Projekt ustawy opracowany przez Stowarzyszenie Iustitia przewiduje przeprowadzenie na nowo wszystkich konkursów, w których zostali wyłonieni wszyscy neo-sędziowie.
To nie jest wendeta, w nowych konkursach będą mogli brać udział również neo-sędziowie. Ale wreszcie będą mogli wziąć w nich także udział przyzwoici, wspaniali sędziowie, którzy, od kiedy istnieje neo-KRS, czyli przez ostatnie sześć i pół roku, nie brali udziału w tych awansach, aby nie legitymizować niekonstytucyjnej neo-KRS. Ci ludzie, którzy swoją postawą pokazywali Polsce i światu, jak powinien zachowywać się prawnik w sytuacji trudnej; którzy stali na straży praworządności i nie brali udziału w bezprawnych działaniach, teraz muszą mieć prawo stanąć do legalnych, uczciwych konkursów. Od nowych konkursów będzie przysługiwać odwołanie do Sądu Najwyższego. Powtórzone konkursy muszą się oczywiście odbyć przed nowo powołaną, legalną KRS.
Zanim to się wszystko przeprowadzi, minie pewnie około półtora roku, do dwóch lat. Ale sprawa będzie systemowo zamknięta raz na zawsze. Nikt już nie będzie się zastanawiał, czy staje przed legalnym sądem. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy borykać się przez długie dziesięciolecia z tym problemem. Za dziesięć czy piętnaście lat ktoś może podnosić, że w 2023 roku był wydany wyrok przez neo-sędziego. Musimy to zakończyć, żeby przejść do następnej fazy – unowocześniania sądów, usprawniania procedur, wprowadzania różnych pomysłów zaczerpniętych z jurysdykcji zachodnio-europejskich. To jest między innymi to, co Iustitia proponuje w nowym projekcie ustawy – prawo o ustroju sądów powszechnych – pchnięcie naszego sądownictwa na tory instytucji XXI wieku.
A czy neo-sędziowie Sądu Najwyższego powinni ponieść odpowiedzialność za to, że uczestniczyli w tym systemie?
Na pewno niektórzy z nich powinni ponieść odpowiedzialność dyscyplinarną. Niektórzy być może także karną. W prokuraturach są już złożone liczne zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, chociażby przez panią Manowską. W 2021 roku zdecydowała się ona nie wykonać orzeczenia TSUE, który zawiesił funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej, pozwoliła tej izbie funkcjonować i zawieszać sędziów, którzy nie popełnili żadnych przestępstw czy deliktów, tylko stali na straży praworządności.
Któryś z naszych rozmówców, bo w „Kulturze Liberalnej” już od jakiegoś czasu rozmawiamy na temat praworządności, powiedział, że neo-sędziwie są prawnikami i wiedzieli, co robią, dlatego powinni za to odpowiadać.
Nie ma co do tego wątpliwości, szczególnie w sytuacji, w której już zostały wydane europejskie oraz polskie wyroki i było wiadomo, że neo-sędziwie nie powinni sprawować żadnych funkcji orzeczniczych.
Czyli prokuratura, Sąd Najwyższy, KRS i Trybunał Konstytucyjny – kiedy to wszystko będzie prawidłowo działać, w Polsce będzie praworządność?
Wraz z uporządkowaniem statusu neo-sędziów. Dla środowiska sędziowskiego jest to ogromnie ważne, bo ci, którzy zachowywali się tak, jak powinien zachować się sędzia w czasie konstytucyjnej wolty, muszą zobaczyć, że w wymiarze sprawiedliwości dzieje się fundamentalna przyzwoitość. To ważne także dlatego, by to się działo w ciągu ostatnich ośmiu lat nie powtórzyło się w przyszłości. Jeśli tego nie naprawimy, a za parę lat znowu przyjdzie władza, która będzie sobie uzurpowała prawo do przejmowania kontroli nad sądownictwem, już nikt nie będzie bronił praworządności. Nikt nie stanie w obronie podstawowych wartości. Tych osiem lat kosztowało wiele wyrzeczeń wspaniałych sędziów i prokuratorów, którzy byli swoistymi rycerzami praworządności. Byli prześladowani przez aparat opresji, ponieśli osobiste krzywdy i zaniedbali swoje kariery. To nie może pójść na marne. Musi być to także znak dla młodych ludzi, studentów, aplikantów. Mam mówić moim aplikantom, że opłacało się ulec władzy i korzystać z nielegalnych awansów? Nie, oni muszą wiedzieć, że jest dobro i zło, że w cenie winna być przyzwoita postawa. I tak sobie wyobrażam przyszłość naprawy praworządności.