Po przeczytaniu książki Simona Shustera o Wołodymyrze Zełenskim teoretycy stosunków międzynarodowych szukający kamienia filozoficznego tłumaczącego zachowanie państw będą z pewnością rozczarowani. Żadna z teorii – realizmu, konstruktywizmu, liberalizmu czy postkolonializmu – nie tłumaczy tak dobrze wojny rosyjsko-ukraińskiej, jak możliwość obserwacji z bliska jednego z jej bohaterów. Shuster swoją książką wraca do oklepanej prawdy znanej już starożytnym: to psychologia i osobowość liderów tworzą historię.
Korespondent amerykańskiego tygodnika „Time” miał unikalną możliwość obserwacji Zełenskiego i jego otoczenia od 2019 roku. Jeździł z nim pociągami, uczestniczył w wydarzeniach z jego udziałem, latał z nim helikopterem, pojawiał się w siedzibie prezydenta przy ulicy Bankowej od pierwszych dni pełnoskalowej inwazji. Tak jak francuski pamiętnikarz Louis de Rouvroy, książę Saint-Simon, znał każdego na dworze Ludwika XIV, tak Shuster zna ludzi z administracji prezydenta Ukrainy, w tym ochroniarzy. Dzięki temu mamy nie tylko wgląd do wnętrza politycznej kuchni, lecz także możliwość obcowania z tym, co zazwyczaj unika historykom – emocjami.
Każdy z wątków poruszonych przez Shustera w tej książce zasługiwałby na odrębny tekst: lekceważące i wyższościowe traktowanie Ukraińców przez Amerykanów; majątek Zełenskiego; nieformalne kontakty szefa gabinetu prezydenta Ukrainy Andrija Jermaka z zastępcą szefa administracji prezydenta Rosji, Dmitrijem Kozakiem; negocjacje ukraińsko-rosyjskie w Stambule; presja ze strony państw Zachodu naciskających na Kijów, by ten negocjował z Kremlem, czy relacja Zełenskiego z żoną Ołeną. Dlatego też skupię się w tej recenzji na tym, co najbardziej ostatnio wywołało burzę komentarzy w mediach – stosunkach prezydenta Ukrainy z byłym naczelnym dowódcą Sił Zbrojnych Ukrainy Walerijem Załużnym oraz tym, co autor ma do powiedzenia na temat charakteru Zełenskiego i jak ten ostatni przekłada się na politykę.
Odwaga i arogancja
Zełenski 24 lutego 2022 roku przeżywał małe déjà vu. Tak jak przed ponad pięcioma laty nikt poważnie nie traktował jego decyzji o starcie w wyborach prezydenckich, tak w chwili pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę jego najważniejsi sojusznicy sugerowali, że jego państwo za chwile się rozpadnie. Ołeksij Daniłow, szef rady bezpieczeństwa narodowego Ukrainy, doskonale pamięta spotkanie z amerykańskim dyplomatą w Kijowie przed inwazją. Ten miał mu przekazać, że Ukraina zostanie zajęta „w cztery, pięć dni”, przywódcy polityczni zostaną zlikwidowani, a reszta elit zostanie umieszczona w obozach koncentracyjnych.
Dla Daniłowa jednak ważniejsze w całej rozmowie była atmosfera: Amerykanie spisali Ukraińców na straty i zaczęli oczami wyobraźni widzieć korowód ukraińskich polityków w tańcu śmierci.
Plutarch w „Żywotach sławnych mężów” pisał, że więcej o ludzkiej naturze dowiemy się nie z krwawych bitew, a pojedynczego czynu, krótkiej riposty czy żartu. „Potrzebuję amunicji, a nie podwózki”, miał rzucić Zełenski do przedstawicieli amerykańskiego wywiadu proponujących mu ewakuację w pierwszych dniach rosyjskiej agresji. Jego decyzja o pozostaniu w Kijowie zmieniła bieg tej wojny. Trudno ją jednak wyjaśnić, sięgając po wysublimowane teorie z opasłych tomiszczy poświęconych arkanom polityki. Shuster na pytanie o przyczyny sukcesu Ukrainy w pierwszych dniach inwazji ma banalną odpowiedź – zdecydowały odwaga i poczucie godności. To, co jednak dla Ukraińców było odwagą, dla większości stolic europejskich było szaleństwem.
Jeśli wraz z odwagą idzie trzeźwa ocena własnych możliwości, a ponadto przynosi ona pożądane rezultaty, to pozwala ona zbudować pewność siebie. Tak też było w przypadku Ukraińców i samego Zełenskiego. Nie tylko nie skapitulowali w siedemdziesiąt dwie godziny, jak przewidywali ich sojusznicy, ale zdołali przeprowadzić udaną kontrofensywę. Wraz z tymi sukcesami pewność siebie prezydenta Ukrainy rosła. Do tego stopnia, że zaczęła przekształcać się w arogancję i besserwisserstwo, co osłabiło jednocześnie jedną z najważniejszych umiejętności Zełenskiego jako aktora – umiejętność czytania nastroju swoich odbiorców. Bo jak inaczej wytłumaczyć jego komentarz „to za mało”, gdy Kongres USA zdecydował o rekordowo wysokiej pomocy dla Ukrainy? Prezydent Ukrainy przestał dostrzegać, że nawet największej gwieździe medialnej i bohaterowi nie wypada mówić wszystkiego. Nawet jeśli obiektywnie ma rację.
Załużny–Zełenski
Przyznajmy od razu, że to besserwisserstwo w przypadku Ukrainy ma idealne warunki do niczym niezakłóconego wzrostu. Od momentu pełnoskalowej rosyjskiej agresji istnieje tam cenzura wojskowa, a system rządów należałoby określić jako nadprezydencki. Przestrzeń do publicznej krytyki Zełenskiego jest zatem bardzo ograniczona. A tematów do dyskusji, wedle tego, co pokazuje Shuster, byłoby wiele – począwszy od bagatelizowania przez Zełenskiego zagrożenia rosyjską pełnoskalową inwazją, przez jego zgodę w pierwszych tygodniach inwazji na rosyjskie żądania porzucenia przez Ukrainę starań o członkostwo w NATO, po dymisję generała Walerija Załużnego. Ta ostatnia kwestia jest najbardziej niepokojąca.
Według Shustera nieporozumienia pomiędzy obu panami pojawiły się nie jesienią ubiegłego roku, jak pisały największe gazety, lecz mają o wiele dłuższą genealogię. Jeszcze przed inwazją Załużny chciał pełnej mobilizacji rezerw wojskowych oraz fortyfikacji granic z Rosją, natomiast Zełenski do samego końca wierzył w dyplomatyczne możliwości rozwiania nadciągającej burzy. Co szczególnie ciekawe, przygotowując obronę swojego kraju, generał Załużny miał nie przekazywać pełnej informacji prezydentowi. Oficjalnie z powodu obaw o przeciek. Trudno jednak, mając na uwadze to, co wydarzyło się między obu dżentelmenami, nie zadać pytania, czy chodziło tylko o to, czy też sam Załużny, widząc postępowanie Zełenskiego, po prostu mu nie ufał?
W pierwszych miesiącach wszyscy zapomnieli o tych niesnaskach, ale gdy udało się obronić Kijów, a Zełenski powoli stawał się bohaterem mediów, pojawiła się u niego chęć bezpośredniego sterowania wojskami. Równowaga w podziale ról, zgodnie z którym prezydent miał zajmować się mobilizacją międzynarodowej opinii publicznej na rzecz Ukraińców, a generał – dowodzeniem, została zachwiana przez samego prezydenta. I o ile – jak pokazuje Shuster – zdanie Zełenskiego w kwestii kontrofensywy na charkowszczyźnie późnym latem 2022 roku przyniosło pożądane rezultaty (Załużny chciał uderzenia na południe w kierunku Melitopolu), to już naleganie Zełenskiego na utrzymanie Bachmutu było błędem.
Paradoks całej sytuacji polega na tym, że kontrofensywa na charkowszczyźnie wywindowała popularność generała Załużnego. Widać to było po słupkach badań opinii publicznej, co zostało dostrzeżone przy ulicy Bankowej 11, gdzie znajduje się siedziba prezydenta Ukrainy. Już jesienią ubiegłego roku zaczęły w Europie pojawiać się plotki, że Załużny może mieć ambicje polityczne. Założyć należy, że w samym Kijowie zaczęto o tym mówić o wiele wcześniej.
Samoograniczenie
Jeśli Zełenski lub ktoś z jego otoczenia przeczytał książkę Shustera przed dymisją Załużnego, to jestem przekonany, że potwierdziła ona ich najgorsze obawy – generał i jego otoczenie mają ambicje polityczne. Zresztą mówią o tym Shusterowi otwarcie.
Teoretycznie w 2024 roku powinny odbyć się wybory w Ukrainie. Poza Załużnym na horyzoncie nie widać żadnego poważnego kontrkandydata, który byłby jakimkolwiek zagrożeniem dla obecnego prezydenta. Wszystko zależy jednak od tego, czy były naczelny dowódca sił zbrojnych Ukrainy zdecyduje się na wejście do polityki. Nie mniej ważne jest pytanie, kto z wielkich graczy dysponujących odpowiednimi zasobami zdecydowałby się go poprzeć. Nie jest żadną tajemnicą, że jeśli chcesz zdobyć władzę w Ukrainie, to potrzebujesz trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. By do tego wszystkiego doszło, konieczna jest jednak decyzja o przeprowadzeniu wyborów. Ich organizacja byłaby jednak – z przyczyn obiektywnych – szalenie trudna.
Gdybym miał wskazać kluczową różnicę między Ukrainą i Rosją ostatnich trzydziestu lat, to powiedziałbym, że na czele tej pierwszej stało pięciu różnych prezydentów wyłonionych w demokratycznych wyborach. W Rosji wszystko odbywało się na drodze dealu pomiędzy elitami biznesowymi i politycznymi. Do tego też sprowadza się najważniejsza teza Shustera: Zełenski posiada największą władzę ze wszystkich prezydentów Ukrainy. Pytanie, czy w przypadku klęski politycznej będzie potrafił z niej zrezygnować. Tym bardziej, że jego ambicje mogą – paradoksalnie – znaleźć się na kursie kolizyjnym z demokratycznymi aspiracjami jego kraju i chęcią dołączenia do Unii Europejskiej i NATO.
Książka:
Simon Shuster, „The Showman: Inside the Invasion That Shook the World and Made a Leader of Volodymyr Zelensky”, Harper Collins, 2024.
This article was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVES: goethe.de/perspectives_eu.
Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.