W środę poranne wieści ze świata podnosiły ciśnienie jeszcze przed kawą. Amerykańskie i europejskie media spekulują, czy Tucker Carlson, kontrowersyjny były dziennikarz telewizji Fox News rzeczywiście przeprowadzi wywiad z Putinem. Carlson, znany z tego, że był propagandystą Donalda Trumpa, jest też piewcą Putina. W środę rano przebudzeni po nocy Polacy mogli przeczytać, że Carlson jest w Moskwie i prawdopodobnie będzie rozmawiał ze swoim rosyjskim idolem. To nie jest jedyny dziennikarz z Zachodu, który stara się o wywiad z prezydentem Rosji, ale ten uzasadnia to koniecznością przedstawienia prawdy o wojnie bez, jak mówi, zniekształceń.

W środowych porannych wydaniach polskich mediów pojawił się też kolejny tekst o tym, że bez amerykańskiego zaangażowania Europa nie obroniłaby się przed Rosją, bo straciła zdolności do odstraszania jej ataku nukleranego. Arsenał jądrowy Rosji jest bogatszy o nowe wyrzutnie, a europejski nie jest w stanie reagować. Jednak w Ameryce republikanie nadal skutecznie blokują pomoc militarną dla Ukrainy, Trump, który mówi, że chce rozwiązać NATO, w porannych mediach w środę znowu jest opisywany jako ten, który nie tylko ma coraz większe szanse zostać kandydatem republikanów w nadchodzących wyborach, ale i pokonać w nich Joe Bidena. A na portalu X pojawia się różne nagrania amerykańskiego prezydenta, który z trudem dobiera słowa i sprawia wrażenie bardzo zmęczonego wiekiem.

Pierwsza taka epoka

Pod polskim sejmem w tym czasie trwa rozpętana przez PiS awantura o dwóch byłych posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy nie mogą wejść do środka. Otoczeni prominentnymi politykami PiS-u przepychają się ze strażą marszałkowską, która blokuje wejście. Jarosław Kaczyński mówi o zamachu stanu i odchodzeniu polskiej demokracji ku dyktaturze. W sejmie natomiast czekają od rana, zgłoszone w nocy do porządku obrad przez PiS projekty uchwał w obronie niezależności Trybunału Konstytucyjnego, praw obywatelskich Mariusza Kamińskiego torturowanego w więzieniu sondą przez nos oraz demokracji i praworządności, łamanych przez rządzących.

W historii III RP było wiele gorących konfliktów politycznych. O Okrągły Stół, lustrację, transformację, konstytucję, aborcję, kościół. Bracia Kaczyńscy w wyniku tych „wojen” palili już kukłę Lecha Wałęsy, na ulicę wychodzili pracownicy różnych likwidowanych zakładów przemysłowych, w sejmie nowe koalicje obalały rządy, pielęgniarki mieszkały w białym miasteczku. Wszystkie te konflikty wynikały z niezgody na różne decyzje, wizje, z chęci wywalczenia czegoś.

Jednak jeszcze nigdy nie było konfliktów, których sednem byłoby to, czy istnieją albo są legalne fundamentalne instytucje państwowe. Krytykowano orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, na przykład w sprawie aborcji, ale przed 2015 rokiem nie kwestionowano jego istnienia czy legalności sędziów. Nie kwestionowano istnienia izb Sądu Najwyższego, czy tego, że ktoś jest posłem.

Od czasu, kiedy rządy przejęło na dłużej PiS i przystąpiło do realizacji projektu zmiany ustroju Polski, kwestia istnienia instytucji państwowych przestała być oczywista. PiS wprowadziło do Trybunału Konstytucyjnego sędziów dublerów jednak zdaniem sądów unijnych nie są oni sędziami TK. Aby to uznać, trzeba też uznać wyroki sądów unijnych, a te są podważane jako nieuprawnione przez PiS i jego zwolenników. Podobnie jest z izbami Sądu Najwyższego. I z tym, czy skazany, a potem ułaskawiony poseł nadal jest posłem – bo zdanie w tej sprawie wyraża nieuznawana przez sądy unijne izba. A gdy marszałek sejmu wydaje nieuznawaną przez PiS decyzję, partia traktuje ją jak niebyłą.

Rozhuśtana jak nigdy przedtem polaryzacja sprawia, że w konflikt angażują się także ci, którzy powinni być obiektywni, czyli dziennikarze, publicyści, prawnicy. Bardzo rzadko w ostatnich latach dochodzi do tego, żeby w jednym studiu spotykali się publicyści krytyczni wobec PiS-u i popierający go, kiedy jednak to się dzieje, trudno omawiać racje oraz ich brak w postępowaniu polityków i urzędników różnych opcji, bo rozmowa rozbija się na podstawach – czy Wąsik i Kamiński zostali prawomocnie skazani, czy nie? Czy media publiczne w czasie rządów PiS-u nadawały niedopuszczalną propagandę? Bo jeśli się co do tego nie zgodzimy, nie będziemy mogli wspólnie i na zimno oceniać, czy minister Bartłomiej Sienkiewicz wybrał dobry sposób na zmiany w nich.

PiS osłabia państwo

Po ośmiu latach rządów PiS-u podstawowe filary państwa nie są oczywistePiS je skomplikowało i pozbawiło mocy. Pozbawiło w ten sposób państwo oczywistych dla wszystkich ram. A ponieważ daje sobie prawo do namaszczania różnych instytucji do pewnych działań, to władzy, która to kwestionuje, odbiera symbolicznie mandat do rządzenia.

Publicyści prawicowi stosują w dyskusjach zasadę symetrii – mówią, że ówczesna opozycja również podważała legitymację PiS-u do rządzenia, odbierając prawo do istnienia tworzonym przez nie instytucjom. Teraz, ich zdaniem, PiS robi to, co tamta opozycja mówiła, że robi – walczy o praworządność. Samo PiS właśnie w tej logice rzuca oskarżeniami o zamach stanu – dowodzi, że demokratycznie wybrane instytucje mają być odwoływane, by nowa władza obsadziła swoje. Jednak nie ma tu symetrii – PiS chciało zmienić ustrój Polski, reorganizując państwo, bo nie mogło tego zrobić drogą konstytucyjną. To, co robi obecna władza, to przywracanie prawidłowego stanu rzeczy, a nie zamach na demokrację.

Nie ma równości między działaniami poprzedniej i obecnej opozycji – ani poprzedniej i obecnej władzy. Nie ma równości w działaniach rządzącego PiS-u i rządzącej koalicji KO, Trzeciej Drogi i Lewicy.

Czy powinniśmy się bać jeszcze bardziej?

Jednak PiS przedstawia obecną Polskę jako państwo, w którym dokonuje się zamach, łamie się prawa obywatelskie. Dawna opozycja demokratyczna, chociaż oskarżała PiS o łamanie praworządności, w godzinie próby, kiedy trzeba było podjąć w obliczu wojny w Ukrainie decyzję o zwiększeniu nakładów na zbrojenia czy pomocy dla Ukrainy, była jednomyślna z władzą.

Czy PiS, które skupia się na wewnętrznej destabilizacji państwa, na zakwestionowaniu jego ram, na pozbawianiu jego premiera czy marszałka sejmu wiarygodności bez racjonalnego uzasadnienia, będzie w stanie opamiętać się, gdy nadejdzie kolejna próba? Złe wiadomości z Ameryki i w tym kontekście na temat potencjału militarnego Europy to tylko część wiadomości podnoszących ciśnienie. Czy PiS przestanie osłabiać państwo, kiedy trzeba będzie na przykład rozpocząć jakieś działania kryzysowe, wymagające współpracy rządu, samorządów i po prostu polityków? Czy byłoby w stanie współpracować z koalicją rządzącą w podejmowaniu strategicznych decyzji dla bezpieczeństwa obywateli, gdyby nadeszło zagrożenie, czy będzie korzystać na kryzysie w celu dalszej destabilizacji? W dniu, w którym można poczuć lęk, takie pytania są uzasadnione.