Szanowni Państwo!
W czwartek, 11 stycznia, przez Warszawę ma przejść „Marsz wolnych Polaków”. Zapowiedziany przez PiS protest początkowo miał dotyczyć zmian w mediach publicznych wprowadzanych przez nową ekipę rządzącą. Jednak ostatecznie będzie sprzeciwem wobec rządów Donalda Tuska – bo to do niego obecna opozycja sprowadza koalicję kilku partii.
Polska pod nowymi rządami i z nową opozycją w dalszym ciągu podzielona jest na dwa. Czy marszałek Sejmu Szymon Hołownia próbuje obejść procedury Sądu Najwyższego, gdy kieruje odwołania posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika do izby nieskładającej się wyłącznie z neosędziów, która przez europejskie i polskie sądy uznana została za nie-sąd? Pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska uważa, że tak właśnie jest. Uważa też, że prezes legalnej Izby Pracy narusza porządek prawny, bo nie chce przekazać akt Kamińskiego do izby złożonej z nie-sędziów. A to tylko jeden z przykładów poruszania się, jak nazwał to Jarosław Kuisz w tekście, który można przeczytać tu, na prawnym polu minowym, jakie PiS utworzyło w Polsce przez osiem lat swoich rządów.
Same miny, które trzeba obejść albo rozbroić, to jedno, ale ważny jest też sposób, w jaki nazywają tę sytuację politycy PiS-u, sprzyjający mu publicyści czy powołani za jego czasów sędziowie, jak prezes Manowska. Mówią o bezprecedensowym łamaniu Konstytucji i zachodzącym właśnie teraz kryzysie praworządności. Kiedy po 2015 roku za kryzys krytykowano PiS, popierający go politycy i publicyści mawiali, że zaczęła Platforma, powołując na odchodnym nadmiarowych sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Teraz, kiedy mowa jest o potrzebie naprawy państwa po ostatnich ośmiu latach, odpowiadają: dlaczego wciąż mówicie o PiS-ie, rozmawiajmy o tym, czego dopuszcza się obecna władza.
Najważniejsza kwestia dotyczy tego, czy obie strony konfliktu w rzeczywistości robią dokładnie to samo? Czy jest tak, że jedna ekipa po prostu przejęła władzę po drugiej i tymi samymi metodami próbuje umocnić swoje rządy? Gdyby tak było, trzeba by uznać, że działania PiS-u przez dwie kadencje były zwyczajnym etapem politycznym w III RP. Rzecz w tym, że nie były. Podczas ostatniego trzydziestolecia każda kolejna ekipa w mniejszym lub większym zakresie wykorzystywała media publiczne albo obsadzała swoimi ludźmi spółki skarbu państwa. Jednak PiS, podporządkowując sobie Trybunał Konstytucyjny, w dużej mierze Sąd Najwyższy, prokuraturę i media, które kreowały oderwany od rzeczywistości obraz jego rządów, w praktyce dążyło do zmiany ustroju. I to jest fakt, a nie opinia.
Można to udowodnić wyrokami europejskich trybunałów, jednak tu znowu pojawia się problem właściwego nazwania sytuacji. Politycy i opiniotwórczy zwolennicy PiS-u uważają, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej czy Europejski Trybunał Praw Człowieka to obce sądy, zaprzeczają wyjątkowości ośmiu lat PiS-u i sprowadzają obecne próby poruszania się po prawnym polu minowym do zamachu na praworządność albo rytualnej walki o łupy. Takie spojrzenie uniemożliwiałoby w praktyce rozliczenie rzeczywistych nadużyć władzy, które miały miejsce w ostatnich dwóch kadencjach.
W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o tym, jak nowa władza porusza się po prawnym polu minowym przygotowanym przez PiS.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”