Sigrid Nunez to amerykańska pisarka, którą poznaliśmy w Polsce dzięki wydawnictwu Pauza. Jest laureatką prestiżowej National Book Award z 2018 roku za powieść „Przyjaciel”, która już rok później trafiła do rąk polskich czytelniczek i czytelników i bardzo szybko zyskała sobie ich uznanie. W Pauzie ukazały się kolejno: „Pełnia miłości”, esej biograficzny „Sempre Susan. Wspomnienie o Susan Sontag”, „Dla Rouenny”, a w styczniu tego roku najnowsza powieść Nunez „Słabsi”, której akcja osadzona jest w pandemicznym Nowym Jorku, w którym mieszka też autorka. Wszystkie książki Nunez przetłumaczyła na język polski Dobromiła Jankowska.
„Słabsi” to powieść rozgrywająca się w czasach, które wszyscy doskonale pamiętamy – podczas wybuchu pandemii covid-19 w 2020 roku. Na tle pogrążonego w pandemii Nowego Jorku przyglądamy się niezwykłej relacji dwojga ludzi oraz… papugi. Zwierzęcy bohaterowie są charakterystyczni dla twórczości Nunez. Być może już niedługo (zdjęcia trwają) w amerykańskich kinach pojawi się ekranizacja „Przyjaciela” z Naomi Watts w roli głównej, gdzie jednym z głównych bohaterów jest dog arlekin. Jednak „Słabsi” to także niezwykłe studium roli pisarki we współczesnym świecie, a także hołd oddany ważnym dla Nunez kobietom.
***
Sylwia Góra: „Przyjaciel”, „Pełnia miłości” i najnowsza powieść „Słabsi” – te książki układają się w rodzaj trylogii, którą łączy narratorka. Czy to dobra intuicja?
Sigrid Nunez: Tak, to doskonała intuicja! Nie planowałam pisać trylogii. Kiedy pisałam „Pełnię miłości” zdałam sobie sprawę, że łączy się ona w jakiś sposób z „Przyjacielem”. Wyglądało to trochę jak kontynuacja. Przede wszystkim okazało się, że narratorka jest ta sama i ma w obu książkach podobny sposób widzenia świata. Kiedy skończyłam pisać „Słabszych”, faktycznie przyszło mi do głowy, że te trzy książki tworzą jakiś rodzaj nieoficjalnej trylogii. Istnieją w tym samym świecie i chociaż nie trzeba czytać pierwszej, aby przeczytać drugą lub trzecią, łączą się one i tworzą szerszą narrację.
Czy to oznacza, że możemy się spodziewać kolejnej książki, która wejdzie jeszcze głębiej w ten świat?
Cóż, biorąc pod uwagę, że jest to trylogia, nie może być kolejnej książki podejmującej ten sam temat. Przy „Słabszych” miałam silne poczucie, że jest tutaj pewne domknięcie. Z pewnością jednym z powodów, który sprawia, że te książki wywołują w nas wrażenie trylogii, jest to, że w każdej z nich bohaterami są zwierzęta, czego też zresztą nie planowałam. Nie napisałabym już jednak kolejnej powieści, w której umieściłabym celowo zwierzę jako bohatera. To byłoby zbyt monotonne.
No właśnie, w pani powieściach bardzo ważną rolę odgrywają zwierzęta – pies, koty, papuga. To z nimi narratorka buduje istotną więź. Czy nadzieja dla nas, jako ludzkości, leży właśnie w bliskości z osobami nie-ludzkimi?
Wierzę, że zwierzęta wydobywają z ludzi to, co najlepsze. Sposób, w jaki ludzie wchodzą w relacje ze zwierzętami i jak na nie reagują, pokazuje naszą zdolność do współczucia i opieki, jaką możemy zapewnić bezbronnym istotom. Jest takie znane powiedzenie, że to psy czynią nas ludźmi, ale myślę, że dotyczy to w ogóle zwierząt. Oczywiście nie każdy je kocha, ale relacje między ludźmi a zwierzętami – szczególnie zwierzętami domowymi, takimi jak koty i psy – są na ogół pozytywne i wzbogacające.
W „Słabszych” sporo miejsca zajmuje refleksja nad tym, jak ważne są w powieściach pierwsze zdania. Pani swoje pierwsze zdanie w tej książce „pożycza” od Virginii Woolf. Nie bała się pani tego zabiegu?
Muszę przyznać, że dużo o tym myślałam. To zdanie z „Lat” Virginii Woolf przyszło mi do głowy w kwietniu 2020 roku, kiedy przygotowywałam się na zajęcia, które odbywały się wtedy przez Zoom. Początki pandemii przypominały niepewną wiosnę, tak jak w książce Woolf. Później pomyślałam: mogłabym otworzyć tym zdaniem moją powieść. Chociaż początkowo brzmiało to nieco dziwnie, miałam pewność, że czytelnicy zrozumieją moje intencje i rzeczywiście nikt mnie za to nie skrytykował. Jednak nie jest to coś, co chciałabym powtórzyć.
W „Słabszych”, oprócz Virginii Woolf, pojawiają się też inne kobiece nazwiska – Joan Didion, Susan Sontag, Simone Weil. To nie są przypadkowe osoby. Czy łączy panią z nimi jakieś pokrewieństwo myśli, sposobu pisania, widzenia świata?
Czasem, kiedy piszę, zdarza się, że myślę o czymś, co zrobiła lub powiedziała jedna z tych kobiet. Myślę sobie: tak, to tu pasuje, zgadzam się z tym, chcę to uwzględnić. Te bardzo różne kobiety, które pojawiają się w mojej książce, mają jedną wspólną cechę: to, co zrobiły lub powiedziały, było dla mnie w jakiś sposób ważne.
Narratorka książki lubi samotność, samotność jest jej w zasadzie niezbędna do pisania. Czasem musi jednak opuścić swoją strefę komfortu, wyjść na zewnątrz i wejść w jakąś relację z innymi. Co dają jej te relacje?
Przede wszystkim odwracają jej uwagę. Dzięki temu może pomyśleć o czymś poza pandemią, oderwać się od amerykańskiej polityki, polaryzacji i wielu innych stresujących rzeczy. Posiadanie kogoś, na kim można skupić swoją uwagę, o kogo można się troszczyć, zapewnia jej także nowy materiał do opowieści. Jako pisarz potrzebujesz samotności, aby móc pracować, ale pisarz potrzebuje także doświadczeń, z których może czerpać – i nie mogą to być tylko jego własne doświadczenia. Nie da się stworzyć istotnych historii, a więc takich, z którymi będziemy się utożsamiać, w próżni.
Tytuł książki – „Słabsi” – odnosi się do kilku grup. Akcja powieści to czas pandemii, a więc słabi są starsi czy mający tak zwane choroby towarzyszące. Słabsza jest zatem narratorka, ale słabszy jest też młody chłopak, drugi bohater tej książki. Jest bowiem z pokolenia, które tak naprawdę nie zna wielkich dramatów, takich jak na przykład wojna. Dla niego pandemia jest szokiem, czymś niewyobrażalnym.
Rzeczywiście, ten młody mężczyzna wydaje się bardziej bezbronny niż narratorka. Jest zagubiony, nie wie, co zrobić ze swoim życiem, jest odrzucony przez rodziców i niepewny, dokąd życie go zaprowadzi. Zmaga się z zaburzeniami odżywiania, które zwykle dotykają dziewcząt i kobiet, ale obecnie stanowią coraz większy problem wśród młodych mężczyzn, co skutkuje dysmorfią ciała i obsesyjnym budowaniem mięśni oraz szkodliwymi nawykami żywieniowymi. W rezultacie spędza lato w szpitalu psychiatrycznym. Jest bardzo niestabilny, ale jest też bardzo serdeczny i pomocny. Potrafi dać coś od siebie. Pod koniec powieści, kiedy odchodzi, nie wiadomo, jaka czeka go przyszłość. Odchodzi z ptakiem – papugą, która sama w sobie jest gatunkiem zagrożonym, a zatem również bezbronnym. Bezbronność ma szeroką definicję. Jeśli chodzi o podatność na zagrożenia, jego przypadek jest zdecydowanie szczególny.
Opowiada pani o tematach trudnych: samobójstwie, śmierci na własnych warunkach, lęku, pandemii, ale robi to w sposób lekki i często żartobliwy. Co daje pani ta dawka humoru podczas pisania?
To dla mnie bardzo ważny element pisania, bo komedia, humor, śmiech to także część ludzkiego doświadczenia. Jeśli piszesz i nie masz ani odrobiny poczucia humoru, pomijasz coś bardzo ważnego. Milan Kundera powiedział kiedyś, że jeśli ktoś ma poczucie humoru, to dzięki temu wiesz, że można mu zaufać. Jeśli mówimy o śmierci, raku, pandemii i nie byłoby w tym ani odrobiny pogodnego dystansu, byłoby to po prostu nie do zniesienia. Pomimo tego, jak bardzo coś wydaje nam się tragiczne, to jednak zawsze, w każdej sytuacji, możemy znaleźć element komiczny, nawet jeśli przejawi się pod postacią czarnego humoru. Autorzy powieści również tego potrzebują. Nie lubię pisarzy w stu procentach poważnych, bo nie pokazują oni prawdziwej rzeczywistości.
Na ile bohaterem tej książki jest też Nowy Jork? Czy mogłaby pani osadzić fabułę książki gdzie indziej?
Myślę, że akcja tej książki mogłaby rozgrywać się w dowolnym dużym mieście, nawet nieamerykańskim. Najważniejszym wydarzeniem w tej konkretnej książce jest pandemia covid-19. Chodzi o ukazanie pustej i przerażająco cichej metropolii. Główny wątek dotyczący izolacji mógłby odnosić się do dowolnego miejsca. Bardzo ciekawe było dla mnie natomiast to, że po raz pierwszy napisałam książkę o czymś, co było ważnym doświadczeniem, przez które wszyscy przechodzili w tym samym czasie, wydarzeniem o zasięgu globalnym. W czasie pandemii wszyscy żyliśmy w podobnych okolicznościach i prawdopodobnie już się to nie powtórzy. Albo inaczej – miejmy nadzieję, że to się więcej nie powtórzy! Ale pisanie o tym wielkim wspólnym kryzysie, tak szybko po jego wystąpieniu, było dla mnie fascynującym i pozytywnym doświadczeniem.
Książki Sigrid Nunez w przekładzie Dobromiły Jankowskiej:
– „Przyjaciel”, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2019;
– „Pełnia miłości”, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2020;
– „Sempre Susan. Wspomnienie o Susan Sontag”, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2021;
– „Dla Rouenny”, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2022;
– „Słabsi”, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2024.
This article was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVES: goethe.de/perspectives_eu.
Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.