Nadciąga burza śnieżna, łączność z zewnętrznym światem zostaje zerwana, a grupa gości w hotelu pośród islandzkiego pustkowia zdaje sobie sprawę, że wśród nich znajduje się bezwzględny morderca. Kilka lat wcześniej dwójka młodych ludzi podróżuje po małych miastach Stanów Zjednoczonych, próbując ustalić tożsamość nieuchwytnego zabójcy. Choć obie serialowe historie są zupełnie odrębne (i stylistycznie, i czasowo), to łączy je postać Darby Hart (Emma Corrin) – przenikliwej hakerki, detektywki-amatorki, która wychowywała się u boku ojca-patologa i od najmłodszych lat towarzyszyła mu w kostnicy.
I choć padający raz po raz w materiałach promocyjnych serialu slogan, że Darby jest „Holmesem pokolenia Z” może brzmieć zbyt nachalnie, wystarczy kilka początkowych scen, w których przedstawia swoje dedukcje na temat innych gości, by przekonać się, że nie ma w tym cienia przesady. | Marta Snoch
„Morderstwo na końcu świata” jest kolejną produkcją duetu Brit Marling i Zala Batmanglija, którzy w 2016 stworzyli „The OA” – nagradzany serial o niespodziewanym powrocie do małej społeczności zaginionej przez kilka lat młodej kobiety, nawiązujący do „Miasteczka Twin Peaks” i „Z archiwum X”. W przypadku „Morderstwa na końcu świata” inspiracje duetu poszły trochę inną drogą. Nie trudno jest rozpoznać, że serial sytuuje się gdzieś pomiędzy Agathą Christie i jej „I nie było już nikogo”, wielokrotnie ekranizowaną i parodiowaną przez kino formułą opowieści o grupie ludzi, którzy uwięzieni w odciętej od świata przestrzeni kolejno giną (ostatnia serialowa adaptacja to francuska produkcja „Było ich dziesięciu” z 2020 roku), a serią książek Stiega Larssona „Millenium”. Darby, androgeniczna hakerka, mogłaby być kolejnym wcieleniem Lisbeth Salander (granej przez Rooney Marę Noomi Rapace czy Claire Foy). Również skandynawska lokacja, tematy przemocy wobec kobiet, bezkarności najbogatszych członków społeczeństwa i świata hakerów, zdają się przybliżać serial do adaptacji Larssona. Z drugiej strony, sama postać Darby ma też korzenie w klasycznej powieści detektywistycznej wywodzącej się od dziewiętnastowiecznych opowiadań Edgara Allana Poe czy Arthura Conan Doyle’a. I choć padający raz po raz w materiałach promocyjnych serialu slogan, że Darby jest „Holmesem pokolenia Z” może brzmieć zbyt nachalnie, wystarczy kilka początkowych scen, w których przedstawia swoje dedukcje na temat innych gości, by przekonać się, że nie ma w tym cienia przesady.
Uchwycić zeitgeist
Nieprzypadkowo „Morderstwo na końcu świata” ukazało się pod koniec roku, w którym w świecie kina i telewizji dominowały debata nad AI i strajk scenarzystów, a zakończenie serialu „Sukcesja” utwierdziło prymat nurtu, który Vanessa Thorpe w „The Guardian” określiła jako kino spod znaku „eat the rich”. Krytyczne ukazanie członków najbogatszej warstwy społeczeństwa w serialu Marling i Batmanglija miesza się z tematami sztucznej inteligencji i katastrofy klimatycznej. Luksusowy hotel pośród islandzkiego krajobrazu staje się miejscem spotkania, któremu przewodzi Andy Ronson (Clive Owen) – bilioner i wynalazca o wielkich ambicjach, częściowo wzorowany na Stevie Jobsie, częściowo na Elonie Musku. Towarzystwo, które zaprasza tam Ronson, łączy wpływowe osobistości z różnych obszarów – od kosmonautek i twórczyń inteligentnych miast po społecznych i klimatycznych aktywistów czy artystów związanych z kontrkulturą. Wraz z rozwojem dramatycznych wydarzeń w grupie rosną wzajemne animozje i podejrzliwość. Ludzie, którzy dopiero co dyskutowali o przyszłości świata, okazują się odcięci od niego w przypominającej postapokaliptyczny bunkier rezydencji.
Emma Corrin od czasu przełomowej dla jej kariery roli księżnej Diany w „The Crown” obsadzana była w rolach określonego typu – nieszczęśliwych młodych kobiet z uprzywilejowanej klasy społecznej w kolejnych kostiumach retro. Darby Hart to zupełne przeciwieństwo postaci granych przez nią w „Kochanku Lady Chatterley” [2022] czy „Moim policjancie” [2022]. Bezpośrednia dziewczyna o kolejno zmieniających się kolorach włosów nie tylko odbiega od tego repertuaru. Pomimo kilku klisz, które scenariusz narzuca w odniesieniu do pokolenia Z i wizerunków hakerskiej społeczności, Darby jest spostrzegawcza, dociekliwa, niespokojna – okazuje się jedną z najlepszych dotychczasowych ról aktorki. Partnerują jej Clive Owen, Brit Marling, Alice Braga, Joan Chen (której obecność w każdej produkcji nieodmiennie przywołuje ducha „Miasteczka Twin Peaks” Lyncha, gdzie grała Josie Packard) i Harris Dickson jako Bill, były chłopak Darby, z którym rozwiązywała swoją pierwszą sprawę kryminalną.
Wielcy tego świata zdają sobie sprawę z tego, czym zakończy się kryzys klimatyczny i jak mało mieszkańców planety będzie w stanie go przetrwać, ale w ich wyliczeniach nie ma to najmniejszego znaczenia. Codzienność, w której porusza się Darby, to świat, w którym ciągle czai się zagrożenie ze strony silniejszych, bardziej wpływowych, bezkarnych. | Marta Snoch
Choć pozornie serial wydaje się klasycznym kryminałem, w którym w ograniczonej przez żywioły przestrzeni czyha morderca, to groza uderza tu z zupełnie innego punktu. Świat Darby – niezależnie od tego, czy podróżuje ona przez Stany Zjednoczone, czy jako autorka bestsellerowej książki zostaje zaproszona przez znanego bilionera do islandzkiego ustronia – jest bezgranicznie ponury. Pustynny krajobraz Stanów Zjednoczonych, w którym raz po raz wybuchają pożary, a policja zawodzi obywateli i lekceważy przemoc wobec kobiet, jest nie mniej niepokojący niż luksusowy hotel niedostępny dla większości społeczeństwa. Wielcy tego świata zdają sobie sprawę z tego, czym zakończy się kryzys klimatyczny i jak mało mieszkańców planety będzie w stanie go przetrwać, ale w ich wyliczeniach nie ma to najmniejszego znaczenia. Codzienność, w której porusza się Darby to świat, w którym ciągle czai się zagrożenie ze strony silniejszych, bardziej wpływowych, bezkarnych.
W serii, w której jednym z przewijających się tematów są zmiany klimatyczne i postępująca katastrofa, w pełni oddane zostały bezwzględność i piękno niepowstrzymanych żywiołów ognia i lodu, upału i mrozu. Wszystko to sprawia, że „Morderstwo na końcu świata” jest jednym z najbardziej efektownych wizualnie seriali kryminalnych ostatnich lat. | Marta Snoch
High-tech i Vivaldi
W serialu pojawia się szereg odwołań do historii kina. Samo islandzkie ustronie wygląda niczym kolejna modernistyczna kryjówka czarnych charakterów z filmów z Jamesem Bondem, a jego niekończące się labirynty korytarzy nawiązują do „Lśnienia” Stanleya Kubricka. Znajdziemy tu odniesienia do postpunkowej estetyki powstałych pod koniec lat dziewięćdziesiątych „Hakerów” [1995] czy „Dziwnych dni” [1995] oraz do filmów Davida Finchera. Niektóre wątki związane z nowymi technologiami i sztuczną inteligencją przywodzą na myśl określone odcinki serialu-antologii „Black Mirror”. Brit Marling w kolejnych wywiadach wskazywała też, jak ważne przy produkcji były odwołania do konkretnych dzieł sztuki jej ulubionych artystek – fotografii Nan Goldin obrazów Marii Kreyn czy dzieł sztuki Louise Bourgeois, którymi wypełniony jest islandzki hotel. W serii, w której jednym z przewijających się tematów są zmiany klimatyczne i postępująca katastrofa, w pełni oddane zostały bezwzględność i piękno niepowstrzymanych żywiołów ognia i lodu, upału i mrozu. Wszystko to sprawia, że „Morderstwo na końcu świata” jest jednym z najbardziej efektownych wizualnie seriali kryminalnych ostatnich lat.
Podobne przenikanie się kultury wysokiej i popularnej jest też wyraźne w muzycznej warstwie serialu. Wszechobecne w hotelu utwory Antonio Vivaldiego odnoszą się do wybujałych inspiracji Ronsona, który postrzega siebie jako kolejnego z wielkich artystów historii ludzkości. Samotna Darby preferuje hity lat dziewięćdziesiątych, jak Portishead czy Annie Lennox, puszczane z iPoda należącego kiedyś do jej matki. Muzyka silnie buduje również kolejne odwołania do estetyki Americany (charakterystycznego dla nostalgii za przeszłością Stanów Zjednoczonych stylu odnoszącego się do muzyki, architektury czy przedmiotów codziennego użytku), bez której część ukazująca przeszłość Darby i Billa wydawałaby się niepełna. Podróżująca pickupem, zatrzymująca się w motelach para prezentuje przecież część społeczeństwa, która dla Andych Ronsonów tego świata w ogóle się nie liczy. Utwory z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, jak „How Glad I Am” czy „Moon River”, będą więc ważną częścią amerykańskiej mitologii przedmieść i małych miasteczek, pustynnych krajobrazów i ciągnących się przez cały kraj autostrad.
Paradoksalnie najsłabszym punktem produkcji Marling i Batmanglija jest mnogość dyskursów, po których serial prześlizguje się mimochodem i bez większych refleksji. W konwersacjach gości raz po raz powracają tematy późnego postantropocenu oraz odmiennych podejść do katastrofy klimatycznej, coraz szybciej nadciągającego świata po człowieku i tego, jak mógłby on wyglądać. I choć od serialu nikt bynajmniej nie wymaga, by nagle stał się esejem o problemach kolejnych dekad XXI wieku, to nie ulega wątpliwości, że wszystkie te kwestie pełnią raczej funkcje fabularnych ozdobników. Jeśli już jakoś można podsumować wypowiedź twórców „The OA” na temat przyszłości i technologii, to jest ona konserwatywna i krytyczna wobec posthumanizmu. Ostatecznie Darby może i jest przedstawiona jako genialna hackerka, ale również pisarka – i ten lekko już może odbierany jako analogowy i staroświecki szacunek do słowa pisanego i humanistycznych wartości silnie wybrzmiewa w ostatnich scenach „Morderstwa na końcu świata”.
Brit Marling i Zack Batmanglij zebrali z rubieży kultury popularnej kolejne klisze – od Agathy Christie i Arthura Conan Doyle’a po utopijny klimat filmów Dennisa Villeneuve’a, próbując odzyskać detektywistyczne narracje od powtarzania wizerunków męskiego świata. Przewijająca się w retrospekcjach historia, w której Darby i Bill przyglądają się nierozwiązanym od lat zniknięciom młodych kobiet, skupia się bardziej na samych ofiarach niż na mordercy, a także na ukazywaniu samego zawodnego systemu, który nic nie robi z narastającym problemem przemocy. I paradoksalnie to właśnie ten wątek jest najbardziej poruszający i sprawia, że serial broni się przed łatwym zaszufladkowaniem. „Gdy byłam mała, myślałam, że się liczę. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że to nieprawda” – mówi w pewnym momencie Darby podczas wizyty u jednej z niedoszłych ofiar, kolejnej kobiety, którą zawiodła policja. Misją Darby jest sprawiedliwość za wszelką cenę, dla tych niewidzialnych i słabszych w świecie, który nieuchronnie zmierza ku upadkowi.
Źródło ikony wpisu: Wikimedia Commons